Mąż wiary

Papież w filmie Harrisona to zwykły człowiek o niezwykłej sile ducha i charyzmie, która wypływała z miłosierdzia i miłości do Boga i człowieka.

06.03.2006

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu "Jan Paweł II" /
Kadr z filmu "Jan Paweł II" /

Jan Paweł II wciąż inspiruje filmowców. Ledwo co obejrzeliśmy włoski film z Piotrem Adamczykiem "Karol - człowiek, który został papieżem" w reżyserii Giacomo Battiato, a już na ekrany wchodzą "Nie lękajcie się" w reżyserii Jeffa Blecknera z Thomasem Kretschmannem oraz wydarzenie ostatnich dni - "Jan Paweł II" Johna Kenta Harrisona z Jonem Voightem.

2 kwietnia czeka nas premiera drugiej części filmu z Adamczykiem.

Filmy te, przeznaczone dla widzów całego świata, w Polsce przyjmowane są z rezerwą ze względu na uproszczenia, jakich dokonują twórcy, przedstawiając tło historyczne życia Karola Wojtyły. W przypadku filmu Blecknera razi nie tylko sposób przedstawiania historii (groteskowa postać gen. Jaruzelskiego), ale także teologii, czego przykładem jest co najmniej dyskusyjna interpretacja teologii wyzwolenia i sprawy arcybiskupa Romero. Istnieją też obawy, że filmy o Papieżu będą przesycone sentymentalizmem, co grozi spłyceniem tej postaci.

Droga powołania

A jednak nie lekceważyłbym tych artystycznych przedsięwzięć. Nie dlatego, że - jak mówią niektórzy - dzięki nim świat dowie się czegoś dobrego o Polsce, ale przede wszystkim dlatego, że filmy te, przy różnych swoich słabościach, niosą przesłanie wiary, a jej największym świadkiem był współczesny święty, z którym razem żyliśmy.

Film Johna Kenta Harrisona "Jan Paweł II" robi największe wrażenie z dotychczasowych produkcji, przede wszystkim dzięki doskonałemu aktorstwu (mam tu na myśli także polski dubbing). Reżyser podzielił film na dwie części: pierwsza obejmuje młodość i biskupstwo, aż do konklawe, a druga pontyfikat. We wszystkich recenzjach przewija się nazwisko słynnego aktora Jona Voighta, odtwórcy roli Papieża w drugiej części. Tymczasem wielkim atutem tego filmu jest - moim zdaniem - także Cary Elves, który wcielił się w postać młodego Karola Wojtyły. Danuta Michałowska, wielka aktorka i koleżanka Papieża z lat młodości, powiedziała, że Elves przypomina młodego Wojtyłę i ma jego wdzięk. W tym przypadku wdzięk oznacza światło wewnętrzne - radość i odwagę wychodzenia do drugiego człowieka. On ma to w oczach: pragnie poznawać, chłonąć i dawać coś innym.

Najtrudniej mówić w filmie o narodzinach powołania, bo łatwo wpaść w banał i patos. Harrison potrafił wybrnąć z pułapki, bo nie próbował tej tajemnicy rozszyfrować do końca, chociaż w pewnym momencie widz mógł się obawiać, że twórcy za główny motyw powołania uznają rzekomy pacyfizm Wojtyły. Kiedy młody Karol mówi, że przemoc rodzi przemoc, a na zło nie można odpowiadać złem, to zastanawiamy się, co te słowa mogły znaczyć w czasie okupacji hitlerowskiej. Przyszły ksiądz i papież w czasie modlitwy pyta Boga: dlaczego każesz mi żyć, jaki to ma sens, pozwól mi zrozumieć, gdzie i jak szukać świętości. Do spowiednika powie, że czuje złość i chce walczyć, ale przecież nie chce zabijać. Już w tych słowach rozpoznajemy sylwetkę duchową człowieka oddanego Chrystusowi i pragnącego służyć każdemu, nawet wrogom. Jest w tej postawie czysta Ewangelia, jak u księdza Ziei, który w czasie wojny, mimo że był kapelanem Podziemia, nie wziął broni do ręki, a w początkowej fazie okupacji zdarzało się, że spowiadał Niemców.

Śmierć ojca Karola, odejście człowieka najbliższego, to jeden z najważniejszych momentów na drodze powołania. "Jezus zapłakał" nad grobem przyjaciela Łazarza, młody Karol także nie wstydzi się łez. Czym zatem jest powołanie dla Karola Wojtyły? Człowiek w pewnej chwili widzi, że ma sens droga, która się przed nim otwiera. Kiedy kardynał Wojtyła głosił w Watykanie rekolekcje dla Pawła VI, mówił, że spotyka całe rzesze kleryków, którzy nie umieją do końca powiedzieć, dlaczego są w seminarium; najważniejsze jest jednak, aby każdy z nich mógł powiedzieć, że jest na swoim miejscu. Niewątpliwie widzialnym ramieniem Opatrzności, podtrzymującym młodego Wojtyłę w jego powołaniu, był kard. Adam Sapieha (znakomita rola Jamesa Cromwella).

Czasy komunistyczne to przede wszystkim duszpasterstwo akademickie, a więc słynne kajaki i rozmowy ze studentami na temat miłości i seksu. Potem wydarzenia w Nowej Hucie, Msza na placu budowy w otoczeniu szwadronu zomowców, którzy ulegają atmosferze chwili i poddają się słowom Wojtyły o wolności wyznania, wypowiadanym jakby w prorockim uniesieniu. Biskupa Wojtyłę poznajemy także jako jednego z najważniejszych Ojców Soborowych, gdzie jawi się jako filozof i teolog. Reżyser delikatnie sugeruje młodzieńczość i inność polskiego biskupa na tle kostycznej hierarchii kościelnej. W czasie konklawe także wyróżnia się młodością ducha. Wojtyła akceptuje wybór z niepokojem, ale wierzy, że taka jest wola Opatrzności, choć żal mu opuszczać Polskę, Kraków i góry.

Droga cierpienia

Druga część filmu oddzielona jest wyraźnie od pierwszej, nawet napisem tytułowym: "Pontyfikat". Główną rolę przejmuje Jon Voight. To ryzykowny zabieg: jeszcze na konklawe widz oglądał Elvesa, a na balkon po wyborze wychodzi poważny i starszy Voight. A jednak bardzo szybko go akceptujemy - to po prostu wielki aktor. Pamiętamy go z kultowego filmu Johna Schlesingera "Nocny kowboj" (1969), w którym grał Joe Bucka, naiwnego chłopaka z Teksasu, który w Nowym Jorku staje się męską prostytutką dla bogatych kobiet. Osamotniony Joe spotyka w końcu włoskiego emigranta, kuśtykającego, wiecznie zapijaczonego, chorego na gruźlicę włóczęgę o imieniu Rizzo (Dustin Hoffman) - ta para filmowych bohaterów przeszła do legendy kina.

Dziś Voight stanął przed kolejnym wyzwaniem. Jego Jan Paweł II to mąż wiary emanujący spokojem i pogodą ducha. Aktor mógł przeszarżować, przecież zmierzył się ze scenami, które stały się ikonami współczesnego chrześcijaństwa: zamach, przebaczenie w celi Ali Agcy, a przede wszystkim cierpienie i umieranie. Scena w oknie, kiedy Papież nie był w stanie powiedzieć słowa, ściska za gardło, ale Voight gra ją dyskretnie. Nie epatuje cierpieniem, nie wygrywa do końca emocji widza, bo byłoby to niestosowne i niepotrzebne.

Z okresu pontyfikatu twórcy wybijają na plan pierwszy pielgrzymkę do Meksyku (problem antyklerykalizmu), przemiany w Polsce (Papież nie zapomina o swojej ojczyźnie) i upadek komunizmu. Posługują się przy tym nagraniami dokumentalnymi. Zasygnalizowane zostały inne zapalne punkty na świecie: od byłej Jugosławii i Bliskiego Wschodu aż po World Trade Center. Wydobyto znakomity kontakt Papieża z młodzieżą na przykładzie światowego spotkania młodych w Denver. Dobrze w filmie wypadła postać kard. Agostino Casarolego, w interpretacji Bena Gazzary, pamiętnego z "Zabójstwa chińskiego maklera" czy "Anatomii morderstwa". W kręgu współpracowników papieża rozpoznajemy także kard. Ratzingera (Mikołaj Grabowski): postać następcy Jana Pawła II jest zaledwie zasygnalizowana, ale nie ma cienia wątpliwości, że są to ludzie sobie bardzo bliscy. Przez cały czas u boku Papieża przebywa jego sekretarz ks. Stanisław Dziwisz (Wenanty Nosul), a relacje między nimi mają charakter ojcowsko-synowski. W życiu każdego człowieka potrzebna jest osoba bliska i wierna w najpiękniejszym znaczeniu tego słowa. Taki właśnie w filmie Harrisona jest ks. Dziwisz.

Najbardziej poruszającą sceną jest - przynajmniej dla mnie - rozmowa telefoniczna Papieża, leżącego w szpitalu po zamachu, z umierającym w Warszawie kardynałem Wyszyńskim, którego poruszająco zagrał Christopher Lee. Rozmowa Papieża i Prymasa, dwóch zranionych na ciele gigantów duchowych, przywołuje na myśl słowa Alberta Schweitzera, że być człowiekiem znaczy podlegać władcy, któremu na imię cierpienie. Obydwaj to cierpienie podnieśli do najwyższej godności.

Jan Paweł II w filmie Harrisona to zwykły człowiek o niezwykłej sile ducha i charyzmie, która wypływała z miłosierdzia i miłości do Boga i człowieka. Stąd pamięć o starych przyjaźniach (mocno wyeksponowany wątek szkolnej przyjaźni z Żydem Jerzym Klugerem, która przetrwała przez wszystkie lata); stąd personalistyczne traktowanie drugiej osoby.

***

Słyszymy zarzuty, że filmy o Janie Pawle II mają charakter ilustracyjny, są pełne uproszczeń i pozbawione metafizycznej głębi. Nawet jeśli w tych opiniach jest źdźbło prawdy, to nie możemy lekceważyć uczuć i emocji ludzkich, tym bardziej że w tym przypadku prowadzą ku dobremu. Zapewne doczekamy się kiedyś pogłębionego teologicznie i artystycznie filmu o Janie Pawle II, tymczasem jednak nie wstydźmy się łez na filmie Johna Kenta Harrisona. Jest to obraz o wielkim człowieku, który nauczył nas, szczególnie swoją ostatnią katechezą milczenia, że nie ma prawdziwego szczęścia poza tym, które długo każe na siebie czekać i długo zapowiada swoje przyjście.

"Jan Paweł II", reż.: John Kent Harrison, scen.: John Kent Harrison, Francesco Arlanch, Salvatore Basile, Francesco Contaldo, obsada: Jon Voight, Cary Elwes, Christopher Lee, James Cromwell, Ben Gazzara i inni, prod.: Włochy / USA / Polska 2005.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2006