Powrót na Utøyę

Od zamachu, który przeprowadził Anders Behring Breivik, mija sześć lat. Dla wielu Norwegów to nadal świeża rana.

25.07.2017

Czyta się kilka minut

Widok na wyspę Utøya.  Tu 22 lipca 2011 r. zginęło 93 młodych ludzi. / JEFF J MITCHELL / GETTY IMAGES
Widok na wyspę Utøya. Tu 22 lipca 2011 r. zginęło 93 młodych ludzi. / JEFF J MITCHELL / GETTY IMAGES

Nad moją głową jest siedemnaście pięter ruiny – Anne Talsnes, odpowiedzialna za kontakty z mediami w 22. Juli Senteret (Centrum 22 Lipca), wchodzi do ciemnego pomieszczenia, którego ściany pokrywają łuszcząca się farba i wyrwy w betonie. – Chcieliśmy, żeby tu było trochę ładniej, więc zasłoniliśmy budynek z zewnątrz plandeką zadrukowaną w okna. Łatwo się nabrać, bo dopiero z bliska widzisz, że w tych szybach nic się nie odbija.

Kiedy w piątkowe popołudnie 22 lipca 2011 r. kilka kroków dalej eksplodowała biała furgonetka, to pomieszczenie nadal było kantyną, w której pracownicy Regjeringskvartalen, czyli dzielnicy rządowej Oslo, kończyli ostatnią kawę i mimo że padał deszcz, planowali letni weekend. Wybuch pozostawił po sobie głęboki na dwa piętra krater, zabił osiem osób, ranił około dwustu i naruszył najważniejsze z dziewięciu budynków. Podobno gdyby samochód stał kilka metrów dalej, z tych siedemnastu pięter też nic by nie zostało.

Sześć lat później w Oslo również pada, a życie toczy się w ciszy charakterystycznej dla opuszczonych budynków. Pachnie intensywnie różami, podobnymi do tych, które w tamte lipcowe dni tysiące Norwegów niosło w pochodach nawołujących do miłości.

77 zdjęć

Regjeringskvartalet powstała w miejscu, gdzie jeszcze do końca XIX wieku działał szpital i kostnica. Po II wojnie światowej drewniane budynki rozebrano i zbudowano nowe, w duchu corbusierowskiego modernizmu. Wieżowiec Høyblokken (o wysokości 48,5 m) szybko stał się symbolem nowoczesnego miasta. Do godziny 15.25 pamiętnego 22 lipca 2011 r. swoje biura mieli tutaj premier Norwegii, ministerstwo sprawiedliwości i departament policji.

Centrum 22 Lipca otwarto w czwartą rocznicę zamachu na parterze Høyblokken. Wyniesiono zniszczone meble i gruz, i urządzono ekspozycję opowiadającą historię tamtego piątku minuta po minucie. Otwarciu towarzyszyła burzliwa dyskusja, bo dla wielu dotkniętych tragedią widok resztek furgonetki albo fałszywych odznak policyjnych terrorysty nie niósł za sobą żadnej wartości terapeutycznej. Wśród 77 zdjęć wszystkich ofiar w jednym z pomieszczeń siedem to tylko białe kartoniki, bo nie wszyscy chcieli pokazywać swoich zmarłych bliskich. Początkowy sceptycyzm szybko zastąpiły jednak pozytywne informacje zwrotne, a co roku Centrum odwiedza kilkadziesiąt tysięcy osób.

– Głównie przyjeżdża do nas młodzież, zadaje pytania, my je zbieramy, analizujemy i na tej podstawie sami się uczymy, jak w ogóle rozmawiać o historii, która zmieniła nasz kraj, ale która dla wielu nadal jest bolesną teraźniejszością – mówi Talsnes.

Historia dwóch braci

Viljar Hanssen, założyciel młodzieżówki Partii Pracy na północy Norwegii, nie zamierza odwiedzać centrum w dzielnicy rządowej.

W 2011 r. ten wówczas osiemnastolatek mieszkał w Longyearbyen na Spitsbergenie i przed wylotem na obóz kupił w lokalnym sklepie parasol, wiedząc, że na południu często pada. Sprzedającej go koleżance obiecał, że wróci za kilka tygodni, ale zjawił się dopiero jesienią. Bez oka i trzech palców, po kilku skomplikowanych operacjach i pięciodniowej śpiączce. Pierwszy strzał Breivika powalił go na brzeg jeziora, po kolejnym zaczęło mu piszczeć w głowie, a po trzech następnych zabójca był przekonany, że ofiara jest martwa. Viljar pamiętał z amerykańskich filmów, żeby w takich sytuacjach nie zasypiać, nucił więc piosenkę, ale inni leżący obok uciszali go, żeby fałszywy policjant nie wrócił ich dobić. Leżąc w wodzie, Viljar myślał o młodszym bracie, który chwilę wcześniej zniknął mu z oczu, bo wskoczył do wody. Dotykając głowy, wyczuł w niej dziurę, a pod palcami mózg.

Viljar obudził się ze śpiączki jako dorosły. Kamery telewizyjne miesiącami nie odstępowały na krok jego i brata, który szczęśliwie przeżył. Wrócił do domu, powtarzał trzecią klasę liceum, a już jesienią 2011 r. wybrano go do rady miasta Longyearbyen jako najmłodszego w historii, a jego matkę na burmistrza z ramienia Partii Pracy.

W prawym oczodole chłopak ma protezę oka. Zeznając jako świadek w procesie, który śledziła cała Norwegia, powiedział, że nie widzi na jedno oko, ale w tej sytuacji to dość praktyczne, bo nie musi patrzeć w stronę oskarżonego.

Po 22 lipca młodzieżówka Partii Pracy przeżywała prawdziwe oblężenie, wszyscy chcieli do niej należeć, ale Viljar odszedł od polityki. Studiuje prawo. Wróci, bo Partia Pracy jest mu nadal najbliższa, zwłaszcza gdy na świecie do głosu dochodzą prawicowi radykałowie i tyle wokół coraz bardziej bezkarnej nienawiści. Coraz częściej słyszy się wśród dawnych zdeklarowanych wyborców tej partii, że ABB – jak się tu nazywa Breivika – nie jest osamotniony w swoich poglądach. Wszystko pokażą jesienne wybory parlamentarne.

– Te marsze z różami, które wtedy przeszły przez cały kraj, były tak pokojowe tylko dlatego, że mordercą nie był cudzoziemiec – opowiada Viljar w kawiarni przy Karl Johans gate w Oslo. Kwiaty kwitną wzdłuż całej ulicy prowadzącej do zamku królewskiego, miasto pełne jest ludzi. Viljarowi najbardziej brakuje przyjaciół, którzy wtedy zginęli.

Zbyt trudne wspomnienia

Ocaleni trzymają się razem. Katarina Goldfain Johnsen była w 2011 r. na obozie pierwszy raz. Kiedy usłyszała strzały, instynktownie zaczęła biec. Nie znała wyspy, więc nawet nie wiedziała, gdzie mogłaby się schować.

– Wydawało mi się, że te 750 metrów przepłynęłam sama, ale wychodząc z wody, zobaczyłam, że do brzegu przypłynęła też moja najlepsza przyjaciółka – opowiada, siedząc na ławce w Tromsø, największym mieście północnej Norwegii, z którego pochodzi i gdzie pracuje jako doradca polityczny w Ratuszu.

Katarina wstąpiła do młodzieżówki Partii Pracy, bo zawsze interesowała się polityką, a organizacja dawała poczucie przynależności. Każdy chciał doświadczyć Utøyi. Dziewczyna bardzo dobrze wspomina dwa pierwsze dni przed tamtym piątkiem, kiedy wszyscy się poznawali, jedni grali w piłkę nożną, inni uciekali na tzw. Kjærlighetsstien, ścieżkę miłości.

Na tej ścieżce kilka dni później znaleziono dziesięć ciał wtulonych w siebie i jedną żywą osobę.

– Kiedy już zajęli się nami letnicy po drugiej stronie, napisałam na Facebooku, że żyję – opowiada Katarina. – Dopiero wtedy zobaczyłam, że ta nasza prywatna historia stała się nagle historią wszystkich, że cały świat na nas patrzy.

Pamięta to pomieszanie szczęścia z żałobą w pierwszych godzinach. Każdego przyjaciela witano, za chwilę dowiadując się o śmierci innego.

– Pierwszy tydzień był bardzo dziwny. W Tromsø zorganizowano marsz z różami, szłam chyba gdzieś z przodu, ludzie mnie ściskali, ale nie wiedzieli, co powiedzieć. Pamiętam, że zadzwonił mój nauczyciel matematyki i powiedział, że o nas myśli i ma nadzieję, że się zobaczymy jesienią. I to było najlepsze, co wtedy usłyszałam – mówi.

Katarina wróciła do szkoły, ale często opuszczała zajęcia, nie mogła się skupić, izolowała się, z drugiej strony spokój dawał jej tylko kontakt z innymi ludźmi.

Od sześciu lat Viljar Hanssen to jeden z jej najlepszych przyjaciół. Jego rany postrzałowe skupiały na sobie nadmierną uwagę mediów, przez co chłopak od dawna odmawia udzielania wywiadów. Katarina opowiada o Utøyi bardzo rzadko. W procesie nie wezwano jej na świadka, więc śledziła go w telewizji. Potem musiała wyjechać na tydzień, by dojść do siebie.

Po 22 lipca wielu młodych ludzi zrobiło sobie tatuaże z datą albo z logo AUF – młodzieżówki Partii Pracy. Katarina wymyśliła sobie wtedy jeden motyw, ale do dzisiaj jeszcze go nie wytatuowała. Nie potrzebuje wspominać. Utøyę odwiedziła kilka razy, przy okazji oficjalnych rocznic i raz z mamą. Nie ma w planach wizyty w Centrum 22 Lipca.

Widok na wyspę Utøya. Tu 22 lipca 2011 r. zginęło 93 młodych ludzi. / JEFF J MITCHELL / GETTY IMAGES

To, co pozostało

– Życie się powoli normalizuje, poza tym że dalej nie ufam policji – przyznaje 23-latka. – A na to, co działo się niedawno, nie mam nawet słów – dodaje w kontekście procesu, który Anders Behring Breivik wytoczył państwu norweskiemu w 2016 r. z zarzutem łamania 3. artykułu Europejskiej Konwencji Praw Człowieka w więzieniu w Skien, gdzie przebywa z wyrokiem 21 lat pozbawienia wolności. Sąd uznał, że trzymanie go w izolacji jest formą dodatkowych tortur, lecz odrzucił skargę na brak poszanowania jego życia prywatnego poprzez kontrolę korespondencji. – To nie do pomyślenia, że z jednej strony ktoś, kto z zimną krwią zabił tyle osób, narzeka, a drugiej jeszcze gorsze jest to, że sąd przyznaje mu rację. Nasz system sądowniczy sam musi się z tym uporać – mówi.

We wszystkich gminach, które tamtego lata straciły swoich mieszkańców, dzisiaj stoją pomniki z datą i krótkim wierszem. Młodzieżówka Partii Pracy ma od 2012 r. nowego szefa – Maniego Hussainiego – uchodźcę, który jako 20-latek przyjechał do Norwegii z Syrii.

Na Utøyi niektóre budynki wyremontowano, inne zostawiono. Wyspa jest otwarta dla zwiedzających. Realizację słynnego projektu, przedstawiającego wycięty fragment terenu wystający z wody, ciągle się przesuwa, bo mieszkańcy gminy nie chcą takiego widoku z okien. Budynki rządowe sukcesywnie poddaje się rozbiórce, a w ich miejsce powstaną nowe. Za dziesięć lat o dawnym charakterze dzielnicy rządowej będzie przypominać tylko Høyblokken, który zdecydowano się wyremontować i podwyższyć o cztery piętra. Obecna premier Norwegii Erna Solberg chciałaby, żeby biuro szefa rządu wróciło na swoje dawne miejsce.

Co roku w rocznicę 22 lipca Viljar, Katarina i ci, którzy chcą pamiętać, spotykają się przy grobach dwóch pozostałych założycieli młodzieżówki Partii Pracy na północy i przyjaciół – Andersa Kristiansena i Simona Sæbo.

 

W tym roku zaraz po spotkaniu wracają do Tromsø, bo tego dnia w tym mieście położonym na wyspie odbywa się festiwal muzyczny, na który zawsze chodzili razem. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 31/2017