Sonny Rollins, „Sonny, Please"

12.04.2007

Czyta się kilka minut

Pół wieku temu Sonny Rollins nagrał dwie arcydzielne płyty: studyjną "Saxophone Colossus" (w kwartecie) i live "A Night at the Village Vanguard" (trio bez fortepianu). W dekadach następnych artysta nie tyle spuścił z tonu, ile raczej inne nazwiska wymieniano częściej, skądinąd jak najbardziej zasadnie. Teraz przecież, gdy szuka się, hm, Naprawdę Największych spośród żyjących jazzmanów, ów tenorzysta pojawia się od razu. Co istotniejsze zaś, zasługi z przeszłości nie są tu decydujące.

Na "Sonny, Please" 76-letni artysta poniekąd zaczyna od nowa. Oczywiście, doskonale słychać artyzm, na który złożyły się również długie lata muzycznych doświadczeń. Mówię jednak o zaczynaniu od nowa w tym sensie, że jazz nadal pozostaje dla Rollinsa dziedziną prób i poszukiwań, pełną radości i fascynacji. Rozpoznawalny dźwięk saksofonu lidera ciągle jeszcze jest kształtowany, modyfikowany. Rollins gra melodyjnie, ale zarazem potrafi zadąć w sposób celowo nieczysty. W roztańczonej "Park Palace Parade", pozostając w łagodnie kołyszącym brzmieniu, saksofonista stosuje ciut ostrzejsze przejścia - na nutę, dwie. Liryczne frazy są kontrastowane silnie rytmicznymi tempami bądź, w innych przypadkach, bardziej skomplikowanymi zapętleniami, kiedy indziej zaś nieco emfatycznym, ale kontrolowanym i cudzysłownym dociśnięciem wzruszenia.

Charakter muzyki Rollinsa podkreślany jest rozwiązaniami aranżacyjnymi i sposobem współpracy z zespołem. Fortepian zastąpiony został przez gitarę (Bobby Broom), podającą akordy niezbyt często i trochę imitującą brzmienie fendera. W tak rozluźnionej przestrzeni różnicowany jest napęd perkusji (Steve Jordan) i perkusjonaliów (Kimati Dinizulu). Gitara basowa lub kontrabas (Bob Cranshaw) systematycznie, acz bez specjalnego eksponowania, wzmacnia grunt. No i puzon (Clifton Anderson), najczęściej towarzyszący Rollinsowi unisonem lub lekkim, kontrastowym cieniowaniem. Zwłaszcza na ścieżce "Someday I'll Find You" słychać, jak bardzo spontanicznie muzycy ze sobą współdziałają. A na zakończenie większości utworów Rollins wygrywa parę gęstych riffów, bo tak wiele muzyki jeszcze mu zostało.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2007