Port Artura

Nie znosił celebry, protestował, gdy próbowano czynić go bohaterem publicznych uroczystości; przypominał wtedy zjadliwie prześmiewczy przepis Boya na galicyjskie jubileusze. Nie byłby rad, gdyby wspomnienie o nim miało nadto koturnowy charakter...

01.05.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Kiedy w Toruniu ktoś mówił: “rozmawiałem z Profesorem", było jasne, że omówił jakąś sprawę z Arturem Hutnikiewiczem, choć przecie posiadaczy tytułu profesorskiego w mieście Kopernika nie brakowało. O innych mawiano “profesor X"; “profesor Y", o nim, po prostu: “Profesor".

W pejzaż półmrocznego korytarza na pierwszym piętrze gmachu Collegium Maius trwale wpisała się charakterystyczna sylwetka Profesora zdążającego z sali wykładowej do swego gabinetu, pokoju nr 20, już u progu lat 50. nazwanego przez prof. Tadeusza Makowieckiego “Portem Artura". Umiał Makowiecki rozpoznać w młodszym koledze osobowość, która znacząco wpłynie na atmosferę duchową panującą w tym miejscu. Bo istotnie, osobowość Profesora promieniowała szeroko, nie tylko na polonistykę, ale i na cały Uniwersytet Mikołaja Kopernika oraz na “pozauniwersytecki" Toruń, którego mieszkańcy, bywało, zachodzili do Collegium Maius posłuchać jego wykładu.

A wykładowcą był znakomitym! Miało się wrażenie, że się uczestniczy w perfekcyjnie przygotowanym spektaklu, teatrze jednego aktora, który przemyślał i zaplanował każdą zmianę barwy głosu, każdą pauzę, mimiczny wyraz, gest dłoni i - nawet - błysk oka, wszystkiemu nadając celowy porządek, bezbłędnie prowadzący słuchacza-widza do odbioru przekazu w całym jego znaczeniowym bogactwie. Żaden z wykładów nie był bowiem wyłącznie “lekcją literatury". Profesor nie znosił wąsko specjalistycznego, szczególarskiego dyskursu, zagadnienia literackie ukazywał zawsze w ich związku z wydarzeniami historycznymi, problemami estetyki i psychologii twórczości oraz kwestiami etycznymi. Każdy z wykładów przynosił obfity zestaw przytoczeń z dzieł literackich. Nie były tylko ilustracją wywodu, w jakiś przedziwny sposób odsłaniała się za ich sprawą duchowość samego prelegenta.

Głęboko religijny - i na tym polu daleki od jakiejkolwiek ostentacji - Profesor zawsze pozostawiał słuchaczy w przekonaniu, że “otwarcie na transcendencję" jest konieczną składową jego naukowej metodologii, że bez tego nie da się owocnie badać dziejów myśli ludzkiej ani śladów człowieczego dążenia ku pięknu. Nie potrzebował tej refleksji wypowiadać; jawiła się jako głęboki “sens naddany" tego, co powiedziane zostało.

Gdybym miał się pokusić o odpowiedź na pytanie, który z wątków myśli chrześcijańskiej najsilniej oddziaływał na Profesorskie poczynania, bez wahania wskazałbym wielowiekowe pokłosie nauczania Koheleta. Profesor śmiał się dobrotliwie, ale i z niejakim politowaniem, słysząc o uczonych, którzy deklarowali pracę “dla potomności". Lubił powtarzać, że dzieła naukowe, jak wszystkie produkty ludzkiej aktywności, starzeją się i przemijają. Nie ma “dokonań wiecznych", także w dziedzinie historii literatury. Każde z pokoleń pisze ją na nowo, a księgi dawniejsze stopniowo znikają z półek, by zwolnić miejsca nowszym.

Po co zatem pisać dzieła naukowe? - Trzeba to robić, jeśli w tej właśnie pracy rozpoznało się swoje powołanie, bo tylko poprzez pracę człowiek jakoś uzasadnia swoje ziemskie istnienie - odpowiedziałby Profesor, dodając zaraz, że i po to, by zyskać moralne prawo wykonywania zawodu nauczyciela akademickiego, bowiem ten, kto badań naukowych nie prowadzi, prawo to traci. Nauczanie zaś w jego pojęciu było przede wszystkim procesem duchowej formacji. Tę właśnie formację uważał za główne zadanie i sens istnienia uniwersytetu.

By uniwersytet mógł temu zadaniu podołać, musi, twierdził Profesor, gromadzić osobowości, jego kadra naukowa musi stanowić zbiór indywidualności twórczych, wyraźnie się odznaczających. Nie wystarczy gromada “fachowców" zdolnych przekazać wiedzę podręcznikową. Uniwersytet ma dać studentowi ofertę wzorów osobowych, spośród których może on wybrać najbardziej go inspirujący.

Profesor był personalistą, we własnym i niepowtarzalnym wydaniu. Literaturą nie nazywał zadrukowanego papieru, ale specyficzną relację społeczną, w której żywy człowiek komunikuje się ze współczesnymi. Relacji tej przypisywał zwrotny charakter, podkreślając że mamy do czynienia nie tylko z oddziaływaniem pisarza na publiczność.

Pośród licznych uczniów umiał zawsze dostrzec tych, o których sądził, że praca akademicka jest i ich powołaniem. Nigdy nie należał do nauczycieli, którzy dla tych wybranych słuchaczy projektują rolę wiernej czeladzi powtarzającej słowa Mistrza i - co najwyżej - sporządzającej marginesowe glosy do jego dzieła. Wpływ świadomie ograniczał do inspiracji; był jak najdalszy od prowadzenia ucznia za rękę, od wyznaczania problematyki badawczej. Wspólnota ucznia z mistrzem miała się realizować w obszarze pracy duchowej, bo przecie, o czym zawsze Profesor był przekonany, to, co duchowe, jest trwalsze, prawdziwsze i ważniejsze od tego wszystkiego, co materialne, mierzalne i policzalne.

Nie chce się żegnać Profesora. Chce się zakrzyknąć “Do widzenia"! I jeszcze: “Panie Profesorze, Mądry, Kochany! Ta rozłąka przecie nie na zawsze?", a On, skądś, gdzie jest, choć głos do nas nie dojdzie, odpowie na pewno: “To nic, rzecz naturalna; to tylko przerwa między semestrami"...

Artur Hutnikiewicz był wychowankiem Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, uczniem profesorów Eugeniusza Kucharskiego i Juliusza Kleinera. Od 1946 roku związany z UMK w Toruniu. Opublikował m.in. monografię “Żeromski", akademicką syntezę “Młoda Polska", monografię “Twórczość literacka Stefana Grabińskiego", podręcznik “Od czystej formy do literatury faktu". Ogłosił ponad 200 rozpraw i artykułów, wychował kilka pokoleń polonistów. W roku 1991 papież Jan Paweł II odznaczył go Papieskim Orderem św. Krzyża Pro Ecclesia et Pontifice.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2005