Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Paweł Pawlikowski opowiada „Tygodnikowi Powszechnemu” m.in. o kulisach oscarowej gali, swoich metodach pracy, katastrofach na planie „Idy” i największej życiowej traumie. Odnosi się też do wypowiedzi oponentów i krytyków:
- Nie rozumiem, dlaczego w Polsce i w niektórych środowiskach w Stanach wszyscy uparcie dzielą ludzi w moim filmie na Polaków i Żydów. I refuse. Dla mnie Wanda i Ida to Polki. .Nie robiłem filmu o Żydach i Polakach. Chciałem pokazać, jaka ta Polska, jakie to życie jest gęste, ciekawe, niepokojące, żywe. i paradoksalne. I jak potrzebne jest nam w tym wszystkim poczucie absolutu. Cały czas słyszę, że „Ida” to film zrobiony przez człowieka „nie stąd”. Nie rozumiem tego, bo „stamtąd” też na pewno nie jestem. Zawsze myślałem, że twórca nigdy nie jest do końca„stąd”. Chyba o to chodzi w sztuce, nie? Ludzie wstydzą się mówić o kinie jak o sztuce. A w Polsce chyba w ogóle zatracili poczucie, że kino może być sztuką. To było dla mnie szokiem równie wielkim jak te prawicowe jady.
Całość rozmowy już wkrótce będzie dostępna w serwisie „Tygodnika Powszechnego”.