Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To lista pobożnych życzeń, wyrażonych językiem propagandy, a nie ekonomii. Czy projekt zostanie z czasem napełniony treścią - to pytanie pozostaje na razie bez odpowiedzi. Racje ekonomiczne przemawiają za nim słabo, znacznie mocniej natomiast - względy polityczne. A to właśnie one w wykonaniu zdeterminowanej ekipy prezydenta Putina mogą przeważyć nad rachunkiem ekonomicznym, którego żadna z umawiających się stron nie przeprowadziła. W każdym razie publicznie nic o tym nie mówi.
Dostawy gazu są w strategii rosyjskich elit instrumentem politycznym. Gazowy monopolista Gazprom jest w rękach Kremla (i posłusznych mu zauszników, posadzonych w zarządzie firmy) potężnym narzędziem, które w perspektywie kilku lat ma odwojować utracone w chwili słabości wpływy. Przytomni uczestnicy jednej z rosyjskich list dyskusyjnych zadawali pytania, kto sfinansuje “polityczną rurę" i sami próbowali znaleźć odpowiedź. “Niemieckie banki nie dadzą złamanego centa, jeśli nie będą miały twardych gwarancji. Gwarancji na takie kwoty mogą udzielić tylko rządy. Rząd w Niemczech się zmienia. Zresztą tam nawet nikt się nie zająknie o finansowaniu dętych politycznych projektów. Bo pieniądze banków to pieniądze ich klientów, a zatem obywateli, a zatem wyborców. Pozostaje Rosja - tu nikt nie pyta klientów banków o celowość ładowania pieniędzy w błoto, jeśli taki idzie prikaz z góry".
Jeśli więc gazociąg transbałtycki powstanie, będzie to triumf rachunku politycznego nad trzeźwością gospodarczą. Na razie jeszcze nikt nie policzył, czy i komu się to opłaci.