Spotkanie

I znowu słońce wzeszło o kilka minut wcześniej niż dnia poprzedniego. Sprawdziłem termometr za oknem i postukałem w wieczko barometru wiszącego na ścianie. Temperatura dodatnia, osiem stopni. Ciśnienie - tysiąc jedenaście hektopaskali. O wpół do szóstej poszedłem do parku rad, że czuję wiosnę i że dzień o wiele godzin dłuższy od najkrótszego dnia w roku - o prawie tyle samo krótszy jest od najdłuższego.

03.04.2005

Czyta się kilka minut

Z początku w parku było pusto, ale po chwili na głównej alei zobaczyłem kogoś, kto szedł w moją stronę z naprzeciwka. Spotkania z ludźmi, którzy o wschodzie słońca wychodzą z domu, najwyraźniej nie po to jednak, aby iść do pracy, kupić coś do jedzenia czy do picia albo wyprowadzić psa, interesują mnie w szczególny sposób; z ludźmi takimi czuję osobliwą więź.

Starsza kobieta, którą minąłem w parku, musiała mieć dobrze po siedemdziesiątce. Drobna, krucha, w brązowej kurtce i w berecie, spod którego wysuwały się siwe włosy, spojrzała na mnie z nadzwyczajną życzliwością i przez chwilę martwiło mnie, czy potrafiłem odpowiedzieć jej podobnie. Kobieta miała na nogach męskie zamszowe buciki. Pomyślałem, że chyba lubi dalekie spacery, ale na szczęście nie jest w typie owej “wiecznej harcerki", tak irytującej swą jednoznacznością.

Obszedłem park i wspiąłem się na skarpę, z której widać było wszystkie jego zakamarki. Starsza kobieta zbliżała się do placu zabaw, gdzie w południe przesiaduje zawsze mnóstwo matek z dziećmi. Minęła piaskownicę, huśtawki, zjeżdżalnię i stanęła obok przyrządu do ćwiczeń gimnastycznych - dwóch drewnianych kółek wiszących w górze na linkach. Zawstydziłem się, że na nią patrzę w tym momencie, ale nie odwróciłem wzroku. Starsza kobieta wyciągnęła rękę, ostrożnie dotknęła jednego kółka, rozejrzała się dookoła i jakby czymś spłoszona odeszła kilka kroków, ale po chwili wróciła z powrotem, chwyciła nagłym ruchem oba kółka, zawisła na nich, machając nogami w powietrzu, a potem zeskoczyła na ziemię, potknęła się o coś, przewróciła, zaraz jednak podniosła się, otrzepała kurtkę i energicznym krokiem ruszyła w dalszą drogę.

Kiedy po kilku minutach znowu spotkaliśmy się na głównej alei parku, starałem się jak mogłem, aby nie dać po sobie poznać, że tyle widziałem, tyle wiem, a jeszcze więcej się domyślam.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2005