Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wiele stwierdzeń z artykułów o pierwszej spowiedzi w ostatnim „TP” mnie zaszokowało, z niektórymi trudno mi się zgodzić jako matce dwojga nastolatków i katechetce od wielu lat przygotowującej dzieci do sakramentów Pojednania i Eucharystii. Nie jest jednak celem mojego listu polemika, bardziej konstruktywne będzie opisanie tego, czego doświadczam w pracy z dziećmi i rodzicami. Wraz z ekipą katechetów, księży i świeckich, pracujemy w 30-tysięcznym Fryburgu w Szwajcarii. Wprowadzone w latach 70. celebracje sakramentu pokuty z rozgrzeszeniem ogólnym zabiły praktykę spowiedzi indywidualnej. I choć kilka lat temu nastąpił odwrót od tej praktyki, pracujemy z dziećmi, których rodzice się nie spowiadają. Zależy nam więc nie tylko na przygotowaniu dzieci do dobrej spowiedzi, ale i na ewangelizacji ich rodzin.
Przygotowanie do sakramentu spowiedzi zaczynamy na początku trzeciej klasy. Trwa ok. dwóch miesięcy. Następnie, w listopadowy piątkowy wieczór, dzieci i rodzice zaproszeni są na celebrację sakramentu pojednania. Po krótkiej, ale bardzo starannie przygotowanej Liturgii Słowa, dzieci spowiadają się na siedząco, spowiedź ma formę rozmowy. Mały penitent klęka na rozgrzeszenie. Potem wraca do rodziców, by razem z nimi podziękować za otrzymany dar.
Podczas spowiedzi dzieci, rodzicom, którzy – trzeba przyznać – czują się mniej swobodnie niż ich pociechy, towarzyszy modlitwa, śpiew, prezentacja multimedialna. Całe spotkanie kończy agapa, w czasie której mamy możliwość porozmawiać z tymi, dla których spowiedź jest już tylko nie zawsze miłym wspomnieniem z dzieciństwa.
W maju, tuż przed Pierwszą Komunią, dzieci uczestniczą w rekolekcjach, podczas których przeżywają „drugą” spowiedź. Te spotkania ewangelizują nas wszystkich: dzieci i ich rodziców, nas – katechetów, ale również spowiedników, często zagubionych w swych pustych świątyniach. Jeszcze wczoraj, na zakończenie rekolekcji, jeden z nich wykrzyknął z ogromną radością: „I dzieci wcale się nie bały!”.
Nie wiem, czy polski Kościół musi przejść przez pustynię, przez którą przeszedł (przechodzi) Kościół na Zachodzie. Może jest jeszcze czas, byśmy zrozumieli, że sakrament pojednania jest szansą dla każdego z nas. Że zbliża nas do Boga, uczy miłości.