Rosnąca Malezja

Ten kraj się rozrasta, i to dosłownie. Ale mieszkańcy zaczynają sobie zdawać sprawę ze społecznych i ekologicznych kosztów tam, gdzie odbywa się to z pominięciem ich dobra i przyszłości.
z Penangu w Malezji

25.11.2019

Czyta się kilka minut

Budowa sztucznego lądu w stanie Johor, 2017 r. / SIM CHI YIN / MAGNUM PHOTOS / FORUM
Budowa sztucznego lądu w stanie Johor, 2017 r. / SIM CHI YIN / MAGNUM PHOTOS / FORUM

Popularną plażę przy Gurney ­Drive kilkanaście lat temu pochłonęła woda. W zamian mieszkańcom została tylko ulica i dwa potężne centra handlowe. Tam, gdzie kiedyś wypoczywali, i dalej, gdzie bujały się łodzie rybaków, dziś buldożery i ciężarówki kończą pracę przy dosypywaniu kawałka lądu. Wkrótce mają tu powstać nowa plaża i miejski park. To najmniejsze z tutejszych przedsięwzięć, obejmujących rekultywację zalanych terenów albo tworzenie nowych. Inny taki projekt zaczął się niedaleko, a w kolejce czeka jeszcze kilka.

Leżący w północnej Malezji i liczący 1,7 mln mieszkańców stan Penang składa się z wyspy o tej samej nazwie i większej od niej części kontynentalnej. Na wyspie od dawna brakowało ziemi pod budowę – tak przynajmniej twierdzą deweloperzy, którzy przekonują rząd do kolejnych projektów „rekultywacyjnych”. Zwykle chodzi o usypanie dodatkowej powierzchni, na której można będzie zbudować apartamenty i hotele.

Badacze z miejscowego Universiti ­Sains Malaysia przygotowali raport, w którym przewidują, że do 2030 r. powstanie tu aż pięć sztucznych wysp, a uzyskana, gotowa do zabudowy powierzchnia będzie liczyć ponad 3,2 tys. hektarów. Główna wyspa urośnie tym samym o 10 proc. Największy tego typu projekt w Penangu (i w ogóle w Malezji), znany jako Penang South Reclamation, ma obejmować budowę przy południowym wybrzeżu trzech nowych wysp o łącznej powierzchni ponad 1800 hektarów. To ta inwestycja budzi największe kontrowersje.

Hektary z morza

Wydzieranie ziemi morzu to nad Cieśniną Malakka dochodowy biznes, a Malezja w ostatnich latach zdecydowanie w nim przoduje.

Wprawdzie sąsiedni Singapur od uzyskania niepodległości powiększył swoją powierzchnię o prawie jedną czwartą, ale ostatnio zwolnił tempo – i zrezygnował ze szkodliwego dla środowiska wydobywania piasku na rzecz bardziej popularnych w Europie polderów.

10 lat temu deweloperzy i ówczesne władze w indonezyjskiej Dżakarcie przedstawili wizję przedsięwzięcia o nazwie Giant Sea Wall, obejmującą budowę aż 17 sztucznych wysp. Nowy ląd miał m.in. uchronić nisko położone miasto przed zalewaniem przez ocean. Niejako przy okazji miały powstać tam centra handlowe i atrakcje turystyczne. Udało się zbudować tylko cztery wyspy, bo przedsięwzięcie szybko przerodziło się w spektakl protestów organizacji ekologicznych i oskarżeń o korupcję. Władze cofnęły wreszcie pozwolenia, wskazując na uchybienia podatkowe i brak studium wpływu tej mega­inwestycji na środowisko.


Czytaj także: Tomasz Augustyniak: Palący problem nad cieśniną Malakka


Odtąd w dziedzinie „rekultywacji” przoduje leżący przy granicy z Singapurem malezyjski stan Johor: powstaje tam co najmniej 5,4 tys. hektarów sztucznego lądu. Mają zostać zabudowane hotelami i apartamentowcami. W ten sam sposób rozwijane są tereny przemysłowe. Dwa miasta portowe w stanach Selangor i Negeri Sembilan rozbudowują się w morze na ponad 3 tys. hektarów każde, aby móc budować mieszkania, hotele i fabryki. Z kolei w stanie Malakka na powierzchni 526 hektarów powstaje ­budowana do spółki z Chińczykami Melaka Gateway – obejmująca port morski, marinę dla jachtów, luksusowe bungalowy i parki.

Każdy z projektów kosztuje dziesiątki miliardów ringgitów, a spodziewane zyski są wielokrotnie wyższe. Podnoszące się głosy, że budowa zniszczy chroniące przed erozją i podtopieniami namorzyny, nie przynoszą efektów.

Protesty w Penangu

Jedyny w Malezji ruch z prawdziwego zdarzenia, sprzeciwiający się usypywaniu sztucznego lądu, powstał w stanie Penang.

Tutejszy rząd stanowy, który od dawna planował rozbudowę systemu transportu publicznego, zamierza uzyskać potrzebne na to pieniądze, sprzedając deweloperom ziemię na planowanych nowych wyspach. Infrastruktura komunikacyjna musi być droga, bo ma się składać z pięciu linii metra, autostrad, wiaduktów i tuneli: jednego podwodnego, łączącego wyspę z kontynentem, a drugiego wydrążonego we wzgórzach. Całość – wyspy i infrastruktura – mają kosztować 46 mld ringgitów (równowartość 11,2 mld dolarów).

Organizacje pozarządowe pytają, po co aż tak wielki projekt niezbyt ludnemu Penangowi. Wskazują na stołeczne Kuala Lumpur, gdzie zaledwie jedna linia metra zaczęła przynosić planowane zyski. Obawiają się, że Penang nie udźwignie ciężaru utrzymania metra i zbankrutuje.

Działacze Penang Forum – zrzeszenia organizacji pozarządowych zajmujących się środowiskiem i zrównoważonym rozwojem – przygotowali alternatywny plan, zakładający m.in. rozwój komunikacji autobusowej, budowę linii tramwajowych i wprowadzenie, wzorem Singapuru, ograniczeń dla kierowców. Wskazują też na poważne błędy w planowaniu.

– Biegnące wiaduktami autostrady mają przebiegać przez miejskie parki i wzgórza, z których słynie Penang. Poza tym badania pokazują, że ich budowa zachęca do używania prywatnych aut, a to kłóci się z koncepcją transportu publicznego – wyjaśnia mi Evelyn Teh, związana z Forum ekspertka w dziedzinie środowiska i urbanistka. Dodaje, że miejscowi nie będą mieli korzyści z zaplanowanych na wyspach luksusowych apartamentów, bo nie będzie ich na nie stać. – Wszystko to z myślą o bogatych inwestorach z Chin i Singapuru – dodaje.

W rejonie, gdzie mają być zbudowane wspomniane sztuczne wyspy, są najlepsze w okolicy łowiska ryb, krewetek i krabów. Żyje tam kilkaset rodzin rybaków – jeśli projekt ruszy, stracą jedyne źródło utrzymania. Aktywiści ze stowarzyszenia Penang Tolak Tambak (Penang Odrzuca Rekultywację) mówią, że wpłynie to na życie 5 tys. członków rybackich rodzin na miejscu i kolejnych 2,3 tys. w sąsiednim stanie Perak, gdzie ma być wydobywany piasek potrzebny do budowy. Z kolei zaplanowane na sztucznych wyspach hotele i apartamenty nie tylko nie przyniosą korzyści mieszkańcom, ale spowodują ogólny wzrost cen nieruchomości.

Rybacy boją się powtórki sytuacji z dawnej wsi rybackiej Tanjung Tokong, leżącej na obrzeżach stołecznego George Town. Kiedy w 2006 r. oddano tam do użytku „odzyskaną ziemię”, na której zbudowano drogie apartamenty i luksusową galerię handlową, z przybrzeżnych wód zniknęły ryby, i aby je zdobyć, trzeba teraz wypływać dalej w morze. Z powodu wysokich kosztów benzyny wielu rybaków musiało szukać dodatkowego zajęcia.

Dr Mohamed Jusoff Ishak z Putra Universiti Malaya w Kuala Lumpur, z pochodzenia Penangijczyk, ostrzega, że zagrożone są nie tylko ryby. – Wydobycie piasku na masową skalę narazi cały region na podtopienia i wpłynie na poziom oraz jakość wód gruntowych – mówi mi naukowiec. Ishak obawia się, że z powodu podnoszącego się poziomu mórz hotele i apartamenty może czekać smutny koniec.

Społeczeństwo obywatelskie

– Nasi aroganccy politycy nawet nie myślą o słuchaniu ludzi, a to my będziemy żyli z konsekwencjami ich planów – denerwuje się przedsiębiorca Curry Khoo.

Wraz z grupą artystów i członków miejscowej sceny start-upowej Khoo dołączył do rybackich protestów. Planują akcję informacyjną dla mieszkańców i domagają się, żeby rząd wstrzymał projekt, zmniejszył jego skalę i lepiej go zaplanował.

– Malezja mogłaby stać się dla reszty świata przykładem tego, jak zapewniając wzrost gospodarczy, dać jednocześnie ludziom dobre przestrzenie publiczne. Kluczem jest dobre zarządzanie, cały region stoi przed szansą na poprawę swojej komunikacji i przestrzeni publicznych, ale sztuczne wyspy mogą być tylko jego niewielką częścią – uważa Evelyn Teh.

Wizja rządu

Timothy Tye – szef organizacji Anak Pinang, która powstała, żeby wspierać rząd w zwalczaniu oponentów, kwestionujących przedsięwzięcia – mówi „Tygodnikowi”, że Penangijczycy nie powinni się obawiać megaprojektów infrastrukturalnych i śmielej zabiegać o rozwój gospodarczy.

– Malezja dołączyła do grona azjatyckich tygrysów dzięki wizjonerskim przywódcom i odważnym krokom. Nie możemy teraz kapitulować z obawy o środowisko, jego ochronę trzeba połączyć z niezbędnym rozwojem – argumentuje Tye. Jego zdaniem metro i autostrady poprawią jakość życia Penangijczków i przyniosą inwestycje. Tye nie widzi alternatywy dla sztucznych wysp.

Podobnie jak szef rządu stanowego Chow Kon Yeow, który powiedział niedawno miejscowym mediom, że projekt będzie napędzał gospodarkę Penangu przez pół wieku. Chow zapowiedział, że o sprawie będzie rozmawiał tylko z tymi, w których bezpośrednio uderza budowa wysp, a więc z rybakami. Wiosną spotkał się z nimi za zamkniętymi drzwiami i przekonywał do zakończenia protestów. Nieskutecznie. Dziś rybacy nadal organizują demonstracje (ostatnia odbyła się na początku listopada) i grożą, że jeśli budowa mimo wszystko się zacznie, wypłyną w morze i zablokują ją setkami łodzi.

Rząd nie daje za wygraną: twierdzi, że 97 proc. mieszkańców popiera plan, choć w przeprowadzonej sondzie pytano tylko o transport publiczny, a zdaniem organizacji pozarządowych pytania były tendencyjne (nie dotyczyły np. skali rozbudowy infrastruktury). Władze odpowiedziały, że analizują dane z właśnie zakończonych trzymiesięcznych konsultacji społecznych. Prowadzono je w mobilnych stanowiskach rozlokowanych w George Town.

Stanowiska były opatrzone hasłem: „Nasza wizja, twoja przyszłość”. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 48/2019