Prezbiterki

Już niedługo kobieta będzie mogła zostać w Polsce biskupką.

22.11.2021

Czyta się kilka minut

Diakon Wiktoria Matloch, kościół ewangelicki św. Marcina w Krakowie, 19 listopada 2021 r. / JACEK TARAN
Diakon Wiktoria Matloch, kościół ewangelicki św. Marcina w Krakowie, 19 listopada 2021 r. / JACEK TARAN

Rewolucja w Kościele”, „Kobieta ksiądz w Polsce? Teraz to już możliwe”, „Kiedy pierwsze biskupstwo dla kobiety?” – tego typu nagłówki obiegły media tuż po tym, jak luterański Synod przegłosował większością ponad dwóch trzecich głosów możliwość ordynacji kobiet na prezbiterów i biskupów. Choć nie jest to pierwszy spośród protestanckich Kościołów w Polsce dopuszczających taką możliwość, faktem jest, że luteranie to największy z nich (na terenie RP żyje ok. 60 tys. osób tego wyznania).

– Przyznaję, wiele osób zaskoczyło, że decyzja Synodu była pozytywna już teraz. Spodziewaliśmy się tego dopiero za jakiś czas, może kilka lat, więc przyjęliśmy to bardzo pozytywnie – mówi ­diakon Wiktoria Matloch, od lat ­pracująca w krakowskiej parafii św. Marcina.

Dk. Matloch jest jedną z kilku kobiet, których bezpośrednio dotyczy ta decyzja – już od 1 stycznia kobiety pełniące urząd diakona w Kościele luterańskim będą mogły stać się duchownymi w pełnej posłudze prezbitera (księdza), co umożliwi im także, na równi z mężczyznami, zostanie proboszczami parafii. Do tej pory nie było to możliwe, ponieważ jako kobiety nie mogły startować w wyborach na proboszczów, by przewodzić zborowi, a w konsekwencji nie mogły kandydować na urząd biskupa i przewodzić całemu Kościołowi.

– W tym sensie nie zmienia się posługa duszpasterska kobiet. Główna zmiana dotyczy kwestii administracyjnych. Już nie będę musiała mieć mężczyzny nad sobą w pracy parafialnej. Będziemy startować w wyborach na proboszcza na tych samych zasadach jak mężczyźni. Będziemy też mogły być wybierane na biskupki. To jest jednak perspektywa kilku lat. Musimy najpierw formalnie objąć probostwa – tłumaczy dk. Matloch.

Sprawiedliwie

„Formalnie”, ponieważ de facto od wielu lat są przypadki kobiet, które służą w parafiach luterańskich w pełnym tego słowa znaczeniu – również zajmując się wieloma rzeczami związanymi z administrowaniem parafią, mając nad sobą jedynie nadzór mężczyzny.

Choć proboszczami byli mężczyźni, to za organizację prac parafii, rad parafialnych i administrację często odpowiadały kobiety. Nie mówiąc o sprawowaniu liturgii – kobiety odprawiają nabożeństwa w Kościele luterańskim w Polsce od 1963 r. Wówczas umożliwiono absolwentkom teologii wprowadzenie w urząd nauczania kościelnego. Od 1999 r. mogły przyjąć święcenia diakonatu.

W 2008 r. Synodalna Komisja Teologii i Konfesji stwierdziła, że nie istnieją przeszkody natury teologicznej w ordynowaniu kobiet na posługę księdza.

Co zatem się zmieniło? Dla dk. Matloch ta zmiana oznacza większą, choć jeszcze nie pełną, równość kobiet i mężczyzn w Kościele: – Wreszcie kobiety mają możliwość takiego samego awansu i takiej samej posługi. W Krakowie zawsze sobie ceniliśmy to, że wierni mogą porozmawiać z duchownym: albo z mężczyzną, albo z kobietą. Dzięki decyzji Synodu posługa mężczyzn i kobiet – duszpastersko, homiletycznie, liturgicznie i administracyjnie – zostanie zrównana.

Jak podkreśla dk. Matloch, kobietom w tym zawodzie bardzo zależy na równo­uprawnieniu: – Chcemy przecież, by Kościół był przykładem, że równość jest możliwa. Widzimy również, że dla osób decydujących się na konwersję do naszego Kościoła jest to ważne. Bo Kościół dotychczas traktowano inaczej – a czy nie przeszkadzałby nam fakt, że w restauracjach, szkołach czy innych miejscach pracy nie zatrudniano by kobiet na stanowiskach liderskich? Z jakiegoś powodu jednak przyjmujemy to jako oczywistość w rzeczywistości kościelnej.

Opór

– Czy dobrze czujemy się w Kościele, w którym jedynie mężczyźni biorą za wszystko odpowiedzialność? – pyta retorycznie ks. Michał Makula z parafii ewangelicko-augsburskiej w Łodzi, przewodniczący Komisji Skrutacyjnej na Synodzie, który podjął decyzję o ordynacji kobiet.

Ks. Makula, choć sam wsparł decyzję o święceniu kobiet – podobnie jak 45 spośród 59 synodałów – wskazuje jednak, że wciąż wywołuje ona kontrowersje wśród polskich luteran.

– Wokół tego tematu długo trwała dyskusja. Nadal jakaś część osób chciałaby, żeby było tak, jak zawsze. Ale dzięki rozmowom i długoletnim badaniom, a przede wszystkim ogromnej wytrwałości i pracy kobiet angażujących się w służbę, udało się przekonać do tych zmian. Często było tak, że tam, gdzie nie chciał iść mężczyzna, wysyłano kobietę. To zaważyło na tym, że proporcje w głosowaniach się zmieniały – w latach ubiegłych odbyły się one kilka razy. Ostatnie głosowanie sprzed pięciu lat pokazało, że większość jest już za ordynacją kobiet, ale jeszcze nie dwie trzecie – mówi.

Nie ma wątpliwości, że decyzja Synodu będzie miała swoje skutki w Polsce, nie tylko dla luteran. Jak twierdzi katolicka teolożka, Agnieszka Piskozub-Piwosz, choć formalnie ta decyzja nie będzie miała dla katolików znaczenia, gdyż „zarówno decyzje administracyjne, jak i teologia Kościoła ewangelicko-augsburskiego nie mają wpływu na Kościół rzymskokatolicki”, to w praktyce może zmienić wiele.

– Pamiętam, jak kilka miesięcy temu po obejrzeniu zdjęć z Ekumenicznej Drogi Światła w Łodzi zwróciłam uwagę na brak jakiejkolwiek kobiety wśród przedstawicieli różnych wyznań współprowadzących to nabożeństwo. Dla wielu moich znajomych, głównie kobiet, ten brak był ewidentny i gorszący, dla innych oburzające było to, że w ogóle zwracam na to uwagę – mówi Piskozub-Piwosz.

– Wydaje mi się jednak, że gdy kobiety zaczną pełnić w parafiach luterańskich urząd proboszcza, coraz trudniej będzie nam, katolikom, pomijać ich obecność. Choć do tej pory już od lat mogły sprawować nabożeństwa w parafiach luterańskich, nie jest bowiem do tego wymagany prezbiterat, to na modlitwach ekumenicznych luteran reprezentował zwykle właśnie proboszcz: a więc wyłącznie mężczyzna – tłumaczy teolożka.

Ekumenizm

Z perspektywy dk. Matloch i ks. Makuli decyzja Synodu luteran nie będzie stanowić problemu na poziomie ekumenicznym. – W codziennej praktyce nie przeszkadza mi to, że jako kobieta siedzę, i prawdopodobnie będę siedzieć, w ławce w czasie spotkań ekumenicznych. Dla mnie ważniejsze jest bycie z przedstawicielami innych Kościołów – mówi dk. Matloch. – Podejrzewam, że mogłoby to przeszkadzać niektórym duchownym z innych krajów, gdzie kobiety i mężczyźni od dawna pracują jako duchowni i zarówno kulturowo, jak też ekumenicznie jest to normalne, że luteranki są księżmi. Ale w Polsce sytuacja jest inna. Kościół rzymskokatolicki dopiero zaczyna dyskusję o miejscu kobiet. Myślę, że teraz nie jest na to gotowy, podobnie jak na dyskusję o celibacie, którego u nas nigdy nie było – dodaje.

Agnieszka Piskozub-Piwosz nie ma wielkich nadziei, że obecność luterańskich prezbiterek na ekumenicznych nabożeństwach będzie mieć wpływ na Kościół rzymskokatolicki. – Być może wpłynie to choć trochę na zmianę mentalności części duchownych i parafian, którzy usłyszą w swoim katolickim kościele duchowną luterańską np. na styczniowym nabożeństwie ekumenicznym – podkreśla.

Zdaniem teolożki decyzja polskich luteran nie wpłynie jednak na przyspieszenie debat teologicznych w Kościele rzymsko­katolickim.

Działania na rzecz ordynacji kobiet w Kościołach luterańskich zostały przyspieszone wskutek II wojny światowej – w sytuacji braku mężczyzn do służby zaczęły angażować się kobiety. Ale też w krajach takich jak Szwecja czy Niemcy – pomimo że już w latach 70. XX w. ordynowano tam kobiety – prowadzono długoletnie dyskusje. Tak samo było teraz w Polsce.

Jak podkreśla dk. Matloch, myśląc o służbie Kościołowi, długo zastanawiała się nad wyjazdem i studiami za granicą, co umożliwiłoby jej przyjęcie od razu pełnych święceń. – Z drugiej strony myślałam, że Polska to moje miejsce, że może doczekam możliwości ordynacji kobiet na księży. Gdy zaczynałam swoją pracę, Komisja Kobiet rozpoczynała kolejne przygotowania do podjęcia tematu o ordynacji, było możliwe, że temat ruszy. Tak się właśnie stało.

U katolików

Nie ma raczej na to szans w Kościele rzymskokatolickim. – Długo zgłębiałam dyskurs wokół odmawiania katoliczkom święceń kapłańskich i im więcej czytałam i słuchałam na ten temat, tym bardziej rosło we mnie przekonanie, że tzw. argumenty teologiczne przeciw święceniom kobiet to rzecz wtórna względem uświadomionych i nieuświadomionych założeń antropologicznych, a czasem po prostu niewiedzy i uprzedzeń, nie do utrzymania – mówi Agnieszka Piskozub-Piwosz.

– Kto zna debaty z początków XX w. dotyczące dopuszczania kobiet do studiowania na uniwersytetach albo do ­wykonywania zawodu lekarza, doświadcza déjà vu – słyszymy podobne mity i przejawy niepokoju wokół możliwej zmiany. Dzisiaj jednak, przynajmniej w Europie, nikogo nie zaskakuje lekarka, a studentek jest więcej niż studentów płci męskiej. Czy za 50 albo 100 lat tak samo będzie z prezbiterkami? A jak z biskupkami? Tu nawet Kościół protestancki w Polsce ma jeszcze pracę do wykonania, choć nie blokują go tzw. argumenty teologiczne – dodaje teolożka, wskazując jednocześnie na artykuł ks. prof. Alfonsa Skowronka publikowany w „Tygodniku Powszechnym” (nr 30/2009), w którym nieżyjący już dogmatyk odrzucił argumentację przeciwników święceń kobiet.

Co więcej, jak podkreśla dk. Matloch, teologiczne różnice w pojmowaniu kapłaństwa między katolikami a luteranami są na tyle duże, że nie widzi ona możliwości, by – na poziomie dyskusji – decyzja Synodu o święceniu kobiet wpłynęła na Kościół rzymskokatolicki. Jak wyjaśnia, różnice wynikają z innych interpretacji Biblii. Według luteran „kapłaństwo” kończy się na najwyższym arcykapłanie Jezusie Chrystusie. – Dlatego w naszym Kościele kapłaństwo rozumiemy wyłącznie jako służbę wspólnocie, jako przewodnictwo w zborze – bo „prezbiter” to ten, który przewodzi zborowi. Duchowny jest częścią zboru, co widać bardzo w liturgii, gdy modli się on w jedną stronę razem ze wszystkimi, wspólnie jako jeden zbór.

Dk. Matloch dodaje, że z tego powodu Kościół luterański w Polsce odszedł od terminu „kapłan”. – W naszej tradycji kapłanem jest każdy wierzący. W Kościele ewangelickim przyjęto zasadę powszechnego kapłaństwa wszystkich wierzących. Duchowny nie jest zatem kapłanem szczególnego rodzaju, a różnica polega nie na jakości, ale na powołaniu go do głoszenia Słowa Bożego i udzielania sakramentów (por. 1 Kor 4, 1-2). Ordynacja duchownego nie jest sakramentem – tłumaczy dk. Matloch.

– Stąd w kulturze polskiej dawniej często mówiło się na duchownych luterańskich „pastor”, choć teraz mówi się raczej po prostu „ksiądz” – wyjaśnia dk. Matloch.

Agnieszka Piskozub-Piwosz wskazuje zarazem, że najistotniejsza wydaje się wspólna podstawa – wiara w powszechne kapłaństwo wszystkich ochrzczonych osób, niezależnie od płci ani jakiejkolwiek innej różnicy między nami.

Parytety

Problemem kulturowym, o którym już zaczęły rozpisywać się osoby zajmujące się językiem polskim, będzie kwestia nazewnictwa. Z jednej strony diakon Wiktoria Matloch świadomie i konsekwentnie nie używa feminatywów. – Sama wolałabym używać formuły „ksiądz” – podkreśla.

Z drugiej strony ks. Michał Makula używa formuły „diakonka” czy „biskupka”. Na Instagramie polonistki Anety Korycińskiej, znanej szerzej jako „Baba od polskiego”, odbył się nawet miniplebiscyt na kobiece wersje określenia „ksiądz” – wśród najpopularniejszych znalazły się m.in. „książyni” i „księdzka”. To drugie określenie funkcjonuje już jednak od lat w Kościele luterańskim w kontekście żon księży.

Innym tematem, który wywołała decyzja Synodu, jest kwestia parytetów i zarządzania. Praktyką w zachodnich Kościołach luterańskich oraz Światowej Federacji Luterańskiej jest to, by w każdym gremium decyzyjnym było minimum 40 proc. kobiet, 40 proc. mężczyzn oraz 20 proc. osób młodych. Wokół parytetów zapewne będą toczyć się kolejne dyskusje polskich luteran, którzy – dzięki decyzji Synodu – zbliżyli się do innych Kościołów ewangelicko-augsburskich na całym świecie.

To wszystko pokazuje jednak, że decyzja luteran – jako konsekwencja długoletnich dyskusji – podjęta została autonomicznie. Jak podkreśla ks. Makula, nie należy czytać tej decyzji w kontekście ogólnych dyskusji o sytuacji kobiet w Polsce, która jest trudna. – Decyzja Synodu jest przede wszystkim efektem długoletnich debat skoncentrowanych wokół Biblii i tego, jak funkcjonowały kobiety w czasach apostolskich.

– Wierzę, że nasze duszpasterstwo będzie teraz znacznie lepsze – dodaje ks. Makula. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 48/2021