Różewicz z dwóch stron

Niestosowne jest - mówi nam poeta - unieważniać rzeczy poważne, spłaszczać głębokie, gawędząc o nich byle jak w telewizji, radiu, gazetach. Tego nie robi się... bo to rozbija porządek świata. Który wciąż istnieje, choć zagrożony.

06.12.2007

Czyta się kilka minut

"Nauka chodzenia" Tadeusza Różewicza to dwujęzyczny wybór późnych jego wierszy. Przełożyli je na niemiecki Karl Dedecius, Bernhard Hartmann, Andrzej Słomianowski (z ważnych tłumaczy poezji autora "Szarej strefy" na ten język zabrakło chyba tylko Henryka Bereski). Samymi przekładami niech zajmą się kompetentniejsi, chcę napisać o wymowie tej książki. Różewicz niczego nie publikuje przypadkowo, czysto okazyjnie, każdy wybór wydaje z rozwagą.

"Nauka chodzenia" oprócz tego, że jest dwujęzyczna, otrzymała staranny i przemyślany kształt graficzny. Na okładce umieszczona została fotografia starego poety en face. Plan amerykański. Płaszcz. Szalik. Rozpięty kołnierzyk koszuli. Patrzy prosto w obiektyw. Bardzo serio. Nie ma w jego spojrzeniu cienia ironii. Tłem jest mozaika: kratka z ciemnych i niewielu jaśniejszych kostek, na niej bieleje labiryntowa spirala. Poeta patrzy i milczy. Zacznie mówić nieco dalej i to do wyraźnie rozpoznawalnego adresata, Tadeusza Konwickiego - o "naszym pokoleniu". Jakże ważne jest owo "nasze pokolenie" dla Tadeusza Różewicza i jak ważny jest on wciąż dla swego pokolenia.

Zaczyna się więc rozmową z Konwickim, lecz ten dialog nawiązany z rówieśnikiem, toczony wobec czytelników polskich i niemieckich - to początek niby-rozmowy, którą stanowi cała "Nauka chodzenia". Albo inaczej: książka jest sceną, na niej Tadeusz Różewicz patrzy surowo w nas. Ma gładkie policzki, zmarszczki na czole i podbródku, spogląda poważnie. Bardzo wiele zależy od takiego pierwszego spojrzenia zaraz po podniesieniu kurtyny, którejś z kurtyn (pamiętamy wiersz: "kurtyny w moich sztukach..."). Jeśli nie zrozumiemy tego spojrzenia, nie przyjmiemy jego powagi, nie dostosujemy się do niej, to wypadniemy z tej gry.

mieliśmy rozmawiać o Bogu

przypomniałem

wiecie co odpowiedział Mickiewicz

francuskiemu pisarzowi

który zapraszał do swego "Salonu"

na rozmowy o Bogu?

"o Bogu przy herbacie

nie rozmawiam"

przecież to dużo mądrzejsze niż

powiedzenie Nietzschego

"Bóg umarł"

albo Dostojewskiego

"jeśli Boga nie ma

to wszystko wolno"

"Tempus fugit (opowieść)"

Czym bywa często poezja dzisiaj? - pyta Tadeusz Różewicz. Odpowiedź sama się nasuwa: rozmową przy herbacie - niestety.

Wiele jednak zależy od tego, z kim pije się herbatę. Czy z kimś, kto rozumie niedopowiedzenia, zamilknięcia, milczenia, czy też z publicznością "premierową", która i tak z góry lepiej wie. Jeśli jednak pije się herbatę z takimi, którzy naprawdę wiedzą, można zamilknąć albo słowami wyrazić milczenie. I oni to zrozumieją. Stąd to poważne spojrzenie prosto w oczy na okładce, nadające ton.

Tu trzeba dopowiedzieć: tom "Nauka chodzenia" został wydany z pewnej okazji - nadania Różewiczowi doktoratu honoris causa przez Akademię Sztuk Pięknych we Wrocławiu. Stąd ważne są opozycje: między rysunkiem a malarstwem, monochromatycznością a kolorem, konstrukcją a bezforemnością, celowością a przypadkiem. Tadeusz Różewicz i jego partner w tej książce Eugeniusz Get-Stankiewicz są po stronie rysunku, konstrukcji, celowości i formy. Nie ma - czytamy - czerwonych czy zielonych kwadratów. Kwadrat to kwadrat, można go tylko wypełnić czerwienią albo zielenią. Konstrukcje zostały wyrażone przez Geta-Stankiewicza w jego "architektonicznych" rysunkach, oddzielających w książce wiersze jeden od drugiego. Są to różne rzuty modelu budowli (Różewiczowskiej "Pułapki") wykonanego przez Jaromira Aleksiuna (nb. promotora doktoratu

h. c. Różewicza). Get sporządził swe rysunki techniczne z kolejnych punktów obserwacyjnych rozmieszczonych co 18 stopni, wysmakowane, prowadzone według linijki czarnym i szarym tuszem. Oddają one piękno złożonej konstrukcji, innej niż w wierszach Różewicza, lecz konstrukcji. Nie są niezobowiązującym żartem. Dopiero gdy je przyjmiemy...

Właśnie, dopiero kiedy przyjmiemy zasadę konstrukcji, możemy przejść do innych sfer poematów. Jest więc szkielet racjonalny, ten, który po swojemu odwzorowywał Get. I jest sfera milczenia - użyjmy tego słowa - tajemnicy. Tam, gdzie nie można jasno się wyrazić, trzeba zamilknąć - pouczał tak ceniony przez Różewicza Wittgenstein. I ani ta konstrukcja, ani milczenie (nigdy z nią niesprzeczne) nie są zabawą, czystą grą - "rozmową przy herbacie" (czy innym trunku). Dopiero jednak, gdy respektuje się konstrukcję całości, możliwe stają się zabawy poszczególnymi przedmiotami: szyszką (zmieniającą się w "jajko Gaudiego"), kamykiem (okazującym się "kamieniem filozoficznym"), laleczką - bardziej żartobliwie niż ironicznie traktowanymi amuletami... Możliwe są więc majsterkowania, jakie odbywały się w pracowni Geta i zaowocowały przed pięciu laty wspólną wystawą poety i grafika w Muzeum Narodowym we Wrocławiu - zatytułowaną oświeceniowo "Zabawy Przyjemne i Użyteczne". Była ona po trosze instalacją, po trosze bardzo szczególnym teatrzykiem.

Inną ważną sferą w "Nauce chodzenia" jest narracja. Słychać głos nadrzędnego opowiadacza, który potrafi opanować radosny lub smutny (zależy od sposobu podejścia) chaos świata współczesnego. Panuje nad rozłamami, sprzecznościami, ma głos, charakter pisma samego Tadeusza Różewicza. Może, w pełni pozostając sobą, przechodzić od żartu do serio, od dosłowności do ironii. Od gawędziarstwa, wręcz wielosłowia, do ascezy słów i do milczeń. To on się zachowuje. Jego słuchamy, ale i na niego patrzymy, stąd tak ważny jest portret na okładce. To on wyznacza w tej książce męski ton poezji, która w istocie jest poważna w tym trudnym świecie (poezji zachowującejsię wobec chaosu, wobec kosmosu, niebędącej ani jednym, ani drugim). Wobec "naszego pokolenia" i wobec spraw ostatecznych, co okazuje się tym samym, gdyż "nasze pokolenie" odchodzi. Wobec kresu, gdyż głos nadrzędny w wierszach Różewicza, nie negując istnienia Boga, nie może przyjąć nieśmiertelności, która jawi mu się jako fałszywe, bo niezróżnicowane szczęście. Nie można odpoczywać wiecznie, bo odpoczywa się tylko po czymś i przed czymś - "życie wieczne / życie bez końca / jest byciem bez sensu / światłem bez cienia / echem bez głosu". Samo echo jest złudą. (I nie jest to tutaj tylko kwestia niedostateczności języka, którym nie można nazwać nienazywalnego.)

O tym jednak nie rozmawia się "przy herbacie". Z jednej strony jest breja współczesnego świata. Ursuppe - prazupa. Niszcząca wszechszarość. Rozrastające się kłącza. Globowy tłum, który rośnie, zagraża, przeraża, niszczy każdą osobę. I jest druga strona, którą włada artysta, poeta - przeciwstawna prazupie, szarości i kłączom, przeciwstawiona globalnym tłumom (ale też wojnie, głodowi i poniżeniu) - strona porządku, stosowności. Poeta dba o stosowność zachowań. "Tego nie robi się" Kafce - nie stawia mu się kabotyńskiego pomnika w Pradze. "Tego nie robi się" róży - nie wprowadza się w nią kosztem 28 milionów dolarów genów bratka, by kwitła niebiesko. Niestosowne jest unieważniać rzeczy poważne, spłaszczać głębokie, gawędząc o nich byle jak w telewizji, radiu, gazetach (zjadliwe pamflety starego Różewicza na dziennikarstwo mass-medialne z tego się biorą). Tego nie robi się... bo to rozbija porządek świata. Który wciąż istnieje, choć zagrożony. Grozi mu lekceważenie, zapomnienie przez ludzi. Dlatego - jak niegdyś zwykł był mówić ten poeta - poezja (pojmowana jako porządek świata) umarła. Przeważają w "Nauce chodzenia" utwory dłuższe, znalazło się też jednak w tomie parę krótszych, w tym jeden z najgłębszych wierszy Tadeusza Różewicza "Kamień filozoficzny - Der Stein der Weisen".

Inny Różewicz, dopełniający tego z "Nauki chodzenia", ludyczny, awangardowy, eksperymentujący, ukazany został w książce-albumie, wysmakowanym, pięknie wydanym przez wrocławską Akademię Sztuk Pięknych z okazji doktoratu honoris causa dla poety. Kto chce poznać nieznaną stronę recepcji Różewicza, musi po tę książkę sięgnąć, kto chce go zobaczyć jako awangardowego poetę, też musi, i ci, którzy czytają go przez postmodernizm, również sięgnąć powinni, nie mówiąc o interpretatorach tradycjonalistach.

Poważnie - chodzi o to, że Różewicz jest tu interpretowany przez plastyków: autorów plakatów do jego sztuk, studentów obrazujących (bo nie ilustrujących) jego wiersze, przez Eugeniusza Geta-Stankiewicza, z którym wytwarza przedmioty i stworzył wspólną wystawę, przez brata Geta - Janusza Stankiewicza, świetnego fotografa... Są w albumie karykatury i dowcipy, montaże... Rysuneczki samego Różewicza włączone w to wszystko. By uchwycić sens tej książki, świadomie tak zrobionej, by była przeciwwagą "Nauki chodzenia", starczy porównać funkcję tych samych "technicznych" rysunków Geta w nich obu. W albumie są sztuczką, półżartem, konceptem... w "Nauce chodzenia" zaś czystą konstrukcją, samą powagą, obnażonym rusztowaniem wnętrza człowieka, wnętrza wiersza i wnętrza poezji. Konstrukcją, która istnieje i przeciwstawia się grozie chaosu, a także umożliwia artystom rzeczywistą zabawę - "Przyjemną i Użyteczną".

  • Tadeusz Różewicz, "Nauka chodzenia, Gehen lernen". Przekłady: Karl Dedecius, Bernhard Hartmann, Andrzej Słomianowski. Rysunki: Eugeniusz Get-Stankiewicz, Wrocław 2007, Biuro Literackie;
  • "Tadeusz Różewicz Doctor Honoris Causa Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu". Projekt graficzny i redakcja: Wiesław Gołuch, Eugeniusz Smoliński, Ludwik Żelaźniewicz, Wrocław 20007, Akademia Sztuk Pięknych we Wrocławiu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2007

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (46/2007)