Patrzajcie się Akunina!

Borys Akunin to zjawisko w literaturze rosyjskiej szczególne. To nie geniusz, to talent!.

18.07.2004

Czyta się kilka minut

Urodził się przed siedmioma laty. Grigorij Czchartiszwili, znawca kultury japońskiej, od dawna głosił, że powieść jest przeżytkiem, a wielka proza rosyjska zaczęła się i skończyła z Dostojewskim, Tołstojem i Czechowem. Czytał haiku, pisał eseje, które uważał za jedyny możliwy dziś sposób uprawiania literatury, i dziwił się, że komuś potrzebne są fikcje.

Ale w połowie lat 90. ten bystry Gruzin spostrzegł, że w Rosji pojawił się krąg ludzi zamożnych, wykształconych i spragnionych “czegoś do czytania". Próbował namówić znajomych pisarzy, by stworzyli rosyjską powieść sensacyjną z ambicjami, a ponieważ nikt się do tego nie palił, sam napisał “Azazela". I przebojowo wszedł do literatury pod pseudonimem Borys Akunin, co stanowi aluzję do Bakunina, apostoła przedrewolucyjnego anarchizmu.

“Azazel" to opowieść o przygodach detektywa z epoki fin de siecle’u. Potem ukazało się dziesięć dalszych kryminałów z Erastem Fandorinem w roli głównej, większość znana już polskiemu czytelnikowi. Akunin napisał też cykl powieści o potomkach Fandorina, żyjących w dzisiejszej Rosji. I zaczął cykl trzeci - z mniszką Pelagią i biskupem Mitrofaniuszem w rolach Holmesów w habitach.

Każdy z cykli utrzymany jest w odmiennej tonacji stylistycznej. W ten sposób Akunin eksperymentuje z kulturą masową, nie kryjąc, że chce się bawić i odnieść sukces finansowy. Bo sukces literacki był gwarantowany. Akunin wie, na czym polega fenomen wielkich rosyjskich prozaików i wskrzesza ich ducha. Bawi się tradycją literacką, smakuje język Czechowa i Dostojewskiego. Czasami z nich zakpi. A przy tym tworzy przewrotne, zabawne i inteligentne intrygi.

W końcu, chcąc nie chcąc, musiał wycofać się z twierdzenia, że powieść to przeżytek. W usta Pelagii włożył słowa, w które sam chyba uwierzył: “skoro Pan zasiał w duszy ludzkiej pragnienie twórczości, to już On lepiej wie, czy jest jakiś sens i pożytek w układaniu powieści". “Pelagia i biały buldog" oraz “Pelagia i czarny mnich" to najambitniejsze, “intelektualne" - jak mówi - eksperymenty Akunina.

Fryz z czaszek

“Intelektualne", bo w trzyczęściowym “kryminale prowincjonalnym" - wkrótce ukaże się w Polsce jego ostatnia część, “Pelagia i czerwony kogut", wszystkie w świetnym tłumaczeniu Wiktora Dłuskiego - porywa nas akcja i postacie, ale przede wszystkim styl i “głębsze znaczenie".

Rzecz się dzieje przed rewolucją, w miodem i mlekiem płynącej guberni zawołżskiej, gdzie rządy są sprawiedliwe, nikt nie bierze w łapę i nie bija chłopów po pysku. Mniejsza z tym, że Zawołżsk trzeba między bajki włożyć, ważne, że można wyśnić taki raj. Bohaterami cyklu są prawosławny biskup i zakonnica. Poczciwy władyka Mitrofaniusz bywa próżny, lubi się wylegiwać w piernatach i dogadzać podniebieniu. Sybarytyzm łatwo mu wybaczyć, ale co począć z jego zamiłowaniem do herezji katolickiej? W biskupiej bibliotece stoją dzieła Teresy z Avila i Ruysbroecka. Mało tego, ukochanymi dziećmi duchowymi władyki są kobieta i prokurator “z byłych judejów", dziś wzorowy chrześcijanin i ojciec dwunastu dzieci. To Matwiej Berdyczowski, w młodości zwany Mordką.

Nabożna Pelasia niczym się na pozór nie wyróżnia, może tym, że nie rozstaje się z drutami i dzierga cuda: na Wielkanoc szaliczek dla władyki z literami ChZm, a dla siostry Emilii paseczek z fryzem z czaszek i piszczeli. Mniszka ma jednak swój sekret - za biskupim przyzwoleniem, a niekiedy wbrew jego woli, przeobraża się czasem w wesołą wdówkę, czując się w tej roli wyśmienicie: dekolty, fryzury ŕ la cherubin, tyle że “mężczyźni lezą z łapami". Alter ego Pelagii, Polina Lisicyna, rudowłosa lwica z Moskwy, notowana jest w policyjnych kartotekach, bo widywano ją w sytuacjach “mających tło przestępcze": zabójstwo pokutnika Pafnucego, zniknięcie cudownej ikony, a nawet zatonięcie parowca!

Ale w prawdziwe “tło przestępcze" uwikła się wtedy, gdy Mitrofaniusz otrzyma list od generałowej Tatiszczewej - poufale zwanej Beckendorfem i, zdaje się, blisko spokrewnionej z Czechowowskimi “bezbronnymi istotami": “Leżę jak kłoda i nic tylko płaczę i płaczę. (...) Jakiś drań podsypał trucizny do miseczki Hulajowi i Łapajowi. Łapaj, że to młodszy, to go emetykiem uratowałam, śmierci wydarłam, ale Hulaś mój zgasł. Całą noc cierpiał, rzucał się, ludzkimi łzami płakał i patrzył na mnie tak żałośnie... Przecież to spisek, Michasiu, nikczemny spisek. Ktoś chce zgładzić moje dzieciaczki, a z nimi i mnie staruchę. Na Boga Wszechmogącego błagam, przyjeżdżaj".

Pojechała Pelagia i spostrzegła, że ktoś jest łasy na spadek po Beckendorfie, a kapryśna starucha co dzień zmienia testament. Pojawiają się zagadki: czyje to ciała bez głów Pelagia widziała po drodze? Kto podeptał trawnik pielęgnowany przez Miss Rigley?

Podejrzanych nie brakuje, bo dom generałowej to gniazdo żmij. Trup się ściele gęsto: jeden po drugim odchodzą dziateczki generałowej, Łapaj zabity toporkiem, mordeczkę Chapaja ktoś zmiażdżył kamieniem, niechaj ziemia lekką będzie buldogom rasy rosyjskiej! Tatiszczewa pada rażona apopleksją. Główną podejrzaną staje się Miss Rigley, bo w zaprzeszłym roku ośmieliła się sprawić sobie kota. Przemawiają przeciw niej i inne fakty: ma dziedziczyć po generałowej, a poza tym zbrodnia “jakaś nierosyjska. Nie zwyczajnie wziąć i zabić, tylko serce człowiekowi naderwać. Bardzo już przemyślnie jak na prawosławnego".

Musi się zatem pojawić Polina Lisicyna, bo mniszce nie przystoi bywać na soirées, gdzie mordują artystów, i na salonach, gdzie szerzy się ateizm, liberalizm, nihilizm i dzieją się skandale, których główną bohaterką jest wnuczka generałowej, wielbicielka Lermontowskiego “Demona". Jakby nie dość nieszczęść, do miasteczka w czarnej karecie zaprzężonej w spienione rumaki zawitał sam Gogol. A właściwie jego nieśmiertelny rewizor, tym razem “z ramienia świętego Synodu", cedząc przez zęby, że “procesik by się przydał" i oskarżając Mitrofaniusza, że “nie dość gorliwie zawołżscy włodarze wykorzeniają innowierstwo i szerzą prawosławie (...) obecna polityka państwa w odniesieniu do ładu religijnego w Rosji polega na umacnianiu ze wszech miar kierowniczej i przewodniej siły prawosławia jako duchowego i ideowego oparcia imperium".

Czy te śmiałe aluzje tylko w carski zamordyzm są wymierzone? Dlaczego pojawia się tu obcy o czeczeńskim imieniu, na którego padną wszystkie oskarżenia? Rewizor zaczyna polowanie na pogan rzekomo czczących boga Szyszygę, który gustuje w ludzkich głowach. A to dopiero początek powieści, rozdział zatytułowany “Patrzajcie się psów". W “Czarnym mnichu" stworzy fabułę jeszcze bardziej skomplikowaną, bardziej nafaszerowaną satyrą, humorem i parodią.

Książki zbójeckie

“Pelagia i czarny mnich" - pamiętajmy o opowiadaniu Czechowa “Czarny mnich" - to powieść o zbrodniach w monasterze, w którym grasuje widmo dawno zmarłego pustelnika. Mitrofaniusz posyła do Nowego Araratu Aloszkę, młodzieńca krnąbrnego i niedowiarka. Niby że “pooddycha powietrzem świętego klasztoru", bo tam “człowiek wydycha z siebie to, co brudne, a wdycha rajską ambrozję".

Zguba chłopca jednak nie ominęła: ujrzał czarnego mnicha i postradał zmysły, odtąd siedzi nagi w oranżerii kliniki dla psychicznych. Władyka posyła policmajstra Feliksa, który służąc w Kraju Przywiślańskim ujął Stasia Pijawkę, wampira z Lublina; ale policmajster popełnia samobójstwo. Mitrofaniusz posyła więc do Nowego Araratu Berdyczowskiego. Ten najpierw gorszy przeora haczykowatym nosem (“prawosławie to na pewno nie na umysł ani serce judejskiej zarozumiałości i pewności siebie"), a potem idzie na spotkanie z czarnym mnichem i budzi się w trumnie. W klinice stawiają diagnozę: rozpad osobowości, żal człowieka, bo nie nacieszy się Matwiej trzynastym potomkiem!

Kto zabił: któryś z pacjentów kliniki czy jakiś występny mnich? A może Lidia Borejko, nimfa wodząca mieszkańców klasztoru na pokuszenie? Zresztą, czy w tym klasztorze wdycha się rajską ambrozję? Niewiele ma on w sobie ducha chrześcijańskiego, bardziej przypomina kolonię karną, a Akunin ciekawie nawiązuje do tradycji antyutopii. Pelagia wybiera się na pielgrzymkę do monasteru i bądźcie pewni, lada moment pojawi się tam także ruda trzpiotka, by się pokajać za grzeszny żywot, a przy okazji skorzystać z porady w klinice, bo odkąd owdowiała, meczą ją sny, że w jej łożu spoczywa krokodyl!

Nie byłoby tylu zbrodni, gdyby Mitrofaniusz nie podarował Aloszce pewnego “powieścidła, żeby się w drodze nie dłużyło". “Zdaje się, że zrozumiałem, czemu podsunąłeś mi, Ojcze, ten niezdarnie pisany, lecz natchniony traktat, udający beletrystykę - pisał młodzieniec do władyki, nim wylądował w oranżerii. - Rozumie się nie z powodu łajdaczyny Piotrusia Wierchowieńskiego (...) tylko z powodu Stawrogina, w którego przykładzie widzi zapewne Wasza Przewielebność śmiertelne dla mnie niebezpieczeństwo: że będę zgrywał übermenscha, a w końcu (...) - zagubię duszę swoją nieśmiertelną".

W złą godzinę padły te słowa! Już w “Białym buldogu" Mitrofaniusz wybrzydzał na “Zbrodnię i karę", choć pierwszy z “kryminałów prowincjonalnych" utrzymany jest w tak miłej Dostojewskiemu aurze Prawdziwego Skandalu. Pewien sympatyczny pan - Berdyczowski pozna go pod imieniem Lwa Nikołajewicza, ale Pelagii przedstawi się jako Nikołaj Wsiewołodowicz - pożyczy od Aloszki ów ,,niezdarnie napisany traktat" i poszarpie batystową bieliznę mniszki! Na szczęście, psychiatra z kliniki odbierze mu “Idiotę" i “Biesy", pozwalając czytać jedynie “Biednych ludzi", “żeby zasmakował w obrazie uroczego Makara Diewuszkina". Odtąd obłąkany wielbiciel Fiodora Michajłowicza przestanie dybać na cześć Pelagii - ale to nie on siał śmierć, kto inny odkrył, że wszystko dozwolone i że Napoleon w jego wieku miał już za sobą Tulon...

Czy wolno drwić z Fiodora Michałjowicza? Ale B.Akunin z niego nie drwi, co najwyżej szarpnie go za ucho. Jego bohaterowie krytykują powieści Dostojewskiego, ale co myśli autor? Można podejrzewać, że wielbi go i wie, w czym różnica między Dostojewskim a nim samym. “W każdym człowieku ukryty jest geniusz - powiada Pelagia - taka maleńka szparka, przez którą widać Boga. Tylko rzadko komu udaje się ten otworek znaleźć. (...) A talenty trafiają się znacznie częściej. To ci, którzy tego czarodziejskiego okienka nie znaleźli, ale są blisko niego i karmią się odblaskiem tego cudownego świata". Akunin to nie geniusz, to tylko talent, ale daj Boże taki talent każdemu. Szczególnie twórcom kultury masowej.

***

Dostojewski nie jest zalecany dla umysłów słabych i chybotliwych. A więc patrzajcie uważnie, co czytacie, inaczej nieszczęście gotowe! Bierzcie przykład z Pelagii, która wyruszając w niebezpieczną pielgrzymkę zaopatrzyła się w “Zarys moralności chrześcijańskiej" i “Podręcznik balistyki strzeleckiej" (tom drugi).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2004