Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ot, szlifierka, najwyraźniej domowej roboty, ale dlaczego na boku kamiennej tarczy wycięto hebrajskie litery? Bo to – jak czytamy – nagrobek Szpryncy córki Szmuela z cmentarza w Broku, przerobiony na tarczę szlifierską. A zdjęcie wykonano w roku 2010…
Nie wiedziałem, że był to u nas częsty sposób spożytkowania żydowskich nagrobków. „Macewy po obróbce – wycięciu z płyty koła, wybiciu w jego centralnej części kwadratowego otworu i zamontowaniu na osi z korbą – wykorzystywane były jako tarcze szlifierskie, zwane taczalnikami, ostrzakami, toczydłami, toczakami lub bruskami. (...) W latach 40. i 50. »toczaki« z macew można było kupić na jarmarkach” – pisze Krzysztof Bielawski. I podaje listę ponad trzydziestu miejscowości, w których takie tarcze jeszcze niedawno odkryto. Zapewne dlatego pewna mieszkanka Kieleckiego w rozmowie z dziennikarzem w 2015 r. twierdziła, że Żydzi nie mieli pomników, tylko „takie »kółka« z napisami”.
Nie wiedziałem też o wielu innych faktach, które zebrał Bielawski. „Jest to obraz całkowicie nieznany, a zarazem przytłaczający swoją skalą. Od początku osadnictwa żydowskiego na terenach dzisiejszej Polski powstało około 1200 cmentarzy żydowskich – zniszczeń nie uniknął bodaj żaden” – komentuje Krzysztof Persak. Oczywiście najpierw nekropolie żydowskie systematycznie niszczył okupant niemiecki, czemu autor poświęca osobny rozdział, opisując choćby historię obozu w Płaszowie, założonego na terenie dwóch cmentarzy. Przypomina jednak o udziale miejscowych: „w Krakowie kamieniarze Maśniccy doradzali Niemcom przy sprzedaży pomników nagrobnych z cmentarza przy Miodowej”, w Klimontowie w 1943 r. rozkopano zbiorową mogiłę zamordowanych rok wcześniej Żydów, szukając złota… Najwięcej zaś miejsca poświęca temu, co działo się po 1945 r.: działaniom „zwykłych ludzi”, jak owi handlarze „taczalnikami”, ale też władz centralnych i lokalnych – biernych, a po Marcu ’68 gorliwie przykładających się do wymazywania pamięci. W Szydłowie w 1946 r. znajdowało się 1141 zaniedbanych grobów – dziś jest pusta łąka. Można przytaczać dziesiątki opowieści o zabudowywaniu cmentarzy bez uprzedniej ekshumacji, cytować absurdalne uzasadnienia wniosków o ich likwidację i relacje świadków – zresztą sami przeczytajcie. Zwłaszcza dziś, kiedy osobnik odpowiedzialny za edukację w naszym kraju zapowiada definitywny koniec z „pedagogiką wstydu”. ©℗
Krzysztof Bielawski, ZAGŁADA CMENTARZY ŻYDOWSKICH, Biblioteka „Więzi”, Warszawa 2020, ss. 280