Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zasadnicza interpretacja zdarzenia jest aż nadto oczywista. Historycy z IPN-u postanowili przeciwstawić się kultowi Wałęsy jako najważniejszego Polaka ostatnich dziesięcioleci, ikony walki o niepodległość, ojca narodu. Ich bunt przybrał formę symbolicznego ojcobójstwa, oskarżenia o współpracę z wrogiem.
Detronizacji Wałęsy odpowiada, rzecz jasna, intronizacja nowego króla, będącego duchowym, ideowym i politycznym ojcem Cenckiewicza i Gontarczyka. Zresztą: może tu chodzić nie o jednego, lecz o wielu ojców - nie wiadomo bowiem, czy tak zdolnych synów zawdzięczamy Januszowi Kurtyce, Antoniemu Macierewiczowi, czy Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Żartuję, chociaż nie jest mi wesoło. Książka Cenckiewicza i Gontarczyka nie jest tryumfem historiografii rozumiejącej i ważącej racje. Przeciwnie: jest to jeszcze jedno zwycięstwo historiografii zideologizowanej i podporządkowanej bieżącej polityce.
Wymierzony w Lecha Wałęsę atak historyków z IPN-u odczuwam jako powrót nienawiści, tej samej nienawiści, przy pomocy której Prawo i Sprawiedliwość rządziło niedawno temu Polską i dzieliło Polaków. Nie sądziłem, że powrotna fala nadejdzie tak szybko i będzie tak gwałtowna.