Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Otrzymaliśmy nowe wydanie krytyczne wierszy jednego z największych poetów polskich, pierwsze od niemal półwiecza. Słowacki opublikował niewielką tylko część swoich utworów lirycznych, a jego późne dzieło pozostaje trudnym do ogarnięcia, choć wspaniałym rumowiskiem. Edytor staje się więc interpretatorem, a nawet współtwórcą: za sprawą takiego a nie innego odczytania trudno czytelnego rękopisu, poprzez sugerowanie związków między poszczególnymi utworami, przyjęcie określonej ich chronologii, hipotetyczną rekonstrukcję autorskiego zamysłu. Ma w sobie coś z detektywa i coś z archeologa, który z ułomków odtwarza nieznaną kulturę. Tyle że w przypadku wielkiego poety owe ułomki nie są martwymi estetycznie skorupami czy ludzkimi piszczelami, przeciwnie - olśniewają, zastanawiają, niepokoją. A spór o właściwe odczytanie słowa, a nawet litery, może mieć znaczenie większe niż się z pozoru wydaje.
W 1974 roku Marian Bizan przygotował antologię liryki Słowackiego, sięgając przede wszystkim do późnego okresu twórczości poety, po utwory o “ciemnej, zagadkowej tonacji", i proponując własny układ “strzępów wyznań osobistych, rozbitych strof z większych nieukończonych całości, zaniechanych redakcji utworów zamkniętych, fragmentów wyjętych z wariantów". Po wydaniu tego tomiku - wspominała w swej książce “Juliusz Słowacki od duchów" Marta Piwińska - “rozeszło się jakieś ciche echo, że jednak wielkim poetą był. Nikt nie powiedział tego głośno, bo trudno było witać Słowackiego jak debiutanta, ale ten, z Furiami walczący na samej granicy ich strasznego państwa, poeta już ciemny, a jednak się nie poddający, wizjoner nie wyrzekający się rozumu, fascynował".
Dlaczego o tym wspominam? Otóż propozycji swojej Bizan nadał wzięty od samego Słowackiego tytuł - “Ja Orfeusz". Słowa te pochodzą z pierwszego wersu utworu zapisanego ręką poety w “Raptularzu z lat 1843-1849" i opublikowanego po raz pierwszy w roku 1909. Na stronie 247 obecnej edycji czytamy: “Przez Furie jestem targan ja, Orfeusz". Jeśli jednak ktoś ma jedno z trzech powojennych wydań “Dzieł" Słowackiego pod redakcją Juliana Krzyżanowskiego, znajdzie w nich inną lekcję rękopisu: “Przez furie jestem targan jak Orfeusz". Dodanie jednej tylko litery sprawia, że mocne, wyraziste utożsamienie zmienia się w znacznie bledsze porównanie...
Takich przykładów - gdzie decyzja edytora wzmacnia lub osłabia wiersz, zmieniając jego sens - można znaleźć więcej. “Słuchaj, młody człowieku, / w kaweczkach piosnka wieku / Duchowi twemu dzwoni, / Żeś wieczny, światowładny..." - czytamy we fragmencie zapisanym na marginesie rękopisu “Króla-Ducha". Pomińmy pytanie, czy ten wiersz nie jest przypadkiem zaniechanym wariantem głosów z aktu II “Samuela Zborowskiego". Ale w “Dziełach wszystkich" pod redakcją Juliusza Kleinera i Władysława Floryana zamiast “kaweczek" są “traweczki"...
A co z zagadkami, których pełen jest “Chór duchów izraelskich", satyryczny wiersz wymierzony w towiańszczyznę? Czy pojawiająca się w nim “Pani Dejbelka", czyli Ksawera Deybel, której rola w życiu Mickiewicza tak interesowała Tadeusza Żeleńskiego-Boya, “chodzi / I rodzi / Bez ciąża"? A może raczej, jak chciał Stanisław Pigoń, “bez oręża"? Albo - to propozycja Juliana Krzyżanowskiego - “bez węża"? Przyznać trzeba, że za każdym razem sens tego zabawnego i piekielnie złośliwego utworu się zmienia...
W kilku przypadkach dostaliśmy więcej niż jedną redakcję utworu. Nie jako “odmiany tekstu", ale jako wersje równoprawne. Jedną z piękniejszych poetyckich wizji Słowackiego, “Uspokojenie", otrzymujemy aż w trzech postaciach. Mój ulubiony wiersz o incipicie “Na drzewie zawisł wąż..." - w dwóch. Czy rzeczywiście, jak chcą edytorzy, pomiędzy dwie pierwsze jego strofy (“Na drzewie zawisł wąż / I rzekł szatan do Ewy: / Patrz - pod ciemnymi drzewy / We śnie leży twój mąż. // Jemu mówił Jehowa / tajemnicę stworzenia / Ze światła i z promienia, / Z miłości i ze słowa...") należy wstawić trzecią, którą wcześniej umieszczano dalej? Nie byłbym pewien - na szczęście pozostawiono mi wybór...
***
Blisko tysiącstronicowy tom zawiera najpierw wstęp wydawców, a potem korpus wierszy uszeregowany wedle chronologii, w siedmiu działach odpowiadających kolejnym etapom biografii, a zarazem ewolucji twórczości Słowackiego: “Wilno i Krzemieniec (luty 1825 - styczeń 1829)", “W Warszawie (luty 1829 - marzec 1831)", “Wrocław - Drezno - Londyn - Paryż (marzec 1831 - grudzień 1832)", “W Szwajcarii (grudzień 1832 - luty 1836)", “Rzym - Neapol - podróż na Wschód - Florencja (luty 1836 - grudzień 1838", “Paryż - powrót (grudzień 1838 - 12 lipca 1842)" i “Paryż - lata ostatnie (13 lipca 1842 - 3 kwietnia 1849)". Dopełnieniem są “Ekscerpta", czyli wiersze lub fragmenty wyjęte z innych utworów (m. in. “Bajka Grzegorza" z “Kordiana", “Grób Agamemnona", “Pieśń konfederatów" z “Księdza Marka" i fragmenty z “Samuela Zborowskiego"), oraz “Dubia" - pięć utworów niepewnego autorstwa.
Każdemu z wierszy towarzyszy dodatek krytyczny z informacjami o autografach, kopiach, pierwodrukach, pierwszych wydaniach zbiorowych i podstawie druku, uwagami na temat datowania oraz odmianami tekstu. Umieszczone osobno “Objaśnienia wydawców" zajmują blisko dwieście stron i bywają lekturą bardzo ciekawą. Jak w przypadku wiersza poświęconego pamięci pewnej wiekowej paryskiej sąsiadki Słowackiego; poznajemy jej prawdziwe nazwisko i życiorys, dowiadujemy się, kim był jej mąż, uczestnik Rewolucji i oficer napoleoński...
Otrzymaliśmy więc księgę, która powinna stać się przedmiotem debaty historyków epoki romantyzmu, monografistów Słowackiego, edytorów. Zwykłemu czytelnikowi pozwala odkryć na nowo siłę drzemiącą w zapisanych jakby mimochodem, wizyjnych obrazach. “Związano wieniec z rzeczy przeklętych, / Lamp pogaszono tysiące świętych, / Pod jeden topór ludzkość się kładzie, / Zegary wszystkie stoją na zdradzie, / Prac przenajświętszych łamie się moc, / O! wielka noc! o ! wielka noc!"... I jeszcze ten zdumiewający, ekstatyczny, późny wiersz, kończący się słowami: “Serce moje się roztapia w śpiewaniu, / Sny ostatnie - przechodzą przez włosy". Wielkim poetą był? Bez wątpienia... (Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, Poznań 2005, s. 926. Opracowali: Jacek Brzozowski i Zbigniew Przychodniak.)
Lektor