Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Służby, które nie mają własnych programów, mogą je kupić. Jest w czym wybierać. W samym Izraelu organizacja Privacy International zidentyfikowała 27 firm sprzedających „licencjonowane produkty służące tylko rządom i wymiarowi sprawiedliwości w prowadzeniu zgodnej z prawem walki z terroryzmem i przestępczością”. Światowy rynek takich programów jest wyceniany na 12 mld dolarów.
Nowością nie jest też to, że któraś z polskich służb ma program „Pegasus”, produkcji izraelskiej firmy NSO. O operatorze pod kryptonimem „orzełbiały” pisała w 2018 r. organizacja Citizen Lab (działająca przy uniwersytecie w Toronto). Odnotowały to u nas portale specjalizujące się w cyberbezpieczeństwie.
Dziwić może natomiast sposób, w jaki polskie służby tłumaczą się z posiadania „Pegasusa”. Pytane o to Centralne Biuro Antykorupcyjne – wskazała na nie w swoim śledztwie TVN24 – zaprzeczyło, że kupiło „system masowego szpiegowania Polaków”. Jednak „Pegasus” nie służy do monitoringu masowego, lecz do śledzenia konkretnych osób. Wedle Citizen Lab operatorzy zwykle wykupują licencje umożliwiające jednoczesne monitorowanie od 15 do 30 urządzeń.
Co powinno budzić obawy? Sprawa „Pegasusa” pokazuje, że brakuje mechanizmu systematycznej kontroli działalności inwigilacyjnej służb oraz wiarygodnej i niezależnej od polityków instytucji, która mogłaby stwierdzić, czy taki program jest używany zgodnie z prawem.
Czytaj także: Agata Kaźmierska, Wojciech Brzeziński: Śmiertelne fake newsy