Państwo tanie i tandetne

„Kiedy czytam, że dwaj prezesi spółki PL2012 dostali premię 1,3 miliona, to się wkurzam. Nigdy nie widziałem z bliska takich pieniędzy...”. Mimo wszystko zaproponuję chłodniejsze spojrzenie.

16.03.2013

Czyta się kilka minut

Po pierwsze, nie rozumiem polityków, którzy nagle przejrzeli na oczy i uczestniczą w seansie zbiorowego oburzenia. Przypomnę, że kontrakt z prezesami został podpisany przez ówczesnego ministra sportu, Adama Giersza, w lutym 2008 r. W radzie nadzorczej spółki są przedstawiciele czterech resortów, w komisji sportu siedzi aż 41 posłów (zdaje się, że to jedno z ulubionych miejsc, w którym przesiadują parlamentarzyści), a kontrakt Marcina Herry od roku wisi w internecie (pokazała go min. Mucha). Rząd i opozycja miały czas na protesty.

Po drugie, warto policzyć, ile zarabiał ten Herra. Czytam kontrakt i widzę, że 26 tys. miesięcznie. Plus premie (sześć pensji w roku) za postęp prac – daje to w sumie 39 tys. zł miesięcznie. Do tego premia 1,3 mln zł za sukces końcowy, czyli za udaną organizację Euro 2012. Jeśli to rozłożyć na pięć lat (od podpisania kontraktu do dziś), wychodzi, że prezes mógł liczyć na 60 tys. zł miesięcznie (pensja, premia za postęp prac i sukces końcowy). Nie chcę bronić pana Herry, ani mi on brat, ani swat. Przytaczam te wyliczenia, bo tak jest uczciwie.

Czy 60 tysięcy miesięcznie to dużo? Prezydent żyje za 20 tysięcy, a premier za niecałe 17 tysięcy – choć zarządzają trochę większym biznesem niż pan Herra. Z drugiej strony prezes banku kasuje średnio blisko 200 tys. zł miesięcznie, podobnie prezes dużej firmy. Umówmy się, że zadania postawione przed PL2012 były spore, tak samo jak odpowiedzialność. Większość Polaków (ja należę do mniejszości) uważa, że Euro wyszło znakomicie. Skoro tak, to trzeba płacić. A jeśli było za drogo, to trzeba było wyrzucić Herrę przed Euro i nająć kogoś tańszego, np. za 3,2 tysiąca miesięcznie. Dlaczego tego nie zrobiono? Może dlatego, że to nie byłoby zbyt rozsądne?

Boję się, że często w imię taniego państwa politycy stawiają na tandetę. Nie po to, żeby było tanio, ale po to, by nie narażać się na „gniew społeczeństwa”. Prowadzi to do paranoi – ministerstwa korzystają z porad zewnętrznych kancelarii prawnych, bo etatowi prawnicy są słabo opłacani i sobie nie radzą. Drogi buduje się tanio (bo tylko tak można wygrać przetarg), więc za rok będą dziurawe. Rząd od 20 lat wstydzi się kupić samolot i prezydent lata do Ameryki jak zwykły pasażer.

Politycy tak bardzo boją się społeczeństwa, aż zapominają, że społeczeństwo nie jest głupie. Wie, że tandeta to tandeta.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2013