Śpiewający cymbrowie

Karl-Markus Gauss, pisarz: Wszyscy chodzimy po cmentarzu. Pod naszymi ulicami i domami spoczywają kości tych, którzy żyli tu przed wiekami. Dzisiejsza kultura europejska jest zbudowana na wielu kulturach, których już nie ma.

17.07.2012

Czyta się kilka minut

Tanzański zespół Ndagwa kultywuje plemienne tradycje przez muzykę i taniec / fot. Sławek Przerwa / Brave Festival
Tanzański zespół Ndagwa kultywuje plemienne tradycje przez muzykę i taniec / fot. Sławek Przerwa / Brave Festival

MARCIN ŻYŁA: W swoich książkach opisuje Pan, z jaką łatwością zapominamy o istnieniu mniejszych kultur i lokalnych tożsamości, które przez wieki były naszymi sąsiadami. Czy zatem – oprócz „wypędzeń z kultury” – powinniśmy się dziś martwić „wypędzeniami kultur”? KARL-MARKUS GAUSS: To złożona kwestia. Państwa demokratyczne gwarantują mniejszościom etnicznym prawo do zachowania odrębnej tożsamości w skali, z jaką nigdy wcześniej nie mieliśmy do czynienia. Dziś niemal każdy jest członkiem mniejszości. Pojęcie to odnosi się nie tylko do zachowań religijnych i seksualnych lub tożsamości narodowej, ale również do naszych zwyczajów, hobby, a nawet obsesji. Jeśli zechcemy, w każdym większym europejskim mieście odnajdziemy np. restaurację wyłącznie dla kobiet weganek. Mniejszości narodowe i etniczne domagają się coraz większych praw, jednak rozwój gospodarczy i kulturalny czyni sytuację małych narodów o wiele trudniejszą, ponieważ w związku z procesami modernizacyjnymi wiele z nich straciło możliwość życia i przetrwania w tradycyjny sposób. Dochodzi i trzecia kwestia: atrakcyjność tego, co nazywam „przemysłem kulturowym”. W Europie młodzi ludzie wyglądają dziś właściwie tak samo, niezależnie od tego, czy żyją w Sztokholmie, Krakowie, Belgradzie czy Porto. Ani to dobre, ani złe – to po prostu efekt upodobnienia się warunków ekonomicznych. Ale oczywiście uważam, że świat i Europa powinny pozostać zróżnicowane. Niewielkie kultury i tradycje są bardzo podatne na wpływy zewnętrzne. Z drugiej strony, świadomość ich przedstawicieli, że reprezentują tożsamości, które powoli odchodzą w przeszłość, czyni je mocnymi. Jakie są ich strategie przetrwania? Rzeczywiście, jest większa szansa na to, że niewielkie kultury zachowają swój język i zwyczaje, jeśli będą czuły presję zewnętrzną, np. ze strony większych tożsamości, które je otaczają. Pamięć – pamięć rodzinna oraz pamięć tragedii – jest sposobem walki z pokusą asymilacji. Właśnie tak stało się w przypadku Serbów Łużyckich, którzy żyją na wschodzie Niemiec. Posługują się językiem słowiańskim i dlatego już Karol Wielki próbował zniszczyć ich kulturę. Przetrwali nawet erę nazizmu, choć zamordowano wtedy wielu ich nauczycieli i przedstawicieli inteligencji. Ale teraz, kiedy żyją w społeczeństwie otwartym i nikt już nie dąży do ich zniszczenia, doświadczają prawdziwej katastrofy. Polityka nie była w stanie uczynić tego, co robią pokusy współczesnej, zglobalizowanej kultury. To bardzo smutne. Dobrze rozumiem, dlaczego młodzi Serbowie Łużyccy nie chcą co sobotę ubierać tradycyjnych strojów i tańczyć na wieczorku folklorystycznym. Wolą wybrać dyskotekę i taką samą muzykę jak ta, przy której bawią się ich rówieśnicy w innych częściach Europy. Mniejsze wspólnoty przetrwają tylko wtedy, jeśli pozwolą najmłodszym członkom swojej społeczności uczestniczyć w kulturze całego świata. To, wbrew pozorom, spora dla nich szansa – ich tożsamość jest węższa niż tożsamość członków innych, większych narodów i, niejako z przymusu, muszą pozostawać otwarci na kultury, które je otaczają. Mniejsze wspólnoty i tożsamości od wieków ginęły pod wpływem historii, polityki czy demografii. Co zatem czyni współczesny proces zanikania kultur wyjątkowym? Wszyscy cały czas chodzimy po cmentarzu. Pod naszymi ulicami i domami spoczywają kości tych, którzy żyli tu przed wiekami. Dzisiejsza kultura europejska jest zbudowana na wielu kulturach, których już nie ma. Czasem zastanawiam się, co by było, gdybym był pisarzem w XVIII w. Może zanikanie kultur wcale by mnie wtedy nie wystraszyło? Może nawet uznałbym je za oznakę postępu? Nie jestem marzycielem, który uważa, że wszystko, co było kiedyś, jest lepsze od tego, co mamy dzisiaj. Wiem jednak, że skoro z każdym osiągnięciem ludzkości coś innego się traci – czasem choćby bardzo małego – to literatura i sztuka nie mogą być tryumfalne. Powinny oddawać sprawiedliwość tym, którzy przegrali i odeszli. Ekscentryczny pisarz angielski Gilbert Keith Chesterton mawiał, że „tradycja jest demokracją śmierci”. Ja więc chcę być takim demokratą w trzech wymiarach. Przeszłości – szukam śladów tego, co już zniknęło. Teraźniejszości – obserwuję to, jak reagujemy na proces znikania kultur. I wreszcie przyszłości – bo chodzi przecież o to, żeby nie pozostawić tego świata swoim dzieciom w gorszej kondycji, uboższego – także kulturowo – niż zastaliśmy go, kiedy się rodziliśmy. Z Pana słów nie wynika, że naszym obowiązkiem jest bezwzględne ratowanie zagrożonych wspólnot. Nie sądzę bowiem, abyśmy sami mogli odnaleźć skuteczną strategię ich ratowania. Kultury w zagrożeniu mogą przetrwać tylko pod warunkiem, że same mają ku temu wolę. Młode pokolenie musi odnaleźć w swojej wspólnocie wystarczająco dużo rzeczy, które je zaciekawią. Powinno również mieć możliwość własnego rozwoju w obrębie tych grup. Wszystkie inne, podejmowane na siłę próby wiodą te wspólnoty prosto do muzeum etnograficznego. To, co my – niebędący członkami tych grup – możemy zrobić, to okazywać im, że je szanujemy, podziwiamy ich dziedzictwo i sądzimy, że stracilibyśmy coś bezpowrotnie, gdyby się poddali i po prostu odeszli. Na Litwie podróżował Pan śladami Karaimów i Tatarów. Pierwsza z tych grup właściwie zanika – i to pomimo faktu, iż do dziś niektórzy jej przedstawiciele posługują się językiem karaimskim. Tatarzy z kolei zapomnieli swojego języka, ale raczej nie martwią się o przyszłość. To jeden z paradoksów zanikających kultur – nigdy nie wiadomo, który czynnik zdecyduje o przetrwaniu. To rzeczywiście sytuacja paradoksalna. Podczas podróży po Europie często spotykałem fascynujących mężczyzn i kobiety. W Alpach na północy Włoch poznałem Cymbrów – niewielki lud, który posługuje się najstarszym wariantem języka niemieckiego, jakim dziś mówi się na świecie. Ci z nich, którzy wykładają na uniwersytetach, zastanawiają się nad pytaniami w rodzaju: czy najbardziej rozwiniętym dialektem naszego języka jest ten, którym posługiwano się w XVI w. we wsi Asiago? A może raczej ten ze wsi Giazza? Gdziekolwiek się nie spotka Cymbrów – a żyją oni we wspólnotach od Bawarii po Australię – dyskutują o tym całkiem serio. Kiedy jednak po raz pierwszy pojechałem do ich wsi w Alpach, spotkałem tylko trzech starszych mężczyzn, jedynych, którzy znali tam tradycyjny dialekt. Ale nie chcieli mówić do mnie po cymbryjsku. Od razu zaczęli śpiewać i nie przestali aż do momentu, kiedy wspólnie opróżniliśmy pierwszą butelkę wina.
KARL-MARKUS GAUSS (ur. 1954) jest austriackim pisarzem, eseistą i wydawcą specjalizującym się w tematyce związanej z Europą Środkową i Bałkanami oraz mniejszościami etnicznymi naszego kontynentu. Opublikował m.in.: „Umierający Europejczycy”, „Psożercy ze Svini” czy „Niemcy na peryferiach Europy: Wędrówki przez Litwę, Spisz i wzdłuż Morza Czarnego”. Niebawem, nakładem Wydawnictwa Czarne, ukaże się w Polsce jego kolejna książka: „W gąszczu metropolii”

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2012

Artykuł pochodzi z dodatku „Brave Festival