Przytulić pokot

Przyroda jest człowiekiem coraz bardziej przerażona, mówią ci, którzy idą do lasu utrudniać myśliwym polowania.

05.09.2017

Czyta się kilka minut

Aktywiści grupy Basta uniemożliwiają polowanie z okazji     Dnia św. Huberta, Pargowo k. Kołbaskowa, listopad 2016 r. / MARCIN BIELECKI / PAP
Aktywiści grupy Basta uniemożliwiają polowanie z okazji Dnia św. Huberta, Pargowo k. Kołbaskowa, listopad 2016 r. / MARCIN BIELECKI / PAP

Półdzikie tereny gdzieś na Podkarpaciu. Myśliwi ze strzelbami w zmarzniętych dłoniach brną przez zaspy. Podnoszą lufy, celują i widzą coś, czego tutaj się nie spodziewali. Przed muszkami strzelb przechadzają się powoli zgarbione siwe staruszki.

– Ty! – dziwi się jeden z myśliwych. – Ta jedna to chyba nie jest baba!

Nie jest. Staruszki to w rzeczywistości młodzi ludzie, którzy sprzeciwiają się polowaniom. Jeśli będą się kręcić w pobliżu myśliwych, ci nie będą mogli oddać ani jednego strzału. Przebierają się za starsze kobiety i wychodzą na swój „spacer” po lesie. W podobny, pokojowy sposób blokują polowania ludzie z Trójmiasta, Bydgoszczy, Torunia, Warszawy, Wrocławia i wielu innych miejscowości. Kim są?

Psujemy humory

Michał, Bydgoszcz: – Któregoś razu szedłem górskim szlakiem i natknąłem się na dziką lochę z kilkoma warchlakami. Usłyszałem charakterystyczny wrogi ryk. Ostrzeżenie. Myślałem, że to tylko jej żerowisko. Wycofałem się i postanowiłem poczekać. Po dziesięciu minutach ruszyłem i usłyszałem kolejne warknięcie. Tym razem ostrzejsze. Zrozumiałem, że to nie miejsce, w którym pojedzą i sobie pójdą, ale ich legowisko. Dom, do którego wtargnąłem. Zawróciłem i obszedłem je z daleka. Staram się żyć z przyrodą w harmonii. Nie jem mięsa.

Łukasz, Poznań: – Jak się zaczęło? Dowiedzieliśmy się o zbliżającym się polowaniu. Skrzyknęliśmy się w pięć, może sześć osób i pojechaliśmy. Blokowaliśmy tak, jak wtedy umieliśmy, za wiele o tym wszystkim nie wiedząc. Tydzień później było już nas dwadzieścioro.

Michał, Bydgoszcz: – Rok temu, podczas Spalskiego Hubertusa, wielkiego święta myśliwych, aktywiści koalicji Niech Żyją przytulili się do martwych zwierząt leżących w pokocie. Film z tego wydarzenia zrobił w sieci furorę nie tylko w Polsce. Takie działanie na pewno zwiększa zainteresowanie tym, co robimy. Myśliwi w końcu widzą, że skończyła się zgoda na ich postępowanie. Podczas pikniku myśliwskiego w Bydgoszczy popsuliśmy im humory, układając pokot z koników na biegunach. Myśliwi mają zwyczaj, by do zdjęć upolowanego zwierzęcia zakrywać jego rany gałązkami. Jeden z kolegów, stojąc nad taką martwą zabawką, zapytał myśliwego, jak prawidłowo te gałązki układać. Widziałem, że facet aż się w środku gotuje.

Łukasz, Poznań: – Nasza największa blokada odbyła się zimą zeszłego roku w Puszczy Zielonce. Ona nie ma wiele wspólnego z prawdziwą puszczą, ale jest miejscem, z którego turystycznie korzysta wielu poznaniaków. Chodzą na spacery, biegają. A zimą odbywa się tam bardzo dużo polowań. Zdarzyło się tak, że polowanie zbiegło się z biegiem przełajowym dla dzieci. Według naszych wyliczeń myśliwi byli tylko 300 metrów od biegających dzieciaków.

Ola, Poznań: – Rozeszliśmy się małymi grupami po lesie i blokowaliśmy możliwość oddania strzału przez siedzących na ambonach myśliwych. Ostatecznie zostaliśmy zatrzymani przez pijanego organizatora polowania, który wezwał na miejsce policję. Było widać, że dobrze zna się z funkcjonariuszami. Wszystkich nas spisano, jakbyśmy popełnili jakieś przestępstwo. Postanowiliśmy działać lepiej i silniej. Zorganizowaliśmy spotkanie, na które przyszło kilkanaście osób spoza Rozbratu [poznański squat]. Na następnej blokadzie było nas ok. 20 osób, a na kolejnych już ok. 40-50. Myśliwi nas nienawidzą. W przeciwieństwie do prasy i lokalnej społeczności, od której otrzymujemy mnóstwo wsparcia. Współpracujemy z organizacjami proanimalistycznymi, m.in. z Vivą! i szczecińską Bastą!

Pomylił z dzikiem

Łukasz, Poznań: – Nie łamiemy prawa. Korzystamy ze ścieżek, które są wytyczone dla ludzi, a na których pojawiają się myśliwi. Jeśli nas widzą – a jesteśmy wyraźnie oznakowani, mamy wyróżniające się stroje – nie mogą strzelać. Kontakt z myśliwymi wygląda różnie. Od czasu do czasu dochodzi do rozmowy. Jeśli ktoś z nas czuje się na siłach, to takiej dyskusji się podejmuje. Choć zawsze jest ona ciężka. Trudno przekonać przekonanych. Czasem zdarza się agresja. Albo groźby: „Zadzwonimy po okolicznych rolników i was stąd usuną”, „Zobaczymy, co powiecie, jak potraktujemy was śrutem”. Na szczęście dotychczas wszystko kończyło się na słowach.

Michał, Bydgoszcz: – Polowanie jest groźne nie tylko dla zabijanych zwierząt. O tym mówi się mało. Postrzelenia przypadkowych osób zdarzają się co chwilę. Wpisz w wyszukiwarkę internetową frazę „pomylił z dzikiem”. Okaże się, że można pomylić z nim wszystko: żubra, jelenia, no i niestety człowieka. W poprzednim roku słyszałem o przypadku, w którym myśliwy zastrzelił sam siebie. Zależy mi też na tym, żeby to niebezpieczeństwo uświadamiać. Jednak bezpośredni kontakt z myśliwymi jest bardzo trudny. Grożą, drwią, wyładowują na mnie swoją złą energię. W polskim internecie jest przynajmniej jeden człowiek, który na różnych forach i portalach nawołuje do fizycznej eliminacji aktywistów ekologicznych.

Większość myśliwych to ludzie zamożni, z elit, przedsiębiorcy, prawnicy, lekarze, politycy, samorządowcy. Natknąłem się kiedyś na ulicy na znanego, szanowanego w Bydgoszczy lekarza, którego spotykam na blokadach polowań. Popatrzyliśmy sobie w oczy i przeszliśmy obok. Myśliwi próbują nas zdyskredytować, zadają jakieś absurdalne pytania, najczęściej: „A mięso to pewnie jesz?”. No nie, nie jem. Tak jak piętnaście innych osób, które są ze mną w lesie podczas akcji.

Gosia, Szczecin: – Podczas polowania śmierć jest ceną za połechtanie ego jakiegoś reprezentanta polityczno-instytucjonalnych elit. Bo na pewno nie ma mowy tu o elicie moralnej czy intelektualnej.

Łukasz, Szczecin: – Mnóstwo nieodpowiedzialnych osób ma dostęp do broni, dochodzi do wielu wypadków, również ze śmiercią postronnych osób. Ważne jest również, żeby osoby znęcające się nad zwierzętami ponosiły odpowiedzialność karną.

Snajper na ambonie

Michał, Bydgoszcz: – Już jako dzieciak kiedy widziałem, że ktoś gnębi słabszego od siebie, reagowałem. Poza tym zawsze miałem w sobie zachwyt nad przyrodą, nad jej różnymi formami. Jeśli tylko mam chwilę, wsiadam na rower i jadę, choćby do Puszczy Bydgoskiej. Czasem spotykam jakieś dzikie zwierzę. Zatrzymuję się przed sarną, patrzę jej w oczy i widzę piękno w tej szlachetnej i bezbronnej istocie. A potem przychodzi koleś, który tak po prostu, bo chce, pakuje w nią kulę.

Skończyłem socjologię. Zawodowo zajmuję się badaniami społecznymi i rynkowymi. Pracuję jako wolny strzelec i dorabiam w różnych miejscach. Przełomowych momentów w moim życiu nie było, ale regularnie słyszałem o okropnościach, które dzieją się w lasach. Widywałem np. wnętrzności martwego zwierzęcia, wyrzucone gdzieś przy leśnej ścieżce. Zacząłem się dowiadywać, jak działają myśliwi. I zaangażowałem się w ruch antymyśliwski. Jeleń czy dzik nie mają w konfrontacji z myśliwym i jego technologią żadnych szans.

W takiej sytuacji zwierzę jest tylko celem, jak tarcza na strzelnicy. Myśliwy nie jest żadnym pierwotnym łowcą, który naraża życie i zdrowie, żeby zdobyć pożywienie i przeżyć. Nie, on po prostu celuje do zwierzęcia z daleka, z karabinu coraz bardziej przypominającego snajperski, siedząc bezpiecznie w ambonie. Niedługo myśliwi będą mogli strzelać do dzików przez cały rok, z noktowizorami. Wiesz, sam często jestem w lesie. I chciałbym uniknąć sytuacji, w której myśliwy, siedząc w ambonie, pomyli mnie z dzikiem i do mnie strzeli. Znam sytuację, w której stary, niedowidzący już myśliwy postrzelił w stopę kobietę bawiącą się z dzieckiem na własnym podwórku. Stopa czy główka dziecka – wyobraź sobie, jak łatwo było o gorszą tragedię.

Łukasz, Poznań: – Jeśli myśliwi „złapią” podczas blokady dwie dziewczyny od nas, zaczynają się przycinki i seksistowskie komentarze. Ich agresja skupia się na nich. To w większości męskie środowisko.

Iga, Wrocław: – O komentarzach, które słyszałam pod swoim adresem, nie chcę mówić. Wymazuję z pamięci złe doświadczenia. Widziałam na polowaniach kobiety, choć jest ich mało. Gdybym mogła im coś powiedzieć, na pewno nie próbowałabym tego zabraniać. Pewnie starałabym się wytłumaczyć, dlaczego tu jestem, dlaczego to robię. I że polowanie jest po prostu złe. Ale myślę, że żadne próby perswazji i tak by nie trafiły.

Łukasz, Poznań: – Jako dziecko dużo jeździłem do rodziny na wieś. Już wtedy interesowałem się przyrodą, ale tą dziką. Przez pewien czas myślałem nawet o tym, by pójść do technikum leśniczego. Gdybym nie zmienił zdania, być może byłbym dzisiaj wśród tych, którzy wycinają Puszczę Białowieską. Działam w ruchu anarchistycznym. Dla mnie każda władza i każda próba kontroli państwa nad obywatelem jest zła. Jestem za wolnością, za wolnym społeczeństwem wolnych ludzi. Sprzeciw wobec myślistwa nie był wynikiem jakiegoś przełomu. To po prostu we mnie dojrzewało.

Iga, Wrocław: – Na co dzień pracuję w studio tatuażu, angażuję się też w innej organizacji proekologicznej. Jestem weganką. Usłyszałam o spotkaniu organizowanym przez Poznaniaków Przeciw Myśliwym, poszłam i wtedy się zaczęło. Podczas pierwszej blokady, w której uczestniczyłam, poszliśmy za jednym z myśliwych w głąb lasu. Nie goniliśmy go. Ale on wezwał policję, powiedział, że próbowaliśmy go złapać, odebrać mu broń. My jednak wszystko nagraliśmy, bo zawsze zabieramy ze sobą sprzęt do dokumentowania. Policja nie miała żadnego powodu, żeby wyciągać wobec nas konsekwencje.

Jak się organizujemy? Informacje o polowaniach można znaleźć na forach łowieckich. Dzisiaj jest to dużo trudniejsze, bo kiedy zaczęliśmy się pojawiać na polowaniach, myśliwi zaczęli te informacje ukrywać. Podczas samej blokady może być różnie. Czasem zdarza się tak, że część myśliwych zostaje i z nami rozmawia, a część jedzie w inne miejsce i poluje. Bywa i tak, że myśliwi strzelają przy nas. Łamią w ten sposób prawo, nie mogą tego robić. Na własne oczy widziałam strzelanie do kaczek. To barbarzyństwo. Strzela się do zwierząt, które nikomu nie szkodzą. I używa się do tego śrutu. Powiem delikatnie, że nie jest to potem miły widok.

Wójt, ksiądz i myśliwy

Michał, Bydgoszcz: – Polowanie to sytuacja, w której żywe istoty pozbawia się podmiotowości. Zwierzę cierpi fizycznie i po stracie bliskich. Zwierzę się boi. Jego życie składa się z bólu i lęku, najczęściej przed człowiekiem. To czysty sadyzm. Potrzeba odczuwania władzy nad innym, bycia panem życia i śmierci. Używa się argumentu, że dzikie zwierzęta są niebezpieczne. To bzdura. One bardziej boją się nas. Adam Wajrak w książce „Wilki” opisał scenę, w której wilk na jego widok ze strachu po prostu się wypróżnił. Ostatni atak wilka na człowieka był sto lat temu, podczas I wojny światowej, kiedy zwierzę zaatakowało z głodu. Przyroda jest człowiekiem coraz bardziej przerażona.

Łukasz, Poznań: – W numerze jednego z łowieckich czasopism czytałem artykuł, z którego jasno wynikało, w jaki sposób myśliwi podchodzą do przyrody. Obok tekstu było zdjęcie kilku martwych zająców z podpisem w stylu „skromne początki naszego koła”. A potem artykuł opisywał całą historię, jak to koło dokarmiało leśne zwierzęta, zwyczajnie je tucząc i prowadząc do zbyt dużego rozmnażania się. Efekt był taki, że ci ludzie mogli polować na większą zwierzynę. Pisano o tym z dumą, jak to koło prowadzi „gospodarkę” leśną. To właśnie tak wygląda: myśliwi traktują las jak rolnik gospodarstwo, w którym zwierzęta się hoduje, karmi, pielęgnuje po to, żeby potem oddać je na rzeź.

Michał, Bydgoszcz: – Myśliwi używają argumentów dotyczących liczebności danej populacji, np. dzika. Jeśli jest ich za dużo, trzeba do nich strzelać – tłumaczą. Ale nikt nie mówi o tym, że wcześniej dziki dokarmiane są przez samych myśliwych kukurydzą, która powoduje większą płodność. Mało kto również wie, że to ludzie, kusząc dziki żywnością, której nie ma w lasach, przyciągają je do ludzkich osad. Wtedy mówi się, że „wchodzą w szkodę” i trzeba je wystrzelać, bo zagrażają ludziom.

Podczas jednej z blokad zauważyliśmy, że jeden z myśliwych jest pod wpływem alkoholu. Poprosiliśmy policjanta, żeby zbadał tego człowieka alkomatem. Rzeczywiście myśliwy był pijany, a policjant na to: „No to nie wiem, jakie wy tam macie kary”. Nie wiedział, że myśliwy stwarzał realne zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi.

Łukasz, Poznań: – Myślę, że do myślistwa prowadzą dwie drogi. Część myśliwych to leśnicy – ludzie wykształceni według zasady, że las – i przyroda w ogóle – jest czymś, nad czym człowiek powinien i może zapanować. Tutaj las, rośliny i zwierzęta są mu podporządkowane. Inni myśliwi to ludzie, dla których bieganie ze strzelbą po lesie jest formą zabawy. Duzi chłopcy chodzą między drzewami z flintami w rękach i wydaje im się, że należą do pierwotnego plemienia. Tyle że zamiast z dzidą, po męsku, podchodzić do zwierzęcia, chowają się w krzakach 400 metrów dalej i do niego celują.

Michał, Bydgoszcz: – Sporo o myśliwych wiemy. Ciągle się dokształcamy, poszerzamy wiedzę. Ale oni o nas mogą wiedzieć jeszcze więcej. Żyjemy w kraju, w którym siedem różnych służb ma prawo podsłuchiwać obywateli. Za poprzednich rządów byliśmy podsłuchiwani na potęgę, a jak jest teraz, mogę się tylko domyślać. Ruch antymyśliwski jest inwigilowany przez państwo, ja to wiem. Dlatego wolę się nie ujawniać. Nie powiem, ilu dokładnie nas jest w Bydgoszczy i w jaki sposób zbieramy informacje. Nie chcemy wszystkiego upubliczniać. Jesteśmy po prostu nieformalną grupą ludzi, oddolnym ruchem. Wierzę, że społeczeństwo jest po naszej stronie. Jasne, pojawia się fala internetowego hejtu, ale generalnie ludzie rozumieją, że przyrodę trzeba chronić. Poza tym, pojawiają się ruchy antymyśliwskie w kolejnych miastach. Upada cicha reguła, że wójt, ksiądz i myśliwy to nienaruszalna struktura, która może wszystko.

Pytasz, jaką „broń” mamy w rękach. Na pewno nie strzelbę. Przede wszystkim spokój, rozwagę. Ale też solidarność, wspólnotę ludzi, na których zawsze możemy polegać. ©

Tekst powstał na podstawie rozmów z przedstawicielami nieformalnych grup Poznaniacy Przeciw Myśliwym, Wrocławianie Przeciw Myśliwym, Bydgoszcz Przeciw Myśliwym i Inicjatywa na Rzecz Zwierząt Basta! w Szczecinie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, z „Tygodnikiem” związany od 2011 r. Autor książki reporterskiej „Ludzie i gady” (Wyd. Czerwone i Czarne, 2017) o życiu w polskich więzieniach i zbioru opowieści biograficznych „Himalaistki” (Wyd. Znak, 2017) o wspinających się Polkach.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 37/2017