Smak dobra i zła

Jonathan Haidt, psycholog: Nie interesuje mnie, czym moralność jest, ale co ona „robi”. Jej funkcja pierwotna wyłoniła się, gdy ludzie przekroczyli Rubikon opieki i współpracy.

13.12.2014

Czyta się kilka minut

Anioł i diabeł – kukiełki szopkowe z początku XX w., ze zbiorów Muzeum Etnograficznego w Krakowie. / Fot. Marcin Wąsik
Anioł i diabeł – kukiełki szopkowe z początku XX w., ze zbiorów Muzeum Etnograficznego w Krakowie. / Fot. Marcin Wąsik

BARTEK KUCHARZYK I ŁUKASZ KWIATEK: Julia i Marek są rodzeństwem, oboje studiują. Razem wyjechali na wakacje i pewnej nocy zostali sami w domku na plaży. Po namyśle uznali, że mogliby uprawiać seks – byłoby to dla obojga nowe doświadczenie. Dla pewności zastosowali podwójną antykoncepcję – Julia od jakiegoś czasu brała pigułki, Marek założył prezerwatywę. Obojgu bardzo się podobało, ale postanowili, że nigdy więcej tego nie powtórzą, a ta noc stanie się ich wspólnym sekretem, który jeszcze bardziej ich do siebie zbliży. Czy postępowanie rodzeństwa było właściwe?

JONATHAN HAIDT: Wymyśliłem tę historyjkę i przez wiele lat używałem jej w swoich badaniach. Ale jaka jest moja odpowiedź? Właściwie już nie wiem. Przez tak wiele lat opowiadałem ją i opisywałem, że nie wywołuje już ona u mnie żadnych intuicji. Jeśli badasz coś bardzo długo, twoje emocjonalne reakcje czy intuicje wygasają. Ale teraz potrafię słuchać wypowiedzi ludzi o różnych poglądach moralnych czy politycznych i nie wpadam w złość – ogarnia mnie raczej ciekawość.

Większość uczestników Pańskich badań, niezależnie od pochodzenia, wyznania czy poglądów politycznych, natychmiast odpowiadała, że rodzeństwo postąpiło źle. Ale miała trudności z uzasadnieniem. 

Odkryłem, że wbrew temu, co twierdzą niektórzy filozofowie, osąd moralny o wiele bardziej przypomina ocenę estetyczną niż rozwiązywanie matematycznego problemu. Kiedy coś widzisz albo kiedy plotkujesz lub czytasz gazetę, to czujesz – i to natychmiast! – czy coś było dobre, czy złe („to okropne!”, „nie wierzę, że mógł to zrobić!”, „co za drań!”, „to wspaniałe!”). Twój mózg wywołuje takie reakcje w ciągu sekundy od otrzymania odpowiedniej informacji.

Kiedy zaczynałem badania nad moralnością, dominowały modele rozumowania moralnego przyjmujące, że ludzie zastanawiają się, „wyliczają”, co jest dobre, a co złe. Doszedłem do przeciwnej konkluzji: w przypadku decyzji czy osądów moralnych ludzie nie rozumują. Filozof David Hume miał rację, gdy w XVIII w. napisał, że „rozum jest, i powinien tylko być, niewolnikiem uczuć”. Wracając do Julii i Marka – to oparta na emocjach intuicja, a nie rozumowanie, podpowiada nam, że zachowali się źle. Rozumowanie następuje dopiero wtedy, gdy chcemy uzasadnić nasz osąd. I czasami może zawieść. Ta historia jest tak skonstruowana, by przetrzymała wszystkie najpopularniejsze racjonalne argumenty przeciwko kazirodztwu.

Skąd w takim razie biorą się nasze emocjonalne reakcje?

Są wrodzone, wyposażyła w nie nas ewolucja.

Z moralnością jest trochę jak ze smakiem. Nasze kubki smakowe na języku odbierają pięć różnych smaków, ale każda kultura stworzyła własną, unikalną kuchnię, preferującą określone z nich. Kuchnie te muszą jednak zadowolić język odbierający pięć smaków, takich samych u wszystkich ludzi na świecie. Nie można po prostu zmieszać dowolnych składników.

Podobnie jak o pięciu smakach (słodkim, gorzkim, kwaśnym, słonym i umami), wspólnych „fundamentach” wszystkich kuchni świata, możemy mówić o wspólnych dla całej ludzkości „fundamentach moralnych”: fundamencie troski/krzywdy, sprawiedliwości/oszustwa, lojalności/zdrady, autorytetu/buntu i świętości/upodlenia. Np. wszyscy rozróżniamy pomiędzy dobrocią a okrucieństwem, co wzięło się stąd, że ludzie w każdej kulturze mają dzieci i ewolucja zaprogramowała nas do troski o nie.

W różnych systemach moralnych akcentowane są różne fundamenty moralności – w jednych silniej te, w innych tamte. Z moich badań wynika, że przypisywanie określonej wagi poszczególnym fundamentom moralności odróżnia także poszczególne opcje polityczne. Osoby o poglądach lewicowych przypisują większe znaczenie trosce i współczuciu niż osoby z prawej strony sceny politycznej. Nie chodzi o to, że lewica bardziej kocha swoje dzieci i swoje pieski, ani o to, że lewicowcy w życiu prywatnym bardziej kierują się współczuciem, ale o to, że polityka lewicy jest mocniej oparta na współczuciu. Społeczni konserwatyści są natomiast bardziej wrażliwi na obecność porządku i stabilności w społeczeństwie. Opierają się na moralnym fundamencie autorytetu, lojalności grupowej (dlatego prawica jest nastawiona bardziej patriotycznie), a także świętości – tzn. przekonania, że ludzkie ciało nie jest wyłącznie po to, by mu dogadzać i odczuwać przyjemność, że istnieją właściwe i niewłaściwe sposoby traktowania swojego ciała. Stąd osoby prawicowe są bardziej religijne.

Wśród tych różnych systemów moralnych istnieją jakieś uniwersalia? Reguły obowiązujące w każdym systemie?

Oczywiście. Nie zabijaj ludzi bez powodu. Nie torturuj dzieci. Mógłbym pewnie podać z pięć kolejnych, ale z perspektywy psychologii nie są zbyt interesujące.

Moja teoria fundamentów moralnych jest efektem poszukiwań uniwersaliów moralności, ale wykraczających poza zwykłe reguły. Pięć wspomnianych fundamentów jest całkowicie uniwersalnych. Choć są pewne społeczności, które tworzą systemy pomijające któryś z nich, to wciąż da się odnaleźć jakieś jego ślady. Np. lewica w USA zwykle dewaluuje fundament świętości, odwołuje się do niego znacznie rzadziej niż do pozostałych. Ale wystarczy przyjrzeć się temu, w jaki sposób myśli o sprawach związanych ze środowiskiem, by dostrzec, że ten fundament jest obecny. Elektrownie jądrowe wydają się wspaniałe – nie produkują dwutlenku węgla, tak samo jak metoda szczelinowania w wydobyciu gazu, a jednak lewica często jest im przeciwna. Dlaczego? Bo postrzega energię jądrową czy szczelinowanie w kategoriach profanacji środowiska.

Jak wobec tego zdefiniować moralność? Jedną z ciekawszych definicji podał Oscar Wilde: „moralność to postawa, którą przyjmujemy wobec tych, których osobiście nie lubimy”.

Jest w niej wiele racji. Ja podchodzę do moralności z perspektywy tego, co nazywamy społecznym funkcjonalizmem. Nie interesuje mnie, czym moralność jest, ale co moralność „robi”. Moralność ma wiele funkcji, ale jej funkcja pierwotna wyłoniła się, jak sądzę, gdy istoty ludzkie przekroczyły Rubikon opieki i współpracy. Szympansy, nasi najbliżsi ewolucyjni krewni, są bardzo mądre, ale nie są zbyt dobrymi opiekunami i nie potrafią zrobić zbyt wielu rzeczy wspólnie. Dany osobnik po prostu robi to, co chce zrobić. W pewnym momencie – nie wiemy, kiedy dokładnie się to stało, prawdopodobnie w ciągu ostatniego miliona lat – istoty ludzkie wypracowały zdolność do postrzegania innych jako jednostek takich samych jak one, obdarzonych umysłem: „wiem, o czym myślisz, ty wiesz, o czym ja myślę, możemy więc stworzyć wspólne plany. Ale współpraca nie zawsze będzie dla mnie korzystna, muszę się nauczyć wzajemności. Jeśli idziemy razem polować albo zbierać owoce i ja pomagam tobie, ale ty nie pomagasz mnie, to nie będę więcej z tobą współpracować. Spróbuję raczej z kimś innym”.

Moralność wyrosła zatem z ludzkiej zdolności do współpracy. Jesteśmy zdumiewająco dobrymi współpracownikami, najlepszymi na świecie. No, wyłączając pszczoły czy mrówki, które właściwie nie przypominają indywidualnych organizmów, lecz raczej pojedyncze komórki wjednym organizmie.

Potem jeszcze bardziej rozwinęły się nasze społeczne zdolności poznawcze i nauczyliśmy się plotkować. „Nie chcesz ze mną współpracować? Nie tylko zacznę współpracować z nim, ale również powiem mu, jak fatalnym jesteś partnerem. Ukarzę cię, sprawię, że inni będą cię unikać. To oznacza, że ty musisz być bardzo ostrożny, by radzić sobie nie tylko z rzeczywistością, ale także z moją percepcją. Rób, co możesz, bym zaczął myśleć, że jesteś dobry, nawet jeśli naprawdę nie jesteś”.

Ciekawe eksperymenty prowadzili naukowcy starający się nauczyć małpy symbolicznej komunikacji. Susan Savage-Rumbaugh udało się nauczyć szympansy współpracować ze sobą, by np. wydobyć ukryty w schowku przysmak. Być może małpy są zatem poznawczo zdolne do współpracy, ale z jakichś powodów nie współpracują ze sobą w środowisku naturalnym.

Szympansy rzeczywiście mają przejawy pewnych zdolności ludzkich, ale nie wszystkie. Tworzą kulturę, jednak ich wytwory kulturowe nie akumulują się w kolejnych pokoleniach. Posiadają zdolności komunikacyjne, ale nie przypominają one ludzkiego języka. Do pewnego stopnia rozumieją normy i regularności w zachowaniach, ale nie stały się one u nich podłożem moralności.

Szympansy są niewiarygodnie mądre. Nawet w swoich zachowaniach społecznych. Ale używają tej inteligencji przeciwko sobie. To, czego nie potrafią, to współpraca i tworzenie wspólnego planu, np. przeciwko trzeciemu osobnikowi. Owszem, tworzą koalicje, potrafią rozpoznać wspólny interes i wspierać się w walce przeciwko innym małpom, ale nie potrafią koordynować swoich zachowań.

Czy nie występuje zatem u nich tzw. altruizm odwzajemniony, który jednak jest jakąś formą moralności?

Jest to przedmiotem głośnego sporu między wybitnymi badaczami szympansów, Michaelem Tomasellem i Fransem de Waalem. Pewne dane świadczą o istnieniu wzajemności u szympansów, ale przekonujących dowodów brakuje. W jednym eksperymencie szympansy wpadały w złość, gdy zostawały za wykonanie tego samego zadania nagrodzone ogórkiem, a ich koledzy winogronami, które te zwierzęta oczywiście preferują. Ale reagowały złością nawet wtedy, gdy jedynie widziały winogrona, a dostawały ogórka. To kluczowy warunek kontrolny, który nie został spełniony.

O moralności pisze też Simon Baron-Cohen w książce „Teoria zła”. Twierdzi, że zło wywoływane jest przez brak empatii. Czy to wyjaśnia wszystkie przejawy moralności? Czy raczej empatia dotyczy tylko jednego z fundamentów moralnych: krzywdy/troski?

Nie, to byłoby współczucie. Nie jestem zbyt wielkim fanem pojęcia empatii, bo ludzie mylą je ze współczuciem. Empatia to zdolność do doświadczania tego, co czują inni. Jeśli się nudzisz, a ja rozumiem, że się nudzisz, albo jeśli jesteś zły, a ja rozumiem twoją złość – to jest empatia.

Czyli empatia jest mechanizmem poznawczym, a nie emocją.

Takie znaczenie empatii funkcjonuje w psychologii, ale wiele osób, również w dyskursie publicznym, myli empatię ze współczuciem: „czyż empatia nie jest wspaniała? Powinniśmy być bardziej empatyczni!”. Ale chodzi im o to, by mieć w sobie więcej współczucia, że powinniśmy się bardziej troszczyć o innych, ubogich.

Natomiast jeśli chodzi o zło, to Roy Baumeister w książce „Evil. Inside Human Violence and Cruelty” pokazuje, że niemal wszystkie największe okrucieństwa, których dopuściła się ludzkość, uwzględniały moralne motywy. Mam na myśli to, że nie możesz po prostu sprawić, by ludzie dokonywali ludobójstwa dla własnego interesu – musisz aktywować u nich ideę, że walczą z karaluchami, z jakimś zagrożeniem, z trucizną, której należy się pozbyć, by się ochronić. Dokładnie to zrobił Hitler w „Mein Kampf”, to samo robili członkowie plemienia Hutu w swoich audycjach radiowych. Ludobójstwo zawsze wymaga aktywacji psychologii moralnej u twoich zwolenników. Nie sądzę, żeby brak empatii wyjaśniał zło. Zło jest powodowane uruchomieniem wzorców motywów moralnych, które wywołują obrazę moralną i chęć oczyszczenia twojej populacji ze złoczyńców.

Wiemy, jak różne systemy moralne powstają i do czego wszystkie się odwołują. Możemy je porównywać? Bodaj najbardziej radykalny w swoim podejściu Sam Harris w książce „Pejzaż moralny” przekonuje, że pewne systemy moralne są o wiele lepsze – czyli bardziej moralne – od innych.

Zgadzam się z Samem, że można porównywać moralności, obaj sprzeciwiamy się relatywizmowi moralnemu czy nihilizmowi – poglądowi, iż wszystko wolno. Obaj też jesteśmy pluralistami – zauważamy, że nie istnieje po prostu jedna właściwa moralność. Sam skupia się na rozumie jako na sposobie dochodzenia do właściwych reguł moralnych. Mnie o wiele bardziej przekonują etyki cnót. Wierzę, że jedne sposoby organizacji społeczeństw rozwijają u jednostek cnoty, inne – wady. Np. komunizm jest wspaniałym sposobem organizacji państwa, jeśli chcesz wyrobić u obywateli wady lenistwa, nieufności i nieuczciwości. Z kolei kapitalizm jest lepszy we wzbudzaniu pracowitości i innowacji.

Harris jest też znanym krytykiem religii. Pan, choć jest ateistą, nie wpisuje się w nurt Nowych Ateistów, którego Harris jest jednym z czołowych przedstawicieli. 

Osią sporu nie jest kwestia, czy Bóg istnieje, czy nie – tego nie wiemy. Nawet Richard Dawkins twierdzi, że w skali niewiary, gdzie siedem to pewność, iż Boga nie ma, zaznaczyłby szóstkę. Nie zgadzam się z nimi odnośnie do natury religii.

Nowi Ateiści twierdzą, że religie to wirusy, zbiory pasożytniczych memów, jak głosi Dawkins. To bardzo ciekawa koncepcja. Gdy po raz pierwszy przeczytałemo niej w „Samolubnym genie”, pomyślałem: super! To jedna z najlepszych koncepcji, o których w życiu słyszałem! Przez wiele lat nienawidziłem religii i wydawało mi się to właściwe. Ale kiedy zacząłem badać psychologię moralności i studiować historię religii oraz jej ewolucyjne korzenie, zacząłem dostrzegać, albo wierzyć, że ludzie wyewoluowali, by być istotami religijnymi. Że religie w istocie działają, w tym sensie, iż tworzą moralne społeczności. Działają, bo redukują zachowania egoistyczne, spajają grupy, czynią je bardziej efektywnymi i dostatnimi.

Uznałem więc, że religie to nie wirusy. To kwestia empiryczna – religie są adaptacją ewolucyjną, tzn. wyewoluowaliśmy, by być religijni.

Religia jest częścią naszej natury.

Tak. Dlatego ja i Nowi Ateiści mamy różne recepty. Nie nawołuję: chodźmy, zniszczmy religie, pościągajmy krzyże. Podczas rewolucji francuskiej to nie zadziałało. Emil Durkheim napisał wspaniałe książki o religii i edukacji moralnej i choć, jak sądzę, był ateistą, zrozumiał, że aby zreformować francuską edukację, nie wystarczy wykorzenić religię ze szkół. Trzeba raczej zrozumieć, jakie religia pełni funkcje. Mówił o dwóch: podnoszeniu ducha społeczeństwa oraz nadawaniu poczucia przymusu. Obie te rzeczy są potrzebne. Jestem durkheimistą.

Skoro religia jest częścią naszej natury, to skąd na świecie tylu ateistów?

Nie wyewoluowaliśmy po to, by być członkami wielkich, monoteistycznych religii. One są bardzo młode. Większość osób w USA określa się jako uduchowieni, ale nie religijni. Takimi nas ukształtowała ewolucja – uduchowionymi. Wyewoluowaliśmy, by wierzyć, że wśród drzew żyją nimfy, duchy, demony, że słońce jest czymś magicznym, by brać udział w rytuałach z innymi osobami. Stąd te wszystkie festiwale – na całym świecie. To quasi-religijne wydarzenia, bardzo bliskie naszej naturze. Nie jest więc niczym zaskakującym, że wielu ludzi porzuca wielkie, zorganizowane religie i szuka innych sposobów zaspokojenia swojej uduchowionej natury.


Dziękujemy wydawnictwu Smak Słowa, wydawcy polskiego przekładu książki Jonathana Haidta „Prawy umysł”, za zorganizowanie wywiadu.

JONATHAN HAIDT (ur. 1951 r.) jest psychologiem moralności, bada psychologiczne uwarunkowania ideologii, przede wszystkim politycznych. Jego doktorat „Osąd moralny, afekt i kultura, czyli czy to złe zjeść swojego psa?” dotyczył różnic międzykulturowych w ocenianiu moralnym. W 2001 r. na łamach „Psychological Review” przedstawił pogląd, zgodnie z którym większość naszych osądów moralnych wydajemy na podstawie szybkich, automatycznych i opartych na emocjach intuicji. Później swoją nowatorską koncepcję zaprezentował na łamach „Science”. Wykładowca Stern School of Business na Uniwersytecie Nowojorskim, przez „Foreign Policy” okrzyknięty jednym z największych światowych myślicieli.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i kognitywista z Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych oraz redaktor działu Nauka „Tygodnika”, zainteresowany dwiema najbardziej niezwykłymi cechami ludzkiej natury: językiem i moralnością (również ich neuronalnym podłożem i ewolucją). Lubi się… więcej
Bartłomiej Kucharzyk (ur. 1984) jest psychologiem, prawnikiem i tłumaczem, członkiem Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych i koordynatorem Copernicus Festival. Fot. Adam Walanus więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2014