Prośba o ekstazę

Wiesław Juszczak próbuje dotrzeć do metafizycznych korzeni twórczości, ale również odczuwania świata. Do metafizyki ludzi pierwotnych.

17.05.2014

Czyta się kilka minut

Rozwój artysty to bezustanne poświęcanie samego siebie i stała zagłada własnej osobowości – przekonywał T.S. Eliot. – Wzruszenie artystyczne jest bezosobiste. I poeta nie może osiągnąć tej bezosobowości, nie poddając się bez reszty dziełu, które ma wypracować”. Z tej tezy Wiesław Juszczak wysnuwa refleksję o pierwotnych, mitycznych źródłach poezji. W tym przypadku poeta to nie tylko liryk, lecz, za Saint-Johnem Perse’em, twórca obrazów. Więcej nawet niż „artysta” we współczesnym sensie, raczej ten, „co zapoznaje różnicę, albo w ogóle nie dostrzega jej między własnym działaniem a »wsobnym« uczestniczeniem we wciąż jeszcze w nim samym dokonującym się totalnym akcie powstawania świata we wszystkich jego »wymiarach«, których sam stanowi część »elementarną«”.


Sakralny bęben


Szkic profesora Juszczaka wywołuje zakłopotanie. To jakby esencja przemyśleń, które jednak przypominają wir swobodnie połączonych cytatów i skojarzeń. Na jednej stronie przywołani zostali Giambattista Vico, J.R.R. Tolkien i Rainer Maria Rilke. Wszystkie te odniesienia to tropy, poprzez które profesor próbuje dotrzeć do metafizycznych korzeni twórczości, ale również odczuwania świata. Chodzi o metafizykę ludzi pierwotnych, jak powtarza za Vico, „całkowicie niezdolnych do rozumowania, obdarzonych ogromną zmysłowością i bogatą wyobraźnią”. Czynności człowieka pierwotnego miały charakter sakralny; wszelkie poznanie wiązało się z czcią i podziwem. Pobrzmiewa tu tęsknota za pierwotnym zadziwieniem oraz ekstatycznym doznawaniem świata, które, należy dopowiedzieć, zatraciło się w nowoczesności. Profesor kojarzy stwierdzenie Eliota o poezji, której początkiem są „rozlegające się w dżungli uderzenia w bęben”, z tybetańską religią, gdzie „obraz święty ożywa tylko w obliczu prawdziwej wiary”. Tezy tego szkicu nie wytrzymują filozoficznej analizy, są raczej wyrazem zachwytu oraz pragnienia sacrum, religijnego uniesienia. Autor odrzuca panujące od renesansu europejskie rozumienie sztuki jako wyrazu osobowości: „Akt stwórczy nie może być zakorzeniony w tak chimerycznej instancji jak ego”. Wyobraża sobie wrażliwość ludzi pierwotnych, która wynikała z bezpośredniego przeżycia przyrody. Dlatego przywołuje naskalne malowidła mistrzów magdaleńskich, ale także osiągane przez jogina „ekstatyczne uniwersalne doświadczenie z zarania czasów” oraz rytuały Aborygenów. Umysł nawykły do podważania i wątpienia nie jest gotowy uwierzyć w mit „zatajony u podstaw ludzkich uczuć” i niełatwo zgodzi się z wyobrażeniem, że w epokach „najpierwotniejszych, najdalszych (...) działają czyste wzruszenia, a nie żadne »racje«”. Juszczak cytuje stwierdzenie Pasoliniego, iż „dla starożytnego człowieka mity i rytuały są doświadczeniem uchwytnym, realnym, należącym do jego cielesnej, codziennej egzystencji”. Był to jakoby świat „żywej obecności bogów”. Trudno przyjąć na słowo pierwotną niewinność i zerwanie bliskości z naturą przez egotyczne, samolubne mędrkowanie.


Bizancjum i fowiści


Szkic Wiesława Juszczaka można rozumieć jako wyznanie wiary, wyraz duchowej potrzeby. Dlatego autora fascynują aborygeńskie czuringi – mityczne obrazy, które mają ukazać pochodzenie człowieka od zwierzęco-ludzkich stworzeń. Podziwia uświęcone elementy australijskiego krajobrazu, które wyznaczają etapy „kreacyjnej wędrówki”. Postuluje cielesne przeżywanie mitu, które stanowiłoby bazę dla partycypacji „mistycznej”; marzy o wizyjnym uniesieniu. Plemienni mistrzowie twierdzą, że „są tylko narzędziami w rękach ducha jakiegoś przodka z najodleglejszego czasu, twórcy pierwotnego »oryginału«. Trudno o dobitniejszy dowód depersonalizacji tych artystów-poetów i zarazem sakralnego traktowania mitycznej tradycji”. Niełatwo poddać się takiej wizji, można z nią jednak współodczuwać. Z podobnych tęsknot wyrasta przecież mit Arkadii. Przeżycie sakralne przeżycie jako kryterium wartościowania estetycznego obrał wybitny krytyk i teoretyk sztuki, zięć Matisse’a, Georges Duthuit, który na tej podstawie kojarzył bizantyjskie ikony z płótnami fowistów. Nieważne, czy za Mertonem jesteśmy skłonni dostrzegać u Rilkego „związki z buddyzmem i mistyką nadreńską”, ale prawie każdy w żarliwym przeżyciu poezji odczuł kiedyś „tęsknotę za stanem rajskim”. Głębokie, nieomal cielesne przeżycie może dostarczyć doznań, których Juszczak szuka w aborygeńskich obrzędach i hinduskim malarstwie. „Poeta i mit” to marzenie o epifanii, o przekroczeniu sztuczności sztuki i progu niedowierzania: „Aktorzy przestają być ludźmi, stają się – rzec by można – przez »poetycką iluzję« tymi, których wyobrażają”.


Wiesław Juszczak, „Poeta i mit”, Czarne, Wołowiec 2014

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2014