Ręce do góry

Na początku lat 90. przebrany w halloweenowy kostium Japończyk, który przyjechał do Teksasu jako stypendysta, przez pomyłkę wszedł na inne podwórko niż zamierzał. Gospodarz powitał go, mierząc ze strzelby, tradycyjnym: “Freeze!". Dosłownie “zamarznij", potocznie “nie ruszaj się". Gość nie znał potocznego teksańskiego i szedł dalej. Zginął na miejscu. Przysięgli orzekli, że właściciel posesji działał w obronie własnej. Został uniewinniony.

14.09.2003

Czyta się kilka minut

Oglądając “Zabawy z bronią" (“Bowling for Columbine") Michaela Moore’a przypomniałem sobie trzy sążniste relacje, w których jako młody, ideowy korespondent opisując morderstwo wykpiwałem amerykańskie przepisy o posiadaniu broni, tudzież subkulturę Narodowego Stowarzyszenia Strzeleckiego (National Rifle Association). Amerykanie to naród hołdujący sentencji homo homini lupus - wywodziłem - naród, który z porzekadła “strzeżonego Pan Bóg strzeże" uczynił podstawową zasadę życia społecznego. Na kapslach napojów gazowanych jest napisane, że mogą one “gwałtownie wystrzelić w twarz, wywołując poważne obrażenia". Kierowców ostrzega, że “obiekty widziane w lusterku są bliżej niż się wydaje", a używanie toreb plastikowych jest w USA związane z “groźbą udławienia się". Pytałem: dlaczego podobnych ostrzeżeń nie wytłacza się na rewolwerach? Czy dlatego, że, jak twierdzi NRA, “rewolwery nie zabijają ludzi, to ludzie zabijają ludzi"?

“Strzelanie to sport"

Po co te wspomnienia? Aby z góry podkreślić, że pod większością tez reżysera podpisuję się obiema rękami i oceniając je będę nieobiektywny. Reżyser nie stawia zresztą tez we właściwym znaczeniu tego słowa. Stawia pytania. A raczej: stawia tezy, które udają pytania.

Czy Amerykanie sięgają po broń częściej niż jakikolwiek inny naród, bo żyją w ciągłym strachu? Czy ten strach - przed cholesterolem, pestycydami, Osamą bin Ladenem, sąsiadem, Murzynem, azbestem, Arabem, Hillary Clinton, księdzem-pedofilem, rekinem, ONZ, El Nińo, wąglikiem, komarem, kleszczem, tłuszczem zwierzęcym, telefonem komórkowym, promieniami słońca - jest efektem kulturalno-konsumpcyjnej propagandy mediów i reklamodawców? Czy politykom łatwiej otumaniać permanentnie zastraszone społeczeństwo? Kto jest bardziej odpowiedzialny za szkolną przemoc: Marilyn Manson czy George Bush? Rockandrollowcy, którzy mówią “róbta co chceta", czy cyniczni politycy, którzy zabijają tysiące niewinnych ludzi w imię ochrony interesów wielkiego kapitału? Nieograniczony dostęp do broni czy gra w kręgle?

Dlaczego właśnie kręgle (tytułowe bowling)? Dlatego, że ostatnią rzeczą, którą zrobili Eric Harris i Dylan Klebold przed rozstrzelaniem w liceum imienia Columbine trzynaściorga rówieśników, było rozegranie partyjki kręgli. Stąd tytuł filmu, który należałoby raczej przetłumaczyć jako “Kręglarze w barwach Columbine".

W małomiasteczkowej kulturze amerykańskiej prowincji karabin uznawany jest za jeden ze sprzętów gospodarczych, a ludność różnych Littletonów i innych Hicktownów nie waha się realizować zasady “mój dom to moja twierdza". Broń palną posiada 85 procent mieszkańców rezerwatu fundamentalistycznego konserwatyzmu zwanego Dixielandem. Na środkowym zachodzie współczynnik ów wynosi 60 proc., na wschodnim wybrzeżu tylko 23 proc. W Arkansas przy zakupie strzelby nie obowiązują żadne limity wiekowe. A nabyć ją można w każdym supermarkecie.

Tym niemniej obywatele takiego na przykład Jonesboro, gdzie 11-latek z 13-latkiem zastrzelili pięć osób, winą za tragedię obciążają obcych. Wskazują na wzorce zachowań importowane z amerykańskiego Dzikiego Wschodu - krainy bezbożników i liberałów, rozpowszechniane za pośrednictwem telewizyjnych seriali, gier komputerowych i innych szatańskich wymysłów. Gdy nowojorski dziennik “Daily News" zamieścił zdjęcie Andrew Goldena (jednego ze sprawców mordu w Jonesboro) z pistoletem większym niż jego ramię i opatrzył obrazek podpisem “Urodzony, by zabijać", w Arkansas zapanowało powszechne oburzenie. Oto pismacy z Nowego Babilonu śmieli skrytykować świętą tradycję polowań tudzież strzelania do rzutków. Tradycję, która z chłopców robi mężczyzn.

“Strzelanie to sport taki sam jak wędkarstwo - powiedział burmistrz Jonesboro, komentując artykuł “Daily News". - Na polowania jeżdżą całe rodziny: mężowie polują z żonami, synowie z ojcami. Wspólne wyprawy zacieśniają więzi rodzinne". Zacieśniały niewątpliwie w rodzinie Goldena. Jego ojciec był członkiem klubu myśliwskiego i na pikniki połączone ze strzelaniną zaczął prowadzać chłopca już w wieku lat 4. Dziadek zatrudniony w leśnictwie wprowadził Andrew na kolejny szczebelek wtajemniczenia: nauczył go strzelać do sarenek i kaczuszek. Pierwszą kaczuszkę 11-latek zabił na miesiąc przed podziurawieniem kulami szkolnych koleżanek. Warto przypomnieć, że według psychologów oznaką wyrastania dziecka na socjopatę jest torturowanie zwierząt. W okolicach, gdzie zaczynają pojawiać się trupy okaleczonych psów czy kotów, policja ogłasza stan pogotowia.

Myślowa pustynia

Twierdzenie, że łatwy dostęp do broni jest główną przyczyną krwawych jatek urządzanych przez sfrustrowanych nastolatków czy zgorzkniałych urzędników pocztowych, byłoby oczywiście przesadą. Podobnie jak mówienie, że zawiniła telewizja czy komiksy. To atmosfera panująca w domu kształtuje moralność dziecka. To zachowanie mamy i taty mały człowiek mniej lub bardziej świadomie naśladuje. Pogardy wobec bliźnich czy skłonności do rozwiązywania konfliktów przemocą trzeba się nauczyć. Ale sytuacja, w której więcej przepisów normuje produkcję i handel pluszowymi misiami niż karabinami, też nie jest normalna.

Prawo posiadania śmiercionośnych narzędzi gwarantuje Amerykanom druga poprawka do konstytucji; jak najszerszej interpretacji tej poprawki pilnuje wspomniane Narodowe Stowarzyszenie Strzeleckie, jedna z najpotężniejszych grup politycznego nacisku. W 1994 r., mimo zaciekłego oporu NRA i sponsorowanej przez tę organizację republikańskiej większości, po pięciu latach przepychanek Kongres zatwierdził ustawę o zakazie sprzedaży 19 typów broni automatycznej. Przedtem każdy osiemnastolatek (a w wielu stanach osoba wyglądająca zdaniem sklepikarza na taki wiek) mógł kupić chińskiego Kałasznikowa, czyli AK-47 wystrzeliwującego 60 nabojów na minutę.

Ponieważ świętej tradycji obwarowanej pieniędzmi producentów i posiadaczy pistoletów, rewolwerów, cekaemów oraz bazook zmienić się nie da - w imię bezpieczeństwa i wolności (gwarantowanej przez drugą poprawkę) władza (szkolna) ograniczyła wolność. Moore wspomina o siedmiolatku z Illinois, który został zawieszony w prawach ucznia za posiadanie niebezpiecznego narzędzia w postaci obcinacza do paznokci. Paranoikom z kuratoriów nie przyszło oczywiście do głowy, że strategia “zerowej tolerancji" nie rozładuje frustracji dzieciaków, a wręcz przeciwnie - tylko ją zwiększy, podważając jednocześnie autorytet pedagogów, którzy wprowadzają w życie bezsensowne restrykcje.

Reżyser pokazuje, jak rachityczne możliwości poszerzania horyzontów myślowych i duchowych oferuje Ameryka młodym ludziom. Dla mieszkańców prowincji centrum życia kulturalnego stanowi mall lub bar. Tam, między pizzerią a salonem gier, przy bilardowym stole, z kuflem Budweisera w ręku utwierdzają się w przekonaniu, że drapieżna konsumpcja stanowi zarazem najwyższą cnotę i najdoskonalszą formę samorealizacji. Że nie człowiek stanowi miarę rzeczy, tylko rzecz miarę człowieka.

Mall to wylęgarnia ubogich duchem, niedojrzałych emocjonalnie półanalfabetów, którzy postrzegają ziomków jako dodatek do szerokoekranowych telewizorów, odtwarzaczy płyt kompaktowych, gier komputerowych czy modnych ciuchów. Brak szacunku dla człowieka w połączeniu z naturalnymi frustracjami okresu dojrzewania i płynącą z westernów, republikańskich ław Kongresu czy Białego Domu mądrością, że prawdziwy Amerykanin nie negocjuje z wrogiem, tylko go zabija - tworzy mieszankę iście wybuchową.

Manipulacja i wstrząs

“Zabawy z bronią" to film, który można albo pokochać, albo znienawidzić. Michael Moore nie jest żadnym dokumentalistą. Jest manipulatorem, prowokatorem, specem od happeningu. Gra na emocjach, drażni, posypuje solą rany i ostentacyjnie lekceważy zalecenie Muńka Staszczyka: “Ojczyznę kochać trzeba i szanować, nie deptać flagi i nie pluć na godło". Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że często myli role.

Kiedy, wykorzystując chłopców rannych podczas strzelaniny w Columbine High School, zastawia jedną ze swoich pułapek na korporacyjnych sztywniaków - nieuchronnie zaczynamy się zastanawiać, ile w tym szczerej chęci, a ile autoreklamiarskiej hucpy. Czy reżyserowi rzeczywiście chodzi o wycofanie ze sprzedaży w K-Marcie amunicji, czy tylko o przyprawienie gęby hipokrytom zarządzającym “prorodzinną" siecią supermarketów?

Jeden z dzieciaków jest sparaliżowany, porusza się na wózku. Obaj mają ciała zniekształcone operacjami, a gdzieś w środku po kilka nie usuniętych pocisków - 17 centów sztuka. Naprawdę: serce się kroi. Być może tak właśnie trzeba walczyć o ograniczanie dostępu do broni - bo “obraz jest wart więcej niż tysiąc słów", a wstrząsający wizerunek kaleki bardziej zapada w pamięć klienteli niż telewizyjne reklamy z uśmiechniętą rodziną w roli głównej. Ale sądzę, że po pierwsze inicjatywa powinna wyjść od poszkodowanych, po drugie zaś filmowiec chciał jedynie postawić w głupiej sytuacji szefów firmy.

Prowokatorski styl pękatego, niechlujnego narratora w nieodłącznej czapce baseballowej traci efektywność, gdy Moore zaczyna przesadzać z dydaktyką i zbyt nachalnie naciągać fakty. Stąd wiele osób, które generalnie zgadzają się z autorem, uzna jego rozumowanie za nazbyt uproszczone, choć na przykład animowana historia Ameryki w skrócie, zaczerpnięta z odcinka “South Park", jest nieodparcie śmieszna. Innymi słowy film bardziej przekonuje wówczas, kiedy ma śmieszyć świadomymi uproszczeniami niż wtedy, gdy ma skłaniać do refleksji uproszczeniami serwowanymi jako głębokie przemyślenia. Nota bene w filmie występuje współtwórca “South Park" Matt Stone i elokwentnie wspiera argumenty Moore’a.

Reżyser pokazuje surrealistycznie łatwy dostęp do broni na przykładach tak komicznych i skrajnych jak casus North County Bank&Trust. Klient, który otwiera tam nowe konto, dostaje w ramach premii nowiutką strzelbę. “Czy to rozsądne rozdawać strzelby w banku?" - pyta twórca. Na ekranie pojawiają się też, bez komentarza, dane statystyczne. Liczba morderstw popełnianych co roku przy użyciu broni palnej w: Niemczech - 381, Francji - 255, Kanadzie - 165, Wielkiej Brytanii - 68, Australii - 65, Japonii - 39. USA - 11 127.

Najbardziej wstrząsający fragment filmu to czarno-biały, ziarnisty zapis masakry w Littleton dokonany przez ochroniarską kamerę. Widzimy, jak opętani żądzą mordu Harris i Klebold z bronią w ręku biegają po szkolnej świetlicy, tropiąc swoich rówieśników.

Mimo uproszczeń, “Zabaw z bronią" nie da się łatwo zdyskredytować jako prymitywnej lewackiej propagandy. Moore stawia pytania, których nie usłyszymy w skonformizowanych i oportunistycznych mediach głównego nurtu. Czy przed wybuchem wojny w Iraku któraś z gadających głów CNN, Fox News lub MSNBS odważyła się zasugerować, że chodzi być może nie tylko o militarne zagrożenie ze strony Husajna, ale również o kontrolę nad iracką ropą? Czy ktoś śmiałby dać do zrozumienia, że amerykańscy chłopcy nie zawsze i nie wszędzie walczą o pokój i bezpieczeństwo świata?

Moore nie idzie na kompromisy, nie unika kontrowersji. Jego film to nie dokument, lecz pełna pasji, prowokacyjna polemika z bzdurnym status quo. Zasługuje na - jak mawia Roger Ebert z “Chicago Sun-Times", jeden z najważniejszych w USA krytyków filmowych - oba kciuki do góry. Czy może raczej: obie ręce do góry.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2003