Polska na odwrót

Publiczne media straszą koszmarną amatorszczyzną lub skansenem, a dziennikarskie gwiazdy świecą w mediach komercyjnych. Tymczasem z abonamentu korzystają te pierwsze. Gdzie tu czyste reguły?

18.02.2008

Czyta się kilka minut

Prezes niemieckiej publicznej telewizji ARD piastuje swoje stanowisko od osiemnastu lat. Czy można sobie wyobrazić taką sytuację w Polsce? Znaczyłoby to, że TVP ma tego samego prezesa od początku transformacji i że przetrwał on czterech prezydentów i trzynaście rządów. Że żaden z tych rządów nie czyniłby zakusów na odzyskanie publicznej telewizji i żaden z prezydentów nie próbowałby wpływać na obsadę fotela jej prezesa.

Chciałabym doczekać takich czasów, wtedy na skrzydłach biegłabym na pocztę zapłacić abonament. Jak na razie Bogu dziękuję, że mamy kapitalizm i prywatnych właścicieli mediów i dzięki temu możliwa jest w Polsce wolność słowa, bo gdybyśmy byli skazani tylko na państwowe (bo przecież nie publiczne) media, byłoby z tą wolnością krucho.

Byle nie politycy

Kiedy w mediach prywatnych zmienia się szef, wiadomo - albo okazał się nieudolny, albo odszedł do innego medium, do ciekawszych zadań. Kiedy zmienia się szef w tzw. mediach publicznych, też wiadomo - to kolejna ekipa polityczna odzyskuje "publiczne" radio i telewizję.

Należy zostawić umęczone nieustającymi zmianami publiczne radio oraz telewizję i dać w końcu popracować nielicznym fachowcom, którzy tam jeszcze zostali. Pod kierownictwem, które będzie miało czas i szansę się tych mediów nauczyć i sensownie nimi zarządzać. A tymczasem spokojnie, rozsądnie, powoli, racjonalnie popracować nad taką ustawą o radiofonii i telewizji, która pomoże media "odpaństwowić" i "upublicznić".

Może należałoby zrezygnować z pomysłów, by o składzie KRRiT, rad nadzorczych mediów publicznych decydowali politycy, może udałoby się zabrać tę możliwość prezydentowi, Sejmowi i Senatowi, oddając media stowarzyszeniom twórczym, służbie cywilnej, organizacjom pozarządowym, Kolegium Rektorów Szkół Wyższych - każdemu, byle nie politykom. Owszem, w wielu krajach europejskich parlament lub rząd mają nadzór nad publicznymi mediami, ale mają tam też dojrzałą klasę polityczną, której po prostu już nie wypada gmerać przy radiu czy telewizji. U nas być może doczekamy się takiej klasy za dwadzieścia lat.

Pracowałam przez kilka lat w TVP i było to przeżycie traumatyczne. Obiecałam sobie, że choćbym miała głodem przymierać, nigdy więcej w państwowych mediach, dopóki są takie, jakie są, pracować nie będę. Donosicielstwo, korupcja, lizusostwo - cała gama ludzkich przywar kotłująca się w instytucji, w której jest dużo pieniędzy do wzięcia.

Spotkałam tam oczywiście też wspaniałych fachowców, świetnych ludzi prawdziwie oddanych misyjnej telewizji, jednak nad nimi zawsze wisiała czapa pozbawionych wiedzy i talentu nieudaczników z politycznego nadania, którzy publiczną telewizję traktują jak dojną krowę. A przecież media publiczne powinny wchłaniać z rynku najlepszych ludzi, najzdolniejszych, najbardziej pracowitych, traktujących pracę w radiu czy w telewizji jako posłanie, a nie sposób na łatwe pieniądze. Tak jest we Francji, Niemczech, Wielkiej Brytanii - w publicznym radiu i telewizji pracują najlepsi, bo głównie tam mają szansę realizować najszlachetniejsze gatunki dziennikarskie jak reportaż, dokument, pogłębiona publicystyka, na które przeważnie nie ma zbyt wiele miejsca w mediach komercyjnych.

Równe szanse

W Polsce jednak wszystko jest na odwrót. Publiczna telewizja straszy koszmarną amatorszczyzną, a wszystkie dziennikarskie gwiazdy świecą w komercyjnym TVN. Radio publiczne, zwłaszcza najpopularniejszy w nim Program I, to umierający skansen, archaiczny w formie i treści.

Jako szefowa prywatnego radia TOK FM realizującego publiczną misję, a jednocześnie funkcjonującego jako komercyjne przedsiębiorstwo na wolnym rynku, chciałabym, by media państwowe i prywatne miały równe szanse, by na rynku mediów panowały jasne i czytelne reguły. Niestety tak nie jest, co można było zaobserwować na przykładzie niedoszłej inicjatywy, jaką było stworzenie przez radio publiczne kanału informacyjnego pod nazwą Inforadio (swoją drogą tak dokładnie nazywa się spółka, która jest właścicielem naszego radia). Prezes Czabański mówił wprost, że ma to być konkurencja dla Radia TOK FM. Jak czystą może być konkurencja dwóch stacji o takim samym profilu, kiedy jedna z nich dysponuje abonamentem i wpływami z reklam, a druga musi liczyć tylko na reklamy?

Inforadio w końcu nie powstało, natomiast zrealizowano pomysł stworzenia konkurencji dla TVN 24 w postaci TVP Info. Gdzie tu czyste reguły i równa walka, skoro TVP Info dysponuje abonamentem i wpływami z reklam, a TVN 24 utrzymuje się wyłącznie z tych ostatnich?

Media prywatne realizujące misję publiczną, takie jak radio TOK FM czy TVN 24, nie mają równych szans z nadawcami uprzywilejowanymi abonamentem. Dlatego bardzo spodobał mi się pomysł PO, żeby abonament był dzielony pomiędzy wszystkie media, również prywatne, na zasadzie grantów na misyjne programy. To dałoby nam równe szanse w konkurowaniu z mediami publicznymi.

Oczywiście, tworzenie misyjnego i jednocześnie komercyjnego medium jest możliwe. Jesteśmy jednak tylko kroplą w morzu, zapotrzebowanie na media realizujące misję jest dużo większe, polscy widzowie i słuchacze, zwłaszcza mieszkający poza największymi miastami, są w większości skazani na monopol mediów publicznych (Radio TOK FM nadaje w dziesięciu największych miastach, TVN 24 jest dostępne tylko w sieci kablowej). Być prywatnym, a jednocześnie misyjnym można tylko wtedy, gdy ma się zaplecze finansowe właścicieli, którzy pieniądze zarabiają gdzie indziej i stać ich na finansowanie przez pewien czas niedochodowego medium w imię wartości innych niż biznesowe. Tak jest w przypadku Radia TOK FM, którego właścicielami są Agora i Spółdzielnia Pracy "Polityka", czy TVN 24, za którym stoi ITI.

Póki co niewiele prywatnych firm stać na taki gest. Uczciwie byłoby, gdyby abonament był rozdzielany na zasadzie konkursu pomiędzy wszystkich spełniających warunki nadawców lub by media publiczne były finansowane tylko z jednego źródła - abonamentu, a walkę o pieniądze reklamodawców zostawiły prywatnym nadawcom. Wówczas, nie tracąc sił i energii na tę walkę, mogłyby wreszcie skupić się na pracy nad warsztatem swoich dziennikarzy i na realizowaniu misji.

Ewa Wanat jest dyrektorem programowym Radia TOK FM

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2008