Pada "sterowana demokracja", idzie demokracja

Niektórzy zachodni komentatorzy kręcili nosami, że Pomarańczowa Rewolucja nie jest rewolucją, bo system władzy (niby demokratycznej, w istocie oligarchiczno-postkomunistycznej) jest nienaruszony. Ostatnie dni, między 3 a 9 grudnia, stały pod znakiem burzenia filarów starego systemu.

19.12.2004

Czyta się kilka minut

W minioną środę wieczorem Plac Niepodległości był pomarańczowy bardziej niż przez minione 17 dni protestu. Tysiące przyszły na “nasz Majdan", by usłyszeć, jak Wiktor Juszczenko ogłasza zwycięstwo. A on dziękował ludziom za wytrwanie, za to, że udowodnili światu, iż są narodem europejskim. Kiedy śpiewano hymn “Szcze ne wmerła Ukrajina", wszyscy trzymali prawą dłoń na sercu. Płakali. A potem ludzie przytulali się, młodzi krzyczeli “Swobodu ne spynyty". Nie zatrzyma się wolności.

Następnego dnia część mieszkańców “namiotowego miasteczka" zaczęła wyjeżdżać. Ale część została (do tych, którzy gotowi są zostać na Majdanie do 26 grudnia, apelował o to sam Juszczenko). Wejścia na Majdan wciąż pilnują działacze opozycyjnych organizacji młodzieżowych “Pora" i “Studencka Chwyla". Rozpisali dyżury. - Nie opuścimy placu, póki nie podamy ręki naszemu nowemu prezydentowi - zapowiada Sasza, student z Iwanofrankowska.

Wieczorną euforię poprzedziły dni pełne nerwów i napięcia, negocjacji między obozem władzy, opozycją i europejskimi mediatorami oraz niepewności.

Ale w końcu stało się. Pierwszy “filar" starego systemu runął decyzją Sądu Najwyższego: unieważnił on wynik drugiej tury i nakazał jej powtórzenie 26 grudnia. Kolejne “filary" obalili deputowani Werchownej Rady (parlamentu), zmieniając skład Centralnej Komisji Wyborczej i uniemożliwiając wybór dotychczasowego jej szefa Serhija Kiwałowa. Trzeci “filar" padł, gdy parlament wprowadził nową ordynację, utrudniającą przekręty, jakie miały miejsce w poprzednich dwóch turach. Czwarty padający “filar": parlament przyjął reformę konstytucyjną. Kolejne dwa obalił Leonid Kuczma: ustępujący prezydent, który wcześniej lawirował i jeździł po wsparcie do Moskwy, podpisał przyjęte ustawy, a także odsunął Wiktora Janukowycza od funkcji premiera. Za tym posypały się pomniejsze “filarki", jak dymisja prokuratora generalnego.

Stary system pęka. Wcześniej z prowadzenia kampanii Janukowycza zrezygnował Serhij Tihipko, szef banku centralnego. Teraz z pracy odeszła sekretarz prasowa Janukowycza Hanna Herman (wcześniej znana dziennikarka... Radia Wolna Europa). Z kolei rozpad obozu władzy w parlamencie pokazują liczby: z 450 deputowanych aż 402 głosowało za przyjęciem pakietu ustaw, których domagała się opozycja. A ukraińska prokuratura wznowiła umorzone wcześniej dochodzenie w tej sprawie otrucia Wiktora Juszczenki po tym, jak wiedeńska klinika przyznała, iż przyczyną jego choroby było zatrucie dioksynami. Nic dziwnego, że Janukowycz uważa się dziś za zdradzonego przez najbliższych.

I to wszystko bez rozlewu krwi!

Opozycji udało się przetrwać minione tygodnie we względnej zgodzie. Co prawda wokół reformy konstytucyjnej doszło do sporu obozu Juszczenki z socjalistą Ołeksandrem Morozem, a potem Julia Tymoszenko skrytykowała zmiany (jej zdaniem, za mało radykalne). Jednak te reformy są jedynym rozsądnym dziś wyjściem. Aż do początku 2006 r. Juszczenko - jeśli wygra 26 grudnia - będzie miał takie same prawa, jakie miał Kuczma. Potem system ma zbliżyć się do standardów europejskich (władza prezydenta ma zostać w części oddana premierowi) i oddalić od “sterowanej demokracji", tak popularnej w krajach b. ZSRR.

Ukraińcy przystąpili do budowania nowego systemu. Jak mówił Juszczenko: ludzie nie tylko nauczyli się dokonywać wyboru, ale nauczyli się też go bronić. Ale do rozbicia zostało jeszcze kilka “filarów". Ekipa Juszczenki musi dotrzeć do mieszkańców wschodnich obwodów i sprawić, by uwierzyli w jedną demokratyczną Ukrainę, gdzie będą pełnoprawnymi obywatelami.

Pomarańczowa Rewolucja obyła się bez rozlewu krwi. Ale krew polała się wcześniej, krew dziennikarza Georgija Gongadze. Przyszła władza musi głaz milczenia wokół tej śmierci zrzucić. Niezależnie od zawartych z Kuczmą kompromisów, które umożliwiły zrzucenie innych głazów. Poza tym Juszczenko musi zachować większość w parlamencie. A w spadku pozostaną mu takie “prezenty", jak przyznane przez Janukowycza podwyżki emerytur i innych świadczeń. Skąd Juszczenko weźmie na to pieniądze, jeśli chce uniknąć społecznego rozczarowania?

Ale dziś najważniejsza jest “dogrywka". Czy wybory 26 grudnia będą uczciwe? Na pewno uczciwsze. Pojawiają się jednak plotki, że ludzie Janukowycza przygotowują akty wandalizmu i przemocy. Porywcza Julia Tymoszenko nawołuje dziś, by powstrzymać emocje i z toastami za zwycięstwo czekać do 26 grudnia.

Pewnie ma rację.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51/2004