Państwo psychologiczne

Nauki behawioralne dostarczają cały arsenał sposobów wpływania przez władze i urzędników na decyzje obywateli. Stosuje się je coraz częściej. Także w Polsce.

03.09.2019

Czyta się kilka minut

Skrzyżowanie w dzielnicy Shibuya w Tokio, listopad 2018 r. / MLENNY / GETTY IMAGES
Skrzyżowanie w dzielnicy Shibuya w Tokio, listopad 2018 r. / MLENNY / GETTY IMAGES

W 2016 r. w ramach badania Ministerstwa Finansów i Banku Światowego do 150 tys. Polaków trafiły pisma z różnie sformułowanym przypomnieniem o konieczności zapłaty zaległego podatku. Były wśród nich zawiadomienia w tonie negatywnym i pozytywnym, odwołujące się do norm społecznych, zawierające ostrzeżenie, ale też klasyczne pisma urzędowe. Eksperyment potwierdził to, co już wcześniej udało się ustalić w innych państwach: sposób sformułowania tekstu przekłada się na zwiększone dochody podatkowe.

Każde pismo zredagowane prostym językiem i bezpośrednio zwracające się do odbiorcy zadziałało lepiej niż dotychczasowe pismo urzędowe, skuteczniejsze były te utrzymane w surowym tonie, a najlepsze – zawierające wzmiankę, że do tej pory brak zapłaty zaległego podatku urząd uznawał za przeoczenie, ale od teraz potraktuje to jako świadome działanie podatnika. Dołączono także ostrzeżenie, co się może stać, jeśli podatnik nie ureguluje zaległości. Rezultatem badania, oprócz zgromadzonej wiedzy, było 88 mln złotych, które wpłynęły do budżetu państwa.

Jak to możliwe, że prosta modyfikacja treści pisma urzędowego zmienia nasze zachowanie? Odpowiedzi na te i podobne pytania z sukcesami poszukują ekonomiści behawioralni.

Klasyczne ekonomiczne modele podejmowania decyzji były dla nas pochlebne. Przyjmowały, że jesteśmy racjonalni, że wiemy, czego chcemy i jak to osiągnąć, że mamy silną wolę i potrafimy jej użyć. Oraz – że robimy to, co jest dla nas dobre. Z ekonomistami behawioralnymi jest trochę inaczej. Nie zakładają z góry jednego modelu postępowania człowieka. Świat ich badań jest znacznie mniej sterylny, ale – jak sami twierdzą – interesuje ich rzeczywistość, a nie piękno modeli matematycznych.

Ekonomiści behawioralni poszukują w rozmaitych dziedzinach nauki – psychologii społecznej, psychologii poznawczej, neuronauce czy socjologii – wyjaśnień, jak i dlaczego ludzie powtarzają nawet te zachowania, które nie są dla nich korzystne. Np. dlaczego nie oszczędzają na emeryturę. A jeśli oszczędzają, to dlaczego za mało i za późno? Dlaczego zbyt długo inwestują w projekty przynoszące stratę? Dlaczego nie wszyscy myją ręce w szpitalach, zwiększając ryzyko zakażeń? Dlaczego nie przychodzą na umówione wizyty do lekarza? A nawet jeśli przychodzą, to przestają brać leki, gdy tylko poczują się zdrowsi? No i dlaczego nie płacą zaległych podatków? Dziś panuje przekonanie, że nie tylko udało się znaleźć odpowiedzi na powyższe pytania, ale wiadomo już także, jak pomóc ludziom podejmować decyzje lepsze dla ich zdrowia, portfela i poczucia szczęścia.

Zignorować GPS

W realizacji tych celów zaczęto wypracowywać różne narzędzia oddziaływania. Niektóre skutecznie wpływają na naszą uwagę, inne pomagają nam podjąć bardziej racjonalną decyzję albo trzymać się swoich postanowień.

Na pierwszym planie znajdują się tzw. impulsy lub szturchnięcia (nudge), porównywane przez ich zwolenników do działania GPS-u. GPS wskazuje najszybszą trasę, ale śmiało można zignorować jego zalecenia i pojechać w pożądanym przez siebie kierunku. Impulsy, tak jak wskazania GPS, są łatwe do uniknięcia, nie wiążą się z nagrodą lub karą pieniężną, nie są nakazem lub zakazem.

Pisma opracowane przez Bank Światowy i Ministerstwo Finansów należą do tej kategorii. Inny przykład znaleźć można na chodnikach Kopenhagi, na których maluje się zielone ślady stóp prowadzące do koszy na śmieci. W 2011 r. Pelle G. Hansen z Uniwersytetu w Ros­kilde i współpracownicy wykazali eksperymentalnie (badacze rozdawali przechodniom cukierki karmelowe w papierkach i obserwowali ich zachowanie), że taki impuls zmniejsza ilość śmieci lądujących na ulicy.

Impulsem jest również wysłanie esemesa przypominającego o umówionej wizycie u lekarza lub podpisanie zobowiązania, bez żadnych negatywnych konsekwencji, stawienia się na badania okresowe.


Czytaj także: Radosław Zyzik: Impulsem w obywatela


Niestety metafora GPS-u nie zawsze jest trafna. Niekiedy impulsy bardziej przypominają działanie tempomatu, który ktoś dla nas ustawił, kiedy indziej autopilota albo wręcz podróżowania z kierowcą zatrudnionym przez państwo. Niby można wysiąść, ale najpierw trzeba wyłączyć autopilota lub poprosić kierowcę, żeby się zatrzymał lub poszukał parkingu.

Opcja domyślna

W opublikowanym w 2019 r. raporcie Polskiego Instytutu Ekonomicznego możemy przeczytać, że połowa komórek organizacyjnych z urzędów centralnych, które wzięły udział w badaniu, stosuje rozwiązania zgodne z wynikami uzyskiwanymi w stosowanych naukach behawioralnych.

Co więcej, w 2019 r. złożono u nas 7 mln deklaracji podatkowych za pomocą usługi Twój e-PIT, która stanowi ukłon w stronę jednej z fundamentalnych zasad ekonomii behawioralnej: „jeśli chcesz, żeby ludzie coś robili, to spraw, żeby było to łatwe”. Szacuje się też, że 3 mln Polek i Polaków zacznie wkrótce oszczędzać w Pracowniczych Planach Kapitałowych m.in. dzięki takiemu zaprojektowaniu sytuacji decyzyjnej, która promuje uczestnictwo w PPK.

Wykorzystanie ekonomii behawioralnej przez administrację publiczną w Polsce to dziś głównie uproszczenie komunikacji – aż 77 proc. komórek stosuje tę formę działania. Są też nieliczne urzędy, które przybliżają konsekwencje zachowań obywateli, powołują się na normy społeczne czy wykorzystują opcje domyślne. Wszystkie te działania mają umożliwić obywatelom podjęcie tej decyzji, która będzie dla nich najlepsza.

Na świecie entuzjazm dla interwencji behawioralnych, czyli wpływania na zachowania ludzi przy wykorzystaniu wiedzy z nauk behawioralnych, od lat utrzymuje się na wysokim poziomie. W 136 państwach instytucje publiczne sięgały do ekonomii behawioralnej w trakcie projektowania rozwiązań w politykach publicznych, a według Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) w 2015 r. już 202 instytucje, prywatne i publiczne, stosowały ten typ interwencji. Niewątpliwie to nowe podejście w politykach publicznych ma dziś swój czas. Warto jednak pamiętać, że ma ono także etyczne konsekwencje.

W niemal każdym dokumencie lub raporcie OECD, Banku Światowego i UE poświęconym ekonomii behawioralnej znajduje się część dotycząca etyki. Do największych zagrożeń etycznych tej formy działania zalicza się manipulację zachowaniami obywateli i uniemożliwianie im nauki na własnych błędach. Zwraca się także uwagę na to, że tego typu interwencje mają uchronić ludzi przed konsekwencjami rozmaitych błędów poznawczych – tymczasem urzędnicy są na nie podatni tak samo jak obywatele, których zachowanie mają regulować.

Architekci wyboru

Zacznijmy od argumentu odwołującego się do korzyści wynikających z uczenia się na własnych błędach.

Chyba tylko ten, kto nie chodził do szkoły, może nie pamiętać, że nie wszyscy lubią się uczyć. A już na pewno nie wszyscy chcą uczyć się przez całe życie. Z drugiej strony trudno uczyć się na własnych błędach, gdy ktoś prowadzi nas za rękę. W behawioralnej polityce publicznej odpowiednikiem trzymania za rękę są opcje domyślne. Opierają się one na naszej bierności. Jeśli mając do wyboru opcję X lub Y, nie zrobimy nic, to wybór zostanie dokonany za nas.

Na tej zasadzie będą działać wspomniane Pracownicze Plany Kapitałowe, do których zostaniemy automatycznie zapisani, ale możemy z nich zrezygnować. Dzięki licznym badaniom wiemy jednak, że jeśli coś nie jest przymusowe, to jeszcze nie oznacza, że jest dobrowolne. Opcja domyślna silnie wpływa na treść naszych decyzji. Jest wręcz jednym z najpotężniejszych narzędzi w arsenale architektów wyboru. Dlatego z pewnością w niedalekiej przyszłości większość z nas będzie zapisana do PPK.

Powszechność opcji domyślnych może sprawić, że przestaniemy podejmować samodzielne decyzje, ponieważ ktoś będzie podejmował je za nas. Tak jak w przypadku automatycznego przedłużania subskrypcji np. Netflixa czy umów z sieciami komórkowymi. Opcje domyślne to rozwiązania wygodne, ale czy nas nie ubezwłasnowolniają? Architekci wyboru są jak rodzice, którzy wszystko robią za swoje dzieci, bo uważają, że tak jest lepiej. Pytanie jednak: dla kogo?

Opcje domyślne mogą być łatwo nadużywane – i budzi to uzasadniony niepokój. Jednak decyzja decyzji nierówna. Niektóre podejmujemy tylko raz czy dwa razy w życiu, inne musimy podjąć jak najwcześniej, bo potem nie będą miały znaczenia. Tak właśnie jest z decyzją o oszczędzaniu na emeryturę. Dzisiejsi 30-latkowie będą mogli liczyć na średnią emeryturę w wysokości 25 proc. swojej średniej pensji. Dla 67-letniego emeryta będzie za późno na edukację ekonomiczną i pouczenia: „musisz uczyć się na własnych błędach!”.

Wbrew temu, co mówi mądrość ludowa, na naukę czasami jest za późno, a według licznych badań edukacja w zakresie oszczędzania nie wystarcza, żeby ludzie zaczęli oszczędzać. Być może opcje domyślne to rozsądny kompromis pomiędzy zwiększeniem składki emerytalnej a edukacją ekonomiczną.

Władcy marionetek

Kolejnym zagrożeniem ze strony państwa stosującego się do zaleceń nauk behawioralnych – określanego czasem jako „państwo psychologiczne” – jest pokusa manipulacji.

Oczywiście nie każda próba wpłynięcia na zachowania człowieka musi być uznana za manipulację. Raczej taka, która ogranicza autonomię osoby manipulowanej, wykorzystuje wiedzę w celu zmiany zachowań, ocen, treści podejmowanych decyzji, a wszystko po to, by realizować plany manipulatora.

W raporcie PIE możemy przeczytać, że firma Opower pomogła konsumentom zaoszczędzić na rachunkach za prąd ponad miliard dolarów w ciągu siedmiu lat. Opower opracowała nowy wzór informacji o zużyciu energii. Rachunek podawał średnie zużycie energii przez sto gospodarstw domowych z sąsiedztwa ze wskazaniem, czy adresat rachunku zużywa mniej, czy więcej prądu. Czy mamy tutaj do czynienia z manipulacją? Autorzy tego badania wiedzieli, że normy społeczne są potężnym czynnikiem wpływającym na nasze zachowania – stąd informacja o tym, ile prądu zużywają w okolicy inne gospodarstwa domowe.

Jednak mniejsze zużycie prądu służy wszystkim (może z wyjątkiem firm energetycznych), a adresaci tych specjalnie opracowanych rachunków mogli je zignorować. Nie wydaje się więc, że w tym przypadku zostali zmanipulowani interwencją behawioralną zastosowaną przez dostawcę energii elektrycznej.

Najpoważniejsze etyczne zastrzeżenia występują przy okazji tzw. ramowania. Ramowanie polega na takim prezentowaniu treści, by sam sposób prezentacji wpływał na decyzje ludzi. Przykładowo, jeśli chcemy zachęcić kogoś do kupna kanapki z wieprzowiną, to lepiej jest napisać, że jest ona w 90 proc. wolna od tłuszczu, niż że tłuszcz stanowi 10 proc. składu. Lekarz może poinformować pacjenta, że konkretny zabieg przeżywa 97 proc. operowanych lub że 3 proc. umiera na stole operacyjnym. Od tego, jakiej ramy pojęciowej użyjemy – wolny od tłuszczu lub zawierający tłuszcz, przeżycie operacji lub śmierć – zależy prawdopodobieństwo podjęcia przez kogoś konkretnej decyzji.

Ramy sprawdzają się jako narzędzie manipulacji zwłaszcza przy przedstawianiu zagrożeń. Możemy poinformować kogoś, że określony tryb życia potraja ryzyko śmierci, ale ta informacja nie jest zbyt wartościowa bez określenia prawdopodobieństwa bazowego. Gdy potrojenie polega na zwiększeniu ryzyka śmierci z 1 na 100 tys. przypadków do 3 na 100 tys. przypadków, nie wygląda to już tak złowieszczo.

Urzędnik też człowiek

Skoro wszyscy ludzie ulegają wpływowi ramowania, to skąd przypuszczenie, że rama, przez którą urzędnik ogląda świat, jest tą właściwą?

Również urzędnicy mają problem z szacowaniem prawdopodobieństwa, ulegają wpływowi norm społecznych, wykazują niechęć do straty, nadmierną skłonność do ryzyka czy wreszcie nie doceniają słabości woli lub niewłaściwie interpretują rzeczywistość, która ich otacza. Może więc nie warto tak ochoczo dawać im potężnych narzędzi oddziaływania na obywateli, których dostarczają nauki behawioralne?

Wystarczy wyobrazić sobie, jaki wpływ na działania urzędników może mieć egotyzm atrybucyjny, czyli skłonność do uznawania sukcesów jako wyników własnego działania, a porażek jako wyniku działania czynników zewnętrznych. W projektowaniu polityk publicznych może to prowadzić np. do uznania, że podjęta decyzja była prawidłowa, tylko ludzie się jej nie podporządkowali.

Interwencje behawioralne pozostawiają jednak obywatelom margines wolności – jeśli więc urzędnicy popełniają błędy, to chyba już lepiej, żeby operowali narzędziami ekonomii behawioralnej, takimi jak impulsy czy nawet opcje domyślne, a nie starymi dobrymi zakazami i nakazami. W ten sposób łatwiej będzie uniknąć negatywnych skutków błędów urzędników.

Transparentność i osady

Richard Thaler, twórca ekonomii behawioralnej i współautor pojęcia impulsu, laureat ekonomicznego Nobla z 2017 r., dostrzega jednak potencjalną ciemną stronę interwencji behawioralnych. W 2018 r. na łamach „Science” opublikował artykuł pt. „Nudge, not sludge”, w którym opisuje wykorzystanie działania tzw. osadów (sludge), będących przeciwieństwem impulsów.

Osadem decyzyjnym możemy nazwać za Thalerem wszystko to, co sprawia, że trudno nam działać w naszym najlepiej pojętym interesie z uwagi na liczbę lub skomplikowanie kroków decyzyjnych, albo jesteśmy popychani w kierunku działań korzystnych dla władzy państwowej lub podmiotów prywatnych, ale nie dla nas. Niestety literatura opisująca różne typy sludge rośnie z roku na rok. Trudno jest decydentom oprzeć się pokusie wykorzystania nowej wiedzy o człowieku w sposób, który jest korzystny dla nich samych, ale już nie dla ludzi, na których zachowania ci pierwsi mają wpływ.

Narzędzia ekonomii behawioralnej same w sobie wydają się neutralne aksjologicznie – mogą być stosowane w dobrym lub złym celu. Dlatego lekiem na zagrożenia może być transparentność działania podmiotów projektujących interwencje behawioralne. Podmioty takie, zwłaszcza publiczne, powinny informować, że pewne regulacje lub decyzje zostały opracowane na podstawie wiedzy behawioralnej. Transparentność działania jest konieczna dla budowania zaufania obywateli tak do behawioralnej polityki publicznej, jak i do państwa. Państwo, któremu obywatele nie ufają, nigdy nie będzie mogło efektywnie wykonywać swoich zadań. Nawet państwo psychologiczne. ©

Interwencje behawioralne

MYJ RĘCE, RATUJ LUDZI. W Europie co roku 3,2 mln pacjentów zapada na choroby wynikające z zakażeń związanych z opieką zdrowotną. Ich leczenie kosztuje państwa europejskich pomiędzy 13 a 24 mld euro. Według szacunków Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób ok. 20-30 proc. zakażeń szpitalnych można zapobiec dzięki poprawie stosowania się do zasad higieny przez personel medyczny i odwiedzających. Np. w 2008 r. w Niemczech na najgorszych oddziałach wskaźnik przestrzegania zasad higieny rąk wyniósł 55 proc., z medianą we wszystkich badanych oddziałach szpitalnych na poziomie 73 proc.

Najprostsze interwencje behawioralne stosowane w walce ze szpitalnymi zakażeniami polegały na umieszczeniu fotografii ludzkich oczu (co ciekawe, męskie działają lepiej niż kobiece) przy dyspozytorze płynu do mycia rąk. Stosowano także plakaty pobudzające empatię (np. fotografię złożonych dłoni albo ręki położonej na cudzym ramieniu) oraz całodobowy monitoring miejsc przeznaczonych do dezynfekcji rąk oraz informacje, jaki odsetek pracowników szpitala stosuje się do zasad higieny. Niektóre badania informowały aż o 90-procentowym wzroście pożądanych zachowań.

ODDAMY, JAK POPROSISZ. Bank Wells Fargo naliczył 110 tys. klientów nienależne opłaty za działalność bankową. Zgodził się zwrócić pobrane środki, ale dopiero po tym, jak klienci odeślą otrzymany od banku formularz zgody na zwrot pieniędzy – władze banku liczyły, że zrobi to mniej niż połowa klientów. Takie działania są przykładem stosowania osadu decyzyjnego (sludge) – choć bank nie odmawiał oddania pieniędzy, to zaprojektował całą procedurę tak, by zniechęcić klientów do ubiegania się o zwrot.

POMIESZANE MOTYWY. Interesującego przykładu ilustrującego złożoność problematyki związanej z kierowaniem zachowaniami ludzi dostarczyły władze Szwajcarii, które chciały zbudować centrum odpadów radioaktywnych. Początkowo 51 proc. mieszkańców okolicy zgodziło się na planowaną budowę. Gdy jednak władze postanowiły wynagrodzić mieszkańcom niedogodności związane z inwestycją i zaoferowały dodatkową finansową rekompensatę, poziom akceptacji dla budowy centrum odpadów radioaktywnych... spadł do niespełna 25 proc. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 36/2019