Prawosławie albo śmierć

Niedawno grupa Greczynek wtargnęła na teren republiki mnichów na Górze Atos, gdzie od tysiąca lat obowiązuje zakaz wstępu kobiet. Święta Góra to duchowa stolica wschodniego chrześcijaństwa i bastion prawosławnego konserwatyzmu.

06.05.2008

Czyta się kilka minut

Ranek w Karies, stolicy republiki mnichów. Pusto. Dachy domów pokrywa delikatna mgła, po ulicach snują się koty. Karies to mała wioska, kilkanaście domów zamieszkałych przez mnichów wybranych do reprezentacyjnych urzędów. Poza tym - poczta, posterunek policji, szpital. I najczęściej odwiedzane - dwa sklepy z żywnością oraz piekarnia. W centrum stoi Protaton, najstarsza świątynia na Górze Atos.

Koło południa z gór schodzą mnisi. Zazwyczaj pojedynczo. Starsi podpierają się kijem. Niespiesznie kroczą w czarnych habitach. Łagodny wiatr muska ich długie brody. Niektórzy gawędzą w dwójkach, krępi i roześmiani, ale są też wychudzeni pustelnicy. Jeden stoi przed sklepem. Ma brudny habit i pomarszczoną twarz, popija mleko z butelki, mocząc w nim siwą brodę. W ręce trzyma torbę jabłek.

Parking zapełniony już busami pielgrzymów.

W sporze z Europą

Styczniowe wydarzenie wyglądało następująco: dziesięć kobiet przeskoczyło przez ogrodzenie i spędziło kilkanaście minut w państwie mnichów. Była z nimi posłanka grecka. Wraz z miejscowymi rolnikami protestowały przeciwko roszczeniom pięciu klasztorów do atrakcyjnej turystycznie części Półwyspu Chalkidiki.

"Złamałyśmy zakaz, by pokazać, że ta ziemia nie należy do mnichów" - tłumaczyła parlamentarzystka. Kobietom, według greckiego prawa, grozi do roku pozbawienia wolności. Powraca spór o bizantyjską tradycję. Czy można przy niej trwać w nowoczesnej epoce praw człowieka?

"Nie" - orzekli już w 2003 r. posłowie Parlamentu Europejskiego. Przegłosowali rezolucję wzywającą do zmiany antykobiecych przepisów. Uznali, że zakaz jest sprzeczny z zasadą równości płci oraz prawem o wolnym przemieszczaniu się obywateli Unii na jej terytorium. Mnisi odrzucili żądania europejskich polityków. Rezolucję skrytykowała też Grecka Cerkiew i rząd w Atenach. Grecja nie chce zrywać z tysiącletnią tradycją.

I ma do tego prawo. Gdy w 1981 r. przystępowała do Unii Europejskiej, wynegocjowała dla Góry Atos szczególny status. Półwysep jest obszarem autonomicznym państwa greckiego. Tylko reprezentanci dwudziestu klasztorów wybrani do tzw. Świętej Wspólnoty mogą dokonywać zmian w prawodawstwie republiki. Zwierzchnikiem religijnym Agios Oros jest patriarcha Konstantynopola.

- Płacę podatki na renowację tych klasztorów. Jestem takim samym człowiekiem jak mnisi, dlaczego więc mam mieć zakaz wstępu na Górę Atos? - oburza się grecka socjolog prof. Eleni Chontolidou.

Odpowiada jej Averkios, trzydziestokilkuletni Grek z klasztoru Simonos Petra, spotkany przy bramie monasteru. Wysoki, smukły, uśmiechnięty. Czarna broda dodaje powagi młodej twarzy. Otwarty - od razu zaczyna rozmowę. Nie spieszy się. Jak mówi, zawsze znajdzie czas dla obcokrajowców. W habicie od 11 lat. Studiował logistykę, ale od dziecka interesował się religiami. W pełni świadomie zdecydował, że chce być prawosławnym. Na studiach odwiedził Górę Atos, gdzie spotkał starego mnicha Paisjusza, postać powszechnie znaną w Grecji. W czasie rozmowy starzec bez słów odgadywał jego myśli i odpowiadał na wszelkie wątpliwości. Natchnął go swoją świętością.

Averkios kręci głową z ironicznym uśmiechem:

- Ach, te feministki... Dlaczego tak bardzo zależy im na Górze Atos, a zupełnie nie interesują się pozostałymi monastyrami w Grecji? Niech zaczną od tego, zamiast atakować tysiącletnią tradycję, która jako jedna z niewielu przetrwała do dzisiaj.

Averkios dzień zaczyna o 3 rano, kiedy drewniane uderzenia symantronu wzywają mnichów na jutrznię. Kończy o 20, po wieczornym nabożeństwie. W wielu klasztorach obowiązuje czas bizantyjski - godziny liczy się od wschodu do zachodu słońca. W ciągu dnia mnisi sadzą oliwki, hodują pszczoły, produkują wino. Obsługują pielgrzymów, zajmują się biblioteką, malują ikony. Averkios pracuje w ogrodzie i sprząta klasztorne uliczki.

- Bycie mnichem nie jest tak trudne, jak się wydaje. A to przecież najłatwiejsza droga do zbawienia - wyznaje.

Jest jeszcze inna forma obecności UE na Górze Atos. To euro z unijnych funduszy przeznaczane na remonty wielowiekowych budynków. Przy klasztorach kręcą się robotnicy. W oczy rzucają się niebieskie tablice z flagą Unii. Informują o kwotach, jakie otrzymał monaster.

- Jesteśmy bardzo zadowoleni ze współpracy z Unią w tej dziedzinie - przyznaje Averkios.

W sporze z heretykami

Mnisi z Agios Oros znani są z antyekumenicznej postawy, której źródła sięgają głębokiego średniowiecza. Po dziś dzień boleśnie wspominają rok 1204. Wtedy to po splądrowaniu Konstantynopola krzyżowcy na kilkadziesiąt lat przejmują kontrolę nad Górą Atos. Żołnierze łacińscy pustoszą klasztory i torturują mnichów. Zmuszają do wyrzeczenia się wiary prawosławnej. Kres okrucieństwom kładzie dopiero papież Innocenty III, odbierając w 1210 r. biskupom łacińskim władzę nad klasztorami. Osiem wieków później, w 2001 r., Jan Paweł II przeprasza Kościół prawosławny za tamte wydarzenia. Wśród wielu mnichów tragiczna historia stale ożywia niechęć do katolików i ekumenizmu.

Averkios tak mówi o katolicyzmie:

- To nie jest tak, że nie lubimy katolików. Nie lubimy papieża i papizmu. Jak pysznym musi być człowiek, żeby ogłosić się nieomylnym?

W 2001 r., w związku z pielgrzymką Jana Pawła II do Grecji, atoscy mnisi modlą się, by Bóg zabrał go do siebie, zanim stanie na greckiej ziemi. W 2006 r., po spotkaniu Benedykta XVI z patriarchą Konstantynopola Bartłomiejem I oraz po wizycie arcybiskupa Aten Christodulosa w Watykanie, mnisi wysyłają list do jednego z greckich dzienników. Piszą, że wydarzenia te "napełniły ich serca wielkim smutkiem".

I dalej: "Papież nie wycofał się ze swoich heretyckich nauk i polityki, lecz, przeciwnie, wyraźnie promuje Unię z zachowaniem dogmatów o prymacie i nieomylności papieża, uczestniczy we wspólnych modlitwach międzywyznaniowych oraz dąży do ustanowienia pan-religijnej hegemonii Rzymu".

Poza tym "Zachodnia Europa jest odpowiedzialna za (...) krucjaty, Świętą Inkwizycję, handel niewolnikami i kolonizację (...) schizmę protestantyzmu (...) wojny światowe, a także skoncentrowany na człowieku humanizm i ateizm. Wszystko to jest konsekwencją teologicznego odstępstwa Rzymu od Ortodoksji".

W związku z tym "dialogowi teologicznemu nie powinny towarzyszyć wspólne modlitwy ani uczestnictwo we wspólnej liturgii, ani żadne inne działania, które mogłyby sprawiać wrażenie, że Kościół prawosławny uznaje Kościół katolicki za pełnoprawny, a papieża za prawowitego Biskupa Rzymu."

Konkluzje są oczywiste: żadnych ustępstw wobec innowierców.

Bijatyka pod monasterem

Osobnym tematem na Górze Atos jest klasztor Esfigmenu. W latach 70. ultrakonserwatywni mnisi wyrzekają się zwierzchności patriarchy Konstantynopola Athenagorasa, oskarżając go o zdradę prawosławia. Kilka lat wcześniej patriarcha podpisał z papieżem Pawłem VI wspólną deklarację znoszącą z obu wyznań jedenastowieczne klątwy. Mnisi przestają uwzględniać patriarchę w modlitwach. Występują ze Świętej Wspólnoty Góry Atos. Uważają, że pozostałe klasztory, akceptując decyzję patriarchy, wkroczyły razem z nim na "złą drogę".

Na monasterze wywieszają czarną flagę z napisem "Prawosławie albo śmierć".

W 2002 r. patriarcha w porozumieniu z dziewiętnastoma klasztorami nakazuje opuścić mnichom budynki. Bezskutecznie.

W 2005 r. Athenagoras na miejsce Esfigmenu tworzy nową wspólnotę. Mnisi nie chcą oddać klasztoru. Piszą list do Świętej Wspólnoty Góry Atos: "Akcja przeciwko Esfigmenu jest szalona, szczególnie w środku tajfunu pan-herezji ekumenizmu(...) zamiast walczyć z heretykami, obróciliście się przeciw nam, którzy (...) próbujemy zachować sumienie nieskażone panherezją". Prześladowania klasztoru "przez 33 lata nie przyniosły żadnych rezultatów (...) Przeciwnie, Esfigmenu z pomocą Boga i Matki Boskiej cały czas trwa (...) Z tego powinniście wywnioskować, że działacie wbrew woli Bożej".

W 2006 r. podczas próby przejęcia monasteru dochodzi do bijatyki. Siedem osób rannych. Mnisi nie poddają się. Otrzymują stałe wsparcie od gorliwych pielgrzymów. Konflikt trwa.

- To fanatycy - mówi o Esfigmenu Averkios z Simonos Petra. - Po tym, jak się zachowali, nie są godni nazywać się mnichami. My zgadzamy się z nimi w poglądach, tylko nie akceptujemy środków, których używają.

Simonos Petra to najbardziej liberalny klasztor na Atos. Jako jeden z niewielu dopuszcza, by nieprawosławni uczestniczyli w całym nabożeństwie. W pozostałych muszą zostać w przedsionku cerkwi. Przyjmował nawet katolickich mnichów. Mieszkali na Atos, szukając duchowej inspiracji w prawosławiu. Ale Averkios nie wierzy w ekumenizm.

- To na razie puste słowa. Nie sądzę, by papież chciał skorygować błędy dogmatyczne w doktrynie katolickiej. Watykan korzysta ze swej władzy. A Bóg już rozsądzi, kto miał rację - twierdzi.

Na tropach Antychrysta

Gabriel - niski i szczupły, w okularach. Jedyny Polak na Górze Atos. Na oko czterdzieści kilka lat. Czarna broda. Na habicie - czarny znoszony sweter. Rzeczowy i oszczędny w słowach. Zapracowany. Mieszka w kellii św. Mikołaja z Burazery. Kellie to mniejsze domki dla mnichów stawiających życie indywidualne nad klasztornym. Ukończył teologię prawosławną w Warszawie, potem był zakonnikiem w Polsce, w Jabłecznej.

Gabriel mówi, że życie mnicha to jednocześnie wojna z szatanem:

- Postrzyżyny zakonne wiążą z Chrystusem na zawsze, a w takiej sytuacji szatan atakuje z jeszcze większą siłą.

Na Agios Oros dotarł siedemnaście lat temu. Dostrzega negatywne zmiany zachodzące na Atos w ciągu ostatnich kilkunastu lat.

- Przede wszystkim obecność robotników. Ciągle trzeba ich pilnować. Wprowadzają świeckie zwyczaje, burzą atoski tryb życia. No, ale cóż... remonty są konieczne.

Na pytanie, jak długo mnisi będą musieli gościć robotników, zawiesza głos. Po chwili mówi zamyślony: - Pewne wydarzenia wskazują, że to nie potrwa długo...

Polak, tak jak wielu mnichów na Atos, wierzy, że żyjemy w czasach ostatecznych. W książce "Mnisi Góry Atos o duchowości prawosławnej" pisze: "Nie ulega wątpliwości, że ludzkość oczekuje: wielka wojna, wystąpienie Antychrysta, Drugie Przyjście Chrystusa, Sąd Ostateczny, Zmartwychwstanie zmarłych". Świadczą o tym znaki: wymierzony w prawosławie prozelityzm, prześladowania Cerkwi w różnych krajach, zaborcza polityka Watykanu. Antychrysta oczekują "mocarze tego świata", tzn. "przywódcy narodu żydowskiego, jako swojego Mesjasza". "Ciemne siły w walce z Kościołem" mają do dyspozycji "najgroźniejsze narzędzia" - środki masowego przekazu. Gabriel wzywa do nawrócenia i jednocześnie ostrzega: "Kto został ochrzczony w Cerkwi i zmienił wyznanie, tego udział jest z szatanem w piekle".

W książce Gabriela znajdziemy też takie opinie, jak biskupa Chryzostoma:

O alkoholizmie: "Jeśli alkoholik jest sługą szatana, a nie Boga, to jakąż on może mieć nadzieję zbawienia?".

O paleniu papierosów: "absurdalne i pod żadnym względem nieusprawiedliwione (...) profanuje duszę chrześcijanina. Nosi znamiona czasów pogańskich".

O telewizji: "przynosi więcej zgorszenia aniżeli korzyści (...). Najdoskonalszym rozwiązaniem i wielce chwalebnym będzie decyzja pozbycia się telewizora".

Pustelnik Stefan oświadcza, że "ludzkość stoi na skraju moralnej przepaści". Wymienia największe zagrożenia dla prawosławia: "nieprawości osób duchownych", aborcja, "obce prawosławiu siły religijno-demoniczne" oraz "zachodnia propaganda lansująca luźne życie".

Przyszli apostołowie?

Góra Atos przeżywa od wielu lat głęboki kryzys. Gdy w lecie 1963 r. celebrowano pierwsze tysiąclecie Agios Oros, pesymiści mówili o rychłym pogrzebie atoskiego monastycyzmu. W latach 70. liczba mieszkańców Świętej Góry spadła prawie do

tysiąca, przy czym na początku XX w. wynosiła blisko 8 tysięcy. Od tego czasu powoli wzrasta. Nowa fala powołań z krajów byłego bloku radzieckiego przyszła wraz z upadkiem komunizmu. Dziś na Górze Atos mieszka ok. 2 tys. mnichów z całego świata.

Gabriel ubolewa nad stanem duchowym nowicjuszy:

- Są coraz słabiej przygotowani, bo wychowują się w coraz bardziej zdemoralizowanej rzeczywistości. Wymaga to od nas wyrozumiałości.

W książce Gabriela Cyryl, ihumen pustelni św. Mikołaja, piętnuje wady młodych: "szukanie wygód, nierozsądnej samowoli, niekontrolowanej działalności misyjno-pasterskiej". Ze smutkiem odnotowuje "zanikanie starcostwa" w przewodnictwie monastycznym.

Czy Agios Oros przetrwa w XXI wieku?

- Jeśli republika upadnie, to tylko z naszej własnej winy - przekonuje Averkios.

- Potrzebujemy nieustannego rachunku sumienia. Ale kto wie... Może w przyszłości po prostu wyjdziemy do ludzi jako zwyczajni apostołowie Ewangelii, tak jak w początkach chrześcijaństwa?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 19/2008