Ryba chwyciła

Czy podczas "kozackiej" imprezy można wybrać Chrystusa? I żyć z nim dłużej niż jedną noc?

03.06.2008

Czyta się kilka minut

Na stronie www.lednica2000.pl umieszczono taki spot reklamowy: lazurowy błękit nieba, zielona łąka, stalowe rusztowanie w kształcie ryby, a na ich tle starszy zwalisty mężczyzna w białej sutannie mówi: "Siódmego czerwca na polach lednickich będzie kozacka impreza, nie może Cię zabraknąć. Wspólnie wybierzemy Chrystusa".

Mężczyzna w białej sutannie to o. Jan Góra, dominikanin, a impreza kozacka to Ogólnopolski Zlot Młodych nad Jeziorem Lednickim niedaleko Gniezna. W tym roku odbędzie się już po raz dwunasty.

MTV zapłaciłoby pewnie każde pieniądze, gdyby o. Góra zechciał u nich pracować. On wie, jak zrobić dobrą imprezę, na którą przyjdzie / przyjedzie / doleci przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy młodych ludzi. W dodatku znajdzie sponsorów, pieniądze, organizatorów.

Musi być muzyka, przy której pójdą w tany nawet zakonnice, może lasery, ognie sztuczne. Wielki telebim z twarzą zmarłego Papieża albo wysięgnik, na którym w niebo poleci Prymas Polski. A może lepiej wysłać go łodzią na Jezioro Lednickie? Spadochroniarze, kwiaty zrzucane z samolotu. Wielopiętrowy tort.

Na pewno muszą być gadżety: a to buteleczka wina (żeby przypomnieć cud Kany Galilejskiej), a to woreczki z solą (bo chrześcijanin ma być solą ziemi), a to pierścień ze znakiem ryby, a to medalik ze św. Jackiem, bochenek chleba, chusteczki wzorowane na tej używanej przez Jana Pawła II (Góra przyznaje, że porwał ją z kolan Papieża, za Jego pozwoleniem, oczywiście...).

Nie ma czasu na oddech: śpiewamy, tańczymy, klaszczemy, modlimy się, milczymy, przechodzimy przez Bramę. Nad wszystkim czuwa o. Góra.

On wie, czego potrzebują młodzi: prostych symboli i jednoznacznego przesłania. Nazwania dobra dobrem, a zła złem. Niechętnie czytają, wolą oglądać filmy i słuchać muzyki. Krzywią się na intelektualne wywody. Przemawiają do nich przekazy krótkie jak esemes, jak telewizyjne spoty, wiadomości z internetu. Góra im to wszystko daje.

- Wy macie takie ironiczne, cyniczne gęby, ale w nich się kryje tyle piękna i miłości - przywitał dziennikarzy, którzy przyjechali, by przyjrzeć się ostatnim przygotowaniom do zlotu. W jednej chwili gdzieś prysły patos i sztuczna powaga.

Czy podczas takiej "kozackiej" imprezy można "wybrać Chrystusa"? I żyć z nim dłużej niż jedną noc?

Wiara w ekstazie

Stanisław Zasada, dziennikarz z Poznania, opisuje lednickie spotkania od pierwszego zlotu, czyli od 1997 r. Stał w 40, 100-, nawet 150 tysięcznym tłumie. Przyjeżdżają z Tarnowa, Białegostoku, Szczecina. Tłoczą się kilka, kilkanaście godzin w pociągach: - Widzę tych, którzy na Lednicy się odnajdują. Przeżywają swoją wiarę w tłumie, wśród przypadkowych znajomych. W ekstazie, spontanicznie. Ja tego nie rozumiem, uformowało mnie inne duszpasterstwo w innym czasie - wyciszone, refleksyjne. Ale jestem pełen podziwu dla Góry: kto oprócz niego i Jana Pawła II potrafi ściągnąć tak wielu młodych ludzi, by razem się modlili?

Ks. prof. Adam Przybecki z Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu: - Lednica to odważna próba porozumienia się w sprawach wiary z dzisiejszą młodzieżą na płaszczyźnie jej kultury. A jest to kultura dla wielu szokująca.

Ks. Andrzej Draguła, współorganizator "Przystanku Jezus": - To chrześcijaństwo, które ma zapach i smak, melodię i obraz, które można zatańczyć i zaśpiewać.

Komu nie podoba się Lednica? Bartek Dobrzyński, 22 lata, student politologii, rzecznik prasowy zlotu: - Są trzy grupy: ci, którym nic się nie podoba, antyklerykałowie, no i ci, którzy szukają innej religijności - bardziej kontemplacyjnej.

To przeciwnicy lednickiej pobożności wysyłali esemesy podczas czatu Radia Bis, nocnego programu pod koniec maja: - "Lednica to teatr, nie religia", "Chcemy przeżywać spotkanie z Bogiem osobiście, nie w tłumie", "Nie lubię o. Góry, to showman".

Czy Lednicy nie grozi, że zsunie się w zabawę? - pytamy o. Górę.

- Dziecko, istotą Lednicy jest wybór Chrystusa. Wokół tego wszystko hula, tańczy. Reszta to ramki, symbole, które mają pomóc zrozumieć, o co w tym chodzi, przyciągnąć. To od człowieka zależy, czy gadżet wypełni się treścią. Lednica ma w tym pomóc, ale wiem, że są tacy, którzy zatrzymują się na powierzchni, na tańcach. Ale co zrobić, przecież wszystkim nie pomogę - rozkłada bezradnie ręce.

Maski do ognia

Nad koncepcją lednickiego zlotu - co rok inną - pracuje dziesięć osób. Świątek, piątek, niedziela. Za - jak mówią - "watykańskie pieniądze", czyli za darmo. Najtrudniej jest miesiąc przed spotkaniem, gdy w pracę włącza się 3 tysiące wolontariuszy z całej Polski. Bartek Dobrzyński (wzdychając): - Najtrudniej połączyć studia czy pracę z przygotowywaniem zlotu. W tym roku będę chyba musiał przesunąć sesję na wrzesień.

Co robią? Wertują Ewangelię w poszukiwaniu fragmentów, które - ich zdaniem - najmocniej odnoszą się do sytuacji młodych ludzi, ich rozterek, dramatów, wyborów. Do internetu wrzucają pytania, śmiałe tezy. Tak, żeby uczestnicy zlotu mieli o co się spierać. Np.: czy to prawda, że "Przyjaciel powinien wiedzieć, że czasem pomaga mi najbardziej przez to, że nie próbuje mi pomóc?"

Agnieszka Chrostowska, prowadząca na Lednicy scholę, "prawa ręka" o. Góry: - Interesuje nas to, co przynosi świat. W tym roku wybraliśmy samotność człowieka, który siedzi przed komputerem, a w uszach ma słuchawki empetrójki.

Dlatego podczas 12. zlotu każdy uczestnik dostanie dwie małe rybki. Jedną ma zachować dla siebie, drugą komuś podarować. Najlepiej przyjacielowi, bo hasłem tegorocznej Lednicy jest "Nazwałem was przyjaciółmi". A ponieważ wobec przyjaciół jest się szczerym, trzeba ściągnąć maskę. Dlatego każdy zlotowicz musi przywieźć ze sobą swoją papierową maskę, symbol fałszu i udawania. Spłoną w wielkim ognisku.

Prosty symbol, proste przesłanie.

Zasada: - Możemy mówić do młodych ludzi pięknie rozwiniętymi zdaniami, nabożnym językiem. Ale w taki sposób nie trafimy. Organizatorzy Lednicy szukają symboli, które są materialnym znakiem oczywistych prawd Ewangelii. Przekładają teologię na język współczesnego świata. I bingo - trafiają celnie.

Marcin Jakimowicz, pisarz i dziennikarz: - Góra rozumie znaczenie symbolu. Pokazuje, ale nie narzuca. Nie obiecuje, że da gotowe odpowiedzi ani że podsunie łatwe rozwiązanie. Mówi: chodźcie, poszukamy razem. Młodzi ludzie wolą taki język, choć jest trudniejszy niż moralizowanie.

Dlatego go słuchają. Jak każe, przywożą sznurki, wiążą w ogromną sieć, oplatają nią trzytonową figurę św. Jacka i ciągną pod Bramę Ryby. Pot spływa po czołach, ale to nieważne.

Kasia, 17 lat: - O. Góra sprawia wrażenie sympatycznego starszego pana, takiego, co można z nim konie kraść. W rzeczywistości jest potwornie wymagający. Ciągle powtarza: wybierz, Bóg chce, Chrystus wymaga. To nie jest łatwe. Szczególnie dziś, w czasach, gdy wszystko wolno. Rodzice pozwalają na wszystko i nauczyciele też. A ojciec inaczej: ciągle od nas czegoś wymaga. Może my tego potrzebujemy?

Taki styl, zdaniem Jakimowicza, powoduje, że lednickie zloty nie skończyły się po kilku razach. Po epoce punk rocka, na spotkania pod Rybą przyjeżdża generacja hip hopu: - Gdy spotkałem w pociągu takich młodych ludzi w kapturach, ostatnia rzecz, która przyszła mi do głowy, to myśl, że mogą mieć coś wspólnego z Kościołem. A oni właśnie jechali na Lednicę.

Na polach rosną i dojrzewają ludzie

Od kilku lat pod stalowe rusztowanie w kształcie ryby, które stoi nad Jeziorem Lednickim, przychodzą ludzie przez cały rok. W tygodniu nauczyciele przywożą tu wycieczki nastolatków zmęczonych zwiedzaniem katedr, w weekend przyjeżdżają rodziny. Wygrzewają się w majowym słońcu, na łące, wpatrzeni w łagodną taflę lednickiego jeziora. - Szukamy spokoju - mówią.

Ale nie po spokój przyjeżdżają na Lednicę studenci. W domu formacyjnym, wybudowanym przez sponsorów, na okrągło wre praca. Warsztaty artystyczne, kurs pierwszej pomocy i czytanie Pisma Świętego albo pism Papieża. Głównie poprzedniego. A w wakacje - rekolekcje, na które zaprasza o. Góra: "Pola Lednickie nie mogą leżeć odłogiem. Na tych polach rosną i dojrzewają nowi ludzie. Lednica to nie jednorazowy doroczny zryw emocjonalny. Lednica to poważna praca nad własną formacją według programu przekazanego nam przez Ojca Świętego Jana Pawła II i naszych pasterzy".

Kilka turnusów rocznie po kilka dni. Tematy różne: Chrystus w Ewangelii, sakramentach, liturgii, sercu drugiego człowieka. Na spotkania w Laboratorium Wiary przychodzą, by porozmawiać z o. Maciejem Ziębą czy abp. Henrykiem Muszyńskim. Z wypiekami na twarzy słuchali, jak o swojej wierze opowiadała aktorka Krystyna Feldman.

Trzeba zabrać ze sobą namioty, karimaty i śpiwory. Biblię, zeszyt i długopis. Przeczytać artykuł o. prof. Edwarda Kaczyńskiego o kontemplacji Oblicza Chrystusa. W programie brewiarz, eucharystia, wspólne studium, praca na rzecz ośrodka, nauka tańca, wspólne wieczory, nauka kontemplacji.

Trzeba sprzątać, pomagać w pracach remontowych, przygotowywać liturgię. Nie wolno pić alkoholu, nie ma mowy o wspólnym sypianiu, papierosach czy marihuanie.

Bartek: - Tak rodzi się nowa formacja. Lednica to nie pielgrzymka raz w roku, ona trwa cały rok.

- Na każdym spotkaniu w Lednicy czuję bardziej obecność Jezusa w moim życiu. Kiedy tam jestem, czuję się akceptowana z moimi wadami i zaletami. Te spotkania dają siłę, by przetrwać gorsze dni - opisuje swoje sześć zlotów Patrycja z Kopanicy.

Nowej formacji patronuje Jan Paweł II. To Papież zaakceptował "show" wymyślony przez dominikanina, zachęcał do kontynuowania zlotów, pisząc: "Jak ryba chwyciła, to trzeba ciągnąć haczyk". To on przyklaskiwał najbardziej szalonym pomysłom Góry, pozwolił nawet zrobić odlew swojej ręki ("żeby każdy mógł przybić piątkę z Papieżem"). Chętnie pisał i nagrywał listy do młodych. Mówił: "Podnieście głowy i zobaczycie cel Waszej drogi. To dom Ojca, który jest w niebie. Podnieście głowy. Nie lękajcie się patrzeć w wieczność".

Czy w Lednicy widział kontynuację własnych "kajakowych" wypraw ze studentami? Oazy, które tak chętnie wspierał?

O. Góra rewanżuje się Papieżowi. W Domu Jana Pawła II, który niedawno wyrósł niedaleko Ryby, zebrał pamiątki po nim: paliusz, pióro, sutannę, laskę, nawet parkiet z krakowskiego domu przy Franciszkańskiej. Jest też wiosło, na którym Papież napisał: "Nie bój się, wypłyń na głębię".

Ale najważniejsza jest myśl Papieża. Dlatego o. Góra wymyślił sobotnie wykłady o nauczaniu Jana Pawła II i kontemplację od 21.37, godziny śmierci Papieża, do 22. Dla dzieci napisał książkę "Nazywam się Jan Paweł II". Starszym ludziom opowiada o Papieżu podczas wrześniowego spotkania "Lednica Seniora", kilkulatkom - podczas "Lednicy Malucha".

Uniwersytet Jana Pawła II na Lednicy zebrał i wydał w formie książki wszystkie mowy Papieża do młodych ludzi: - Formujemy na nowo siebie zgodnie z tym, czego nas uczył Papież. Ci ludzie, którzy przyjeżdżają na Lednicę, to jego pokolenie, prawdziwa generacja JP2 - mówi Jan Góra.

Po śmierci Papieża niektórzy myśleli, że Lednica się skończy. Ale ona trwa.

O. Góra: - Lednica to nie jest tylko jednorazowe spotkanie młodych, ale systematyczna praca nad sobą i swoim chrześcijaństwem w ciągu całego roku. Entuzjazm i emocje wiosennego spotkania trzeba przełożyć na refleksję, modlitwę i działanie w ciągu całego roku. A nad wszystkim dominuje pytanie: Czy wracający znad Lednicy stają się lepsi lub przynajmniej trochę delikatniejsi? Czy są bliżej Boga i samych siebie? Czy skrócił się ich dystans do Chrystusa, braci i sióstr?

Góra po Papieżu

Prof. Hanna Świda-Ziemba w książce "Młodzież końca tysiąclecia" tak opisuje polskich licealistów: wrażliwi, prostolinijni i niespokojni. Szukają poczucia bezpieczeństwa w świecie chaosu i bywa, że odnajdują je w religii. Odnaleźli wzór osobowy w Janie Pawle II, który stanął po stronie słabych, wykluczonych. Był otwarty i tolerancyjny wobec inaczej wierzących, a nawet niewierzących. Umiał słuchać i rozmawiać z ludźmi ich językiem. Można mu było zaufać - tłumaczyła Profesor w wywiadzie dla "TP".

Za czym tęsknią młodzi? Za światem, w którym dobro człowieka jest najważniejsze. Chcą być odpowiedzialni, żyć uczciwie, kochać. Im bardziej rozluźniają się kontakty między ludźmi, tym bardziej młodzi pragną je scalić. Ale nie potrafią swoich ideałów wcielać w życie.

Szli więc na spotkanie z Papieżem i on ich uskrzydlał, sprawiał, że świat stawał się piękny.

O. Góra uważa się za ucznia Jana Pawła II: - Rozdałem młodym chusteczki Papieża i powiedziałem im: Wytrzyjcie czoło. Zacznijcie myśleć na nowo. Wytrzyjcie oczy. Zobaczcie świat na nowo. Wytrzyjcie twarz - jesteście nowymi ludźmi.

Młodzi mówią, że Lednica nauczyła ich szacunku dla drugiego oraz że modlić się można nie tylko przez adorację, ale też przez taniec, śpiew i zabawę. Dała wiarę, że jest coś innego, lepszego: - To przystanek w codziennym wyścigu szczurów. Jeden dzień w roku, który pozwala uwierzyć i wzmocnić swoją miłość oraz wiarę w ludzi - opowiadają po powrocie.

Mieczysław z Bydgoszczy, który był na prawie wszystkich zlotach, opowiada, jak stał z innymi boso na lednickim polu, czuł pod stopami pachnącą i nagrzaną wiosennym słońcem trawę. "Nie ustawajcie, pamiętajcie o symbolach, nie poddawajcie się komercji. Utrzymajcie prawdziwą i niepowtarzalną atmosferę spotkania z Bogiem i z ludźmi w tej nadzwyczajnej katedrze pod gwiazdami. Każdy, kto kiedykolwiek stanął na Lednicy, nie wróci do siebie taki sam, jak przyjechał" - pisał na forum wyplynnaglebie.pl.

Prof. Świda-Ziemba w "TP": - Młodzież jest nauczona, że każde ważne wydarzenie w jej życiu musi się wiązać z widowiskiem. Wie, że jednorazowe przeżycie wspólnoty czasem więcej znaczy dla tożsamości człowieka niż ciągłe podkreślanie jego indywidualizmu.

Lednica w każdej parafii?

Agnieszka Chrostowska kilka lat temu wymyśliła, żeby po każdej literze w słowie "Lednica" postawić kropkę. Powstały w ten sposób skrót rozszyfrowała tak: Ludzie Ewangelii Daleko Nieście Imię Chrystusa Amen.

Jakimowicz: - Gdyby to, co dzieje się na Lednicy, dotyczyło tylko sfery emocji, one uleciałyby następnego dnia. Ale to, co dzieje się na zlocie, dotyczy umysłu. Zlot porządkuje ludziom w głowach.

Dobrzyński: - Lednica to miejsce startu, tu się ładujemy. Potem jest parafialna rzeczywistość.

Młodzi ludzie po powrocie ze zlotu szukają w swoich parafiach tego, czego tam zakosztowali. Porównują i pytają: - Dlaczego takich Mszy nie ma w każdym kościele? Dlaczego u nas na nabożeństwie jest smutno i nudno?

I zachęcają się: - Róbmy Msze w stylu lednickim!

Czyli z muzyką zespołu Siewcy Lednicy, z tańcami, świadectwami.

Parafialni księża miewają pretensję do o. Góry. Po co te gadżety, show, młodzieżowy styl?

Ks. prof. Przybecki: - O. Góra próbuje mówić z młodymi językiem ich kultury, ale jest to język wyrastający głęboko z tradycji Kościoła. Ta umiejętność łączenia starego z nowym to nadzieja na przyszłość i że formuła się nie zużyje. Jeszcze zbyt krótka perspektywa, by z pełnym przekonaniem móc stwierdzić, że to już nowa formacja, ale z całą pewnością to ciekawe poszukiwanie nowej formy komunikowania się.

Zasada: - To od księży w parafiach zależy, co zrobią z energią, którą z młodych ludzi wykrzesał Góra. Mogą ją spożytkować, ale i zmarnować. Ja jestem optymistą, bo na Lednicę przyjeżdża coraz więcej młodych księży, zakonnic. Tutaj uczą się bycia z młodymi ludźmi.

Znalazłem!

- Ja widzę, jak ludzie się zmieniają, przechodząc przez Rybę - mówi o. Góra. - Stoję obok, patrzę w ich twarze i płaczę ze szczęścia.

Rzeczywiście jest wielu ludzi, którzy żyją Lednicą przez cały rok.

Jak Marek, który po powrocie ze zlotu zajął się pomaganiem niepełnosprawnym, albo Jola - zaangażowana w działalność fundacji dla niewidomych dzieci. Andrzej, student architektury, który organizuje w swojej parafii kolonie dla dzieci, albo Ania - za darmo udzielająca mniej zdolnym maluchom korepetycji z angielskiego w przykościelnej salce.

Andrzej: - Wróciłem w zeszłym roku ze zlotu do domu, a mama mi mówi, że w kościele szukają kogoś, kto pomoże znaleźć sponsorów na wyjazd dla ubogich dzieci. Pomyślałem: "Byłem na zlocie, którego hasło brzmiało: »Poślij mnie!«. Ojciec Góra powtarzał: macie być apostołami do dyspozycji Chrystusa. No, więc Chrystus mnie wybrał i posłał, żebym znalazł pieniądze na kolonie dla biednych dzieci. Znalazłem!

Aleksandra Klich i Józef Krzyk są dziennikarzami "Gazety Wyborczej"

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2008