"Pan moją światłością"

Niskie głosy śpiewają powolnym, melancholijnym rytmem. Wysocy mężczyźni w oliwkowych kurtkach i czarnych czapkach siedzą na polowych łóżkach w przenikliwym chłodzie. Śpiew milknie, jeden z żołnierzy zaczyna czytać Księgę Wyjścia i Psalmy. Głosy wypełniają słabo oświetlone wnętrza pałacu Saddama...

04.01.2004

Czyta się kilka minut

Podczas kolacji na stołówce w polskiej “Bazie Babilon" można usiąść wewnątrz budynku, należącego do kompleksu pałaców Saddama, albo na tarasie przy kanale Szatt al-Hilla. Od nadejścia pory zimnej - w Iraku trudno mówić o podziale na lato i zimę - większość zamieszkujących “Bazę Babilon" (po kilku miesiącach zna się już prawie wszystkich, choćby z widzenia) woli jeść w Sali, której ściany zdobi arabski tekst wiersza wychwalającego obalonego dyktatora:

Ty, który jesteś rozkwitem Iraku i jego słońcem

Ty, którego uśmiechem jaśnieje niebo kraju

Ty, który jesteś pochodnią rozświetlającą jego majestat...

Na stołówce jak zwykle tłok i mimo chłodu lepiej wyjść na taras. I oto przy ustawionych prostopadle do kanału stołach widzimy “nowych": zbici w gromadę siedzą czarni, potężnie zbudowani mężczyźni. Rozmawiają głośno i żywo, w nie podobnym do niczego języku. Większość ubrana w cywilne kurtki i czarne, wełniane czapki. Potężne muskuły i twarze zabijaków kontrastują z dziecięcą wesołością i radosną gadatliwością. Przed posiłkiem wyciszają się i modlą. Gdy Polak przysiada się do ich stołu, słyszy miękko wymawiane: “cześć!" i “dzień dobry!". Przedstawiciele innych państw sojuszniczych nie są tak wylewni jak oni - jak się okazuje, sojusznicy z Fidżi, o czym informuje naszywka na ramieniu z palmami i podpisem “Fiji".

Na swojej wyspie na Pacyfiku są żołnierzami, ale tutaj pracują jako konwojenci pieniędzy dla brytyjskiej firmy ochroniarskiej - na razie, bo podobno od lutego 2004 roku “polską" dywizję zasilić ma także kontyngent z Fidżi (już wcześniej spotykaliśmy w Bagdadzie pracujących dla tej firmy w piaskowych mundurach nepalskich Gurhków, a nawet pojedynczych Polaków). Pytamy, skąd ludzie z antypodów znają polskie pozdrowienia. Opowiadają - zwykle kilku naraz (a jedzenie stygnie i im, i nam), że w przeszłości służyli jako żołnierze fidżyjskiego kontyngentu ONZ w południowym Libanie, niektórzy nawet po 9 lat z rzędu. A że mają jak najlepsze wspomnienia ze współpracy z Polakami z bazy w Naqura, na nasz widok reagują entuzjastycznie. Rozmawiamy po angielsku; siedzący między swoimi ludźmi ich brytyjscy przełożeni zerkają w naszą stronę i przysłuchują się.

“Nasi" Fidżyjczycy są w Iraku od dwóch miesięcy. Niektórzy jeszcze niedawno służyli w Libanie. Inni odbyli skomplikowaną podróż kolejnymi samolotami: z Suva (stolica niespełna milionowego Fidżi) do Sydney, stamtąd do Perth na australijskim zachodzie, z Perth lecieli do Singapuru, a do świata arabskiego dotarli lądując w Dubaju, a stamtąd czarterem do Bagdadu.

Właśnie mają za sobą niebezpieczną pracę przy wymianie irackiej waluty. Stare, wycofywane banknoty z Saddamem i nowe, przedstawiające zabytki Iraku i neutralne postaci historyczne “nasi" Fidżyjczycy wozili spakowane w worki ciężarówkami jak Irak długi i szeroki - także tam, gdzie trwają walki. Na pytanie, czy mieli straty, odpowiadają krótko: “Tak, na przykład przedwczoraj mieliśmy dwóch rannych przy granicy syryjskiej". To wzbudza szacunek dla ludzi z drugiego końca świata, którzy narażają tu życie. A jeszcze kilka miesięcy temu, gdy kompletowały się sojusznicze kontyngenty, niektórzy publicyści niemieccy czy francuscy ironizowali, że do Iraku ściągają nawet wojskowi z tak egzotycznego państewka jak Fidżi... Zapominając, że żołnierze z tej wyspy, niepodległej od 1970 r. i wchodzącej w skład brytyjskiego Commonwealthu, uczestniczą od lat w misjach ONZ.

Po kolacji my, Polacy, wracamy “do siebie", czyli do dawnego pałacu Saddama (na wzgórzu stworzonym na hałdzie, usypanej przez niemieckich archeologów przed I wojną światową). Oglądamy telewizję lub filmy na DVD, gdy ktoś mówi, że do pustych dotąd pomieszczeń na parterze wprowadziło się kilkuset tymczasowych gości. Na potwierdzenie tej wieści, z dołu dobiega nagle głośny śpiew. Niskie głosy w powolnym, melancholijnym rytmie śpiewają - chyba w tym samym języku, co znajomi z kolacji? Z wysokości piętra widzimy znowu ich, olbrzymich ludzi w oliwkowych kurtkach i czarnych czapkach: siedzą wzdłuż ścian na łóżkach polowych, w przenikliwym chłodzie, mając obok, pod ręką, rzeczy i sprzęt przygotowani do ciągłej zmiany miejsca pobytu.

To oni śpiewają. Po chwili śpiew milknie. Jeden z olbrzymów zaczyna czytać - jak się okazuje Biblię: Księgę Wyjścia i Psalmy. Pozostali odpowiadają spontanicznym, natchnionym śpiewem. Niesamowite głosy wypełniają słabo oświetlone wnętrza pałacu.

Zapraszają nas do siebie. Tłumaczą, że akurat tu zgromadzili się metodyści, a w innej sali, obok, za kolejny szczęśliwie przeżyty dzień dziękują fidżyjscy katolicy. Brytyjczycy, którzy kwaterują razem z nimi i przyszli w połowie nabożeństwa, cicho i z szacunkiem przysiadają na polówkach wśród podwładnych i czekają do końca; dopiero wtedy wyjmują angielskie magazyny erotyczne.

Niezwykła religijność fidżyjskich żołnierzy nie była czymś jednorazowym. Kilka dni potem, gdy wspinaliśmy się po kąpieli na pałacowe wzgórze, zatrzymał się przy nas samochód. Fidżyjczyk krzyknął radośnie “cześć!" i zaproponował, że podwiezie. Tym razem trafiliśmy na katolika. Właśnie słuchał kasety z psalmami, które wyśpiewywał na cały głos, a potem nieudolnie, ale z poparciem sugestywnych gestów, tłumaczył na angielski. Wśród nich fidżyjską wersję psalmu “Pan moją światłością":

Pan światłem i zbawieniem moim,

kogóż mam się lękać?

Kiedy po kilku dniach sąsiedztwa “nasi" Fidżyjczycy zbierali się do odjazdu, wiedzieliśmy już, jak odpowiadać na ich pozdrowienie. “Cześć" po fidżyjsku to: Bula, Bula!

---ramka 320448|strona|1---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 01/2004