Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pierwszego "Karola" rekonstruowano z zachowanych relacji, czasem posiłkując się wyobraźnią. Drugiego pamiętali wszyscy: scenarzysta, reżyser, aktorzy. A jeśli czegoś nie pamiętali, to mieli pod ręką nadmiar filmowej dokumentacji. Może dlatego film nie drażni, jak pierwszy, bo nie narusza naszych własnych obrazów i wyobrażeń życia Karola, lecz wpasowuje się w zbiorowe i indywidualne wspomnienia, ożywia je, pokazując jakąś część prawdy o pontyfikacie. Nie prawdę cząstkową, a więc zafałszowaną, ale część prawdy, po prostu dlatego, że kino nie dysponuje środkami pozwalającymi pokazać całą prawdę o człowieku.
Film na szczęście nie jest kroniką. Przypomniano najbardziej dramatyczne i spektakularne momenty pontyfikatu (inauguracja, podróż do Meksyku, zamach na placu św. Piotra, wizyta w Nikaragui, pierwsza i druga pielgrzymka do Polski, bliżej niesprecyzowane odwiedziny Afryki, podróż do Indii, obie wojny w Iraku, Sarajewo, Asyż, śmierć, pogrzeb), a więc sytuacje, w których Papież-Karol jawił się szczególnie wyraziście, by w ten sposób przywołać jego obecność. Film jest bowiem bardziej przywoływaniem jego obecności aniżeli dostarczaniem jakiejś nowej o nim wiedzy.
Obrazu dopełniają epizody, w których pojawiają się obok Papieża takie postacie jak Matka Teresa z Kalkuty, biskup Romero, ks. Jerzy Popiełuszko. Nawet jeśli te dygresje przerywają narrację i zakłócają jej potoczystość, to dzięki nim właśnie film uświadamia, jak ten "Papież, który pozostał człowiekiem" odbierał rzeczywistość i jak się w nią angażował. Jak niezmiennie chciał być tam, gdzie coś się dzieje z człowiekiem.
Piotr Adamczyk nie jest sobowtórem Jana Pawła II, ale w sposób zamierzony ogromnie go przypomina. Gesty, sposób chodzenia, intonacja, objawy postępującej choroby Parkinsona - wszystko to, nie przekraczając granicy dobrego smaku czy imitacji, nieodparcie przywołuje osobę zmarłego. W scenie umierania i śmierci pominięto wiele znanych szczegółów, ograniczając się do słów "pozwólcie mi odejść do domu Ojca". Łza, która spływa po twarzy umierającego, nie była przewidziana w scenariuszu.
Film wzrusza. Film ma przemawiać do uczuć - mówi reżyser Giacomo Battiato. Ale czy warto robić (oglądać) film tylko dla wzruszeń? Niektórzy krytycy piszą: nie idźcie na ten film do kina, wystarczy, że go sobie obejrzycie w telewizji, a nic się nie stanie, jeśli wcale nie będziecie go oglądać. Bo po co taki film? Po co takie filmy? A jednak, mimo wszystko, ludzie z kina wychodzą przejęci. Dlaczego? Bo rzadko się zdarza oglądać film, którego treścią jest tylko dobro, piękno i świętość. A to się udziela i myślę, że po obejrzeniu tego filmu wychodzimy odrobinę lepsi.
Chociaż ani reżyser, ani autorzy scenariusza, ani współpracujący z nimi Gianfranco Svidercoschi nie chcieli wyprodukować dokumentu, film spełnia i tę funkcję. Nie w sensie historycznej wierności poszczególnych scen, choć - przyznaję - dbałość o rzetelność relacji jest widoczna. Przywołanie kilku czy kilkunastu wielkich wydarzeń jest implicite i w symbolicznym skrócie pokazaniem niezwykłości pontyfikatu.
Tej niezwykłości nie zauważą ci, którzy innych pontyfikatów nie widzieli, dla których "papież" znaczy "Jan Paweł II", którzy nie wiedzą, że papieżem można być na różne sposoby i że sposób wybrany przez bohatera filmu był nieporównywalny z żadnym innym. Nieporównywalny przez intensywność obecności w sprawach świata ludzi. Zgodnie z fundamentalną i rewolucyjną tezą pierwszej encykliki: "drogą Kościoła jest człowiek".
"KAROL. PAPIEŻ, KTÓRY POZOSTAŁ CZŁOWIEKIEM", reż.: GIACOMO BATTIATO. Włochy 2006, dystrybucja Studio Interfilm.