Szczep się lub płać

Trzysta euro mandatu za brak maseczki w sklepie: Cypr, który żyje z turystyki, panicznie boi się nowej fali epidemii i kolejnego lockdownu.
z Limassol i Pafos (Cypr)

18.10.2021

Czyta się kilka minut

MARIA (z lewej, za kierownicą) nie mogła poznać miasta podczas lockdownu, gdy zniknęli turyści. / ELIZA LESZCZYŃSKA-PIENIAK
MARIA (z lewej, za kierownicą) nie mogła poznać miasta podczas lockdownu, gdy zniknęli turyści. / ELIZA LESZCZYŃSKA-PIENIAK

Tutaj słońce zawsze jest łaskawe, dlatego mamy turystów przez cały rok – mówi Maria, zręcznie manewrując swoją taksówką. – To znaczy, mieliśmy przed pandemią – poprawia się. – Podczas lockdownu nie mogłam poznać miasta, Bóg się od nas odwrócił.

Maria ma 58 lat, dorosłe dzieci i dwoje wnucząt. Pochodzi z Limassol. To drogie miasto. Żeby zarobić 1,2 tys. euro, Maria pracuje 12 godzin na dobę. Ma szczęście, bo jeździ własnym autem i mogła pracować podczas lockdownu. Wielu jej kolegów zrzeszonych w korporacjach poszło na postojowe, dostawali tylko część pensji. Trudno za to przeżyć.

– Jak jest rodzina, praca i nie ma chorób, to jest szczęście – tak uważa Maria.

Płacz po Brytyjczykach

Cypr utrzymuje się głównie z turystyki, która daje 80 proc. wpływów do budżetu. Pandemia zaczęła się tu 9 marca 2020 r., gdy odnotowano infekcję u lekarza, który wrócił z zagranicznej konferencji. Pod koniec marca ogłoszono lockdown: można było wyjść raz dziennie po zakupy lub do apteki, po uprzednim wysłaniu esemesa z kodem na urzędowy numer. Policja sprawdzała, czy przechodnie mają zgodę na wyjście. Kary za samowolne opuszczenie miejsca zamieszkania były wysokie.

– Cypryjczycy są towarzyscy, lubią spędzać czas w kawiarniach i na ulicy. A tu zamknęli nas w domach – wspomina Andrea z Pafos, 30-tysięcznego miasteczka na południowo-zachodnim wybrzeżu Cypru. – Znajomi grali ze sobą w bingo między balkonami, były też tarasowe koncerty i awantury o politykę. Ludziom puszczały nerwy, raz sąsiedzi obrzucili się zgniłymi owocami.

Andrea zaczepił mnie na przystanku autobusowym. „Jesteś z Rosji?” – tu takie pytanie to komplement, uroda słowiańska rozpala serca wyspiarzy. „Z Polski”. „Lewandowski!” – krzyknął uradowany i przysiadł się w autobusie bez pytania. Opowiedział, że ma w Pafos dom, który wynajmuje turystom, że 25 lat spędził w Nowym Jorku, ale w 2008 r. jego firma zbankrutowała, on stracił oszczędności, a żona odeszła. – Nawet się nie zdziwiłem, bo jak można żyć z takim nieudacznikiem? – uśmiecha się z dystansem.

Bilet powrotny na Cypr kupili mu rodzice, a po ich śmierci odziedziczył dom. Teraz epidemia znów wpędziła go w kłopoty: – Rząd trochę pomagał, ale przecież trzeba było robić opłaty. Jadłem raz dziennie, bo pieniądze na koncie topniały. Trzeba było pożyczać.

Cypr, który do 1960 r. był kolonią brytyjską, dziś liczy na turystów z Wielkiej Brytanii – uchodzą za zamożnych, zostawiają pieniądze. Ściślej, zostawiali. Od dwóch lat nie ma ich przy słynnej Skale Afrodyty ani na plażach. – Całe Pafos płacze po nich – przyznaje Andrea.

Certyfikat albo testy

Latem 2020 r. pierwszy lockdown się skończył i Cypr otworzył się dla turystów. Trudno jednak było odrobić straty i wiele firm nie wytrzymało kolejnego lockdownu w pierwszych miesiącach tego roku. Bankrutowały restauracje i hotele. Na ulicach Limassol i Pafos wciąż trafiam na tabliczki „Do wynajęcia”. Trzeciego lockdownu nikt tu nie przetrzyma, powtarzają moi rozmówcy.

Strach przed kolejnym paraliżem kraju i obawa kryzysu gospodarczego zmusiły rząd do zdecydowanych kroków. Zaczęła się kampania zachęcająca do szczepień. Władze bały się, że nie poradzą sobie, jeśli znów będzie dużo zachorowań – na Cyprze średnia wieku stale rośnie i wynosi 39 lat (w 1982 r. były to 32 lata); sporo mieszkańców jest w grupie ryzyka.

Do początku października co najmniej jedną dawką zaszczepiło się 67 proc. populacji Cypru – i jest to niemal dokładnie średnia unijna (w Polsce to prawie 53 proc., a w Portugalii aż 88 proc.). W restauracjach, sklepach czy urzędach trzeba okazać certyfikat covidowy lub aktualny wynik testu. Z kolei turyści nie mogą przyjechać na wyspę bez uprzedniego wypełnienia dokumentu Cyprus Flight Pass (mam go stale przy sobie i muszę okazywać, nawet gdy zamawiam kawę w ogródku restauracyjnym). Jeśli ktoś nie chce się szczepić, a chce korzystać z usług publicznych, musi co 72 godziny robić test (koszt 5 euro; rząd refunduje je tylko dzieciom). Punkty do testowania rozsiane są po całym mieście.

– Bez aktualnego testu nie można pójść do pracy, sprawdzają – twierdzi Żanna Marsjutowa, która siedem lat temu przeprowadziła się z Łotwy na Cypr. – Dzieci musimy testować co 72 godziny, na podstawie wyniku są wpuszczane do szkoły. To trochę uciążliwe, ale pozwala zniszczyć ogniska wirusa.

Paszporty dla Rosjan

Żanna prowadzi w Limassol zajęcia artystyczne dla dzieci, jej klienci to głównie Rosjanie. W stutysięcznym mieście rosyjski słyszy się wszędzie, działają tu trzy rosyjskie szkoły, radio, sklepy, nawet szkoła baletowa. Przez wiele lat władze Cypru prowadziły program „złote paszporty” i „złote wizy” – przyznawano je za inwestycje. Za mniejsze pieniądze można było otrzymać kartę stałego pobytu, co umożliwiało bezwizowe podróżowanie po krajach Unii. Inwestowali głównie Rosjanie.

– W tym kraju wszystko można wyprać – uważa taksówkarz Dymitrij, który do Limassol przyjechał z Grecji w 2006 r., bo w rodzinnym mieście nie było pracy. I dodaje, że na Cyprze bardziej opłaca się znać rosyjski niż angielski.

Żanna Marsjutowa mówi, że Rosjanie dbają o edukację dzieci i nie narzeka na brak chętnych. Wspomina, że zdecydowała się opuścić Łotwę nagle, pod wpływem spędzonych tu wakacji, że urzekło ją słońce i radość życia. Jednak na początku nie było łatwo: nastoletni syn musiał zmienić środowisko, stracił przyjaciół, zaczęły się problemy. Minęło kilka lat, zanim zaakceptował wybór rodziców. – Na Łotwie mieszkałam nad morzem – wspomina Żanna. – W kółko deszcz, a ludzie smutni, pochowani w domach. Rodzinne strony odwiedzam w lipcu, gdy na Cyprze temperatura sięga 40 stopni.

Podczas obu lockdownów Żanna prowadziła zajęcia artystyczne online, ale najmłodsze dzieci w nich nie uczestniczyły. Zarabiała jakieś 20 proc. mniej. Od rządu otrzymała 1200 euro jednorazowej pomocy.

Na Rosjanach zarabiają także szkoły językowe. Od kiedy poluzowano obostrzenia wjazdowe, ponownie wielu z nich przyjeżdża na Cypr do szkół językowych, aby uczyć się angielskiego. Jednym z nich jest Andriej Kuzniecow. Programista po trzydziestce, tworzy strony internetowe. Urodził się na Kamczatce i gdy opowiada o rodzinnych stronach, oczy mu błyszczą. Mieszka w Petersburgu, ale go nie lubi: – Mało słońca, zimno i mnóstwo ludzi.

Bo Andriej nie lubi tłumu: – Nigdy nie wchodzę do galerii handlowych, wszystko kupuję przez internet.

Na Cypr przyjechał na trzy miesiące, aby nauczyć się biegle angielskiego, a potem zmienić pracę. Jest typem introwertyka i marzy mu się praca w jakimś małym europejskim mieście.

Najdroższa sól świata

W pierwszym tygodniu października na Cyprze, liczącym 1,2 mln mieszkańców, odnotowywano dziennie nieco ponad sto nowych przypadków covidu oraz jeden-dwa zgony. Jednak lęk przed nową falą i kolejnym zamknięciem sprawiają, że władze i sami obywatele egzekwują przepisy sanitarne. Także nakaz noszenia masek w przestrzeni publicznej.

Gdy zaczynam kurs językowy w Center English School, wita nas Katerina i uprzedza, że za brak maski zapłacimy nie tylko my, ale też szkoła, bo kontrole są regularnie i bez uprzedzenia. Nosimy więc maseczki przez cały czas trwania zajęć.

Kontrola odbywa się też w autobusie z Limassol do stołecznej Nikozji. Tym pasażerom, którzy np. spuścili maseczkę na brodę, urzędnik nakazuje założyć je poprawnie. Z kolei w sklepie niedaleko Skały Afrodyty na widok klienta bez maski sprzedawczyni wybiegnie z krzykiem, grożąc wezwaniem policji.

Mandat, gdy przyjdzie go już płacić, może być bolesny. Robert Niderla – nauczyciel wuefu z Chynowa, który przyjechał z koleżankami z pracy na kurs językowy w ramach programu Erasmus – opowiada, że drugiego dnia wypadła na niego kolej robienia śniadania. Postanowił usmażyć jajecznicę, ale w kuchni nie było soli, pobiegł więc do sklepu. Był bez maski. Podeszło dwóch panów, poprosili o paszport i wypisali mandat: 300 euro.

– To była najdroższa sól w moim życiu. Ale dostać na Cyprze mandat to jeszcze pół biedy. Zapłacić go to dopiero jest sztuka! – denerwuje się Robert. – Opłatę należy wnieść w konkretnym banku, który pracuje od 8.30 do 13.30. Dodatkowo nie zgadzały się dane, policja wpisała inne nazwisko. Pięć dni zajmowałem się tym mandatem i gdyby nie Grek spotkany w informacji turystycznej, który studiował w Polsce, nie umiałbym tego załatwić. A bez opłacenia mandatu nie można wyjechać z Cypru.

***

Restauracja Terry’s Place zaskakuje. Pięciu groszy nie dałabym za to wnętrze, ale jak już się tu trafi i spróbuje kalmarów lub musaki, chce się wracać. Właściciel Terry prowadzi lokal od 1991 r., a podczas pandemii zamknął go na 15 miesięcy. Dostawał od rządu 600 euro miesięcznej pomocy, podczas gdy za wynajem musiał płacić 500 euro.

– Chwała Bogu miałem jakieś pieniądze w banku i przetrwałem. 15 czerwca Cypr zaczął się otwierać, przyjechali goście do hotelu obok i restauracja ruszyła – wspomina. – Restauracja to całe moje życie, jestem tu siedem dni w tygodniu.

Na pożegnanie Terry przynosi gratis lody na patyku, żeby rachunek nie bolał.

Wracam promenadą. Jest ciepły wieczór, na ławce przy morzu Anna, tutejsza bezdomna, rozkłada koce i wyjmuje z plastikowej torby poduszkę. Zostawiam jej lody, a ona dziękuje po polsku. Mówi, że mama była Polką. Czy to prawda? Nie mogę tego sprawdzić. Anna opowiada o sobie zdawkowo po angielsku, policzki jej płoną od alkoholu.

– Co było dla ciebie najgorsze podczas pandemii?

– Częściej chodziłam głodna. Teraz turyści więcej jedzenia zostawiają na plaży i w barach.©

Autorka pojechała na Cypr w ramach programu PO WER, finansowanego ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka i polonistka. Absolwentka teatrologii UJ i podyplomowych studiów humanistycznych PAN. Z „Tygodnikiem Powszechnym” współpracuje od 2013 roku, autorka reportaży i wywiadów o tematyce społecznej, historycznej i kulturalnej. Laureatka m.in. I nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 43/2021