Przeciw niemocy

Program "Zero Tolerancji ma charakter głównie propagandowy. Po pierwsze, w wielu szkołach już teraz uznaje się zasadę "zera tolerancji za obowiązującą. Po drugie, tytuł programu jest świadomą manipulacją pojęciem tolerancji. Chyba nieprzypadkowo obchodzonego w listopadzie przez UNESCO Dnia Tolerancji nie zauważyły polskie władze oświatowe, choć do szkół był on przede wszystkim adresowany.

13.12.2006

Czyta się kilka minut

Ministerialne "Zero Tolerancji" jest zbiorem oczywistości i nie zasługuje nawet na miano programu. Zawarty w nim przekaz wystarczyłoby zmieścić w przypomnieniu o posiadanych przez szkoły instrumentach realizacji celów wychowawczych. Zresztą jest ono potrzebne tylko tym dyrektorom i nauczycielom, którzy ograniczają się do administrowania i nauczania. Wciąż bowiem jest w polskiej szkole grupa pedagogów (trudno ocenić, choć byłoby warto, jak duża) pamiętająca, że każdy nauczyciel jest także wychowawcą i opiekunem. Tych zaś, którzy unikają młodzieży, przemykają na przerwach pod ścianą szkolnego korytarza i znikają ze szkoły zaraz po lekcjach - ani przypomnienie, ani jakiekolwiek programy w niczym nie zmienią, bo oni nie chcą lub nie potrafią być wychowawcami i opiekunami.

Jeśli MEN chce poprawić skuteczność wychowawczą polskiej szkoły, powinno szybko sfinansować szkolenia nauczycieli w zakresie radzenia sobie w trudnych sytuacjach wychowawczych. Warto byłoby też podjąć współpracę z uniwersytetami, by zajęcia z pedagogiki na kierunkach nauczycielskich choć w małej części przygotowywały do rozwiązywania problemów wychowawczych. Ograniczenie zaś działań do wprowadzenia programu "Zero Tolerancji" jest w gruncie rzeczy upokorzeniem dla szkół i nauczycieli, bo zalecając oczywistości, tworzy się wrażenie, jakby tolerowali oni przemoc, agresję czy narkotyki. To niesprawiedliwa i krzywdząca ocena, na dodatek jeszcze bardziej obniżająca i tak już nadwerężony autorytet, którego nauczyciel nie uzyskuje dziś za sam fakt wykonywania tego właśnie zawodu.

Z pewnością w polskiej szkole przemoc występuje, i to w brutalnej postaci. W czerwcu 2006 r. Lublinem wstrząsnęło śmiertelne ugodzenie nożem 20-letniego studenta przed jedną z dyskotek. Sprawca, 20-letni maturzysta, był już wcześniej notowany przez policję, która podejrzewała go o związek z lokalnymi gangsterami; także w swoim technikum był znany z działań kryminalnych. Szkoła współpracowała z policją - niestety, za mało skutecznie, ale wydaje się, że zrobiła wszystko, co zawiera program "Zero Tolerancji". Widać więc, że może to być zaledwie wstęp do dobrego programu.

Ministerialny program dowodzi braku jakiegokolwiek pozytywnego pomysłu na rozwiązanie problemów wychowawczych, m.in. przemocy szkolnej, bowiem każdy zaobserwowany jej przypadek powinien być uznany przede wszystkim za zadanie pedagogiczne. Przypomnijmy, że ukarani uczniowie z gdańskiego gimnazjum nie wiedzieli na początku, co złego zrobili. Podobnie jak ich ojcowie.

Nie warto tu może powtarzać truizmów o małej skuteczności represji w pedagogice (pisała o tym m.in. Krystyna Starczewska w tekście "Rzeczpospolita szkolna"). Prawdopodobnie jednak mała skuteczność działań podejmowanych przez populistów nie jest dla nich żadnym argumentem, bo ich programy mają przede wszystkim odpowiadać na oczekiwania społeczne. Tymczasem agresja ujawnia się u uczniów, nim dojdzie do drastycznej przemocy. Dlatego tak ważna jest umiejętność wczesnego rozpoznawania problemów i bycie nauczycieli z młodymi ludźmi na przerwach, wycieczkach czy zajęciach pozalekcyjnych. Bez rozmowy i umiejętności jej prowadzenia nie znajdziemy przyczyn przemocy wśród młodzieży.

W gimnazjum i liceum, kierowanych i współtworzonych przeze mnie, od kilku lat wdrażamy z powodzeniem program tzw. tutoringu, czyli indywidualnej opieki nad uczniem. Robimy to nie dlatego, że musimy sprostać jakimś szczególnym problemom wychowawczym - nasze dzieci pochodzą z bezpiecznych wychowawczo środowisk. Chcemy, po prostu, takim problemom zapobiegać.

Każdy licealista ma prawo wybrać spośród nauczycieli opiekuna, którego podstawowym zadaniem jest poznać, a może nawet zaprzyjaźnić się z uczniem.

W tym celu nauczyciel ma po prostu od czasu do czasu spokojnie z uczniem porozmawiać, i to niekoniecznie w szkole. Zadaniem tutora jest towarzyszyć uczniowi na jego szkolnej drodze i pomagać w rozwiązywaniu życiowych problemów. Pomysł zrodził się z dostrzeżenia faktu, że młodzi ludzie często borykają się z problemami, o których nie chcą rozmawiać z rodzicami i w których rozwiązaniu bezradni są także ich rówieśnicy. Najbardziej może w takich przypadkach pomóc osoba dorosła, którą uczeń zna oraz darzy szacunkiem i zaufaniem.

Opracowaliśmy "Poradnik tutora", który uczy, jak być mądrym przyjacielem młodego człowieka, jak skutecznie kontaktować się z uczniem i rozpoznawać jego problemy. Zwracamy szczególną uwagę na zapewnienie młodzieży poczucia bezpieczeństwa w relacji z wychowawcami, co jest podstawą szczerości i otwartości ze strony wychowanków. Nowych nauczycieli szkolimy do roli opiekuna. Nie zawsze i nie ze wszystkimi uczniami udaje nam się zaprzyjaźnić - program nie jest obowiązkowy - ale wielu uczniów z niego korzysta. Jesteśmy jednak przekonani, że im więcej będzie tego rodzaju relacji nauczyciela z uczniem, tym mniej będzie się pojawiać w szkole przemocy i narkotyków. Zarazem nie mam złudzeń, by takie działania podobały się obecnej władzy - słyszałem już pogróżki pod adresem "partnerstwa w szkole", choć przecież tego typu relacje nie są w ogóle w szkole możliwe, bo partnerstwo zakłada równowagę praw i obowiązków.

W mojej szkole mamy ten komfort, że na jednego nauczyciela przypada średnio pięciu uczniów i możemy tego rodzaju opieką objąć prawie wszystkich potrzebujących. W szkołach o innych proporcjach można jednak taki program skierować do wybranej, najbardziej potrzebującej pomocy młodzieży.

Ponieważ komplikacja problemów przekracza czasem możliwości ich rozwiązania przez nauczycieli, skuteczny program powinien się zaczynać od zatrudnienia w szkołach psychologów, którzy pracowaliby z tzw. trudnymi uczniami. Będąc cały czas blisko nich i utrzymując z nimi stały kontakt, mogliby zapobiegać zachowaniom patologicznym czy przestępczym i pomagać im żyć w nie tylko szkolnej społeczności.

Nie trzeba programu "Zero Tolerancji", by wezwać policję do ucznia, który źle się zachowuje. Dobry wychowawca wie jednak, że uczniowskie wykroczenie można pomóc wychowankowi przekuć w pozytywną zmianę w jego życiu. Wychowawca w stylu kaprala ukarze zaś i odeśle do wykonania dalszych zadań. Gdy do szkoły bowiem wzywa się policjanta, to nauczyciel już poniósł klęskę.

Dr ADAM KALBARCZYK jest dyrektorem Prywatnego Gimnazjum i LO im. I. J. Paderewskiego w Lublinie oraz adiunktem w Instytucie Filologii Polskiej UMCS w Lublinie. W "TP" nr 24/06 opublikował tekst nt. pomysłu repetowania uczniów za złe zachowanie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51/2006