Reforma niezależności

Kończą się dobre czasy dla prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta. Będzie się musiał podporządkować ministrowi sprawiedliwości albo zrezygnować.

29.07.2013

Czyta się kilka minut

Prokuratura Generalna właśnie się przeprowadza. W dawnym budynku SGGW przy ul. Rakowieckiej w Warszawie gołym okiem widać chaos. Wejście główne. Na recepcji podaję swoją legitymację dziennikarską. – Co to jest? – pyta miła pani z okienka. Mam czekać na rzecznika prokuratury, zejdzie osobiście. Czekam. Pięć minut, dziesięć, piętnaście. – Czy ktoś po pana zejdzie? – pyta zaniepokojony wartownik. Upewniam się u miłej pani z okienka, że mam czekać. Ale, wiedziony intuicją, sięgam po komórkę. – Dzień dobry, chciałem tylko przypomnieć się, że jestem – mówię do rzecznika, prokuratora Mateusza Martyniuka. – Ja też na pana czekam – odpowiada zdziwiony. Okazuje się, że rzecznik urzęduje w innym skrzydle budynku. Wartownik podpowiada: nie ma połączenia, musi pan pójść naokoło, wejście D. Niestety to nie było to wejście. Dochodzenie trwa. Po 25 minutach udaje się w końcu namierzyć gabinet. Na podłogach jeszcze paczki.

Ta scenka to dobra metafora tego, co się dzieje z Prokuraturą Generalną. Ten de facto urząd centralny czeka zmiana – bo nie może dalej działać tak, jak działa dzisiaj. Z tą diagnozą zgadza się nawet prokurator generalny Andrzej Seremet. Przedmiot raczej niż podmiot w ostrym sporze na szczytach władzy.

Atakującym jest od dawna prezydent Bronisław Komorowski. W ostrych słowach skrytykował ostatnio prokuraturę, przypominając, że jej charakter wywodzi się wprost z czasów stalinowskich. Zabrzmiało ostro. Ale to żadna sensacja. To samo można usłyszeć w samej prokuraturze: tak, to prawda, struktura jest stalinowska. Mamy ścigać i oskarżać. Tylko co my możemy z tym zrobić?

– Dali nam trabanta, a mają oczekiwania, że będziemy wygrywać rajd Monte Carlo – rozkłada ręce rzecznik Martyniuk.

SEREMET KONTRA RESZTA ŚWIATA

Spór o Prokuraturę Generalną w niedługim czasie może się przekształcić w kolejną kompromitującą wojnę na górze polityki. W ministerstwie sprawiedliwości trwają bowiem zaawansowane prace nad nowelizacją ustawy o prokuraturze. Prawdopodobnie trafi ona na pierwsze powakacyjne posiedzenie Sejmu. Projekt zawiera rozwiązanie, które z definicji jest odrzucane przez Seremeta i jego ludzi. W przepisach przejściowych do tej ustawy ma się znaleźć kluczowy dla Seremeta zapis. Zobowiąże on prokuratora generalnego, by w trzy miesiące przedstawił kandydatury nowych zastępców. – Po co? Przecież intencja tego pomysłu jest prosta, chodzi o wyeliminowanie dotychczasowych – słyszę w Prokuraturze Generalnej.

Gdyby tak było, stanowisko straciłby także najbardziej zaufany współpracownik Seremeta, jego pierwszy zastępca, prokurator Marek Jamrogowicz. Obaj rozpoczynali kariery prawnicze w Tarnowie, skąd pochodzi Seremet. – A co będzie, gdy Seremet w takiej sytuacji nie przedstawi nowych kandydatur, a kadencje starych na mocy nowych przepisów wygasną po trzech miesiącach? – pyta mój rozmówca. – Czy można sobie wyobrazić pracę prokuratury bez zastępców?

Słowa te brzmią jak groźba. I zapewne działają jak oliwa dolewana do ognia, którego w najbliższym czasie na pewno nie będzie brakować. Spór w tej kwestii tli się od dawna.

Prace nad projektem zmian w prokuraturze zainicjował jeszcze poprzedni minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. Jak dzisiaj ostrożnie tłumaczy, celem jest utrzymanie tego, co cenne – rozdziału Prokuratury Generalnej od resortu sprawiedliwości. To dosyć oczywiste. Jaka jest więc główna przesłanka zmian? – Trzeba zwiększyć kontrolę nad prokuraturą, bo widać, że niezależność nie przyniosła poprawy sprawności jej funkcjonowania – mówi Gowin.

Podstawową zmianą, która zostanie zapewne uchwalona na jesieni tego roku, jest wprowadzenie zasady, że prokurator generalny będzie przedstawiał przed Sejmem sprawozdanie ze swojej działalności. Tak jak prezes NIK. Ale bez głosowania, bo to zdaniem Gowina ograniczałoby niezależność prokuratury. Rząd – czytaj: ministerstwo sprawiedliwości – będzie chciał także wpływać na funkcjonowanie prokuratury. Jak? Raz na rok byłyby przygotowywane w Alejach Ujazdowskich wytyczne dotyczące polityki karnej. Byłyby one obligatoryjne dla służb: policji, ABW, CBA.

Prokuratura tej zasadzie nie będzie podlegać, ale prokurator generalny będzie musiał odnieść się do tych wytycznych w swoim sprawozdaniu przed posłami. – Teraz rząd nie ma żadnego wpływu na pracę prokuratury – argumentuje Gowin.

Dobrze, ale po co do tego przepisy przejściowe dotyczące zastępców prokuratora generalnego? Były minister sprawiedliwości przyznaje, że taki pomysł ma się znaleźć w projekcie rządowym. Jak pan go ocenia? – pytam. – Gdybym był zwolennikiem takiego rozwiązania, sam bym je wprowadził do własnego projektu – odpowiada dyplomatycznie.

Ministerstwo Sprawiedliwości oficjalnie zapewnia, że nie jest zainteresowane kwestiami personalnymi, lecz jedynie porządkowaniem struktury prokuratury.

Krytycy Seremeta podpowiadają, że nie zamierza on składać broni. Można już usłyszeć, że Prokuratura Generalna przegląda wrażliwe politycznie śledztwa i dochodzenia. – To absolutna bzdura – dementuje rzecznik Martyniuk. – To byłby strzał w kolano, bo taka informacja natychmiast przedostałaby się do mediów – argumentuje.

Dziwna to argumentacja.

CO DALEJ, PANIE WŁADZO?

Założenia projektu, który szlifowany jest pod auspicjami ministra sprawiedliwości Marka Biernackiego, są zbieżne z jego oceną pracy prokuratury. W krytycznej, 56-stronicowej opinii do sprawozdania Andrzeja Seremeta za 2012 rok minister sprawiedliwości ganił prokuratury za to, że są nierównomiernie obciążone dochodzeniami, że panuje w nich nadmierna biurokracja. Ustawa ma ten problem rozwiązać. Ma precyzyjnie określić sposób dystrybucji spraw pomiędzy prokuratorami różnych szczebli, tak aby sprawy trudne, w rodzaju Amber Gold, nie trafiały do prokuratur rejonowych. Biernacki chce też, żeby więcej prokuratorów zajmowało się dochodzeniami, a mniej wizytacjami, nadzorem lub innymi działaniami organizacyjnymi.

Z taką oceną pracy prokuratury radykalnie nie zgadza się Prokuratura Generalna. W odpowiedzi na krytykę, również w 56-stronicowym dokumencie, zbija argumenty Biernackiego. Co za tym idzie, podważa założenia projektowanej ustawy. – Prowadzimy 1,2 mln spraw rocznie. Są prokuratury rejonowe, w których 30 proc. spraw dotyczy jeżdżenia rowerem pod wpływem alkoholu. My musimy te sprawy prowadzić, bo takie jest prawo. Niech lepiej zdepenalizują jazdę po pijaku na rowerze – argumentuje rzecznik Prokuratury Generalnej.

Rozbudowany nadzór? – To 300 prokuratorów, inne zadania wykonuje 9 proc. prokuratorów – wylicza Martyniuk. W jego ocenie prokuratura działa poprawnie, o czym ma świadczyć mała liczba wyroków uniewinniających czy malejąca liczba długotrwałych aresztów. – Nie ma ani jednej sprawy w postępowaniu przygotowawczym, która trwałaby powyżej dwóch lat – wylicza. Podkreśla też, że prokurator generalny nie może dowolnie przesuwać etatów prokuratorskich. Może dysponować tylko tymi, które się w naturalny sposób zwalniają. To ok. 150 miejsc rocznie, które są przesuwane do wydziałów śledczych i rejonówek, czyli tam, gdzie są największe potrzeby.

Różnica zdań między resortem a prokuraturą jest fundamentalna. Słowo przeciwko słowu. Brak miejsca na kompromis.

BO TO BYŁ POLITYCZNY DEAL

Istotą sporu nie jest wbrew pozorom tylko kwestia oceny pracy i jakości funkcjonowania prokuratorów. To w dużej mierze czysty konflikt polityczny skoncentrowany na personaliach. Andrzej Seremet był wybrany na inne czasy. Na czasy prezydentury Lecha Kaczyńskiego, który go nominował. Jego konkurent Edward Zalewski był w oczywisty sposób postrzegany jako osoba zaufana Platformy Obywatelskiej.

Wszystko bezpowrotnie zmieniło się 10 kwietnia 2010 r. 10 dni przed katastrofą pod Smoleńskiem Lech Kaczyński zaakceptował skład kierownictwa prokuratury. Bronisław Komorowski, który przejął obowiązki po zmarłym tragicznie prezydencie, musiał powołać zastępców Seremeta. A dla oponentów Seremeta było jasne, że zawarł on z prezydentem Kaczyńskim prosty polityczny deal. Zresztą sam Seremet nie ukrywa, że w sprawie kandydatur na zastępców prowadził z Kaczyńskim żmudne negocjacje.

Zgodził się, aby tzw. prokuratorzy-ziobryści weszli do Prokuratury Generalnej. Zaliczany do ziobrystów Robert Hernand, członek założonego przez współpracowników Ziobry stowarzyszenia „Ad Vocem”, oraz Marzena Kowalska, zostali zastępcami. Do Prokuratury Generalnej wszedł także sławny Jerzy Engelking. W ten sposób Lech Kaczyński zapewniał sobie wpływ na Prokuraturę Generalną, która według założeń miała się stać odporna na polityczne zapędy. I to jest fundament sporu o Seremeta. Jego grzech pierworodny.

Prokurator Martyniuk odrzuca zdecydowanie takie opinie. – Jak umarzamy sprawę śmierci Barbary Blidy, to prokuratura jest pisowska. W przypadku śledztwa smoleńskiego jest rządowa. A to znaczy, że jest apolityczna – kwituje.

Innego zdania jest były szef sejmowej komisji sprawiedliwości Ryszard Kalisz. W jego ocenie rozdzielenie ministerstwa sprawiedliwości od prokuratury to był pierwszy krok. Drugiego i trzeciego zabrakło. – W prokuraturze nadal panuje mentalność z czasów Ziobry, inkwizycyjny charakter dochodzeń, śledztwa trałowe, areszty wydobywcze – mówi Kalisz. Liczy się sukces za wszelką cenę.

I dodaje: – Zbigniew Ziobro kierował całą prokuraturą, stworzył ciąg technologiczny prokuratorów służący jego celom. Bogdan Święczkowski, szef ABW: prokurator; Grzegorz Ocieczek, zastępca szefa AWB: prokurator; Janusz Kaczmarek, minister spraw wewnętrznych i administracji: prokurator; komendant główny policji Konrad Kornatowski: prokurator. Do czasu konfliktu wszyscy oni mieli jednolite, nie tyle formalne, co faktyczne bezpośrednie zwierzchnictwo w osobie Ziobry.

Według Kalisza, ten układ naruszał zasadę demokratycznego państwa prawnego i trzeba było stworzyć normy gwarancyjne, żeby się to nigdy w przyszłości nie powtórzyło. – Ja optowałem za całkowitą zmianą sytemu prokuratury – mówi.

Seremet nie poradził sobie z wyzwaniem. Jako osoba „świeża” miał dwie możliwości: albo szybko zbudować sobie własne zaplecze, albo pójść na współpracę z układem zastanym. Wybrał to drugie. – Wsiąkł w mentalność zastaną w prokuraturze. Jest jednak doskonałym prawnikiem, początkowo walczył, ale chyba brakuje mu sił – ocenia Kalisz. A jego zdaniem była szansa, żeby zmienić prokuraturę radykalnie. – Zmian obawiały się prokuratury w Łodzi, Szczecinie, Białymstoku, Katowicach, Krakowie. Ale już przestały.

Dlaczego? Gdyż prokuratorzy zorientowali się, że sytuacja się petryfikuje.

Podobnie na Seremeta patrzy Bronisław Komorowski. Gdy porównać opinie prezydenta i Kalisza o prokuraturze, okazuje się, że są bardzo podobne, jeżeli nie tożsame. Można się nawet spotkać z poglądem, że Komorowski „mówi Kaliszem”. Nie jest to przypadek, bo Kalisz jest w bliskich relacjach z prezydentem i doradza mu w sprawie reformy prokuratury, motywowany swoją ideé fixe: usunąć ziobrystów z prokuratur do ostatniej osoby.

Nietrudno zgadnąć, co mógł podpowiadać Komorowskiemu w sprawie chyba dotąd najgłośniejszej. Był to konflikt o naczelnego prokuratora wojskowego, Krzysztofa Parulskiego. W dużym skrócie: prokurator wojskowy płk Mikołaj Przybył postrzelił się w policzek na znak protestu wobec działań prokuratury cywilnej. Chodziło między innymi o jeden z wątków śledztwa smoleńskiego i plany reformy prokuratury wojskowej. Gen. Parulski poparł Przybyła. Seremet zażądał odwołania swojego zastępcy. Prezydent był przeciwny. Kalisz tłumaczy to tak: po prostu Komorowski ma duży respekt do mundurowych. Ceni wojskowych.

Ale trzeba też pamiętać o ideé fixe nieformalnego doradcy prezydenta. Parulski był symbolem sprzeciwu wobec metod i stylu kierowania prokuraturą przez Ziobrę. Był prezesem Stowarzyszenia Prokuratorów RP, które w 2007 r. ostro zarzucało Ziobrze, że sprzeniewierzył się ślubowaniu prokuratorskiemu. Parulski wtedy złożył dymisję, ale wycofał się z niej, gdy do władzy doszło PO. I zaczął szybko awansować, dochodząc do stanowiska zastępcy Seremeta.

Seremet dopiął jednak swego. Parulski został odwołany, a sprawa ta położyła się głębokim cieniem na stosunkach Seremeta z Komorowskim. – Postawa Parulskiego wyglądała jak jakiś obiad drawski. Seremet nie mógł się wycofać – słyszę w Prokuraturze Generalnej.

To był najpoważniejszy konflikt na linii prezydent – prokurator generalny. Wcześniejsze spory o nominacje, np. blokowanie przez prezydenta kandydatury prokuratora Andrzeja Janeckiego na czwartego zastępcę Seremeta, nie miały aż tak wielkich reperkusji.

NA KRÓTKIEJ SMYCZY

Czym to się wszystko skończy? Seremet się podporządkuje albo będzie musiał zrezygnować. Raczej na pewno nie będzie ze strony premiera wniosku o odwołanie prokuratora generalnego. Choćby z tego powodu, że trudno będzie znaleźć w Sejmie większości 3/5, skłonnej zakończyć karierę Seremeta.

Jest też inny powód: Donald Tusk wie, że to dobry prawnik, z bogatym i ugruntowanym doświadczeniem sędziowskim. – Ale będzie trzymał go krótko, jak dotychczas – mówi jeden z moich rozmówców. W pamięci wielu osób pozostało wrażenie, że po katastrofie smoleńskiej Seremet „dosłownie jakby zapadł się pod ziemię”, nie było z nim kontaktu. To zresztą w opinii wielu cecha charakterystyczna prokuratora generalnego. Podobnie było po wybuchu afery Amber Gold. Nie kontaktować się, nie udzielać informacji, czekać.

Jak jest dzisiaj? Pytam prokuratora Martyniuka, jak układają się relacje prokuratora Seremeta z nowym ministrem sprawiedliwości Markiem Biernackim.

– Trwa wymiana poglądów.

– Chyba przez media...

– Na razie kontakty nie nabrały rozpędu – przyznaje Martyniuk.


CEZARY BIELAKOWSKI jest zastępcą redaktora naczelnego tygodnika „Wprost”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2013