Pijmy z tego kielicha

Gdy zapytać przeciętnego świeckiego, dlaczego przyjmuje komunię tylko pod jedną postacią, odpowie zapewne, że przecież i tak w chlebie obecny jest cały Chrystus. Wino-krew odsunięto w cień. Pije je tylko celebrans.

12.07.2011

Czyta się kilka minut

W zakonnej kaplicy, do której chodzę czasem na niedzielną Mszę, celebrujący ją ksiądz, od lat ten sam, zaprzestał udzielania komunii pod dwiema postaciami. Nie wiem dlaczego, bo nikt niczego w tej sprawie nie ogłaszał. Ot - było i nie ma. Boli, ale to w końcu nie moja parafia. Ale jeszcze bardziej boli świadomość, że poza mną jednym, jak się wydaje, nikomu to nie przeszkadza. Mój wstępny "sondaż opinii" w tej sprawie potraktowany został ze zdziwieniem, podobnym do reakcji anorektycznej córki na presję zatroskanych rodziców. O co chodzi? Przecież ja wcale nie jestem głodna!

W Polsce od kilku lat wierni mogą uczestniczyć w komunii ciała i krwi Pańskiej - jeśli wyrażą takie życzenie. Mówiąc dokładniej: mają taką możliwość w diecezjach, których ordynariusze na to zezwolą. Jest tak np. w sąsiadującej z moją diecezji lubelskiej. Jak to wygląda w praktyce, nie wiem. Widzę natomiast, że w skali kraju niewiele lub zgoła nic się w tej kwestii nie zmieniło. Przyczyną jest brak świadomości potrzeby komunii pod dwiema postaciami, widoczny w równej mierze u większości świeckich, jak i wśród duchowieństwa.

O konieczności przyjmowania Go pod postaciami chleba i wina mówił sam Jezus podczas Ostatniej Wieczerzy - świadectwa ewangelistów Mateusza i Marka nie pozostawiają co do tego żadnych wątpliwości. A święty Paweł dopowiada: "Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie" (1 Kor 11, 26). Znaczy to, że każdy, kto przyjmuje zarówno ciało, jak i krew Chrystusa, nosi w sobie Jego mękę, ale też Jego zmartwychwstanie.

Przez pierwsze dwanaście wieków historii Kościoła powszechnego nikt nie miał wątpliwości, że wszyscy chrześcijanie tak właśnie powinni przyjmować świętą komunię. Zresztą praktyka ta do dziś zachowała się w Kościołach tradycji bizantyjskiej, m.in. u grekokatolików, z którymi rzymscy katolicy złączeni są wspólnotą Eucharystii. Wyjątek czyniono tylko dla niemowląt, którym podawano samo wino, i obłożnie chorych, którym zanoszono sam chleb.

Do IX wieku wszyscy chrześcijanie pili komunijne wino prosto z kielicha. Od tego czasu w Kościele zachodnim zaczęto praktykować podawanie wiernym komunikantu umaczanego w winie. Podyktowane to było troską o materię sakramentu: do mszalnego kielicha nierzadko cisnęły się tłumy, co groziło rozlaniem krwi Pańskiej na kościelną posadzkę.

Wszystko zmieniło się w XII wieku. Na Zachodzie zwyciężyła wówczas tendencja do postrzegania Eucharystii wyłącznie w obrębie materialnego sakramentu. Zapomniano, że Eucharystią są wszyscy, którzy gromadzą się w imię Jezusa. Tę mistyczną współzależność doskonale ujmują Jego słowa, przekazane przez świętego Jana: "Wytrwajcie we mnie, a Ja będę trwał w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie - o ile nie trwa w winnym krzewie - tak samo i wy, jeżeli we mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami" (J 15, 4-5). Konsekwencją zubożenia religijnej wyobraźni była redukcja publicznego kultu Jezusa eucharystycznego do samego tylko chleba--ciała, prezentowanego wiernym w postaci hostii. Wino-krew odsunięto w cień. Odtąd pił je tylko celebrans.

Patrząc z historycznej perspektywy, nie sposób przeoczyć faktu, że właśnie w tym czasie dokonywał się ostateczny rozłam Kościoła na jego wschodnią i zachodnią połowę. Można pomyśleć: dla zachowania ortodoksji i zdrowego myślenia o Kościele niezmiernie ważna jest jedność nie tylko w wymiarze społecznym, ale także i geograficznym! Dopóki pozostawaliśmy w kontakcie ze Wschodem, tendencje do redukowania znaczenia symbolu eucharystycznego były u nas hamowane...

Dalszym etapem był zakaz udzielania wiernym komunii pod dwiema postaciami i prześladowania chrześcijan, którzy o taką formę komunii się upominali (nazwano ich utrakwistami, od łacińskiego wyrażenia sub utraque specie: pod dwiema postaciami). Zakaz ten przypieczętowały uchwały soboru w Konstancji (1415 r.), podczas którego spłonął na stosie Jan Hus.

Mimo to od połowy XV wieku Rzym tolerował zwyczaj utrakwistycznej komunii w Czechach, a później także w niektórych diecezjach Niemiec i środkowej Europy. Skończyło się to dopiero w 1621 r., po podbiciu Czech przez Habsburgów. Kontrreformacja usztywniła stanowisko Kościoła w sprawie komunii sub una, czyli tylko pod postacią chleba. Katolicy chcieli w ten sposób odróżnić się od protestantów, którzy byli zwolennikami utrakwizmu.

Gwoli teologicznej podbudowy tej postawy stworzono doktrynę konkomitancji (łac. concomitantio - współistnienie). Jej głosiciele wychodzą z niewątpliwie słusznego stanowiska, iż zarówno w samym chlebie, jak i w samym winie obecny jest cały Chrystus, dlatego też przyjmujący sakrament tylko pod jedną postacią nic nie tracą w wymiarze Bożej łaski. Jednak dalej dochodzą do wniosku, że jedynie przeistoczony chleb jest znakiem "całego ciała i osoby" Jezusa, a wino symbolizuje jedynie Jego krew oddzieloną od ciała w czasie męki na krzyżu.

W ich ujęciu wino jest "jakby komplementarne" wobec chleba. Niektórzy współcześni konkomitantyści posuwają się wręcz do heretyckiego twierdzenia, jakoby przyjmujący komunię pod postacią wina nie przyjmowali pełnego Chrystusa.

Ten swoisty funkcjonalizm, tłumaczący, że wierni przyjmujący chleb nie są w żaden sposób upośledzeni pod względem Bożej łaski - jak gdyby zupełnie nie liczył się fizyczny wymiar sakramentalnych znaków! - przyjął się odtąd w naszych kościołach. Dziś, gdy zapytać przeciętnego świeckiego, dlaczego przyjmuje komunię tylko pod jedną postacią, odpowie zapewne, że przecież i tak w chlebie obecny jest cały Chrystus. Dalej jego refleksja nie sięga. A księża dopowiadają z reguły, że podawanie wina byłoby technicznym utrudnieniem, dodatkowo wydłużając i tak napięty czas liturgii. Zdumiewa mnie ten materializm i źle pojęty praktycyzm ludzi powołanych przecież do posługi misteryjnego kultu.

Tymczasem faktyczny kres temu myśleniu o Kościele położył już Pius XII, ten "przedsoborowy" papież. W wydanej w 1947 r. encyklice "Mediator Dei" mówi on wyraźnie o integralnej, niepodzielnej osobie Jezusa Chrystusa, obecnej integralnie i niepodzielnie w Eucharystii. Zaś Eucharystię - głoszą słowa encykliki - należy rozumieć jako integralną i niepodzielną wspólnotę zgromadzenia wiernych, słowa Bożego, celebransa przy ołtarzu i Zbawiciela obecnego w postaciach chleba i wina.

Szkoda, że ta prawda nadal do nas nie dociera, mimo że od ogłoszenia tej encykliki minęło grubo ponad pół wieku. Czy to tylko przeoczenie? Amerykański dominikanin Mark E. Weddig uważa, że sposób udzielania i przyjmowania komunii jest doskonałym testem aktywnego uczestnictwa w liturgii. Jeżeli więc komuś nie zależy na komunii pod dwiema postaciami, nie będzie także rozumiał i doceniał roli własnego udziału w tym świętym obrzędzie.

Jak temu zaradzić? Może na początek częściej odczytując sprzed ołtarza drugą aklamację modlitwy eucharystycznej, dziś prawie nieobecnej w polskiej liturgii. "Ile razy ten chleb spożywamy i pijemy z tego kielicha, głosimy śmierć Twoją, Panie, oczekując Twego przyjścia w chwale".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2011