Póki piłka w grze

Co należy zmienić w edukacji religijnej, żeby Polska dała światu nie tylko papieża, ale i polskiego Karla Rahnera?

23.08.2011

Czyta się kilka minut

Dla wielu katecheza w szkole to pomyłka, bo trudno ją traktować jak każdą inną lekcję, a zapanowanie nad młodzieżą bywa barierą nie do pokonania. Nie bardzo też wiadomo, w jaki sposób zagospodarować licznych świeckich absolwentów teologii. Do tego dochodzi frustracja brakiem sukcesów polskich teologów...

Odwołajmy się do świata piłki. Brazylia jest nie tylko najlepszą drużyną narodową świata (mimo porażki w ostatnim Copa America), ale i największym eksporterem piłkarzy. Brazylijczyków można spotkać w najlepszych klubach świata, ale także w klubach w Indonezji czy Wietnamie. Dlaczego? Bo Brazylia jest ponoć jedynym krajem, w którym dosłownie każdego chłopca testuje się pod kątem zdolności futbolowych, a ci, którzy zdradzają jakąkolwiek zręczność, trafiają do szkółek, w których używa się bardzo sprężystej piłki, niezwykle szybkiej, wymagającej kuglarskiego manipulowania stopami. Dlatego nawet przeciętny Brazylijczyk na tle konkurencji wypada jak artysta. Bo on, podobnie jak każdy jego rodak, skończył piłkarski uniwersytet, tymczasem gdzie indziej najstaranniejsze wyszkolenie otrzymują tylko potencjalne gwiazdy. Jednym słowem: skoro w Brazylii prawie każdy chłopiec jest szkolonym piłkarzem, nic dziwnego, że kraj ma najlepszą drużynę świata.

Może więc, żeby mieć wielu dobrych teologów, każdego od najmłodszych lat należy traktować jak teologa? Jest na to spora szansa, bo w Polsce przynajmniej do Pierwszej Komunii duża część dzieci uczęszcza na katechezę. Problem w tym, że najczęściej zamiast sprężystej piłki ćwiczącej ich myślenie teologiczne dostają piłkę lekarską w postaci podanych do wyuczenia formuł katechizmowych, od których zaliczenia ma zależeć przystąpienie do sakramentu, albo proponuje im się popularne wśród polskich wuefistów zajęcia typu "macie piłkę i grajcie" w postaci rysowania obrazków albo gadania o czymkolwiek, byle dotrwać do dzwonka.

Nie podam tu projektu sprężystej piłki teologicznej. Ale zachęcam do zmiany myślenia o katechezie i teologii. Do dostrzeżenia, że droga do bycia teologiem zaczyna się w przedszkolu - już tam powinna być odpowiednia piłka. Owszem, w szkole wiedza religijna musi być przekazywana, ale powinno w niej czy poza nią znaleźć się miejsce na pobudzanie do bycia teologiem, na rozbudzanie pasji, na pokazywanie, że każdy jest i powinien być teologiem, a więc człowiekiem z zaangażowaniem rozmawiającym o Bogu. Już najmłodsi powinni rozruszać teologicznie swoje umysły niczym brazylijscy chłopcy swoje stopy. Co ciekawe, wpisanie w Google frazy "kółko teologiczne" zwraca 48 wyników. Nawet w szkołach katolickich wśród rozmaitych kółek zainteresowań najczęściej nie ma kółka teologicznego. Że będzie się ono cieszyło niewielką popularnością (na jednej ze stron w rankingu najbardziej interesujących zajęć pozalekcyjnych zajęło ostatnie miejsce)? To kwestia doboru zajęć, sposobu ich prowadzenia. Może tu znalazłoby się pole dla absolwentów teologii z pasją i talentem pedagogicznym?

Nie oznacza to, że trzeba będzie w każdym mieście powiatowym otworzyć wydział teologiczny. Przykład Szymona Hołowni pokazuje, że można uprawiać znakomitą publicystykę teologiczną nie będąc z wykształcenia teologiem. Może więc należy odwrócić kolej rzeczy i nie tyle kształcić teologów na poziomie uniwersyteckim, żeby potem zastanawiać się, co z nimi zrobić, ile spowodować, by dziennikarze, tłumacze, publicyści, ale i górnicy, rolnicy, sprzedawcy i biznesmeni byli teologami? Nie każdy musi grać w FC Barcelonie, ale każdy może regularnie chodzić na osiedlowe boisko, by błysnąć umiejętnościami zadziwiającymi dla piłkarzy zawodowych, chociaż na życie zarabia w inny sposób. Będzie tak się działo, o ile gra w piłkę będzie jego pasją wpajaną od najmłodszych lat.

Te pytania warto sobie postawić na początku roku szkolnego i akademickiego, bo, jak mawiał Kazimierz Górski, dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe. Wierzę, że również to, iż pojawi się polski Karl Rahner.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2011