Pokot, pokuta i żal

Sygnalista wchodzi do lasu z drżącymi dłońmi. Gra JAGD – requiem dla dzikich zwierząt.

15.11.2021

Czyta się kilka minut

Barbara Kinga Majewska, śpiewaczka i kuratorka albumu „JAGD” / AGATA GRZYBOWSKA
Barbara Kinga Majewska, śpiewaczka i kuratorka albumu „JAGD” / AGATA GRZYBOWSKA

Sygnały łowieckie towarzyszą pokotowi, czyli wieńczącemu polowanie rozłożeniu ciał wszystkich zabitych zwierząt. Zwyczajowo nie układa się ich na gołej ziemi, a na dywanie z iglastych gałęzi. W ułożeniu ciał obowiązuje hierarchia. Każdy rząd to inny gatunek. Pierwszeństwo na pokocie należne jest największym i tym, których spotkanie stwarzało dla myśliwego największe niebezpieczeństwo. Dawniej były to niedźwiedzie, wilki i rysie – dziś to gatunki chronione. Pokot otwierają więc jelenie i daniele – tzw. sierść. Kolejny rząd to „chyb”, czyli dziki; „kita”, czyli lisy, jenoty, kuny i norki; „turzyca” – zające i króliki; wreszcie „pióro”, czyli ptactwo łowne.

W ramach gatunku pierwszeństwo przysługuje samcom, a między nimi kolejność zależy od okazałości trofeum. Co dziesiąte zwierzę danego gatunku wysuwa się z szeregu o pół długości do przodu, by łatwiej było policzyć zdobycze.

Po ułożeniu ciał lub – jak mówi słownik łowiecki – tuszy myśliwi stają u czoła pokotu, czyli od strony rzędu stojącego najwyżej w hierarchii. Naganiacze ustawiają się naprzeciwko. Jeśli łowy były szczególnie uroczyste, należy rozpalić ogniska lub pochodnie. Przed naganiaczami stają sygnaliści. Po zdaniu raportu z polowania następuje otrąbienie pokotu: sygnaliści obwieszczają obecność danego zwierza na rozkładzie odpowiednim dla każdego gatunku sygnałem. Wszyscy uczestnicy łowów stoją w tym czasie z odkrytymi głowami. Ostatnie dwa sygnały to „Koniec polowania” i „Darz Bór”.

Kolędy na czas pogardy

– Empatia w stosunku do zwierząt jest we mnie na tyle silna, że odruchowo wywołuje złość czy wręcz agresję wobec tych, którzy zabijają zwierzęta w ich habitacie, za pomocą narzędzi, które nie dają ofiarom żadnych szans i które od człowieka nie wymagają już, wydaje się, niemal żadnych umiejętności i wysiłku, a jedynie dużych nakładów finansowych: żeby mieć ten noktowizor, ten celownik, broń taką-śmaką-owaką: wszystko po to, by być na pozycji bezdyskusyjnie wygranej – mówi Barbara Kinga Majewska, śpiewaczka i kuratorka albumu „JAGD”. – Jak widzę ambonę w lesie, to najchętniej bym wzięła piłkę i podcięła nóżki.

Barbara Kinga Majewska jest cenioną śpiewaczką i kuratorką muzyczną. W ramach prowadzonego przez Michała Mendyka wydawnictwa Bôłt Records prowadzi serię płytową TAL, skupioną wokół muzyki i czasu. Pierwszym albumem serii była wydana trzy lata temu – podczas pierwszej fali wielkiego kryzysu migracyjnego – płyta „Taratil ʼid al-milad”. Wspólnie z pianistą Marcinem Maseckim Majewska przygotowała interpretację „kolęd na czas pogardy”: – Gdy u bram obwarowanej niczym twierdza Europy giną tysiące niechcianych przybyszów, szukających schronienia przed niechybną śmiercią, nie można śpiewać wesołej nowiny w taki sam sposób jak zawsze.

Triumfalne, durowe tonacje „Dzisiaj w Betlejem” i „Gdy śliczna panna” ustąpiły miejsca molowym medytacjom. Język polski zastąpiony został arabskim dialektem z okolic syryjskiego Aleppo.

Załagodzić tę śmierć

W „JAGD” także chodzi o bardzo konkretny moment w czasie: – To śmierć zwierzęcia i triumf łowcy. Właśnie ambiwalencja tego momentu i muzyki wydała mi się bardzo ciekawa – tłumaczy kuratorka..

– Stąd pojawił się pomysł, by sygnały łowieckie spróbować usłyszeć, odegrać, zagrać, przywłaszczyć sobie na nowo, ale rozumiejąc je z perspektywy zwierzęcia, które słyszy je jako ostatnie dźwięki pochodzące z obcego świat - dodaje.a.

Łowcą w projekcie „JAGD” jest Emil Miszk, trębacz związany z trójmiejską sceną jazzową i improwizowaną – w 2019 r. wyróżniony Fryderykiem za najlepszy debiut jazzowy.

– Kiedy poznałam Emila – wspomina Majewska – wydał mi się osobą tak wrażliwą, tak myślącą, tak skromną... Wiedziałam, że właśnie on będzie w stanie wykonać ten gest: ręce tak bardzo sprawne, które trzymają broń i które pociągają za spust, teraz trzymają trąbkę i muszą zrobić coś kompletnie odwrotnego. Emil dokładnie pojął, jak bardzo krucha jest jego pozycja w tej muzyce: z jednej strony centralna, a z drugiej właśnie on musi grać na tej trąbce rękoma, które, w przenośni, powinny drżeć. Po niemiecku mówi się „Buß und Reu” – jak w bachowskiej Pasji według św. Mateusza... Wydaje mi się, że to są bardzo odpowiednie słowa dla określenia tego, jakie uczucia chcieliśmy wywołać: pokuta i żal. Próbujemy tym projektem od-stać, załagodzić tę śmierć – co oczywiście jest niemożliwe, bo to tylko płochy gest grania requiem tą samą melodią, która nam służy jako źródło rozrywki i poczucia triumfu i radości.

Cietrzew, Królik, Lis i Łania

– Siłą tej muzyki jest cisza i czas: jej trwanie. To, że każda część, każdy utwór trwa te kilkanaście minut, wymuszając wielkie skupienie, tak u wykonawców, jak i u słuchacza – mówi Emil Miszk. – Nagrania odbyły się we wrześniu ubiegłego roku. Cała wcześniejsza praca, rozmowy i próby wydarzały się zdalnie, z uwagi na pandemię.

– Dla mnie praca nad „JAGD” zbiegła się z fascynacją muzyką Mortona Feldmana i innych twórców tzw. minimal music: operowanie ciszą i tym, co wnosi do utworu pauza. Z drugiej strony, to też powrót do korzeni: do podstaw gry na trąbce, przede wszystkim ćwiczonych przez lata nauki w szkole muzycznej artykulacji. Potem na długo i głęboko wszedłem w świat muzyki improwizowanej, jazzu, free, a gdzieś też zdarzała się muzyka historyczna... – dodaje trębacz. – Jest np. taka grupa wśród trębaczy historycznych: feld-trompeter, czyli trębacz polowy... Wszystko to pozwoliło mi na nowo wypowiedzieć się w moim muzycznym języku, raz jeszcze spojrzeć na klasykę i muzykę współczesną, ale mając w pamięci całą drogę, którą tymczasem przeszedłem.

Po zebraniu kilkudziesięciu sygnałów myśliwskich Miszk wybrał cztery: „Cietrzew”, „Królik”, „Lis” i „Łania”. Następnie pracował nad nimi z czwórką wskazanych przez Majewską partnerów: improwizatorów i kompozytorów, odpowiednio z Hubertem Zemlerem, Miłoszem Pękalą, Kubą Sokołowskim i Jerzym Rogiewiczem. Wszyscy – wszak fortepian Sokołowskiego też zalicza się do tej grupy instrumentów – to perkusiści, jednak każdy z nich do namalowania lasu wybrał zupełnie inne farby.

Requiem dla Łani Rogiewicz gra na wielkim bębnie, na którym położył stos liści, gałęzi i szyszek. Miłosz Pękala stworzył stosunkowo zamkniętą formę na wibrafon i gongi. Zemler wykorzystał brzmienie zachodnioafrykańskiego balafonu.

Najbardziej może klasyczny jest „Lis” Kuby Sokołowskiego na trąbkę i fortepian, inspirowany po części muzyką Witolda Lutosławskiego. Całą płytę nazwać można concept-albumem, albo wręcz dźwiękową instalacją. Przede wszystkim jest to jedno z piękniejszych w swojej prostocie nagrań na trąbkę, jakie ostatnio ukazały się w Polsce.

Przewrotny patron

„JAGD” miał koncertową premierę w maju tego roku, podczas lubelskiego festiwalu Kody. Koncert, zgodnie z pandemicznymi obostrzeniami, dostępny był wyłącznie online. Teraz jednak muzyka ta ma swój czas. W ostatnich tygodniach koła łowieckie organizowały w całym kraju święto Hubertusa – Huberta z Liège, patrona myśliwych, leśników, strzelców, sportowców, kuśnierzy i jeźdźców. Patrona przewrotnego.

Hubert, potomek królewskiego rodu, od dziecka zapalony myśliwy, podczas jednego z polowań, w Wielki Piątek 695 roku, stanął naprzeciw białego jelenia, w którego bujnym porożu dostrzegł krzyż. Miał wtedy usłyszeć głos Boga, ostrzegający go przed jego niepohamowaną pasją i nakazujący mu udanie się na służbę do biskupa. Hubert rozpoczął studia teologiczne i działalność misjonarską. Po śmierci biskupa Lamberta, z rąk papieża Sergiusza otrzymał sakrę biskupią. Od spotkania z jeleniem nigdy więcej nie chwycił za broń.

– Nie jestem w stanie zrozumieć tłumaczenia, że polowanie jest regulowaniem zasobów naturalnych, że to ingerencja, która jest dobra, zdrowa i ważna. To zamknięty krąg: dokarmia się zwierzęta, niszczy się ich habitat, zaburza się całą tę równowagę po to tylko, żeby później wejść do lasu i powystrzelać te zwierzęta, które są jakoby nadliczbowe – mówiła „Tygodnikowi” w maju Barbara Majewska. – Zapominamy wtedy, że to my ingerujemy w las, my wchodzimy, my staramy się go kontrolować, myślimy, że wiemy lepiej, jak las powinien działać – pointowała kuratorka. Dziś te słowa brzmią jak wypowiedź na zupełnie inny temat.

Opowieść o lesie z płyty „JAGD”, słuchowisko o walce i strachu, naturze i człowieku trafia do nas w chwili, gdy las i puszcza stały się miejscem walki o ludzkie życie, a doniesienia publikowane w mediach społecznościowych na profilach Fundacji Ocalenie brzmią właśnie jak zapiski świadków polowania: „Wielokrotnie przepychany przez druty na pograniczu. Pobity, rażony prądem”, „Doszedł do nas i upadł”, „Zatruła się brudną wodą wypitą w lesie. Brat prowadził ją za rękę, żeby nie przewróciła się przechodząc przez rów. Dałyśmy jej wszystko, czego potrzebowała, żeby wydobrzeć. Spieszyłyśmy się. (...) Zresztą chciałyśmy, żeby jak najszybciej mogła posilić się i odpocząć. »I love you« – powiedziała, zanim zniknęła z powrotem w ciemnościach”.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 47/2021