Skrzydła u klawiatur

Kaliski Festiwal Pianistów Jazzowych śmiało można promować nie tylko w Polsce. Jego jubileuszowa XXX edycja przekroczyła granice lokalności.

21.12.2003

Czyta się kilka minut

Najważniejszym wydarzeniem festiwalu był dla mnie występ amerykańskiego duetu Marc Copland i Dave Liebman. Muzycy w przyciszonej, wręcz kameralnej konwencji rozgrywają szlachetną dramaturgię, operując prostymi środkami w oparciu o bajeczną kolorystykę fortepianu Coplanda. “WTC" (World Trade Center) w ich wykonaniu to arcydzieło na miarę treści, które wymagają dystansu, ciszy i wielkiej klasy artystów.

Brytyjska wokalistka Christine Tobin podejmuje poetycką tradycję jazzu i ballady rockowej w szerokim kręgu od Billie Holiday po Leonarda Cohena. Krytyka na wyspach pieje na jej temat z zachwytu i słusznie, ale prawdziwą sensację w Kaliszu wzbudził pianista Liam Noble, który łączy dynamizm i wyrazistość z piekielnym wyczuciem rytmu i akcji muzycznej. Subtelniej gra Francuz Antoine Herve, sięgając do tradycji Monka i Powella, ale też i fortepianu romantycznego, wzbogacanego preparacjami na strunach. To się powtarzało, owe preparacje poza klawiaturą, a także sięganie do wszelkich źródeł z muzyką klasyczną włącznie. Mniej podobał się bardzo głośny elektryczny kwartet Adama Holzmana, zawiódł weteran europejskiej sceny, Austriak Fritz Pauer, podobał się bardzo zdolny, ostro reklamowany, choć zbyt mało oryginalny młody Szwed Jan Lundgren.

Rozdział polski. Andrzej Kurylewicz powrócił do jazzu po latach przerwy jako postmodernista. Sięga do poetyki Szymanowskiego i Ellingtona, do własnych tematów (“Polskie drogi"), do standardów. Oszczędny do przesady, stawia akord albo frazę jako wyzwanie, w jego muzyce gra cisza, przestrzeń dźwiękowa, wybrzmienie. Faworyci, Marcin Wasilewski i Leszek Możdżer, nie zawiedli. Wasilewski bardziej liryczny, kolorystyczny, introwertyczny, Możdżer otwarty na zewnętrzne impulsy, zadziorny, stawia sam sobie pytania, na które natychmiast przekornie odpowiada. Jest mistrzem timingu i interakcji, tworzy pulsujący swingiem jazz niemal z niczego.

Solo i w duecie wystąpili Adam Makowicz i Monty Alexander. Makowicz grał standardy i własne utwory z najnowszej płyty, Alexander najpierw bluesa, później także standardy z karaibskim kolorytem. Potem już w duecie zabrzmiały m.in. “High How The Moon" i “Body and Soul". Starszym panom przy dwóch klawiaturach urosły skrzydła. Tempo, akcja, wzajemny dialog, solówki, wymiana myśli, radość muzykowania - oto jazz w wielkim stylu, który przywołał legendarną tradycję Tatuma, Garnera i Petersona.

Kaliski festiwal śmiało można promować nie tylko w Polsce. Sprawna organizacja, umiejętne pozyskiwanie pomocy zagranicznych placówek, cierpliwe umacnianie pozycji w świadomości władz samorządowych - to wszystko może stanowić wzór dla wielu placówek podobnych do Kaliskiego Centrum Kultury i Sztuki. XXX Festiwal przekroczył skalę lokalności, a muzycy zagraniczni nie mieli słów uznania dla publiczności, której nadkomplety zapełniały salę Centrum na niemal każdym koncercie.

Skąd młoda kaliska inteligencja tak dobrze orientuje się w stylistyce jazzu, którego w mediach jak na lekarstwo? - oto pytanie, na które do końca nie znam odpowiedzi. Być może zmiany postaw wobec sztuki przebiegają szybciej niż nam się wydaje. Pomiędzy postawą klasycznego filharmonicznego melomana a konsumentem telewizyjnej balangi jest przestrzeń, której media nie potrafią albo nie chcą zagospodarować. Tu właśnie gdzieś mieści się jazz, jego fani, jego tradycja i jego dzień dzisiejszy z ponad pięćdziesięcioma (!) festiwalami w kraju, wśród których impreza kaliska jest prawdziwą perłą.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2003