Pępowina powściągliwości

Prezydent Niemiec lubi niespodzianki. Dziś Joachim Gauck postanowił wstrząsnąć: apeluje o zerwanie z tradycyjną niemiecką powściągliwością w polityce zagranicznej.

10.02.2014

Czyta się kilka minut

Polityka niemiecka od dziesięcioleci kształtowana jest przez dwa czynniki: pragnienie spokoju i poszukiwanie pewnego środka. Żadnych eksperymentów i żadnego ryzyka, na ile to możliwe – dzięki tej formule sukcesy odnosili chadecki kanclerz Helmut Kohl, jego następca socjaldemokrata Gerhard Schröder i potem Angela Merkel, która doprowadziła ją do prawdziwego mistrzostwa.

Rezultatem takiej „polityki środka” było także utworzenie, jesienią 2013 r., kolejnej Wielkiej Koalicji między chadecją (CDU/CSU) i socjaldemokracją (SPD). Popularnie zwana „Groko” (skrót od Grosse Koalition), dysponuje ona przygniatającą większością w Bundestagu, tym „najnudniejszym parlamencie na świecie” (jak ujął to dziennik „Die Welt”). Równie nudne i mało ambitne wrażenie sprawiała kanclerz Merkel, gdy na forum tegoż parlamentu wygłaszała swoje exposé, zaczynające trzecią już jej kadencję. Od „polityki środka” do polityki przeciętności jest tylko mały krok.

GAUCK: APEL O ZMIANĘ

Można by prawie sądzić, że polityczny Berlin zapadł w zimowy sen. Ale tylko prawie. Bo w Berlinie, w pałacu Bellevue, kilka kilometrów od Urzędu Kanclerskiego i Reichstagu, rezyduje także Joachim Gauck. A prezydent, dawny pastor i opozycjonista z NRD, lubi zaskakiwać.

Tym razem postanowił potrząsnąć rządem i opinią publiczną. Jego wystąpienie na międzynarodowej konferencji poświęconej światowemu bezpieczeństwu – odbywa się ona w Monachium, już od kilkudziesięciu lat, tradycyjnie na początku lutego – okazało się chyba najważniejszą mową, jaką prezydent dotąd wygłosił. Przemawiając przed czołowymi światowymi generałami i politykami – byli wśród nich: sekretarz stanu USA Kerry, szef MSZ Rosji Ławrow, lider ukraińskiej opozycji Kliczko – Gauck zaapelował o zasadniczą zmianę w polityce zagranicznej RFN.

W słowach wyważonych, ale dobitnych Gauck mówił, że należy skończyć z tradycyjną powściągliwością w polityce bezpieczeństwa. I apelował o zasadniczą zmianę mentalności: Republika Federalna nie może dłużej ukrywać się „za swoją historyczną winą, odwrócona od świata i wygodnie rozparta”. Historyczna wina – to oczywiście zbrodnie z czasów III Rzeszy i II wojny światowej; w tym roku mija 75. rocznica jej wybuchu.

NIEMIECKIE ZŁUDZENIE

Jako dobry partner swych sojuszników, Niemcy powinny angażować się szybciej, bardziej zdecydowanie i bardziej konkretnie niż dotąd – przekonywał Gauck. To tym ważniejsze, że USA wycofują się z konfliktów w Europie i w innych regionach. I ponownie odnosząc się do Stanów oraz ich zaangażowania w Europie w czasach „zimnej wojny”, Gauck podkreślał, że Niemcy muszą być gotowe, by „więcej czynić dla tegoż bezpieczeństwa, którego przez dziesięciolecia były beneficjentem, dzięki zaangażowaniu ze strony innych”.

Co więcej: apel Gaucka dotyczył też zaangażowania militarnego. Wprawdzie Niemcy powinny, jak dotąd, postępować rozważnie i dbać o to, by wyczerpane zostały najpierw środki dyplomatyczne – mówił prezydent. „Ale gdy, po wyczerpaniu tychże środków, dyskutowana jest opcja skrajna – zaangażowanie Bundeswehry – wówczas Niemcom nie wolno mówić »nie« z samej tylko zasady. Podobnie jak nie wolno odruchowo mówić od razu »tak«”.

Wystąpienie Gaucka było także rozliczeniem z niemiecką polityką ostatnich lat – zwłaszcza tą, jaką uosabiał poprzedni szef MSZ Guido Westerwelle, który za swoją największą zasługę uważał to, że Niemcy trzymają się z boku światowych konfliktów – np. w Syrii czy wcześniej w Libii, kiedy to Berlin zagłosował w Radzie Bezpieczeństwa ONZ nawet wbrew swoim sojusznikom. Mowę Gaucka można zinterpretować też jako cichą, ale jednak krytykę również Angeli Merkel, bez której akceptacji nie działał przecież Westerwelle. „Jest czymś złudnym wyobrażać sobie, że Niemcy są chronione przed wstrząsami tektonicznymi naszych czasów” – przestrzegał Gauck.

NIE TYLKO GAUCK

Rzecz jasna, postulaty Gaucka nie oznaczają bynajmniej jakieś militaryzacji niemieckiej polityki zagranicznej – czego niektórzy mogliby się obawiać – lecz, ujmijmy to tak, globalizację polityki zagranicznej Berlina, czego od dawna domaga się zresztą wielu partnerów Niemiec, w Europie i za oceanem. Zauważmy, że w Paryżu i Londynie słowa Gaucka przyjęto pozytywnie. A polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski już kilka lat temu zapewniał, że bardziej boi się niemieckiej bezczynności niż niemieckiej siły. Ówczesne wystąpienie Sikorskiego w Berlinie było jasnym apelem, aby najsilniejszy ekonomicznie kraj Unii Europejskiej przemyślał wreszcie swoją izolacjonistyczną postawę w sprawach polityki międzynarodowej.

Choć prezydent Niemiec nie sprawuje bezpośrednio władzy, lecz jest reprezentantem państwa, to jednak jego słowa mają sporą siłę polityczną – kształtowania opinii, wywoływania tematów, wskazywania kierunków. I to właśnie udało się dziś Gauckowi. Ale bynajmniej nie tylko on domaga się dziś takiej właśnie zmiany w niemieckiej polityce.

Również nowy minister spraw zagranicznych, socjaldemokrata Frank-Walter Steinmeier (pełnił on już tę funkcję za poprzedniej Wielkiej Koalicji, w latach 2005-09) i nowa minister obrony Ursula von der Leyen (CDU) chcą, by Niemcy podejmowały większą odpowiedzialność w świecie – jeśli to konieczne, także militarnie. Również wystąpienia tych dwojga polityków z ostatnich tygodni można interpretować jako cichą krytykę dotychczasowej postawy Angeli Merkel.

AFRYKA, UKRAINA...

„W ciągu ośmiu lat urzędowania Merkel straciła wiarę w to, że interwencje militarne mogą zmienić coś na lepsze. Zwłaszcza operacja Bundeswehry w Afganistanie odarła ją z iluzji” – stwierdzał lakonicznie autor tygodnika „Der Spiegel”. Gauck, Steinmeier i Leyen najwyraźniej wiary takiej nie stracili. Podczas tej konferencji w Monachium pani minister obrony mówiła, że Niemcy chcą wreszcie przeciąć „narodową pępowinę”. Z kolei Steinmeier zapewniał swego francuskiego kolegę Fabiusa, że Niemcy zaangażują się bardziej aktywnie w Afryce, gdzie wojska francuskie usiłują w kilku krajach zakończyć krwawe wojny domowe [patrz tekst na stronie 25 – red.]. Steinmeier opowiada się także za bardziej aktywną polityką Unii wobec kryzysu na Ukrainie; chciałby też przyznania Ukraińcom przez Unię pomocy finansowej.

Akurat kryzys na Ukrainie pokazuje, jak słuszne i ważne są te trzy cechy, o których mówił Gauck – mianowicie: aby angażować się „szybciej, bardziej zdecydowanie i bardziej konkretnie”. Oczywiście, w tym przypadku nie chodzi o zaangażowanie militarne, lecz o aktywne wsparcie i bezpośredni wpływ na wydarzenia. „Wybuchowa sytuacja w Kijowie jest również skutkiem niedostatecznego zaangażowania” Zachodu – pisze berliński dziennik „Der Tagesspiegel”. Brukseli brakuje najwyraźniej wiedzy nie tylko o realiach ukraińskich, ale przede wszystkim wyczucia dla mentalności na wschodzie Europy. Także z tego powodu nie udało się na razie podpisać z Ukrainą umowy o stowarzyszeniu z Unią.

Niemcy, mające długie doświadczenia i pewien wpływ na Rosję, mogłyby podjąć się roli pośrednika, rozjemcy – najlepiej wspólnie z Polską. To zadanie zwłaszcza dla Merkel: to ona musi szybko działać, bo nikt nie wie, co stanie się w Kijowie po tym, jak zakończy się olimpiada w Soczi i Putin nie będzie musiał aż tak bardzo jak teraz troszczyć się o swój wizerunek...

***

Tak czy inaczej: niemiecka „kultura powściągliwości” zaczyna się chwiać. Najsilniejszy ekonomicznie kraj Unii zastanawia się w końcu nad tym, jak może spożytkować swoją siłę także w polityce międzynarodowej – i to mądrze, i z korzyścią dla Europy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1935-2020) Dziennikarz, korespondent „Tygodnika Powszechnego” z Niemiec. Wieloletni publicysta mediów niemieckich, amerykańskich i polskich. W 1959 r. zbiegł do Berlina Zachodniego. W latach 60. mieszkał w Nowym Jorku i pracował w amerykańskim „Newsweeku”.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2014