Karbala Zebrzydowska

Karbala i al-Mahawil to dwa najbardziej niebezpieczne miejsca w polskiej strefie w Iraku. W obu historia splata się z polityką, religią oraz z podziałami etnicznymi.

18.01.2004

Czyta się kilka minut

Miejsce zamachu na polski konwój koło al-Mahawil 12 grudnia. Zdjęcie zrobiono zaraz po wybuchu miny-pułapki. Po prawej dowódca polskiego batalionu, po lewej saper. /
Miejsce zamachu na polski konwój koło al-Mahawil 12 grudnia. Zdjęcie zrobiono zaraz po wybuchu miny-pułapki. Po prawej dowódca polskiego batalionu, po lewej saper. /

“Jesteście świadomi powagi sytuacji, w obliczu której stoicie tu i teraz. Życie zmieniło swe oblicze, a to, co dobre, przepadło niby osad na dnie naczynia. Życie jest podłym pokarmem. Podobne jest do pastwiska pokrytego marną trawą. Czy nie widzicie, że nie postępuje się już za prawdą i nikt nie stawia tamy kłamstwu? Wierzący musi pragnąć spotkać Boga w prawdzie. Nie uznaję śmierci innej niż męczeńska. Nie uznaję życia wśród niesprawiedliwości innego niż w cierpieniu" - takimi słowami Husajn, syn Alego i wnuk proroka Mahometa zwrócił się do swych nielicznych towarzyszy, gdy zbliżyli się do suchej równiny zwanej Karbalą, gdzie pustynia podchodzi do żyznych terenów nad Eufratem.

W 680 r. po Chr. (w 61 r. ery muzułmańskiej) Husajn gotował się tu do ostatniej walki z przeważającymi siłami kalifa Damaszku, którego uważał za uzurpatora. Towarzysze Husajna, obrońcy idei zachowania władzy nad społecznością muzułmańską w rękach domu Proroka, długo walczyli o prawo do kalifatu dla Alego, ojca Husajna. Po tragicznej śmierci Alego w zamachu w pobliskiej Kufie oni, protoplaści szyitów (szi’at ‘Ali - stronnictwo Alego) walczyli teraz za jego syna. Ich walka i męczeństwo, beznadziejne w wymiarze doczesnym, stały się kamieniem węgielnym ruchu szyickiego. Do sanktuarium Husajna na święto Aszury ściągają miliony pielgrzymów z Iraku, Iranu, Libanu, Bahrajnu i innych miejsc świata, gdzie żyją szyici, stanowiący do 15 proc. wszystkich muzułmanów.

Jednak Karbala jest symbolem męstwa i walki za swoje przekonania także dla wielu sunnitów, mimo że to ich przedstawiciele walczyli w 680 r. przeciw Husajnowi. Nawet w europejskiej i sunnickiej Bośni muzułmanie śpiewają tęskne pieśni o męczeństwie Husajna nad egzotycznym Eufratem, gdzie na miejscu równiny powstało później miasto. Przybywający na Aszurę wędrują szlakiem rozlanej przed wiekami krwi na podobieństwo chrześcijan, szukających śladów Via Dolorosa w labiryncie Jerozolimy. Cały świat islamu zna na pamięć historię ostatniego boju Husajna, wnuka Mahometa.

Teraz poznaje je także Polska, której żołnierze stacjonujący w Karbali znaleźli się w miejscu naznaczonym historią tragiczną i kumulującą emocje milionów. Karta odwracała się tu wielokrotnie. Na początku XIX w. radykalni sunnici (wahhabici) spalili miasto, będące dla nich policzkiem wymierzonym sunnickiej wersji dziejów. Za szyicki bunt wiosną 1991 r. na mieszkańcach Karbali mścił się brutalnie Saddam Husajn. Po wkroczeniu wojsk amerykańskich w kwietniu 2003 lokalna ludność przemalowała jego wielkie portrety na wizerunki imama Husajna ze śmiertelnie rannym w czasie bitwy synkiem Abdullahem na rękach.

Także i dziś za wybuchy bomb i min winą obciążani są lokalni zwolennicy wahhabizmu i zagraniczni bojownicy z krajów sunnickich. Dla szyitów Husajn przez całą historię, aż do dziś, walczy z kolejnymi uzurpatorami i tyranami. I choć trudno zidentyfikować sprawców bożonarodzeniowych zamachów na bazy w Karbali - w których zginęło 5 Bułgarów i 2 Tajów, a wielu, także Polaków, zostało rannych - to nie od dziś wiadomo, że szyici nie mają interesu w atakowaniu koalicji. Ich główne partie polityczne są reprezentowane w irackiej Radzie Zarządzającej lub przynajmniej są tolerowane przez koalicję. Uzbrojone milicje tych partii, pochłonięte czystką wśród byłych ludzi Saddama i działaczy partii Baas utrzymują mniej (“Wojsko Mahdiego") lub bardziej (“Korpus Badr") życzliwy rozejm z koalicją. Szyici, w tym antyzachodni ajatollahowie, z nadzieją wyczekują wyborów: liczą, że ich przewaga liczebna po raz pierwszy przełoży się na wpływ na rządy w Iraku.

Przeciwnie sunnici. Uprzywilejowani za rządów Saddama, są dziś (choć nie wszyscy) motorem działań partyzanckich i zamachów. Rzut oka na mapę wystarcza, by zobaczyć, do jakiego stopnia ich występowanie skoncentrowane jest na sunnickich terenach północno-zachodniego i centralnego Iraku. Motywowani różnymi względami (nie wszyscy chwytający za broń przeciw koalicji są koniecznie zwolennikami Saddama), widzą jedyną szansę powodzenia w rozszerzeniu antykoalicyjnej rebelii na tereny szyickie.

A że szyici nie chcą się do tych działań przyłączyć, pozostaje prowokacja: zabójstwa ajatollahów, ataki na bazy koalicji w sercu szyickich miast - wszystko, co tylko może skłonić wrażliwy na punkcie swej martyrologii tłum szyicki do zamieszek, a koalicję do gwałtownej reakcji. Ewentualne wkroczenie w takiej atmosferze obcych żołnierzy do mauzoleów Husajna i Alego byłoby na rękę zwolennikom rozszerzenia partyzantki. Milicje partii szyickich poczułyby się zmuszone do obrony swych świętych miejsc, nieświadomie działając na rękę swych byłych gnębicieli. Duże miasto, jak Karbala, stwarza ponadto szansę na anonimowość: tu ktoś z wrogimi zamiarami może liczyć, że nie zostanie rozpoznany.

Co innego na wsi, gdzie przybysz nie mógłby się swobodnie poruszać. Na wsi prawie wszyscy należą do struktury plemiennej. Szejkowie plemion pełnią w czasie pokoju (a tym bardziej wojny) rolę negocjatorów i buforów w kontaktach z władzą. Poparcie, a przynajmniej życzliwa tolerancja szyickich szejków dla sił koalicji oznacza, że nikt mówiący dialektem z prowincji na północ i zachód od Bagdadu nie będzie niezauważony.

Irakijczycy są ludźmi kontaktowymi, na nasze standardy zachowań wręcz wścibskimi. Nie da się przejść przez wieś, nie będąc szczegółowo przepytanym o pochodzenie i cel wizyty (a także stan cywilny i ilość dzieci). Dlatego opowiadania o kulisach zamachów, w których sprawcami nieodmiennie są obcy, wydają się podejrzane. Działa tu raczej mechanizm obronny, polegający na zrzucaniu winy na “innych". Słyszymy o Al-Kaidzie, Syryjczykach, Jemeńczykach - aż można odnieść wrażenie, że w atakach na koalicję nie bierze udziału żaden Irakijczyk. Taki mechanizm ujawnia się najczęściej na terenach mieszanych sunnicko-szyickich: o ile szyici mogą zrzucić odpowiedzialność za incydent na ich terenie na sunnitów, o tyle sunnicie pozostaje zrzucić winę na cudzoziemca.

Taka logika funkcjonuje również w okolicach miejscowości al-Mahawil, kilkanaście kilometrów na północ od al-Hilla, która była sceną ataków na Polaków 12 i 16 grudnia 2003. Kilka kilometrów na północ od al-Mahawil leży duża, zniszczona obecnie baza iracka; jej częścią były rozległe warsztaty naprawcze czołgów i artylerii. Także w rejonie al-Mahawil - tym razem na południowy-wschód od miasta - znajdują się zbiorowe groby, w których pogrzebano zabitych i zamordowanych uczestników powstania szyickiego z 1991 r.

Al-Mahawil jest miejscowością wyznaniowo mieszaną. Mimo że w “polskiej" strefie dominują szyici, jej północno-wschodni skraj jest mieszany, szyicko-sunnicki, i przylega do terenów zdominowanych przez sunnitów (już w strefie USA). W ogóle trudno mówić o jasno zakreślonej granicy między oboma odmianami islamu. O ile obszar na północ i zachód od Bagdadu jest sunnicki (tam zamachy są częste), a linia al-Kut - al-Hilla - Karbala wyznacza początek obszaru zdominowanego przez szyitów (gdzie panuje względny spokój), to pas szerokości 100-150 km między obszarami przewagi jednego z wyznań jest właśnie tym pasem przejściowym, gdzie dochodzi do większości ataków w “polskiej" strefie. Specyficzną częścią tego rejonu przejściowego jest Bagdad, gdzie poszczególne dzielnice różnią się stanem bezpieczeństwa i składem religijno-etnicznym. Specjalną rolę pełnią w tym układzie święte miasta: Karbala i Nadżaf.

W pasie przejściowym leżą też as-Suwaira (tam zaatakowano Ukraińców), droga z al-Musajjib do Dogwood (gdzie zginął podpułkownik Hieronim Kupczyk), Latifija (tam zginęli w zasadzce Hiszpanie) i al-Mahawil (gdzie podczas dwóch incydentów raniono pięciu Polaków). Zwłaszcza na zachód od al-Mahawil istnieje skupisko wsi zamieszkałych przez plemiona sunnickie Alwan i Mustafa. Saddam Husajn odwiedzał je, kazał budować im drogi, ośrodki zdrowia i szkoły, dystrybuował tu produkty importowane w ramach programu “ropa za żywność". W czasie powstania w 1991 r. milicja plemienna z tych sunnickich wsi walczyła po jego stronie przeciw szyickim powstańcom. Szyici z al-Hilla do dziś oskarżają tamtejsze milicje o udział w masowych rozstrzeliwaniach po zdławieniu powstania.

Droga wiodąca tędy z al-Hilla do Bagdadu omija al-Mahawil obwodnicą od zachodu i oddziela wspomniane terytoria sunnickie od mieszanego wyznaniowo miasta. Oba zamachy w al-Mahawil miały miejsce tam, gdzie obwodnica omija zabudowania i istnieje łatwość odskoku na rolnicze tereny plemienne z gajami palmowymi i sympatyzującą z zamachowcami ludnością, hołubioną kiedyś przez Saddama. A z bazy na północ od al-Mahawil, gdzie znajduje się wielka ilość sprzętu, stale donosi się o kradzieżach (pilnujący jej żołnierze nowej armii irackiej są podatni na korupcję; podobno już za 10 dolarów łapówki przymykają oczy na złodziei).

Nie można podejrzewać wszystkich sunnitów o sprzyjanie Saddamowi. Jednak prawdopodobieństwo takich poglądów i zachowań jest wśród plemion sunnickich znacznie wyższe niż wśród szyitów. Choć nie można też zapominać, że byli i tacy szyici, a nawet Kurdowie, którzy współpracowali niegdyś z Saddamem, dla własnej korzyści. Byli też sunnici, zwłaszcza żarliwi muzułmanie, którym przeszkadzał zbyt świecki styl bycia Saddama i instrumentalne traktowanie religii...

Patrząc na Irak, nietrudno ulec pokusie zniechęcenia. Na początku problemy tego kraju mogły wydawać się łatwiejsze do rozwiązania. Sami często wymagamy od cudzoziemców zrozumienia dla skomplikowania naszej historii, a jednocześnie łatwo nużymy się zawiłością losów innych: w Bośni, Palestynie, Iraku. Wynajdujemy określenia-klucze (“kocioł bałkański", “zapalny Bliski Wschód"), które niewiele tłumaczą. Odkrywając splątanie irackiej struktury plemiennej, złożoność sympatii etnicznych i religijnych oraz różnice mentalne między żołnierzami koalicji a ludnością miejscową - przewartościowujemy raz za razem nasze sądy o Iraku. I choć do kraju wraca właśnie pierwszy skład polskiego kontyngentu, czujemy się jakby bardziej na początku niż na końcu tej misji.

Uczestników konwoju z “Bazy Babilon" do Karbali nawet po zamachach z 27 grudnia nie opuszcza humor. Gdy docierają do szaroburego miasta ze złotą kopułą mauzoleum Husajna, ktoś rzuca: “Karbala Zebrzydowska".

---ramka 321122|strona|1---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2004