Sceny z udziałem AB

14.12.2020

Czyta się kilka minut

dekalogwartosci.com / Andrzej Wiktor /
dekalogwartosci.com / Andrzej Wiktor /

Jak wiadomo, Bóg nie podejmuje dyskusji na temat swojej sprawiedliwości, ale na takie załatwianie z sobą porachunków nie może się nie godzić”.

(Ma na myśli porachunki z Bogiem Marka Edelmana).

„...pozornie bluźniercze słowa nie są bluźnierstwem”.

(Ma na myśli pozorne bluźnierstwa Marka Edelmana).

Więc „Zdążyć przed Panem Bogiem” nie jest bluźnierczą książką. Dobra wiadomość, prawie jak rozgrzeszenie.

Wchodzi do hotelowej restauracji.

Rozgląda się.

Kłania się.

– Powiedziano mi, że pani czeka na mnie dzisiaj wieczorem w Hotelu Francuskim. Oto jestem.

Wysoki, przystojny. Wie, na co Bóg nie może albo może się zgodzić, i nosi czarne, sztruksowe wranglery. Oryginalne, żadna bazarowa podróbka.

Pyta, czy nie jest źle widziane, że księża mnie chwalą.

Nie jest.

Śledzą go. Ostatnio jeździli za nim, spytał, o co chodzi, udawali głupiego. Już przestali. Czegoś mu teraz brakuje.

„Kalendarium życia Karola Wojtyły” pióra AB.

Pogrzeb, ślub, różaniec, chrzest, dróżki kalwaryjskie, wizyta u chorego, piesza wędrówka, opłatek, chora na raka więźniarka Ravensbrück, ostatnie namaszczenie, rodzice z bezwładnym dzieckiem na rękach na warszawskim lotnisku, znowu szpital… Niedobrze mieć nadmiar celów. Człowiek potrzebuje jednolitości… Pogrzeb, ślub, wizyta u najbiedniejszych. Trzeba heroicznie myśleć…

Inny język. Inne daty, rytmy, cierpienia i hierarchia ważności.

Inny świat.

Tysiąc siedemset nazwisk w indeksie osób. Na stronie 725 – Tarnowski, Tejchma.

A Taub?

Samuel Taub, wojskowy lekarz. Prowadził ciążę Emilii Wojtyłowej. Podobno zagrożoną. Podobno inny wadowicki lekarz radził tę ciążę usunąć.

Patrz pani, gdyby nie Taub, nie byłoby naszego kardynała, mówiła pani Tatarowa, położna z zawodu, do pani Kaczorowej, dobrej znajomej pani Emilii.

Gdyby Samuel Taub był stalinowskim śledczym albo sędzią skazującym na śmierć polskich patriotów, wiedzieliby o nim wszyscy. A jak dzięki żydowskiemu lekarzowi urodził się przyszły polski papież, to najwyżej pani Tatarowa z panią Kaczorową wspomną go, z uznaniem i wdzięcznością.

Z Rzymu (Via Corsica, Padri Mariani).

Pyta, co przywieźć. Mamy pisać konkretnie. Jak go proszą o gumkę do majtek, igłę do maszyny albo część do samochodu, to jest mu łatwiej.

Z Rzymu.

Nie pisał ostatnio. Nie lubi, kiedy ktoś po drodze czyta jego listy.

Z Rzymu.

Próbuje pisać dla „Tygodnika”, ale wszystko wydaje mu się jakieś głupawe. „Tygodnik” ma taki ton jak rozmowy przy łóżku ciężko chorego. On wpada jak po powrocie z wycieczki, jak ktoś, kto nie wiedział o chorobie w domu. „Nowy język powstaje beze mnie”.

Nie potrzebuje już naszych spinaczy. Kiedyś czyścił nimi fajkę, dużymi drucianymi spinaczami do papieru. Nie było ich w sklepach, przynosiło się z redakcji. Teraz ma elegancki wyciorek, w Rzymie sobie kupił.

Pod choinkę kładzie prezenty w kolorowym, błyszczącym papierze, kunsztownie przewiązane wstążeczką. Leżą koło siermiężnych sznurków i papieru do pakowania.

W kuchni na Ursynowie rozmawia ze Zbyszkiem Bujakiem, ściganym listem gończym. Trwamy, zawiadamia go Bujak. I będziemy trwali aż do końca. To samo mówił rząd londyński, zauważa AB. I nadal mówi. Bujak zastanawia się, czy powinien być dumny z porównania. Dochodzi do wniosku, że tak. Na przekór wszystkim będziemy trwali, zapewnia rzymskiego gościa.

Jest noc, parę minut po trzeciej, rzymskie lotnisko. AB jest nieogolony, niewyspany i zły. Nie uśmiechaj się, strofuje, tym kretyńskim, polskim uśmiechem. Wszyscy was po tych uśmiechach tu poznają. Że tacy szczęśliwi jesteście. Żeście się na tę wolność wyrwali. I nie zaczynaj mi opowiadać, jakim cudem dostałaś paszport, błagam cię.

Ależ drogi A, ja nie uśmiecham się ze szczęścia. Popatrz na barek, tam, w końcu sali. Widzisz beczułkę? Campari pisze. Widziałeś kiedyś, żeby campari z beczki leciało?

Będziesz piła campari o czwartej nad ranem? – upewnia się AB.

Dlaczegóż by nie…

Ogrody Watykańskie, Grota z Lourdes. Biała, nieduża figurka spowita zielonym bluszczem. Wschodzi słońce. Jest pięknie.

Syn Emilii Wojtyłowej odprawił mszę. Podnosi się z kolan, podchodzi do AB i osób w pobliżu.

Nie wie jeszcze, że będzie świętym.

Nie wie, że zechcą go świętości pozbawić.

Nie wie, że będzie wiedział, ale może nie wiedział.

Mówi – ksiądz Adam wie o mnie więcej, niż sam o sobie wiem.

Przyszli poganie, żeby pokłonić się Jezusowi. Przyszli tedy do Filipa i prosili go, panie, chcemy Jezusa widzieć. Szedł Filip i powiedział Andrzejowi, a Andrzej zasię i Filip powiedzieli…

Dalej jest o ziarnie pszenicznym, które obumiera, i o tym jest kazanie AB. O poganach nic, ani słowa. Pokłonili się w końcu? I dlaczego do Filipa chodzili?

Nie wiem, mówi AB.

Jak to, nie wiesz. Chcą do Jezusa, a do Filipa idą. Pewnie trudno było do Jezusa się dostać. Może bali się.

Nie było trudno i się nie bali, zapewnia AB. A ty oczywiście uważasz, że to nieprawda.

Na odwrót. W nieprawdzie wszystko jest starannie poukładane. Jak mówią bez sensu i nie wiadomo dlaczego, to mówią prawdę.

Gdybym była reporterką w tamtych czasach i Jan by mi tak opowiadał, wiedziałabym, że nie zmyśla.

Coś w tym jest, powiedziałabym w redakcji naczelnemu.

Ojca zabrali piątego stycznia.

Byłem najstarszy, miałem dziesięć lat. Najmłodszy miał dziesięć miesięcy.

Wiedziałem, że go nie zobaczymy.

Nie wiem skąd. Wiedziałem.

Mama pojechała do Warszawy. Zaczęliśmy odmawiać nowennę. Dziewięć razy dziennie przez dziewięć dni modliliśmy się o powrót ojca. Do Judy Tadeusza, patrona spraw beznadziejnych.

Dziewiątego dnia, po naszej osiemdziesiątej pierwszej modlitwie wróciła mama. Nosiła czarny kapelusz i długi, czarny welon.

Nazwiska rozlepiono na murach Warszawy 13 stycznia 1944 roku.

Michał Fredro-Boniecki był jednym z dwustu pięćdziesięciu rozstrzelanych.

I dziewiątego dnia, na widok mamy w żałobie, nie utraciłeś wiary w Boga? To dziwne.

Utrata wiary…

Odzyskanie wiary…

To zawsze jest dosyć dziwne. I tajemnicze.

Smotri malczik, mówi oficer i sięga do torby. Szuka czegoś. Wyjmuje ołówek. Wkłada koniuszek do ust i ślini, na wardze zostaje niebieskosiny ślad.

Widzisz? – mówi z dumą. Będzie ci na niebiesko pisał.

Uroczyście, prawie z namaszczeniem wręcza prezent AB.

AB jest dobrze wychowanym chłopcem, grzecznie dziękuje i chowa prezent.

AB już nie pisze ołówkiem, nawet stalówką nie pisze. Na gwiazdkę dostał prawdziwe wieczne pióro i Wincenty Dudek, ksiądz, który codziennie przychodzi do pałacu i uczy go wszystkich przedmiotów, pozwala mu tym piórem odrabiać lekcje.

Szczerze mówiąc AB myśli o radzieckim oficerze z lekkim politowaniem i poczuciem wyższości.

Być może ma to coś wspólnego z tym ich dwustuletnim pałacem. Albo z rodziną, o której pierwsza wzmianka jest u Długosza.

Albo nie. Może po prostu chodzi o kopiowy ołówek, który AB zna od dawna. Pisało się takimi ołówkami listy do wujów i stryjów, do oflagu.

Czerwona Armia zachowuje się powściągliwie. Mamę nazywa chaziajką – gospodynią, nie wchodzi do pałacowych pokojów, pyta, czy może zabić kolejną świnię albo gęś (czasami pyta już po zabiciu), sprząta ślady wojny – niemiecki czołg i niemieckie zwłoki. Bawi krótko i odchodzi na zachód.

Obrazy zostawili u księdza, meble są u ludzi na wsi.

Siedzą na furmance.

Konie ruszają.

Mijają bramę wjazdową. AB wie, że coś się kończy na zawsze. Nie jest to smutne. Ciekawe jest. Coś się dzieje, coś się zacznie zaraz.

Matka nie siada na furmance.

Tułacz nie jeździ, tułacz idzie.

Matka – wygnaniec idzie piechotą. ©


CZYTAJ TAKŻE

ROZMOWA Z HANNĄ KRALL: Pomysł, że istnieje tylko dobro, jest szkodliwy, nie przygotowuje na spotkanie ze złem. A ludzie powinni być przygotowani >>>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i reporterka związana z „Życiem Warszawy”, „Polityką” i „Gazetą Wyborczą”, a od grudnia 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Laureatka wielu nagród, odznaczona Orderem Ecce Homo za „popularyzację uniwersalnych wartości moralnych”,więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 51-52/2020