Przewidzenia

15.06.2003

Czyta się kilka minut

I tak to się toczy, chociaż nie sposób wytropić wszystkich kryjówek,
Gdzie być może dymi jeszcze źródło czegoś życiodajnego, bo nic na mnie
Nie oddziałuje równomiernie, nie rozkłada się rytmicznie i równolegle
Jak w kinie, do którego zaglądam tylko po to, by zobaczyć jaka
Kasjerka chciałaby sprzedać mi bilet.

Co więc toczy się w tobie, na tych wszystkich koniuszkach, gdzie pełgają
Zimne ogniki, dzięki czemu mogę jeszcze bardziej osuwać się, jakby za
Spuszczoną kurtyną jak gaza nieprzeźroczystą. Nie przesiedzimy nocy
W jednakowych, woskowatych pozach, dlatego pozoruję wagę chwili
Aby już bez zbędnej celebracji podzielić się na broniących i atakujących.

Przegrywamy do zera. Nie potrafię obronić do końca wyniku,
Wynik staje się bezbronną odpowiedzią, bo nie atakujesz jak w
Rozmowie, kiedy stoimy lekko pochyleni nad podświetlonym blatem
Pleksi a plastikowe figurki popadają w coraz większy kołowrotek.

Bardzo to krzepiące. Księżyc stoi nad miastem zawsze w pełni.
Czyżby mógł rozświetlić jeszcze bardziej aurę każdego, kto zamieszkuje
Te spokojne tereny? Gdybyśmy naznaczeni byli stałą pryzmą
Światła, chodziłoby się nieco lżej? Wyżymani pantominą gestów chcą
Przebić się przez wyrastający mur. W schowkach tików szmuglujemy
Pewien komunikat: Zakopani jesteśmy w takich to a takich współrzędnych.

Bez względu na pogodę nie zmieniamy karnacji myśli o jakiejś eskapadzie,
Nawet o niewinnej wycieczce do lasu przerżniętego kolejowym torem, bo
Wytrawiona codzienną marszrutą trasa biegnąca z enigmatyczną
Oczywistością zadania, daje ci tyle samo powodów do natychmiastowej
Zmiany migracji, jak znaczki w złupionym w dzieciństwie klaserze.
Przydrożne budki świecą jak żaróweczki na planszy mapy, drwiąco
Pokazując ile jest jeszcze ociemniałych miejsc, do których nie zawitaliśmy.

I nie zawitamy. Każda wizyta kończy się podjęciem próby zaaranżowania
Rewizyty. Podziwiając przestronne rozłożenie pokoi, podziwiamy chyba
Bardziej zaradność gospodarza, a smutna mina człowieka mającego do jutra
Najpóźniej uregulować wielomiesięczny dług, rozbija tę prostopadłą
Przestrzeń jak domek z kart. W naszym zasięgu leży aż tak niewiele?

Nachodzą tylko pominięte sekwencje, kiedy gdzieś idziemy i w tym
Zawieszeniu staramy się wyjść nie zauważeni przez czyjeś błędne,
Choć czujne oczy. Do j akiego momentu można jeszcze uchodzić za
Nie przynależny cień, skoro takiego momentu nie ma czym zwabić?
Codziennie tracę i codziennie nie zyskuję. Aż przychodzi chwilowy rozbrat
Z tym, co było wieczne, zatknięte ponad dościgłym wymiarem śladowej euforii.

 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2003