Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Muszę przyznać, że niestety całkowicie się zgadzam z jednym z użytych tam twierdzeń: “Przeważająca część naszego społeczeństwa nie zapoznała się jeszcze z całą twórczością Czesława Miłosza... Druk jego książek był zakazany... dopiero po przyznaniu mu Nagrody Nobla jego książki powoli zaczęły się ukazywać w naszych księgarniach... Zwykli czytelnicy początkowo rzadko kupowali książki Miłosza..., bo w pierwszych latach naszej polityczno-gospodarczej transformacji panowała u nas bieda, a książki były drogie". No właśnie.
Dziś są one wydawane starannie przez dwu poważnych wydawców. Ich ceny są jednak nadal wysokie; nie ma chyba tomu Miłosza poniżej 30 złotych, a cena wielu z nich przekracza 40 zł, tak więc cztery tomy wierszy to grubo ponad 100 złotych. I nigdy ten autor nie trafił do składu książek o obniżonych cenach.
Byłoby pewnie szlachetną utopią marzyć, że całość jego dzieła wraz z “Ziemią Ulro" stanie się wkrótce bardziej popularna niż utwory Joanny Chmielewskiej czy Katarzyny Grocholi, choć w długiej perspektywie Adam Mickiewicz zdystansował jednak Józefa Symeona Boguckiego. Jeśli jednak chcemy, by kolejne pokolenia Polaków mogły na co dzień, w myślach, mowie i piśmie korzystać z całego bogactwa polszczyzny, warunkiem niezbędnym wydaje się to, by każdy uczeń liceum mógł mieć własny komplet wierszy Czesława Miłosza. Nie wiem, jak by można to osiągnąć? Nie zamierzam sugerować wydawcom kalkulacji. Nie chodzi mi też o mój własny interes, bo mam te książki od dawna, wiele z nich z dedykacjami poety. Sprawa wydaje mi się dziś narodowym zadaniem pierwszej wagi.
Publikacja “Naszego Dziennika" nie zasługuje na szczegółowy rozbiór. Jedno zdanie nie może być jednak pominięte: “Przyczyną [przyznania mu literackiej Nagrody Nobla] było wydanie antysocjalistycznych w swej wymowie książek: »Zdobycie władzy« i »Zniewolony umysł«". Otóż przez całe moje życie nie spotkałem żywego Polaka, który by na serio, poza kabaretem, używał określenia “antysocjalistyczny". Tą kalką z rosyjskiego posługiwali się jedynie misiorni. Owo słówko w ustach docenta Uniwersytetu Jagiellońskiego, emerytowanego dopiero około roku dwutysięcznego, zasługuje na zapamiętanie.
Wśród książek, które będą poświęcone Miłoszowi, szczególnie czekam na jedną: “Słownik języka Czesława Miłosza". Dotąd dwu polskich pisarzy doczekało się takich słowników.
W roku 1965 ukazał się w nakładzie 550+100 egzemplarzy dwutomowy “Słownik języka Jana Chryzostoma Paska", pod redakcją Haliny Konecznej i Witolda Doroszewskiego.
Idea sporządzenia słownika Mickiewicza narodziła się już w XIX stuleciu. Wracano do niej przez dziesięciolecia. Wreszcie w latach 1962-83 ukazało się pod naczelną redakcją Konrada Górskiego, w opracowaniu licznego zespołu, 11 tomów wielkiego formatu w płótnie - prawie 7 tysięcy stron. Wracając często do tego dzieła podczas lektur Miłosza zdałem sobie sprawę, że nie trzeba dublować tamtej wielkiej pracy. Wystarczy ułożyć słownik słów Miłosza nie używanych przez Mickiewicza. Ku memu zdziwieniu nie ma w słowniku Mickiewicza słowa “lawina".
Lawina bieg od tego zmienia
Po jakich toczy się kamieniach
...
Możesz, więc wpłyń na bieg lawiny