Święto światła

Ktoś, kogo niezmiernie poważam, zalecił mi przyjrzeć się mediom pod kątem tego, jak kolejne osoby, które poproszono o wypowiedź po śmierci Wisławy Szymborskiej, pieczołowicie wykorzystują tę okazję, by powiedzieć coś o sobie.

06.02.2012

Czyta się kilka minut

Przyjrzałam się i sprawdziłam: kto mówi o zdjęciach chmur, kto o przekroczonych o 15 lat terminach, kto o zapalniczkach, którymi miał zaszczyt służyć Wisławie Szymborskiej w Sztokholmie. Zupełnie serio się wzruszyłam. Nie takiej reakcji oczekiwał ktoś, kogo niezmiernie poważam. Prawdopodobnie nie da się inaczej mówić o czyjejkolwiek śmierci, jeśli nie opłakuje się tego, co wraz z tą osobą w nas samych umarło. Wszelkie inne mówienie o śmierci zakrawa na nieładną pozę i sprawia, że mamy ochotę zostawić mówiącego z jego żalem. Który nie może być prawdziwy ani przeznaczony dla nas do współodczuwania, skoro nie jest żalem po – w jakimś chociaż stopniu – sobie samym. Dlatego też coś o sobie powiem. Nie wiem, czy umiałam już czytać, gdy znalazłam u kogoś z rodziny „Wołanie do Yeti”. W mojej rodzinie nie czytało się poezji, w mojej rodzinie czytało się raczej Serię z Jamnikiem Czytelnika. Niewykluczone, że dzięki Szymborskiej pierwszy raz dotarło do mnie, czym jest poezja – dzięki faktowi otwarcia jednej z książek dla dorosłych i zobaczenia czegoś, co, kompletnie niezrozumiałe, tak swobodnie i wedle jakichś cudownych, nieznanych mi reguł, różniło się od tego, co było napisane w innych dorosłych książkach. Gdyby poezja była X-manem, jej niezbywalnym, namacalnym, fundamentalnie sexy atrybutem byłaby wolność: i tę informację przekazał mi układ graficzny jedynej książki w moim domu, która nie była napisana prozą. Mimo że nie umiałam jej przeczytać. Potem nauczyłam się czytać i było już różnie, a moje przejęcie Szymborską oscylowało między wartościami granicznymi. Trudno, poeta od tego jest, żeby go można było odstawić na półkę, a odstawionego, w najmniej oczekiwanym momencie, znowu zdjąć. Pierwszego lutego myślałam głównie o tym, że po nim przyjdzie drugi lutego, w Kościele katolickim, którego obrządku jestem wielką admiratorką, święto Matki Bożej Gromnicznej, i w tym roku, roku Euro i, jak to zapowiedzieli Majowie, końca świata, chyba bardziej niż kiedykolwiek na to święto czekałam. Wymieniałam krzepiące maile o tym, jak niektórzy z nas w dzieciństwie bali się związku tego święta z groźną gromnicą, i o tym, jak ten lęk nam przeszedł, gdy dotarło do nas, że przecież to jest święto światła. I że właśnie mamy wigilię święta światła, bo każde święto ma swoją wigilię. Wymieniałam te maile i wyglądałam przez okno na wielkie słońce. I pod wielkim jestem wrażeniem: umrzeć w wigilię święta światła, umrzeć w przeddzień – czy może być bardziej stylowe, nienachalne, bardziej Szymborskie i otwarte zakończenie?  JUSTYNA BARGIELSKA (1977) jest poetką i prozaiczką, laureatką Nagrody Literackiej Gdynia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2012