Słowacki na Nowy Rok

Ta księga powinna zostać odnotowana nie tylko przez periodyki polonistyczne, ale przez wszystkie pisma, dla których kultura nie sprowadza się do wydarzeń minionego tygodnia. Mogłaby też być punktem wyjścia do dyskusji o fenomenie liryki Słowackiego, o jej tajemnicach i pokrewieństwie z poezją epok późniejszych. Wyobrażam sobie taką pasjonującą rozmowę z udziałem wydawców oraz Jarosława Marka Rymkiewicza, Marty Piwińskiej, Aliny Kowalczykowej. Oczywiście w telewizji publicznej, która przecież szczyci się swoją misją, zapisaną w ustawie. Plotę bzdury? A pomarzyć nie wolno?.
 /
/

Otrzymaliśmy nowe wydanie krytyczne wierszy jednego z największych poetów polskich, pierwsze od niemal półwiecza. Słowacki opublikował niewielką tylko część swoich utworów lirycznych, a jego późne dzieło pozostaje trudnym do ogarnięcia, choć wspaniałym rumowiskiem. Edytor staje się więc interpretatorem, a nawet współtwórcą: za sprawą takiego a nie innego odczytania trudno czytelnego rękopisu, poprzez sugerowanie związków między poszczególnymi utworami, przyjęcie określonej ich chronologii, hipotetyczną rekonstrukcję autorskiego zamysłu. Ma w sobie coś z detektywa i coś z archeologa, który z ułomków odtwarza nieznaną kulturę. Tyle że w przypadku wielkiego poety owe ułomki nie są martwymi estetycznie skorupami czy ludzkimi piszczelami, przeciwnie - olśniewają, zastanawiają, niepokoją. A spór o właściwe odczytanie słowa, a nawet litery, może mieć znaczenie większe niż się z pozoru wydaje.

W 1974 roku Marian Bizan przygotował antologię liryki Słowackiego, sięgając przede wszystkim do późnego okresu twórczości poety, po utwory o “ciemnej, zagadkowej tonacji", i proponując własny układ “strzępów wyznań osobistych, rozbitych strof z większych nieukończonych całości, zaniechanych redakcji utworów zamkniętych, fragmentów wyjętych z wariantów". Po wydaniu tego tomiku - wspominała w swej książce “Juliusz Słowacki od duchów" Marta Piwińska - “rozeszło się jakieś ciche echo, że jednak wielkim poetą był. Nikt nie powiedział tego głośno, bo trudno było witać Słowackiego jak debiutanta, ale ten, z Furiami walczący na samej granicy ich strasznego państwa, poeta już ciemny, a jednak się nie poddający, wizjoner nie wyrzekający się rozumu, fascynował".

Dlaczego o tym wspominam? Otóż propozycji swojej Bizan nadał wzięty od samego Słowackiego tytuł - “Ja Orfeusz". Słowa te pochodzą z pierwszego wersu utworu zapisanego ręką poety w “Raptularzu z lat 1843-1849" i opublikowanego po raz pierwszy w roku 1909. Na stronie 247 obecnej edycji czytamy: “Przez Furie jestem targan ja, Orfeusz". Jeśli jednak ktoś ma jedno z trzech powojennych wydań “Dzieł" Słowackiego pod redakcją Juliana Krzyżanowskiego, znajdzie w nich inną lekcję rękopisu: “Przez furie jestem targan jak Orfeusz". Dodanie jednej tylko litery sprawia, że mocne, wyraziste utożsamienie zmienia się w znacznie bledsze porównanie...

Takich przykładów - gdzie decyzja edytora wzmacnia lub osłabia wiersz, zmieniając jego sens - można znaleźć więcej. “Słuchaj, młody człowieku, / w kaweczkach piosnka wieku / Duchowi twemu dzwoni, / Żeś wieczny, światowładny..." - czytamy we fragmencie zapisanym na marginesie rękopisu “Króla-Ducha". Pomińmy pytanie, czy ten wiersz nie jest przypadkiem zaniechanym wariantem głosów z aktu II “Samuela Zborowskiego". Ale w “Dziełach wszystkich" pod redakcją Juliusza Kleinera i Władysława Floryana zamiast “kaweczek" są “traweczki"...

A co z zagadkami, których pełen jest “Chór duchów izraelskich", satyryczny wiersz wymierzony w towiańszczyznę? Czy pojawiająca się w nim “Pani Dejbelka", czyli Ksawera Deybel, której rola w życiu Mickiewicza tak interesowała Tadeusza Żeleńskiego-Boya, “chodzi / I rodzi / Bez ciąża"? A może raczej, jak chciał Stanisław Pigoń, “bez oręża"? Albo - to propozycja Juliana Krzyżanowskiego - “bez węża"? Przyznać trzeba, że za każdym razem sens tego zabawnego i piekielnie złośliwego utworu się zmienia...

W kilku przypadkach dostaliśmy więcej niż jedną redakcję utworu. Nie jako “odmiany tekstu", ale jako wersje równoprawne. Jedną z piękniejszych poetyckich wizji Słowackiego, “Uspokojenie", otrzymujemy aż w trzech postaciach. Mój ulubiony wiersz o incipicie “Na drzewie zawisł wąż..." - w dwóch. Czy rzeczywiście, jak chcą edytorzy, pomiędzy dwie pierwsze jego strofy (“Na drzewie zawisł wąż / I rzekł szatan do Ewy: / Patrz - pod ciemnymi drzewy / We śnie leży twój mąż. // Jemu mówił Jehowa / tajemnicę stworzenia / Ze światła i z promienia, / Z miłości i ze słowa...") należy wstawić trzecią, którą wcześniej umieszczano dalej? Nie byłbym pewien - na szczęście pozostawiono mi wybór...

***

Blisko tysiącstronicowy tom zawiera najpierw wstęp wydawców, a potem korpus wierszy uszeregowany wedle chronologii, w siedmiu działach odpowiadających kolejnym etapom biografii, a zarazem ewolucji twórczości Słowackiego: “Wilno i Krzemieniec (luty 1825 - styczeń 1829)", “W Warszawie (luty 1829 - marzec 1831)", “Wrocław - Drezno - Londyn - Paryż (marzec 1831 - grudzień 1832)", “W Szwajcarii (grudzień 1832 - luty 1836)", “Rzym - Neapol - podróż na Wschód - Florencja (luty 1836 - grudzień 1838", “Paryż - powrót (grudzień 1838 - 12 lipca 1842)" i “Paryż - lata ostatnie (13 lipca 1842 - 3 kwietnia 1849)". Dopełnieniem są “Ekscerpta", czyli wiersze lub fragmenty wyjęte z innych utworów (m. in. “Bajka Grzegorza" z “Kordiana", “Grób Agamemnona", “Pieśń konfederatów" z “Księdza Marka" i fragmenty z “Samuela Zborowskiego"), oraz “Dubia" - pięć utworów niepewnego autorstwa.

Każdemu z wierszy towarzyszy dodatek krytyczny z informacjami o autografach, kopiach, pierwodrukach, pierwszych wydaniach zbiorowych i podstawie druku, uwagami na temat datowania oraz odmianami tekstu. Umieszczone osobno “Objaśnienia wydawców" zajmują blisko dwieście stron i bywają lekturą bardzo ciekawą. Jak w przypadku wiersza poświęconego pamięci pewnej wiekowej paryskiej sąsiadki Słowackiego; poznajemy jej prawdziwe nazwisko i życiorys, dowiadujemy się, kim był jej mąż, uczestnik Rewolucji i oficer napoleoński...

Otrzymaliśmy więc księgę, która powinna stać się przedmiotem debaty historyków epoki romantyzmu, monografistów Słowackiego, edytorów. Zwykłemu czytelnikowi pozwala odkryć na nowo siłę drzemiącą w zapisanych jakby mimochodem, wizyjnych obrazach. “Związano wieniec z rzeczy przeklętych, / Lamp pogaszono tysiące świętych, / Pod jeden topór ludzkość się kładzie, / Zegary wszystkie stoją na zdradzie, / Prac przenajświętszych łamie się moc, / O! wielka noc! o ! wielka noc!"... I jeszcze ten zdumiewający, ekstatyczny, późny wiersz, kończący się słowami: “Serce moje się roztapia w śpiewaniu, / Sny ostatnie - przechodzą przez włosy". Wielkim poetą był? Bez wątpienia... (Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, Poznań 2005, s. 926. Opracowali: Jacek Brzozowski i Zbigniew Przychodniak.)

Lektor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 01/2006