Rysie płotu nie przejdą. Jak zapora na granicy wpływa na przyrodę

Prof. BOGDAN JAROSZEWICZ, prof. RAFAŁ KOWALCZYK, biolodzy: Ryś to wrażliwy gatunek. Nasze badania pokazują, że połowa kociąt nie dożywa początku zimy. Populacja z polskiej części Puszczy Białowieskiej może wyginąć.

03.08.2023

Czyta się kilka minut

Od lewej: Prof. ­Bogdan ­Jaroszewicz , Prof. Rafał ­Kowalczyk / BSG UW // IBS BIALOWIEŻA
Od lewej: Prof. ­Bogdan ­Jaroszewicz , Prof. Rafał ­Kowalczyk / BSG UW // IBS BIALOWIEŻA

KRZYSZTOF STORY: Jakie ślady pozostały w Puszczy po kryzysie na granicy, stanie wyjątkowym i budowie płotu?

PROF. BOGDAN JAROSZEWICZ: Z Puszczy zniknęły, wedle wstępnych szacunków, tysiące drzew. Nawet jeśli część z nich była już martwa, to pamiętajmy, że martwe drewno nie staje się mniej ważne. Ono stanowi o unikalności tego systemu. Drewno szło głównie do ognisk, rozpalanych przez migrantów i stacjonujące na granicy służby.

Każdy turysta w Białowieży zwraca uwagę na rozjeżdżone i poszerzone puszczańskie drogi. By cokolwiek po podmokłych terenach mogło przejechać, błoto wypychano spychaczem w las, często niszcząc korzenie, a na drogę wysypywano kruszywo. Wraz z nim i na kołach ciężarówek musiały się dostać do lasu także nasiona obcych gatunków – często inwazyjnych.

Na Drodze Browskiej, która jest granicą obszaru ochrony ścisłej Białowieskiego Parku Narodowego, doliczyliśmy się 30 uszkodzonych drzew na kilometr. Podobne szkody wyrządzono przy granicy. Ja, żeby w rezerwacie ścisłym pobrać centymetr kwadratowy liścia do badań molekularnych, muszę uzyskać zgodę ministra odpowiedzialnego za środowisko. A tuż obok nagle wjeżdża maszyna, która niszczy korzenie setek drzew rosnących w tym samym obszarze ochrony ścisłej.

Wybudowany latem mur podzielił transgraniczny obiekt ­Światowego Dziedzictwa UNESCO, jakim od 1992 r. była Puszcza Białowieska. Przyroda potrafi pokonać takie przeszkody?

PROF. RAFAŁ KOWALCZYK: Bariery fizyczne są jednym z największych zagrożeń. Podczas podróży do południowej Afryki zobaczyłem, że dla ludzi zajmujących się tam ochroną przyrody likwidacja ogrodzeń i poszerzanie obszarów chronionych należą do najważniejszych tematów. Polska nie jest w tak złej sytuacji, bo nie mamy wielkich populacji zwierząt migrujących na setki, tysiące kilometrów, ale problem pozostaje. Zahamowanie migracji odcina dopływ nowych osobników, a w efekcie spada zróżnicowanie genetyczne.

W Puszczy unikatowy ekosystem został podzielony barierą. Rośliny i ptaki sobie z nią poradzą, ale dla dużych ssaków płot jest nie do przejścia. Najbardziej martwimy się o populację rysia, która już wcześniej miała niską zmienność genetyczną.

Wszystkie białowieskie rysie to jedna rodzina?

RK: Można tak powiedzieć. Po obu stronach granicy żyje 30-35 osobników. Badania genetyczne pokazują, że była ona już do pewnego stopnia izolowana, co wynika z fragmentacji dużych kompleksów leśnych. Rysie potrzebują lasów o złożonej strukturze, z martwym drewnem i podszytem, aby móc zbliżyć się blisko do ofiary i dopaść ją w kilku skokach. Dlatego mogą przetrwać tylko w takich lasach jak tutaj – nie poradzą sobie ani na otwartym terenie, ani w typowych lasach gospodarczych.

Dlatego mimo blisko 30-letniej ochrony rysi w Polsce nie przybyło i nie zasiedliły nowych lasów. W tym samym czasie populacja wilków wzrosła trzykrotnie i zrekolonizowała prawie całą Polskę. To pokazuje, jak wrażliwym gatunkiem jest ryś. A teraz tę niewielką populację przedzieliliśmy barierą na dwie osobne. Nie wiemy dokładnie, ile tych dużych drapieżników zostało po polskiej stronie po budowie muru, ale obawiamy się, że za mało. Dodatkowo, rysie, które posiadały terytoria pokrywające teren po obu stronach granicy, musiały je zmienić, co nie jest takie proste. Samice zasiedlają osobne terytoria i konkurują o pokarm, szczególnie w okresie wychowu młodych. Może się okazać, że niektóre z nich mogą mieć za mało terenu, aby wykarmić młode, albo zaczną wykorzystywać tereny na obrzeżach Puszczy lub poza nią, a tam ryzyko śmierci jest wyższe niż w centrum Puszczy. To ogromne zaburzenie ich organizacji przestrzennej i relacji społecznych.

Rysie po polskiej stronie wyginą?

RK: Tego się obawiamy. Jeśli zostały tutaj trzy, cztery rozmnażające się samice, to śmierć każdej z nich może być wyrokiem dla całej populacji, bo niewielka liczba odchowanych młodych może nie uzupełnić strat związanych ze śmiertelnością. Niedawno opublikowane przez nas badania dotyczące rozrodu i śmiertelności rysi w różnych częściach Europy pokazały, że połowa kociąt nie dożywa początku zimy. Poza tym obniżająca się zmienność genetyczna może prowadzić do problemów z rozrodem. Znamy przykłady z innych gatunków dużych kotów (np. pum, gepardów), wśród których niska zmienność genetyczna prowadzi do problemów z płodnością.

Ale przecież na granicy stoi nie tylko polska zapora. Od lat funkcjonuje też białoruska, tzw. sistiema.

RK: Wbrew temu, co mówią urzędnicy, nie stanowiła ona większej przeszkody dla rysi i wilków. Dane z telemetrii, które zbieraliśmy do 2012 r., pokazywały, że niektóre rysie przekraczały ją nawet 60 razy w roku. To oznacza, że miały terytoria transgraniczne, a sistiema im w tym nie przeszkadzała. Na ten argument usłyszałem odpowiedź, że to stare dane, a sistiema była od tego czasu remontowana. Cóż, ja nie widzę, żeby wyglądała inaczej niż 10 lat temu, a zwierzęta dalej potrafią przez nią przejść. Z podobnymi barierami zwierzęta radzą sobie na całym świecie. Jakiś czas temu widziałem piękne zdjęcie lamparta z Afryki Południowej, który przeczołguje się pod zasiekami z drutu kolczastego. Z naszym płotem rysie i wilki już sobie nie poradzą.

A co z niedźwiedziem, który trzy lata temu zawitał do Puszczy?

RK: Obserwowaliśmy go przez ten czas po obu stronach granicy i traktowaliśmy jako pierwszy znak, że powrót niedźwiedzi do Puszczy Białowieskiej jest realny, że zasięg populacji się powiększa i wkrótce pojawią się inne niedźwiedzie, jak to się dzieje w nowo zasiedlonych lasach na Białorusi. Płot tę nadzieję przekreśla. Niedawno świeże tropy „puszczańskiego” niedźwiedzia znaleziono po stronie białoruskiej.

Płot nie powstanie tam, gdzie granicą jest rzeka. Na podlaskim odcinku 247-kilometrowej granicy z Białorusią bariera ma 186 km. Są w niej przejścia dla zwierząt?

BJ: Były zadeklarowane 22 przejścia w postaci otwieranych bram, które mają być zamknięte tak długo, jak będzie presja migracyjna. Na razie, z tego, co wiemy, są zamknięte. Władze chwaliły się też, że wykonano 70 tys. przejść dla małych ssaków (np. gryzoni). Tylko że one są o wiele za małe, często są wykonane za wysoko lub zasypane ziemią. Bardziej wyglądają na element konstrukcyjny betonowej podstawy płotu niż rzeczywiście skuteczny przepust dla zwierząt. Równie dobrze można powiedzieć, że mamy w zaporze milion przejść dla nisko latających owadów, bo przecież płot jest ażurowy.

RK: Na rzekach nie ma zapory, ale są zasieki z drutu żyletkowego. Giną w nich zwierzęta, jak mogliśmy dowiedzieć się z przekazów medialnych z doliny Bugu. Liczyliśmy, że doliny rzeczne i tereny bagienne będą pozbawione zapory, co pozwoli na utrzymanie ciągłości ekologicznej i migracje zwierząt. Rzeki są źródłem wody, szczególnie w czasie coraz częstszych suszy, obszarami wykorzystywanymi przez bardzo wiele gatunków zwierząt i ważnymi szlakami migracyjnymi. Teraz w wielu miejscach zwierzęta zostały od nich odcięte.

Jak ostatnie kilkanaście miesięcy zmieniło Waszą pracę naukową?

BJ: Zostaliśmy odcięci od świata. Do Białowieży, ze względu na unikalność terenu, przyjeżdżali naukowcy z całej Polski i świata, było tu wiele wydarzeń i konferencji. Ta współpraca została po okresie pandemicznym zawieszona na kolejny rok . Zmieniła się też zawartość naszych plecaków. Wszyscy zaczęliśmy zabierać do lasu więcej jedzenia, dodatkową butelkę wody, powerbanki.

RK: Byłem jeszcze wtedy dyrektorem Instytutu. Pamiętam, że nagle wyjścia do lasu stały się bardzo obciążające. Wielokrotnie, gdy chodziłem po fragmentach lasu z dużą ilością martwego drewna, towarzyszył mi lęk, bo nawet w takich zawałowiskach znajdowałem ślady po uchodźcach, buty, ubrania, śpiwory, puste butelki. Bałem się, że znajdę czyjeś ciało. Raz się to zdarzyło. Ten człowiek pochodził z Jemenu, nie żył od tygodnia. Udało się ustalić jego tożsamość i skontaktować z rodziną.

Wielu z nas z tego okresu ma wspomnienia, które zapamięta do końca życia. ©℗

PROF. ­BOGDAN ­JAROSZEWICZ kieruje Białowieską Stacją Geobotaniczną UW. Bada czynniki i procesy kształtujące ekosystemy leśne, ich różnorodność biologiczną i dynamikę.

PROF. RAFAŁ ­KOWALCZYK pracuje w Instytucie Biologii Ssaków PAN w Białowieży. Bada m.in., jak czynniki środowiskowe wpływają na zachowanie i strategie żerowania dużych ssaków żyjących w lasach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter „Tygodnika Powszechnego”, członek zespołu Fundacji Reporterów. Pisze o kwestiach społecznych i relacjach człowieka z naturą, tworzy podkasty, występuje jako mówca. Laureat Festiwalu Wrażliwego i Nagrody Młodych Dziennikarzy. Piękno przyrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 50/2022