Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To nie byle kto: szef Stowarzyszenia Kibiców Rosji. Funkcję tę pełni od powstania tej organizacji w 2007 r. Wcześniej próbował się w różnych rolach, był doradcą Władimira Żyrinowskiego ds. sportu, spędził też rok w areszcie za udział w bójce (do procesu nie doszło, sprawę zapewne zatuszowano). Po sieci hulają jego fotki z ręką wzniesioną w znajomym geście (on sam twierdzi, że to fotomontaż). Szprygin świetnie dogaduje się z ministrem sportu Witalijem Mutką, który jest patronem rosyjskiego ruchu kibicowskiego (i bliskim znajomym Putina jeszcze z pracy w merostwie Petersburga). W rosyjskich publikacjach często można spotkać tezę, że środowiska kibiców są infiltrowane przez służby specjalne i wykorzystywane do celów politycznych. Ich powiązania z polityką i biznesem zyskały nawet osobne miano – „okołofutboła”.
Nie powinno więc dziwić, że na odsiecz szalejącym po Francji kibicom ruszyła dyplomacja. Minister Ławrow wysłał do swego francuskiego odpowiednika list, upominając go za traktowanie Rosjan, którzy są prowokowani, „a my nie możemy na to zamykać oczu”. Do MSZ wezwano też ambasadora Francji (w dyplomacji to wyraz wielkiego niezadowolenia). Przy czym Francuzi nie są bez winy: tak mocno szykowali się na odparcie islamskich terrorystów, że przeoczyli pojawienie się band wyszkolonych pseudokibiców z Rosji ze sprzętem do bicia bliźnich. Mądre głowy zdążyły przeanalizować definicję „wojny hybrydowej”, ale nikt się nie spodziewał, że na Euro będziemy mieć do czynienia z „hybrydowym kibicowaniem” ludzików z twarzami wymalowanymi w rosyjskie barwy.
Tymczasem Szprygin i jego „komanda” odgrażali się, że złożą odwołania od decyzji o deportacji. Odpuścili jednak, gdy okazało się, że to tylko czasowa kara, i że choć mają wyjechać, to wiz im nie anulowano i na kolejne mecze mogą wkrótce wrócić. ©