Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Siedem godzin trwała pierwsza rozprawa kard. Angela Becciu oraz dziewięciu jego byłych współpracowników i wspólników, oskarżonych o korupcję, nepotyzm i malwersacje finansowe. Było to możliwe dzięki decyzjom papieża – oddania watykańskiego wymiaru sprawiedliwości w ręce bezkompromisowych prawników, doświadczonych w walce z przestępczością zorganizowaną, zgody na inwigilację podejrzanych, a przede wszystkim postawienia kardynała przed sądem złożonym z świeckich sędziów, a nie równych mu rangą hierarchów.
Adwokaci oskarżonych próbowali przekonać sąd, że tego typu działania (zmiana prawa na potrzeby konkretnego procesu) oraz ingerencja w śledztwo poprzez tzw. reskrypty, czyli papieskie decyzje podejmowane ad hoc podczas spotkania ze śledczymi, łamią reguły państwa prawa. Skarżyli się też na brak pełnego dostępu do akt procesowych.
Trybunał zgodził się dać obronie czas na zapoznanie się z wszystkimi zeznaniami świadków i wyznaczył kolejną rozprawę na 5 października. Odrzucił natomiast pozostałe zastrzeżenia.
Jest szansa, że rozpoczęty proces ujawni mechanizmy korupcji i malwersacji w Watykanie. Ale pokaże też, czy da się połączyć różne systemy prawne – monarchiczny i kanoniczny z demokratycznym i świeckim. Oraz co z tego wyniknie.©℗