Skąd to wszystko wiadomo?

Twórczość naukowa często bywa porównywana do twórczości artystycznej. I rzeczywiście, oba te rodzaje pracy mają wiele cech wspólnych. Wymagają jednocześnie talentu, pasji, intuicji, rzemieślniczego przygotowania, pracowitości (Piotr Czajkowski mówił, że "natchnienie nie nawiedza leniuchów"), szczęścia, a po to, by zostać uznanym, także działania we właściwym miejscu i właściwym czasie. Zarówno twórczość naukowa, jak i artystyczna na najwyższym i najgłębszym poziomie jest działalnością stricte indywidualną (niezależnie od konieczności tworzenia wielkich zespołów w pracy doświadczalnej). W obu odgrywa wielką rolę element estetyczny.

23.02.2007

Czyta się kilka minut

Są jednak także głębokie różnice. Stosowane przez uczonych kryterium piękna jako sposób weryfikowania teorii sprowadza się zwykle do kryterium prostoty, co w sztuce nie zawsze jest cenione najwyżej. Intuicja uczonego jest też często wspomagana przez poszukiwanie w przyrodzie i opisujących ją prawach coraz głębszych symetrii, a symetria w sztuce bywa uznawana za estetykę dla ubogich duchem. Ważną rolę w społecznym funkcjonowaniu sztuki odgrywa krytyka, uprawiana przez ludzi wrażliwych i kompetentnych, choć nie będących artystami i nie potrafiących tworzyć dzieł oryginalnych. W nauce niczego takiego nie ma. Jest "krytyka sztuki", ale "krytyka nauki" odbywa się w ramach samego środowiska naukowego. By krytykować naukę, samemu trzeba ją tworzyć. W sztuce pojawiają się genialni samoucy, ludzie działający na uboczu, bez kontaktu ze środowiskiem, bez akademickiego przygotowania. W nauce niewiele było takich przykładów, a dziś to już zupełnie niemożliwe.

W Polsce słowo "nauka" obejmuje także szeroko rozumianą humanistykę. Również i tu, podobnie jak w przypadku sztuki, mamy głębokie podobieństwa pomiędzy naukami przyrodniczymi i humanistyką, ale także istotne różnice. Do najważniejszych różnic pomiędzy naukami przyrodniczymi z jednej strony a humanistyką i sztuką z drugiej należałoby zaliczyć znaczenie historii danej dziedziny dla jej dalszego rozwoju. Nie sposób sobie wyobrazić filozofa czy literaturoznawcę, który nie zna historii filozofii czy literatury. Na swoim ostatnim wykładzie, wygłoszonym niedługo przed śmiercią, Władysław Tatarkiewicz powiedział, że największym dorobkiem filozofii jest sama historia filozofii, i nie chodziło mu oczywiście o jego własny podręcznik pod tym tytułem. Także artyści: muzycy, malarze, poeci, architekci itd., nie mogą tworzyć rzeczy nowych, nie znając dorobku minionych epok.

Tymczasem w uniwersyteckich programach nauczania matematyki, fizyki czy chemii nie ma kursu historii tych dyscyplin. Nie ma, bo dla uprawiania tych dyscyplin nie jest to konieczne (choć, oczywiście, nie ma wiedzy zbędnej, ale o tym dalej). Ważne jest tylko to, co zostało zweryfikowane, co przetrwało próbę czasu, ale nie ma znaczenia, w którym wieku, przed kim i po kim żył Pitagoras. Ważne, że a2+b2=c2. Nie ma znaczenia, z kim Einstein korespondował w przełomowym roku 1905. Ważne, że E=mc2.

Ten stosunek do historii odpowiada głębokim różnicom pomiędzy nauką a humanistyką i sztuką. Nauka dociera do prawdy o przyrodzie, humanistyka i sztuka do prawdy o człowieku. Można, jak czynią postmoderniści, zdekonstruować utwór literacki, malarski czy muzyczny. Dogrzebać się na dnie podstawowego mitu, a nawet sam ten mit też zdekonstruować. Jaki jest ten podstawowy mit? To zależy kto, kiedy i po co dekonstruuje, a także od tego, kto, kiedy i po co dekonstruował wcześniej. Historia jest konieczna. Nie da się natomiast zdekonstruować prawa grawitacji. Upuszczona szklanka spada i w ściśle przewidzianym przez prawa fizyki czasie roztrzaskuje się o podłogę. Tak było w starożytnym Rzymie i tak jest dziś. Wystarczy wiedzieć, jak jest, a już to, kto i kiedy odkrył prawo pozwalające obliczyć czas upadku szklanki, nie jest istotne. Nie trzeba też znać porzuconych w przeszłości, błędnych teorii na ten temat.

Mimo to historia nauki jest niezwykle inspirująca. Jej znajomość zaspokaja tęsknotę za wiedzą, skąd przychodzimy, "skąd wiemy, że wiemy", ile nas kosztowało dojście do obecnego stanu intelektualnego posiadania. Niezbadane są źródła inspiracji twórczej. W sztuce historyczne inspiracje bywają czytelne. W nauce pewnie też występują, choć często trudniej je rozpoznać.

Mówi się, że historia uczy jedynie, że nigdy nikogo niczego nie nauczyła. To oczywiście efektowny, ale nieprawdziwy slogan. Trudno sobie wyobrazić cywilizację, która nie jest świadoma własnej historii. Także fizycy czy matematycy czują potrzebę znajomości historii własnych dyscyplin. Choć w publikacjach stricte naukowych odniesienia czy dywagacje historyczne (poza cytowaniem istotnych dla problemu wcześniejszych prac) nie są stosowane, a nawet nie byłyby dopuszczone do druku, to już w tekstach popularnych czy przeglądowych jest ich bardzo wiele. Z żalem trzeba stwierdzić, że w większości przypadków obnażają one historyczną ignorancję autorów.

"Historia fizyki" Andrzeja Kajetana Wróblewskiego (w środowisku znanego jako AKW) jest książką, która może pokazać fizykom i szerokiej publiczności, skąd "wiemy, że wiemy". Jest to książka wyjątkowa, i to w skali światowej. Napisana została przez wybitnego fizyka, wieloletniego dziekana Wydziału Fizyki, a w latach 1989-1993 rektora Uniwersytetu Warszawskiego, erudytę, bibliofila, nauczyciela (autora, wraz z Januszem Zakrzewskim, świetnego akademickiego podręcznika fizyki), popularyzatora (m.in. autora "Uczonych w anegdocie").

W odróżnieniu od istniejących pozycji na temat historii nauki czy historii fizyki autor nie stara się nadawać swojej książce encyklopedycznego charakteru (kto? gdzie? kiedy?). Podkreśla, że "historia fizyki to nie tylko historia idei fizycznych, ale też historia ludzi i ich wzajemnych kontaktów". Fizyka w dużym stopniu powstawała właśnie w wyniku tych kontaktów i wzajemnej inspiracji (często w warunkach sporu) uczonych.

We wstępie AKW cytuje amerykańskiego uczonego Samuela Langleya, który napisał: "często porównuje się postęp nauki do marszu armii do określonego celu (...) wydaje się, że nie jest to droga, którą zwykle kroczy nauka, lecz tylko droga, jaką zdaje się kroczyć, gdy patrzy nań kompilator, który prawdopodobnie nic nie wie o rzeczywistym braku zrozumienia, różnorodności posunięć, a nawet cofaniu się ludzi, składających się na ciało nauki (...) Chociaż więc wszystkie porównania są mniej lub bardziej mylące, wolałbym, abyście raczej wyobrazili sobie poruszający się tłum, kiedy to kierunek całości jest wypadkową niezależnych zamiarów składających się nań ludzi; albo stado psów myśliwskich, które w końcu może dosięgnąć swą ofiarę, w którym jednak gdy trop jest zgubiony, każdy członek stada porusza się własną drogą, kierując się raczej węchem niż wzrokiem, w którym bardziej hałaśliwy prowadzi za sobą wiele innych niemal równie często w błędnym kierunku, że czasem całość sfory biegnie po fałszywym tropie...".

Wielką zaletą tej arcyciekawej książki jest właśnie ukazanie błędnych ścieżek, ślepych dróg, choć, jak pisze cytowany przez AKW brytyjski historyk nauki Alistair Crombie: "Historyk nauki straci niezmiernie wiele, jeżeli przy ocenie odkryć i teorii przeszłości nie skorzysta z wyższości wiedzy współczesnej. Ale jeśli skorzysta, to grozi mu wielkie niebezpieczeństwo. Wobec tego, że prawdziwy postęp nauki polega na dokonywaniu odkryć i ujawnianiu błędów, istnieje prawie nieprzezwyciężona pokusa, aby odkrycia przeszłości uważać po prostu za antycypacje i przyczynki do nauki dzisiejszej i pomijać błędy jako do niczego nie prowadzące". Autor ma w tym duże doświadczenie - jest autorem znakomitej książki o błędach fizyki i fizyków: "Prawda i mity w fizyce". Czytelnik "Historii fizyki" powinien się zastanowić, które z wielkich idei dzisiejszej nauki okażą się w przyszłości błędne. Czy ciemna energia w kosmologii nie jest "eterem" naszych czasów? Czy superstruny jako fundamentalne cegiełki mikroświata znikną w niepamięci, tak jak zniknęły "promienie N"? Jakie jeszcze miraże nas zwodzą?

"Historia fizyki" ukazuje też społeczny kontekst, w jakim rodziła się nauka. AKW zamieszcza liczne cytaty i przykłady podręczników fizyki z omawianej epoki, przedstawia sposoby komunikowania się i organizowania życia naukowego, środowisko naukowe. Swym zakresem obejmuje też nauki bliskie fizyce: astronomię i chemię. Książka pełna jest barwnych biografii fizyków. O jej wyjątkowości w skali światowej stanowi też uwolnienie od narodowych szowinizmów. Monografie napisane przez Niemców, Rosjan, Francuzów czy Anglosasów zwykle wyolbrzymiają zasługi rodaków, a pomniejszają wszystkich innych. Niezależnie od szlachetnych, akademickich intencji narodowego obiektywizmu trzeba zauważyć, że AKW miał ułatwione zadanie. W liczącym około 2 tys. pozycji indeksie nazwisk polskie nazwiska można policzyć na palcach, a i to również dzięki takim pozycjom, jak "Zygmunt III Waza". Powinni sobie to wziąć do serca ci dzisiejsi mędrcy ze sceny życia publicznego, którzy wciąż żywią ptolemeuszowskie wyobrażenie, że świat kręci się wokół nas.

Napisana świetnym językiem "Historia fizyki" jest książką zarówno do poduszki czy pociągu, jak i do poważnej, systematycznej lektury. Można ją czytać od strony pierwszej do ostatniej, jak i na wyrywki,

otwierając gdzie popadnie. Zachwyci nie tylko fizyków i innych uczonych, ale każdego ciekawego świata człowieka. Jeśli zostanie wydana w innych językach, na pewno zyska czytelników na całym świecie.

Książka powstała na podstawie wykładów z historii fizyki, prowadzonych przez Autora przez trzydzieści lat na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego. Jako student I roku fizyki słuchałem pierwszego z nich, w połowie lat 70. Trudno, bym nie miał do tej książki sentymentalnego stosunku. Andrzej Kajetan Wróblewski pisał "Historię fizyki" przez całe moje dorosłe życie.

Andrzej Kajetan Wróblewski, "Historia fizyki", Warszawa 2006, Wydawnictwo Naukowe PWN.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Astrofizyk, w Centrum Astronomicznym im. Mikołaja Kopernika PAN pełni funkcję kierownika ośrodka informacji naukowej. Członek Rady Programowej Warszawskiego Festiwalu Nauki. Jego działalność popularyzatorska była nagradzana przez Ministerstwo Nauki i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2007

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (08/2007)