Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
...choć moje pobyty w cudownym domu Państwa Góreckich w Zębie zawsze wypełnione były intensywnymi rozmowami, tak długimi, że kończyło się nieprzewidzianym obiadem, na który wołała nas serdeczna Pani Jadwiga. Wiedziałem, że jest Jednym z Najwybitniejszych, ale nigdy, w żaden sposób tego nie manifestował. Najzwyczajniejszy ze zwyczajnych w prostocie, pozostanie dla mnie wzorem naturalnej skromności ludzi prawdziwie wielkich. Nie rozmawiał ze mną o muzyce, bo chciał rozmawiać o innych sprawach, które traktował tak poważnie jak muzykę, a może nawet jeszcze bardziej.
Znał mnie przede wszystkim z "Tygodnika Powszechnego", więc od pierwszego spotkania nie byłem księdzem nieznajomym. A "Tygodnik" czytał zainteresowany wszystkim, zaś w szczególny sposób wątkiem wiary, niewiary, religii... Czytał, i kolekcjonował jego numery. Był szalenie zadowolony, kiedy mogliśmy uzupełnić jakieś stare luki w tej kolekcji. I miał pretensje, że publikujemy jakieś ilustracje, bo przecież bez nich zmieściłoby się na łamach więcej tekstu.
Jednak przesadziłem - po prawdzie, nasze rozmowy były także trochę o muzyce, ale muzyce w kontekście liturgii, w kontekście modlitwy, w kontekście wyznania wiary. To miało miejsce w związku z pomysłem skomponowania Mszy na jubileusz "Tygodnika". Msza nie powstała, ale pamięć o klimacie tamtych rozmów we wdzięcznym sercu na zawsze zachowałem.
Myślę, że Henryk Mikołaj Górecki był jednym z tych, którzy w sprawach Pana Boga wiedzą więcej, niż można wyrazić słowami. Może dlatego był tak wielkim muzykiem.