Szlaki Świętej Góry

Nieznajomość realiów mniszej republiki na Athos prowokuje szerzenie w mediach teorii spiskowych wokół tego ważnego dla prawosławia miejsca.

11.07.2022

Czyta się kilka minut

Mnisi na górze Athos. Grecja, 6 grudnia 2016 r. / RICK FINDLER / GETTY IMAGES
Mnisi na górze Athos. Grecja, 6 grudnia 2016 r. / RICK FINDLER / GETTY IMAGES

Dochodzący z zalesionych, spowitych mrokiem gór przejmujący chichot hien sprawia wrażenie głosu z zaświatów – zwłaszcza, gdy człowiek w uduchowionym nastroju udaje się do średniowiecznej cerkwi na liturgię. Pośród oświetlonych jedynie woskowymi świecami świętych ikon oraz przesuwających się bezszelestnie między nimi odzianych w czarne szaty mnichów pielgrzym stawia sobie pytanie – po co tu przyjechał?

Przyciąganie

Po wielu latach refleksji nad prawosławiem wizyta na greckim Athosie, w duchowym sercu światowej ortodoksji, wydawała mi się naturalną koniecznością. Decyzję o wyjeździe podjąłem przy podlaskim stole w Czeremsze, w przeddzień Święta Przemienienia Pańskiego. Rostysław Kramar, który mnie wówczas gościł, człowiek otwartego intelektu, na Świętą Górę pielgrzymował już kilkakrotnie. Trudno było o lepszego towarzysza podróży. Planowany wyjazd miał mieć charakter pielgrzymkowy, a co za tym idzie, przynieść nerwom ukojenie poprzez izolację od spraw światowych.


ZOBACZ TAKŻE:

TURYSTA CZY PIELGRZYM. Bez księdza jako przewodnika, z indywidualnym programem, a nawet z niereligijnym motywem: pojawiają się nowe sposoby pielgrzymowania >>>>


Nie doszedłby jednak do skutku, gdybyśmy nie zakupili biletów 23 lutego, na dzień przed wybuchem wojny. Poważnie się potem wahaliśmy, czy wyjeżdżać, podczas gdy sytuacja stała się tak dramatyczna. Zdecydowaliśmy, że pojedziemy i spróbujemy dotrzeć do przynajmniej jednego miejsca związanego z kijowskim prawosławiem.

Niedostępność

Z polskiej perspektywy, zwłaszcza w dobie internetu, Athos z pozoru nie wydaje się czymś mocno nieznanym. W języku polskim napisano co najmniej kilka dobrych tekstów na temat historii i życia w republice mnichów. Przetłumaczono również dobre książki zachodnich autorów. Mimo to miejsce to sprawia wrażenie niedostępnego i w pewnym stopniu z określonych względów takie w istocie jest. Leży na Półwyspie Chalcydyckim, na terytorium Grecji, ale dostać się do niego można jedynie drogą morską, promem i to po uzyskaniu zezwolenia (diamonitirionu) na pobyt nie dłuższy niż cztery dni. Półwysep zasiedlony mnichami jest miejscem specyficznym, gdzie nawet prawu Unii Europejskiej postawiono granice. Dodatkowym utrudnieniem jest bowiem fakt, że mogą tam wejść jedynie mężczyźni. Kobiety nie mają wstępu. Jedyną, jak mówi legenda, która odwiedziła Athos, była Matka Boża. Stąd też wszystkie kamienie na wybrzeżu, którym się przechadzała, mają dzisiaj kształt Jej stopy.

Nie każdemu też będą odpowiadały warunki lokalowe panujące w monasterach. Przykładowo w Kastamonitu nocowaliśmy w kilkuosobowym pokoju ogrzewanym piecem opalanym drewnem, oświetlanym lampą naftową, w którym nie było gniazdek elektrycznych. Jeśli do tego uświadomimy sobie, że w upalne dni nie tylko ujrzymy pływające w Morzu Egejskim delfiny, ale także wygrzewające się na górskich szlakach żmije, potencjalnego pielgrzyma może to odstraszyć. Surowa reguła życia mnichów, w tym wielogodzinne nocne nabożeństwa oraz ograniczony dostęp do niektórych obrzędów i miejsc dla ludzi spoza Kościoła prawosławnego, może okazać się mało zachęcający dla przeciętnego Europejczyka.

Inność

Obok poczucia bliskości z atoskim prawosławiem – w końcu to ten sam, jeden Kościół powszechny – dostrzegliśmy jego inność. Wynika ona ze specyfiki życia mnichów, które odmienne jest od naszego. Odmienność ta przejawia się choćby w specyficznym pojmowaniu roli człowieka na ziemi oraz stosunku do jego szczątków. Dla mnie jako osoby, która od kilku lat amatorsko zajmuje się ratowaniem zabytkowych prawosławnych cmentarzy Chełmszczyzny, uderzający był los atoskich nekropolii. Nie ma ich tam wiele i są praktycznie niewidoczne. Zazwyczaj mają formę niewielkich poletek z drewnianymi, krzywo wetkniętymi w ziemię niskimi krzyżami z wypisanymi imionami i datą śmierci. Bodajże raz, nieopodal jednej z chilandarskich kaplic, dostrzegłem grób kamienny sprzed kilkudziesięciu lat. Mniszym kościom nie jest dane spoczywać w ziemi do zmartwychwstania. Po krótkim czasie są wykopywane, a czerepy obmywa się winem i umieszcza w ossuariach.

Zmysły

W wymiarze zmysłowym doświadczyliśmy przeżyć nigdy wcześniej poza Athosem niespotykanych. I trzeba zauważyć, że nie zawsze były one wzniosłe, co nie znaczy, że nie wyzwalały z czasem głębszych duchowych doznań. Atoska codzienność hagiorytów to nie tylko woń cerkiewnego kadzidła, ale także zapach przepoconych rias (mnisich habitów). To nie tylko szlachetny dźwięk dzwonów przypominających o nadchodzącej modlitwie, ale również rozchodzące się po świątyni podczas nocnych śpiewów chrapanie zmęczonego mnicha w stalli. To odczuwalny na ustach chłód całowanej cudotwórczej ikony, ale też nieprzyjemna w dotyku wyliniała sierść wygłodniałych przymonasterskich kotów.

Nigdzie poza Athosem tyle radości po kilku godzinach nocnej modlitwy nie przyniósł mi dźwięk obstukiwanych po posiłku metalowych misek i nigdzie indziej wegańskie potrawy, w tym owoce morza popijane czerwonym, idealnie schłodzonym winem, nie smakowały tak wyśmienicie. Nie wiedziałem też, że słodka kawa w połączeniu z jeszcze słodszym łukum oraz wysokoprocentowym anyżowym ouzo podawanym na powitanie może tak pokrzepić utrudzonego górską wędrówką pielgrzyma.

W Polsce

Duch Athosu jest obecny także nad Wisłą. W 2010 r. w nadbużańskim Terespolu Ikona Matki Bożej Szybko Spełniającej Prośby zaczęła toczyć mirro, czyli – mówiąc prościej – płakać. Jej prawzór znajduje się w jednej z kaplic atoskiego klasztoru Dochiariu. Czczona w Polsce Ikona Iwerskiej Matki Bożej również objawiła się przed wiekami właśnie na Athosie. Jeden ze świętych polskiej Cerkwi z monasteru nad Bugiem, Antoni Supraski, zanim poniósł męczeńską śmierć w Salonikach, żył właśnie na Athosie. Zresztą związki wyznawców prawosławia I Rzeczypospolitej ze Świętą Górą, Polaków i Rusinów, wciąż czekają na swoich badaczy. Greckie prawosławie obecne jest ponadto w wystroju niektórych polskich świątyń, np. w żeńskim monasterze w Turkowicach. Nie wspominając już o tym, że dźwięk kadzidła czy też zapach palonego w nim ładanu są niemal identyczne w cerkwiach na Athosie oraz w Polsce.


ZOBACZ TAKŻE:

Włóczenie się bez celu może być nie gorszą praktyką duchową niż pielgrzymka do jakiegoś świętego miejsca. Włóczenie się samo w sobie jest święte >>>>


Nad Dnieprem

Również Ukraina może poszczycić się związkami ze Świętą Górą. Korzenie ukraińskiej kultury wywodzą się także z Athosu. Mnisi ruscy już od co najmniej początku XI wieku posiadali tam swój monaster. Co ciekawe, klasztor rosyjski św. Pantalejmona był współtworzony przez przodków nie tylko ­dzisiejszych Rosjan, ale również Białorusinów i Ukraińców. Warto dodać, że przez 35 lat jego ihumenem był, represjonowany w młodości przez reżim komunistyczny, zmarły w wieku 101 lat w 2016 r. starzec z Ukrainy, Jeremiasz (Alechin). Jedno z podań mówi, że w pobliżu monasteru Esfigmenu, na Górze Samaria, istniała pieczara św. Antoniego Peczerskiego, mnicha, pustelnika, ascety i założyciela Ławry Peczerskiej (X-XI wiek). Na wzgórzu tym stoi dzisiaj, odwiedzona przez nas, nieużytkowana XIX-wieczna cerkiewka.

Ukraińcy pielgrzymowali na Athos przez stulecia. Jednym z najsłynniejszych był Iwan Wyszeński (XVI-XVII wiek), mnich i publicysta, gorliwy obrońca prawosławia w wersji ascetycznej i radykalnej oraz zwolennik bezkompromisowej postawy wobec świata świeckiego. Na duchowe centrum światowego prawosławia składały się także placówki założone przez emigrantów z Ukrainy, w tym wojowniczych Kozaków. Jednym z ciekawszych był założony w połowie XVIII wieku skit Czornyj Wyr. Resztki tego monasteru, z widocznymi śladami kozackiego baroku, popadają dzisiaj w ruinę. Innym z kolei był skit św. Ilii (Eliasza) założony przez Paisjusza Wełyczkowskiego.

Biorąc to wszystko pod uwagę, szczególnie dzisiaj, zauważalna staje się na Athosie nieobecność zorganizowanego życia monastycznego wywodzącego się z naszego kręgu kulturowego, a zwłaszcza monastycyzmu ukraińskiego.

Różnorodność

Niestety nie tyle nieznajomość wpływów Athosu na słowiańskie prawosławie, co po prostu struktur atoskiego „państwa” umożliwia szerzenie teorii spiskowych wokół Świętej Góry, w tym na potrzeby dzisiejszej walki propagandowej związanej z wojną rosyjsko-ukraińską. Kilka tygodni po naszym powrocie ukazał się artykuł błędnie sugerujący, że duchowe serce światowego prawosławia bije rytmem Cerkwi moskiewskiej („Ciemna strona mnichów ze świętej Góry Athos. To koń trojański Rosji w UE”; Onet.pl). Tymczasem na Półwyspie istnieje dwadzieścia monasterów oraz ich filie, a tylko jeden z nich jest rosyjski. Pozostałe są w ­przeważającej większości greckie, ale również serbskie i bułgarskie. My odwiedziliśmy cztery: XII-wieczny serbski Chilandar i trzy greckie: X-wieczny Esfigmenu oraz XI-wieczne Kastamonitu i Dochiariu.

Chilandar, do którego założenia przyczynił się św. Sawa, w sensie duchowym i historycznym jest tym, czym Jasna Góra dla polskich katolików. Specyficzne miejsce to natomiast Esfigmenu, którego mnisi przed półwiekiem, siłowo wręcz, zerwali jedność z Patriarchatem Konstantynopolitańskim na gruncie krytyki ekumenizmu. Mieliśmy okazję zostać przez nich ugoszczeni. Ich codziennym zmaganiom przyświeca hasło „prawosławie albo śmierć”, odrzucają szczepienia przeciwko covid, zaś ściany w ich pokoju gościnnym zdobią antypapieskie i antypatriarsze fotografie z odpowiednimi komentarzami.

Przez krótki czas przebywaliśmy w stolicy, Karies, gdzie odwiedziliśmy najważniejszą świątynię Athosu, czyli katedrę Zaśnięcia Bogarodzicy z 962 r. z jej największą świętością – ikoną Matki Bożej „Godne jest”. Ostatni z naszych monasterów, Dochiariu, uosabiający potęgę dawnego Bizancjum, sprawia wrażenie jednego z najbardziej prężnych. Funkcjonuje przy nim szkoła cerkiewna dla chłopców. Należy przez to do tych wspólnot cenobitycznych, które doskonale orientują się w problemach współczesnego świata. Miłym zaskoczeniem były dla nas słowa modlitwy za Ukrainę wypowiedziane przy posiłku przez tamtejszego ihumena. Sympatia Greków względem Ukrainy wiąże się z sentymentem do dawnych greckich kolonii. Wzrosła natomiast po zniszczeniu przez Rosjan Mariupola, gdzie w pierwszych dniach wojny zginęło dziesięciu Greków.

Spotkania

Relacje pielgrzymów z Athosu często opisują przełomowe spotkania z uduchowionymi starcami. Niejeden grecki eremita zmienił postrzeganie świata u niejednego pątnika z Zachodu. My natomiast nie wszystkie wypowiedzi, które usłyszeliśmy na Athosie, zaliczymy do uwznioślających. Co najmniej dziwnie zabrzmiały słowa zgorzkniałego mnicha, którego spotkaliśmy w stolicy – Karies. Zakonnik ten, który przeżył tam już 40 lat, wygłosił do nas monolog przepełniony stereotypami i teoriami spiskowymi na temat Ukrainy i USA, a także czymś w rodzaju przepowiedni odnoszących się do mającej wybuchnąć rzekomo w określonych miejscach wojny jądrowej. Sądziliśmy, że od tego typu doświadczeń uciekniemy.


ZOBACZ TAKŻE:

TOMASZ TERLIKOWSKI: Zapracowani nie mają jednej duchowości, tak jak nie mają jej pustelnicy, mnisi czy księża. Istnieją jednak filary, bez których ta duchowość nie może istnieć >>>>


W pamięci zapadnie nam natomiast znajomość ze spotkaną w deszczowy dzień osobą świecką. W oczekiwaniu na zakwaterowanie w monasterze Dochiariu przeglądaliśmy wpisy w księdze pielgrzymów. Były w niej i te mówiące o „Wielkiej Rosji”, jak i te sporządzone ręką pielgrzymów z wymordowanej przez nią ukraińskiej Buczy. Naszym żywym komentarzom przyglądał się starszy mężczyzna, obok którego leżał poobcierany plecak oraz para wysłużonych kijów, służących do pokonywania górskich ścieżek. Odnieśliśmy wrażenie, iż ów pielgrzym doskonale rozumie, o czym mówimy. W pokoju okazało się, że jest to Pavle Rak, słoweński intelektualista, publicysta, badacz prawosławia, a przede wszystkim tłumacz mający w dorobku wiele przekładów na język serbski. Pavle, mimo że miał żonę Rosjankę oraz paryskie kontakty naukowe z Rosjanami, stwierdził kategorycznie, iż nie będziemy tam, w świętym miejscu Grecji, rozmawiać po rosyjsku.

– Nie po tym, co się stało! – dodał stanowczo.

▪▪▪

Wiele osób pytało mnie o wspomniane w pierwszym zdaniu hieny – od kilku lat notuje się ślady ich obecności na Athos, nie wiadomo, jak się tu znalazły. Najbliższym ich siedliskiem jest Turcja. ©

Korzystałem z: Aleksander W. Mikołajczak, Rafał Dymczyk „Athos. Wzrok Świętej Góry” (Poznań 2010); Heinz Nussbaumer „Odkryć w sobie mnicha. Pielgrzymując na górę Athos” (Warszawa 2008) oraz „Święta Góra Athos w kulturze Europy. Europa w kulturze Athosu”, red. Marzanna Kuczyńska (Gniezno 2009).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 29/2022