Serce, czyli język

Tom opowiadań współczesnych pisarzy amerykańskich (Poparzone dzieci Ameryki, Znak 2005) zacząłem czytać - jako długoletni pacjent kardiologów i kardiochirurgów - od tekstu najmłodszego autora, Jonathana Safrana Foera (ur. 1977); tekstu, którego nieznany mi angielski tytuł w przekładzie Jolanty Kozak brzmi: Schemat interpunkcyjny choroby serca.

13.03.2005

Czyta się kilka minut

Sądziłem zrazu - i przypuszczenie to usposabiało mnie do lektury jak najgorzej - że Foer “poszedł na eksperyment", chcąc za pomocą środków quasi-literackich oddać rytm pracy chorego serca. Pomyliłem się, na szczęście. Wprawdzie w opowiadaniu roi się od wymyślonych przez autora znaków przestankowych (“łańcuch dołków", “dwukropek odwracalny", “nawias trzeba-było" i inne dziwolągi), jednak nie naśladują one elektrokardiogramu. Problem dręczący pisarza to nie choroba serca, tylko rozmowy o tej chorobie (i przeczuciu śmierci) oraz w ogóle rozmowy na tak zwane trudne tematy.

Bohater opowiadania Foera uświadamia sobie, że dla jego rodziny “nieobecność języka" - wszystko to, co się przemilcza - jest o wiele ważniejsze niż to, o czym się mówi. W rozmowach z babką (o jej życiu w Europie podczas wojny - jako jedyna z rodzeństwa przetrwała Holokaust), z matką (o jej niepokoju, czy syn właściwie traktuje związki z dziewczętami), z ojcem (o rodzinnej historii chorób serca - “wspólnie mamy na swoim koncie czterdzieści jeden ataków serca i licznik bije dalej"), porozumienie próbuje się osiągnąć nie dzięki słowom, ale dzięki ich unikaniu: “znak ciszy jest filarem naszej rodzinnej interpunkcji".

Historia lęku przed językiem, historia świadomych przemilczeń, poza wszystkim innym ma w opowiadaniu Foera także aspekt medyczny. Bohater wychodzi z założenia, że dla ojca, który znajduje się albo w stanie tuż przedzawałowym, albo tuż po zawale, słowa są najgorszym środkiem antyleczniczym; denerwując bądź wzruszając, w obu przypadkach objawiają destrukcyjną moc wobec farmakologii. Podczas zażywania niektórych leków nie wolno prowadzić auta. Nie należy też prowadzić wówczas rozmów - zakłada się “dla świętego spokoju" w rodzinie, którą pokazał amerykański pisarz. Że jest to założenie dowolne, zbytecznie przekonywać.

“Bywa tak, że najsilniejsze leki zawodzą, a pomóc może słowo" - zauważa w książce “Katharsis" wybitny specjalista chorób serca, profesor Andrzej Szczeklik. I opowiada, jak przyjmował do swojej kliniki redaktora Jerzego Turowicza. Po ciężkiej ogólnej infekcji u chorego nastąpiły powikłania. “Serce biło złym, groźnym rytmem, jednym z tych, które nie cofają się same, a zwiastują najwyższe niebezpieczeństwo. Stosowaliśmy silne leki - bezskutecznie. Stanęliśmy u kresu naszych możliwości. Pewnego wieczoru odwiedziłem Jerzego w separatce, posłuchałem serca i wróciłem do domu przygnębiony własną bezsilnością. Kiedy na drugi dzień, wcześnie rano, przyłożyłem słuchawkę, usłyszałem czysty, miarowy, prawidłowy rytm serca. Nie wierzyłem własnym uszom, ale potwierdzenie przyniósł zapis EKG. Zapytałem zdumiony: - Jerzy, czy coś się stało ostatniej nocy? - Odpowiedział mi z tym swoim łagodnym, dobrym uśmiechem: - Wiesz, Ojciec Święty zatelefonował do mnie, po północy, z Watykanu".

Rzecz znamienna: wybitny lekarz, którym jest profesor Szczeklik, nie bał się (nie wstydził) dać tego świadectwa, a inny równie wybitny kardiolog, znany z nadzwyczaj racjonalnego podejścia do medycyny, nawet przez chwilę nie próbował go kwestionować. Silne wzruszenie, którym dla Jerzego Turowicza musiał być sam fakt nocnego telefonu Papieża (by pominąć przebieg rozmowy o nieznanej nam treści), nie tylko nie pogłębił arytmii serca, ale - na odwrót - pomógł ją opanować.

“Schemat interpunkcyjny choroby serca", opowiadanie Jonathana Safrana Foera, mówi nie tylko o tym, że “komunikacja rodzinna wiąże się zawsze z zakłóceniami komunikacji". Mówi ono także o charakterystycznym typie kultury, o typie związków międzyludzkich, w których powściągliwość wynika z lęku, a przemilczenia stają się zabobonne. Mówi ono wreszcie o potrzebie przezwyciężania takiej kultury, co autorka wyboru amerykańskich opowiadań, Zadie Smith, jak najsłuszniej nazywa poczuciem “moralnej odpowiedzialności pisarza".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2005