Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Byli więźniami obozów specjalnych. Te tzw. “Osobłagi" zostały utworzone po II wojnie światowej i były przeznaczone dla osób skazanych za “szpiegostwo", “dywersję", “terror", przynależność do antyradzieckich organizacji i grup. Innymi słowy - byli to uczestnicy narodowych ruchów na Ukrainie i w krajach bałtyckich. Wszyscy otrzymywali poważne wyroki: od 10 do 25 lat. “Osobłagi" powstały m.in. po to, aby wyizolować najbardziej niepewny politycznie i najbardziej wojowniczy “element", a rejonizacja w trudnych warunkach klimatycznych miała sprzyjać “naturalnej selekcji".
Więźniowie tej kategorii w większości mieli za sobą doświadczenie walki zbrojnej. “Wraz z ich przybyciem do obozów - pisze Morozow - w GUŁagu rozpoczynają się masowe ucieczki, powstania, głodówki. W latach 1946-1952 fala buntów przetoczyła się przez obozy od Republiki Komi po Daleki Wschód. Po śmierci Stalina nadzieje zeków [więźniów - red.] na rychłe wyjście na wolność znacznie wzrosły, jednak amnestia z 27 marca 1953 roku (największa w dziejach ZSRR: na wolność wyszło wówczas 1,3 mln osób, ponad połowa więźniów GUŁagu) nie objęła więźniów politycznych. Odpowiedzią były liczne strajki i bunty. Najbardziej masowy charakter miały wiosną i latem 1953 r. w Gorłagu (Norylsk) i Reczłagu (Workuta)".
Więźniowie, którzy zorganizowali “komitet strajkowy" (w jego skład weszli także Polacy), domagali się przybycia komisji rządowej z Moskwy i złagodzenia nieludzkiej dyscypliny. 5 czerwca do obozu, w którym pracę przerwało 16,5 tys. osób, przybyła komisja ministerstwa spraw wewnętrznych (komisji rządowej więźniowie się nie doczekali; zresztą niewiele by to zmieniło). Władza oczywiście nie miała zamiaru zawierać jakichkolwiek kompromisów. Rozmowy toczyły się pod czujnym okiem uzbrojonej ochrony. Ich celem nie było osiągnięcie porozumienia z więźniami, lecz zyskanie czasu na przygotowania do stłumienia buntu.
Pod koniec czerwca wszystko było już gotowe do akcji, negocjacje przerwano i przeciw więźniom skierowano ekspedycję karną. Zastrzelono wszystkich przywódców protestu; łącznie zginęło ponad 150 więźniów, a kilka tysięcy przerzucono do innych obozów. Największą grupę - na Kołymę. Wszystkie protesty w obozach, jakie miały miejsce latem 1953 r., zostały więc krwawo stłumione. A jednak odniosły pośrednio jakiś skutek: wpłynęły na przyspieszenie procesu ograniczenia działań aparatu represji. W 1954 r. “osobłagi" zostały zlikwidowane.
W 1990 r. w dawnym Gorłagu usypano bratnią mogiłę ofiar protestu, obok stanęła kaplica. Tymczasem kombinat aluminiowy w Norylsku - jeden z największych zakładów przemysłowych w Rosji - nadal nosi imię Awraama Zawieniagina, który w latach 1939-1941 łączył funkcje szefa przedsiębiorstwa budującego kombinat oraz komendanta obozów pracy przymusowej “Norilłag".
Taką niewesołą konstatacją Iwan Morozow kończy swoją publikację. Wypada do niej dodać stwierdzenie jeszcze mniej optymistyczne: niewiele wskazuje na to, aby powstał dziś w Rosji dobry klimat dla rewizji nazw, przywracania pamięci tamtych wydarzeń i należytej oceny czasów represji. I nie tylko dlatego, że w epoce transformacji nikt nie ma głowy do “grzebania się" w przeszłości. Głosy krytyki pod adresem Józefa Stalina uciszył przecież niedawno sam prezydent Putin - dostrzegając w nim wielkiego wodza, a nie wielkiego kata...
AŁ